R. Wicherek: Sto lat Henry, sto lat!

Kissinger
18

27 maja setne urodziny obchodził Henry Kissinger. Człowiek, który swoje ostatnie lata powinien spędzać, cóż, nie bawmy w konwenanse, w pierdlu lub w najlepszym razie w areszcie domowym. Tymczasem dożywa swoich dni w luksusie, ciesząc się nadal światowym autorytetem. Pomijając przywódców państw, chyba jako jedyny może liczbą nawiązanych kontaktów, manipulacji i wpływów w świecie polityki dorównać Zbigniewowi Brzezińskiemu. A także ilością krwi na rękach. Życzenie stu lat nie jest więc przypadkowe. Choć niemożliwe jest opisanie wszystkich jego „dokonań” w tak krótkim tekście, przypomnijmy te najbardziej istotne.

Henry Kissinger to urodzony w Fürth niemiecki Żyd i w rzeczywistości nazywa się Heinz Alfred Kissinger. W 1938 roku uciekł z rodziną do USA przed nasilającym się nazistowskim terrorem. Do wielkiej polityki trafił w latach 60-tych jako doradca gubernatora stanu Nowy Jork Nelsona Rockefellera (który umarł, co ciekawe, dostając ataku serca w trakcie uprawiania seksu z kochanką). My zajmiemy się okresem kiedy jego wpływy były największe, czyli od połowy tychże lat do końca 70-tych i nieco późniejszych.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Listę otwierają wydarzenia w 1965 r. w Indonezji, w wyniku których życie straciło co najmniej kilkaset tysięcy osób. Na skutek przewrotu władzę przejął dyktator i wojskowy Haji Mohamed Suharto, kosztem urzędującego prezydenta Ahmeda Sukarno. Administracja i służby amerykańskie, z Kissingerem, który już doradzał w kwestiach bezpieczeństwa narodowego, poparły nowego przywódcę z racji tego, że Sukarno prowadził wielowektorową politykę zagraniczną, natomiast Suharto podporządkował się Stanom Zjednoczonym. Taki obrót sprawy dawał pełen dostęp do naturalnych surowców, w które Indonezja była bardzo bogata.

Brutalnie przekonali się o tym mieszkańcy Papui Zachodniej, którzy chcąc odłączyć się od Indonezji i uzyskać niepodległość, byli bezwzględnie pacyfikowani i wywłaszczani, szczególnie przez nowy reżim, który otwarcie wspierali Amerykanie. Bogate złoża złota i miedzi trafiły więc do amerykańskiej Freeport Minerals Company, której patronował właśnie Kissinger, zostając później jej pracownikiem.

USA zaangażowanały się mocno w wojnę domową w Wietnamie po stronie Wietnamu Południowego, dokonując w tym ostatnim, tradycyjnie zresztą, zamach stanu przy pomocy CIA, usuwając w 1963 r. próbującego uniezależnić się od USA Ngô Đình Diệma. Grozę budzi jednak co innego.

Amerykanie zrzucili na Wietnamczyków z Północy nie tylko tony bomb, ale w latach 1962-1971 przeprowadzili akcję „Ranch Hand”, polegającą na spuszczeniu ponad 70 milionów litrów (!) herbicydów, by zniszczyć tamtejsze pola uprawne oraz gęstą i bujną roślinność, która była dobrym schronieniem i kamuflażem dla partyzantów. Kissinger, będący od 1969 roku już oficjalnie doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego u prezydenta Richarda Nixona, miał osobiście podpisać się pod zgodą na rozpylenie popularnego środka „Agent Orange”.

Według szacunków sama akcja z herbicydami zabiła lub spowodowała ciężkie uszkodzenia ciała u 400 tys. Wietnamczyków, a obecnie 3 mln odczuwa jej skutki zdrowotne. To jednak nie koniec.

Nixon z Kissingerem rozszerzyli „prewencyjnie” bombardowania na sąsiednie Laos i Kambodżę, obawiając się stamtąd ataków odwetowych Północnych Wietnamczyków. Akcje były nielegalne (bez zgody Kongresu), a w dodatku kraje te były neutralne. Obaj wypierali się, że naloty wyszły poza obszar Wietnamu, a co już wkrótce wyszło oficjalnie na jaw.

Nie sposób oszacować liczbę ofiar działań amerykańskich w czasie działań w Indochinach (Wietnam, Kambodża, Laos). Przypuszczalnie kilkaset tysięcy poniosło śmierć, a rannych i uciekinierów było miliony. W samej Kambodży było to ok. 100 tys. zabitych.

Co nieco szokujące, Kissinger otrzymał w 1973 r. Pokojową Nagrodę Nobla za… swój wkład w zakończenie wojny w Wietnamie. W ramach protestu dwóch członków Komitetu zrezygnowało z członkostwa.

Nieco wcześniej, bo w 1971 roku doszło, po wieloletnich perypetiach, do wojny powstańczej między Pakistanem Zachodnim, a próbującym uzyskać niezależność Pakistanem Wschodnim, dzisiejszym Bangladeszem. Administracja Nixona, z Kissingerem na czele, poparła chcący siłowo utrzymać jedność kraju Pakistan Zachodni, gdyż, po nawiązaniu dobrych stosunków z prezydentem całego państwa – Yahyą Khanem, taki układ sprzyjał zbliżeniu Chin i USA. Wsparcie dotyczyło głównie dostarczania broni: legalnie, a gdy senat uchwalił rezolucję o wstrzymaniu dostaw – potajemnie.

Działania Pakistanu Zachodniego, przy amerykańskim wsparciu, od początku nosiły znamiona zbrodni przeciwko ludności: wymordowano 10 tys. cywili tylko w ciągu trzech dni, zgwałconych zostało 400 tys. kobiet, a 10 milionów uciekło do Indii, które z powodu udzielonego azylu były również napiętnowane przez Stany Zjednoczone.

Finalnie wojska pakistańskie, walczące o utrzymanie Pakistanu „w jednym kawałku”, zaatakowały Indie, ponosząc klęskę i dając wbrew własnej woli początek niepodległemu Bangladeszowi. Kissinger do końca naciskał Nixona, by ten wsparł – wbrew amerykańskiemu prawu – pakistańską armię w tym starciu.
W obydwu tych wojnach zginęło minimum 200 tys. osób.

W tym samym roku doszło w Chile do obalenia i zabójstwa prezydenta Salvadora Allende. Odtajnione dokumenty wskazują, że była to inicjatywa Kissingera, Nixona i dyrektora CIA Richarda Helmsa. Kiedy bowiem Allende odmówił „współpracy” z USA, Amerykanie najpierw celowo doprowadzili do zaniżenia na rynkach cen miedzi, która była głównym źródłem dochodu Chile, a kiedy popadło ono w biedę, zorganizowali wojskowy zamach stanu. W miejsce Allende umieścili na stanowisku brutalnego dyktatora Augusto Pinocheta, u którego tortury i eliminowanie przeciwników były na porządku dziennym.

To tylko wierzchołek góry lodowej. USA stosowały podobne metody – z błogosławieństwem Kissingera, wspierając w Ameryce Południowej dyktatury w Argentynie, Paragwaju, Boliwii, Urugwaju i Brazylii.

Rok 1974 to Memorandum 200 lub po prostu tajny „Raport Kissingera”. Rozpoczęty jeszcze za Nixona, a przedstawiony już jego następcy – Geraldowi Fordowi, zawierał „troskę” będącego już także sekretarzem stanu Kissingera o wyczerpywanie się światowych zasobów i sposoby zaradcze. Był to oczywiście tylko pretekst do przejęcia przez Stany Zjednoczone większej kontroli nad obcymi dobrami naturalnymi w obawie, że mogą się przysłużyć macierzystym państwom, szczególnie Trzeciego Świata, które dzięki wzbogaceniu się mogłyby w przyszłości zagrozić wspólnie hegemonii USA. Nie sposób zaprzeczyć, że plan ten wciąż jest bezwzględnie realizowany.

W kolejnym roku mieszkańcy Timoru Wschodniego, wobec zniesienia przez Portugalię systemu kolonialnego, podjęli dążenia do uzyskania niepodległości. Zostali jednak brutalnie najechani przez opisywanego wcześniej dyktatora Indonezji Suharto, który otrzymał, jak udowadnia tajny telegram Departamentu Stanu, zielone światło od Kissingera i Forda. Mógł on w przyszłości liczyć na jawne poparcie obydwu, a także, pomimo oficjalnych komunikatów i dzięki różnym manipulacjom, na wsparcie wojskowe.

Jedynie przez kilka pierwszych tygodni inwazji śmierć poniosło 60 tys. Timorczyków, a finalnie, aż do wyzwolenia w 1999 i uzyskania niepodległości w 2002 roku, ok. 200 tys. Ponadto bardzo wiele timorskich kobiet zostało w sadystyczny i upokarzający sposób zgwałconych, co miało służyć zastraszeniu stawiającym opór miejscowym.

Henry Kissinger był także zaangażowany we wspomaganie w Ameryce Łacińskiej tzw. szwadronów śmierci, czyli grup bojowych, złożonych z mundurowych, agentów i najemnych przestępców. Amerykanie – z pomocą CIA – wspierali je np. w Salwadorze czy Gwatemali w celu utrzymania sprzyjających USA reżimów lub jak w Nikaragui (Contras), by obalić z ich pomocą obecną władzę.

Co ciekawe, Stany Zjednoczone finansowały Contrasów m.in. z pieniędzy, które otrzymały za nielegalną sprzedaż sprzętu wojskowego Iranowi podczas wojny iracko-irańskiej, choć oficjalnie… wspierały Irak Saddama Husajna.

Kissinger został zaangażowany w latach 80-tych jako przewodniczący w Prezydenckiej Komisji ds. Ameryki Środkowej, by marginalizować w powszechnej świadomości rolę szwadronów w represjach i masakrach.

Obrazu całości dopełnia fakt, że Kissinger to bywalec i czołowa postać tajnych i półtajnych stowarzyszeń, na czele z grupą Bilderberg, Komisją Trójstronną i Radą Stosunków Zagranicznych. Do dziś jest stałym doradcą Światowego Forum Ekonomicznego, z jego liderem – kamuflującym się nazistą Klausem Schwabem, przed którym to nazizmem jego amerykańsko-żydowsko-niemiecki kolega przecież uciekał. Jak widać wspólny cel pozwolił obu panom puścić w niepamięć nawet takie zaszłości historyczne.

Choć wielokrotnie poza granicami USA były podejmowane próby aresztowania Kissingera, nigdy do tego nie doszło. Mimo że pośrednio i bezpośrednio odpowiada za liczne zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości, raczej nie musi się obawiać represji ze strony organów ścigania. Niewiele możemy na to poradzić. Możemy jednak, choćby to były głosy nieliczne i wyciszane, utrwalać pamięć o „wyczynach” takich ludzi jak Kissinger i Brzeziński, by prawda nie umarła śmiercią naturalną. Takie postępowanie nie może spotkać się z całkowitą biernością, oznaczającą cichą akceptację, bo przecież dokładnie o to im chodzi.

Przeczytaj także:

R. Wicherek: “To nie nasza wojna” – Polaku Dawaj z Nami

Może ci się spodobać również Więcej od autora

% Komentarze

  1. Demokryta mówi

    To dziwne, jewrejna Ameryka teraz widziana jako zło niebywałe a Rosja jawi się jako obrońca normalności a może Europy… Podam przykład; Polacy z Kazachstanu mają ogromne trudności z powrotem do kraju przodków i uciekając z syłki osiedlają się w Kaliningradzie, aby jak najbliżej Polski! I nikt ich tam nie szykanuje. Dla banderowców jewrejna władza w Polsce ma b. dużo serca.

  2. Dominik mówi

    9 krajów w których za rozlew krwi w przeszłości odpowiada m.in. Henry Kissinger:

    1) Chile
    2) Argentyna
    3) Cypr
    4) Wietnam
    5) Kambodża
    6) Laos
    7) Iran
    8) Bangladesz
    9) Timor Wschodni

  3. anonim mówi

    Ta talmudyczna zaraza rozsiana po calym swiecie, zainfekowala bardzo wiele zdrowych komórek spolecznych. Pochodzaca z wielu panstw przeniosla sie do centrali w USA i tam rozsiewala ta ohyde i niszczyla swiat zakulisowo. Ten slad weglowy nalezy unicestwic dla dobra ogolu.

  4. Dumny Polak mówi

    Nie wiedzialem o tym, Demokryta!
    Ja tez nie potrafie jakos stracic starej sympatii do Rosjan!
    To sa definitywnie tak samo NORMALNI LUDZIE!
    Ciesze sie, ze potrafie oddzielic emocjonajne reagowanie na szatanskie manipulowanie ludzkimi uczuciami od zdrowego ludzkiego, rozsadku .
    Najbardziej nie chce dla nas tych piekielnych zmian nowego porzadku swiata, wraz z tym ukrowskim chorym, amokiem, a jakby nawet mieli kiedys przyjsc Rosjanie, to sam do nich pojde i poprosze o wyrozumialosc, ze cala wine ponosza te sataniczne sprzedajne kurduplaste zdradzieckie hieny i durny lud, dajacy sobie nasrac do mozgu, przez TELAV-izje!
    Wiekszosc ludzi czeka teraz czyszczenie mozgow, ale w odwrotna strone, tak, aby daloby sie z nimi jeszcze, wspolnie dojsc do ladu!

  5. Radek Wicherek mówi

    Witam!

    Odnosząc się do komentarzy, chciałbym podkreślić, że ten i poprzednie moje artykuły nie są pisane w kontrze do Rosji. Nie darzę jej żadną sympatią ani sentymentem, co najwyżej uważam jej wygraną na Ukrainie za mniejsze zło (z powodów, które wymienił Dumny Polak), ale dalej zło, co w przyszłości też odbije się nam czkawką.
    Moje wpisy wynikają z obrzydzenia do morza hipokryzji i obłudy, ponieważ Stany Zjednoczone, jawiąc się jako ostoja demokracji oraz obrońca światowego pokoju i wylewając tyle pomyj na „ruskich”, same dzierżą obecnie miano największego bandyty tego świata, robiąc poniekąd dokładnie to samo, za co tak otwarcie potępiają swoich odwiecznych wrogów.

    Moim celem jest więc przede wszystkim unaocznienie tej obłudy i wykazanie, że jeżeli jesteśmy krytyczni wobec jakiegoś państwa/państw, to należy być konsekwentnym i mierzyć wszystkich jedną miarą. Tym bardziej, że bezmyślne podporządkowywanie się tej jednostronnej, agresywnej i bezalternatywnej polityce nieuchronnie ciągnie nas na dno.

  6. zagłoba sum mówi

    Heinz ( czy tam Henry)! 100 lat i chwatit! A właściwie co najmniej 70 lat za duzo, zbrodniarzu wojenny!..

  7. Egil mówi

    To, ze Amerykanie zwalczali komunizm w Witnamie, Nikaragui czy Chile, to źle? Ciekawe rzeczy nam pan Wicherek prawi, ciekawe. Jakoś o zbrodniach vietkongu czy sandinistów sie nawet nie zająknął.

  8. Egil mówi

    Jeszcze trochę i przeczytamy tutaj, że Ho Shi Min i Fidel castro to bohaterowie i bojownicy o wolność.

  9. Wican mówi

    im psycholi Duvaliera na Haiti

  10. Antybandera mówi

    A bo to prawda. Ho i Fidel wcale komuchami nie byliby, o ile imperialiści anglosascy daliby spokoj ich państwom,.Nie znasz chłopczyku historii. Fidel był wielbicielem pewnego poety niepodległościowego kubanskiego, ale byle pajac nie wie o tym. Zapierdalaj do bandery walczyć ćwoku

  11. Radek Wicherek mówi

    @Egil

    „Zwalczali komunizm” jest zwykłym eufemizmem. To był zwykły bandytyzm bez oglądania się na ofiary cywilne, a wręcz zakładający takie ofiary. Czy to jest to niesienie pokoju i dobrobytu? Czy „zwalczali komunizm”, bo tak dyktowało im dobre serce? Czy dlatego, że było to niezgodne z ich interesami?

    Ponadto Allende nie był komunistą, tylko socjalistą, lewicowcem. Niewykluczone, że w przyszłości stałby się komuchem, ale tego się już nie dowiemy.
    O sandinistach wiem tyle, że przeprowadzili rewolucję, w dodatku z poparciem społeczeństwa, na skutek tyranii i korupcji ówczesnego rządu. Wtedy, by utrzymać swoje wpływy, do gry wkroczyły Stany Zjednoczone, zaogniając konflikt, szkoląc i finansując Contrasów (m.in. poprzez płacenie im za przemyconą kokainę!), co zakończyło się krwawymi walkami.

    Żeby było jasne, jeszcze raz podkreślę co jest moim celem i przesłaniem. Nie popieram żadnych zbrodni ani wszczynania czy prowokowania wojen, bo to jest dramat przede wszystkim zwykłych ludzi. Jedyne co mi przyświeca, to mierzenie wszystkich tą samą miarą. Jeżeli rzekomy obrońca pokoju, potępiając bandytę stosuje te same lub jeszcze bardziej brutalne i przebiegłe metody, to trzeba głośno o tym mówić.

  12. dsa mówi

    P. Radku – wpierw prosiłbym o zapoznanie się z moim ostatnim komentem do poprzedniego Pańskiego wpisu https://wprawo.pl/r-wicherek-to-nie-nasza-wojna-polaku-dawaj-z-nami/#comments
    ..a co do artykułu – proszę pamiętać o tym, że imperializm właśnie dokładnie tak wygląda… sowiecka rosja w niczym nie była lepsza i my jako pryl byliśmy pod jej butem przez 40 lat, więc ci wszyscy, o których Pan wspomina nie mieli aż tak najgorzej – byli pod butem usesmaństwa po prostu… pytanie najważniejsze – czy wie Pan zatem, że obecne starcie też jest taką wojenką i jest Pan zatem w błędzie, że ta 'wojna nie jest nasza”…. większość polinians uważa że jest… a jak przestaną uważać, to wtedy… no właśnie – czy ma Pan coś w zanadrzu? jakiegoś asa, czy tylko kija przeciwko ościeniowi usesmańsko – brytolskiemu?
    …we wpisie z poprzedniego Pańskiego artykułu wskazałem na takiego asa, czyli trzymanie się zakonu Nauczyciela… nie odpowiedział Pan… a więc?

  13. Radek Wicherek mówi

    @Dsa

    Pozostaje mi jeszcze raz podkreślić, że moja krytyka w stosunku do USA nie oznacza automatycznie sympatii dla Rosji, ani tym bardziej dla ZSRR. Na oba te kraje wylało się mnóstwo krytyki, bardzo często słusznej i nie ma sensu wałkować tego, o czym już wiemy, choć należy o tym pamiętać – ku przestrodze.
    Z drugiej strony Stany Zjednoczone – królestwo dobrobytu, pokoju i demokracji. Tymczasem zaryzykuję stwierdzenie, że od czasu nazistowskich Niemiec żaden inny kraj nie prowadził tak bandyckiej i bezwzględnej polityki zagranicznej/imperialnej, w dodatku w glorii chwały i akceptacji, pod płaszczykiem „wyższej konieczności”. Milczenie jest wyłącznie zachętą do kolejnych takich praktyk. Potępiam je bez względu na to, kto je stosuje, ale w przypadku USA obłuda i zakłamanie osiąga kolejne szczyty, dlatego tak mnie to razi.

    A teraz odpowiem na ostatnie pytanie, choć proponowane rozwiązania będą bardziej przyziemne.
    Trzeba też założyć, że na ten moment nierealne jest uwolnienie się z dnia na dzień z sideł USA i UE, więc moje propozycje są przewidziane na lata i – co najważniejsze – MUSIAŁYBY być poprzedzone dokładnym zbadaniem terenu na ile są realne.

    1. Poszukanie własnych sojuszy, najlepiej z państwami o zbliżonej mentalności (m.in. słowiańskimi, z wyłączeniem Rosji i Ukrainy), w tym z przynajmniej jednym z bronią atomową.
    2. Próba uzyskania neutralności. Oczywiście zawarcie odpowiednich traktatów nie daje żadnych gwarancji, ale pewne przywileje owszem i nie jest łatwo tego ominąć tak po prostu.
    3. Rozważenie dołączenia do układu BRICS, ale z zastrzeżeniem, że nikt nie mógłby wymuszać na Polsce dostosowania naszego ustroju do któregokolwiek z tamtejszych państw, na czele z Rosją i Chinami.
    4. Wariant ostateczny: pozostanie w obecnym układzie, ale wypełnianie swoich zobowiązań ściśle tylko w takim zakresie, w jakim jest to konieczne i nic ponadto. Wysyłanie broni i sprzętu na Ukrainę, wojsk do Afganistanu, wspieranie działań dążących do zamachu stanu na Białorusi, itd., itp. – tego typu ruchy są zbędne, a nawet szkodliwe.

    To mój punkt widzenia, potrzebne jest tylko jedno – wola polityczna. Jednak bez świadomego społeczeństwa, a przynajmniej jakiejś jego części, nigdy się tego nie doczekamy i w tym nasza rola – by dzielić się tą wiedzą 😉 A co z tego wyjdzie – zobaczymy. Liczę na to, że przynajmniej części ludzi się kiedyś przyda.

  14. dsa mówi

    P. Radku – niestety nie zrozumiał Pan… ale nie szkodzi – jak napisałem, nigdzie się nie spieszy….
    …otóż wskazywałem Panu, żeby Pan nie politykował, tylko trzymał się tego co pewne… nie uczynił Pan tego… zatem powtórzę panu, tylko innymi słowami: dla człowieka nie ma niczego pewniejszego od nauki Nauczyciela naszego (jeśli Pan jest chrześcijaninem oczywiście), a to prowadzi nas do Jego słów – kto z nami, ten nie jest przeciwko nam… a to oznacza z kolei, że sojusz z takimi i tylko takimi ludźmi ma jakikolwiek sens…. i teraz najważniejsze: nie ma ani jednego człowieka z tych, których Pan wymienił, żeby go nazwać chrześcijaninem i móc powziąć o nim pozytywne mniemanie i ci za tym idzie dozę zaufania, o której mówił Nauczyciel… co to oznacza? ano to, że z żadną urwą nie będzie się Pan ugadywał, bo wszystkie one zdradzieckie i bandyckie ostatecznie są… potrzeba Panu ludzi dobrej woli, którzy tylko ten jeden warunek będą mogli choć spełnić – bycia chrześcijaninem…. z nikim innym niczego nie warto nic zaczynać… jak powiedział Mesjasz – będzie wiele cierpienia, bo tak MUSI być…. i to się właśnie tyczyło popaprańców bez czci i wiary, którzy są chwiejni i miętcy jak gumowa rurka – to za ich pozwoleniem w postaci akceptującego milczenia dzieje się jak się dzieje…. i o to pytałem Pana – czy w tym kierunku Pan pójdzie, czy będzie politykował?

  15. Radek Wicherek mówi

    @Dsa

    Kwestie wiary zostawiam, bo w polityce na pierwszym miejscu liczy się pragmatyzm i praktyczne, realne rozwiązania. Nie zgadzam się by odbywało się to z całkowitym pominięciem zasad moralnych, ale kierowanie się idealizmem i romantyzmem to w tej konkretnej dziedzinie droga do zguby. Nie śmiem także nikomu narzucać jakiejkolwiek wiary lub jej brak, ponieważ jest to kwestia indywidualnych przekonań i wolny wybór. Mniejsze znaczenie ma dla mnie w co kto wierzy i co mówi od tego, CO ROBI. Na końcu zawsze czyny definiują człowieka.

    Tak więc nie tylko krytykuję, ale staram się przedstawić konkretne, alternatywne drogi, żeby nie być gołosłownym. Praktyczne rozwiązania. I przy tym pozostanę.

  16. dsa mówi

    …no cóż – więc skończy Pan marnie…
    PS. W ramach dobrej rady, polecam skontaktowanie się z konradem danielem, czy też na odwrót – nie pamiętam już hehehe w każdym razie on też reprezentował Pański „racjonalizm” i również nic do niego nie docierało… może zechce się z Panem podzielić swoimi doświadczeniami, to przynajmniej nie popełni Pan jego błędów…
    …ergo – intencje ma Pan dobre, jak i on i setki innych wam podobnych, ale ostatecznie to wami jest wybrukowane piekło…

  17. Radek Wicherek mówi

    @Dsa

    Proszę pamiętać, że ten „racjonalizm” jest podparty podstawowymi (co najmniej podstawowymi) wartościami moralnymi. Stawiam jednak także na realizm, który jest wysoko wskazany. Myślenie życzeniowe, w oderwaniu od realiów staram się odstawić na bok, a kwestie wiary – jak już wspomniałem – zostawiam każdemu do indywidualnej oceny. Na końcu i tak bardziej od deklaracji liczy się dla mnie to, jakim kto jest w rzeczywistości człowiekiem.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.