„Porżnęli żywcem piłą do drzewa, przywiązywali nago do słupa…”! Rozmowa z Walerią Babisz, świadkiem ukraińskiego ludobójstwa na Polakach [WIDEO]

2

Pani Waleria Babisz (z d. Rebizak) urodziła się 10 września 1930 roku w Bartkówce (obecnie część miasta Dynów na Podkarpaciu). W trakcie wojny wraz z rodziną została wywieziona przez Niemców na Wołyń, gdzie na własne oczy widziała bestialstwo, które Ukraińcy zgotowali Polakom. Na tym nie koniec. Po ucieczce na Zachód, w 1946 roku, w jej własnym domu, Rosjanie (prawdopodobnie z Armii Czerwonej) bestialsko zamordowali jej rodziców. Wywiad został przeprowadzony przez Pana Dariusza, który przesłał mi sporządzone nagranie wraz z załącznikami.

Rodzina Rebizaków została wywieziona na polecenie Sowietów okupujących Polskę do Birczy, a następnie, wagonem towarowym, na Polesie do Michałówki, niewielkiej wioski na Wołyniu (pow. łucki).

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Przywiązywali do słupa

W rozmowie Pani Waleria zaznacza, że Ukraińcy zaczęli mordować Polaków już w roku 1941. Z miesiąca na miesiąc ukraińskie zbrodnie przynosiły coraz większe żniwo. W jednym ze swoich wspomnień (fotokopie pod publikacją) zapisanych na papierze tak pisze:
W 1942 roku widziałam na własne oczy jak naszego nauczyciela, jego nazwisko Dyka, Ukraińcy przywiązali nago do słupa i przyprowadzili cielaka i nakłaniali cielaka, żeby go ssał (domyślcie się za co). Księdza katolickiego z parafii Deraźno, przywiązali jego przyrodzenie do języka drutem i wrzucili do rzeki Horyń. Mojego stryja Jana Rebizaka, który był osiedlony w okolicach Sarny wraz z całą rodziną porżnęli żywcem piłą do drzewa – czytamy.

Obok Michałówki były położone były dwie wioski: Pinki i Pendyki. W przeciwieństwie do innych licznych miejscowości, które były zamieszkiwane zarówno przez Ukraińców i Polaków, w tych osadach mieszkali sami Polacy. Według opisów zamieszczonych w publikacji państwa Siemaszków „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945” (tom I), w marcu 1943 roku Polacy spodziewali się ataków ukraińskich. Wykopali okopy i zaopatrzyli się w kilka sztuk broni. Jednak to nie wystarczyło, by odeprzeć atak zbrodniarzy.

„Będziemy budować Samostijną Ukrainę”

Gdy napadły na nich bandy ukraińskie to spalili obydwie wioski, tylko nie został zniszczony dom ukraińskiego wójta – wspomina. – My uciekaliśmy poprzedniej nocy. Pukali do nas do domu. Tatuś wstał, otworzył drzwi, a mamusia nas budziła i mówiła: „wstawajcie dzieci, będziemy się modlić, bo będziemy umierać”.  Baliśmy się bardzo, zaczęliśmy wszyscy płakać. A ten Ukrainiec powiedział: „jak uciekniecie to nie będziecie zamordowani, tylko musicie stąd uciekać, bo my będziemy tu budować Samostijną Ukrainę„.

Uciekając przez wioski doszczętnie zniszczone przez Ukraińców Waleria Babisz widziała ledwie żywego, wychodzącego z piwnicy mężczyznę.
Skóra na brzuchu mu pękła, tak że jelita miał na wierzchu. Najpierw się wystraszył, że mój tata to był banderowiec, a tatuś mówi, że jest Polakiem i uciekamy z Michałówki do Klewanii [Klewań to prywatne miasto szlacheckie położone było w XVI wieku w województwie wołyńskim – przyp. JM]. I wtenczas mówi to mojego taty: „to mnie dobij, żebym nie cierpiał”. A tato mówi: „nie mogę cię dobić, bo jestem katolikiem i nie morduję” i jedynie zapytał, gdzie uciekać, w którą stronę. Wtenczas wziął skopek, co krowę się doi do tego skopka drewnianego – był umyty i wywieszony na dworze. I wziął szmatę, przez którą cedzi się to mleko. Mówi tak: „będziesz moczył sobie w wodzie to rana będzie mniej dokuczliwa, mniej będzie cię bolało”. Tato powiedział, że nie może go zabrać, bo wzięliśmy ze sobą jedną staruszkę, z której domu wszyscy młodzi uciekli i została sama. Ona już nie mogła chodzić. Było nas pięcioro dzieci. Jechaliśmy wozem i uciekaliśmy dalej… – opowiada Pani Waleria. – Potem bardzo się wystraszyliśmy, bo spotkaliśmy tego wójta-Ukraińca, ale on mówił, że on jest przeciwny mordowaniu, ale on nie może nic się sprzeciwić, bo też by zginął, gdyby się sprzeciwił. Tacie dał zboża w worku dla konia i tak uciekliśmy do Klewanii, a z Klewanii, pod eskortą wojska niemieckiego zostaliśmy pieszo doprowadzeni do Łucka [ponad 50 km – przyp. JM]. (…) W Łucku Niemcy zrobili obóz i w tym obozie zbierali się wszyscy Polacy z terenów, gdzie uciekali przed mordami ukraińskimi. I w Łucku, w domu katedralnym, Niemcy wszystkich Polaków segregowali. Zdolnych do roboty, brali do Niemiec na roboty, a takich chorych, dzieci małe czy coś, to one zostawały.

Wywózki do Niemiec
Świadectwo szkolne Pani Walerii Rebizak
Świadectwo szkolne Pani Walerii Rebizak

Budynek, do którego Niemcy zaprowadzili Polaków przed wojną służył duchownym do kształcenia kleryków przygotowujących się do kapłaństwa. W czasie okupacji, w domu katedralnym Niemcy zorganizowali także wojskową aptekę. Rebizakowie nie zostali wysłani na przymusowe roboty do Niemiec, ponieważ podjęli się pracy na miejscu, a nastoletniej Walerii w świadectwie szkolnym sfałszowano datę urodzenia. Widnieje na nim rok 1932. Rebizakowie zamieszkali w przybudówce między domem katedralnym a więzieniem.

Okupacja sowiecka

Gdy w 1944 roku na Wołyń wkroczyła Armia Czerwona, rodzina Rebizaków pierwszym transportem wyjechała na zachód.

Osiedlono ich w po-ukraińskich domach koło Zamościa. Jednak mama Pani Walerii obawiała się, że Ukraińcy wrócą i ich wymordują, stąd prędko postarali się o wyjazd jeszcze dalej na zachód. Wyjazd do rodzinnej Bartkówki był niemożliwy, ponieważ Ukraińcy już wtedy spalili całą wieś. Ostatecznie, w czerwcu 1945 roku, Rebizakowie dotarli do Szczecinka, gdzie zamieszkali z niemiecką rodziną.

Sowieckie bestialstwo

29 września 1946 roku Błażej i Karolina Rebizakowie wysłali swoje dzieci na niedzielną sumę (główna msza).
Siostra wróciła wcześniej, a ja chodziłam już do szkoły w Szczecinku, do czwartej chyba klasy i ja poszłam do koleżanki Wandy Kolendy. (…) Później wróciłam do domu i jak już wróciła do domu to już zastałam jakieś rosyjskie służby, które oglądały rodziców… Mamusia leżała pod domem, pod drzewem, roznegliżowana, to ją stryjek przykrywał, a tatuś zamordowany leżał na łóżku w pokoju.

Sprawa zbrodni czerwonoarmiejców na rodzicach Pani Walerii została podjęta przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Szczecinie. Ostatecznie, w roku 2008 postępowanie zostało umorzone z uwagi na „niewykrycie sprawcy czynu”. W ramach niniejszego postępowania zeznania w sprawie złożyła starsza siostra Pani Walerii, Dominika, z których wynika, że do ich domu w niedzielę około godziny 11.00 przyszedł rosyjski żołnierz, którego wcześniej nie znała. Gdy nieznany żołnierz zaczął rozmawiać z jej ojcem, Błażejem Rebizakiem, a w tym czasie ona uciekając przez okopy przed kulami wystrzeliwanymi z karabinu przez Rosjanina, wraz z kilkuletnią siostrą znalazła schronienie w domu krewnego, Tadeusza Rebizaka.

Osierocone dzieci nigdy nie otrzymały żadnej pomocy od władz komunistycznych, ani polskich władz po 1989 roku.

Kilkadziesiąt wywiadów ze Świadkami ukraińskiego ludobójstwa na Polakach znajdziecie Państwo w aplikacji wPrawoTv na Androida (TUTAJ) oraz iOS (TUTAJ). Rejestrując się i subskrybując aplikację za niecałe 5 złotych miesięcznie wspieracie Państwo moje działania w realizacji tego niezwykle ważnego projektu.

Opracowane wywiady:

 

Może ci się spodobać również Więcej od autora

% Komentarze

  1. Antychazar mówi

    Polityczne, wiecznie nienażarte Qrwy bawią się w wojny a cierpią niewinni ludzie. Żydochazaria wywołała i finansowała wszystkie wojny i rewolucje na świecie z milionami ofiar i udają zbrodniarze ofiary. To się w głowie nie mieści.

  2. verizanus mówi

    Pytanie czy to byli nacjonaliści ukraińscy, czy nacjonaliści SOCJALIŚCI ukraińscy. Dobry nacjonalizm tak jak patriotyzm raczej nie jest zdolny do bestialstwa, ale SOCJALISTYCZNY jak uczy chociażby historia tak.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.