R. Wicherek: Medycyna Rockefellera, czyli jak niszczono medycynę naturalną

Fot. Pexels / Pixabay.com
5

Współczesna medycyna jest swego rodzaju paradoksem. Lekarz to zawód elitarny, dlatego że każdy jego przedstawiciel ratuje ludzkie życie i zdrowie oraz jest dobrze opłacany. Z drugiej strony coraz częściej jest oskarżany o służenie dobru koncernów, a nie pacjentów. Kiedy i dlaczego medycyna stała się kompromisem między leczeniem a zadowalaniem wielkich farmaceutycznych korporacji?

Jeszcze 150-200 lat temu zawód lekarza był mało prestiżowy, niezbyt dobrze płatny i traktowany bardziej jako praca dorywcza. Jednak przełom XIX i XX wieku przyniósł wielkie zmiany, którym początek dał twórca majątku Rockefellerów, potentat i monopolista rynku naftowego – John Davison Rockefeller. Postanowił on uporządkować funkcjonowanie medycyny, a w tym celu zatrudnił Fredericka Gatesa, który został jego prawą ręką, a w dzisiejszym języku – menadżerem, marketingowcem i logistykiem w jednym. Ten posiadający charyzmę i duże zdolności organizacyjne baptystyczny pastor zajmował się inwestycjami i działalnością charytatywną multimilionera, a jego rola w całym przedsięwzięciu była nie do przeceniania. Swój wkład miał także drugi najbogatszy człowiek w historii świata po Rockefellerze, Andrew Carnegie (przemysł metalurgiczny), który równie chętnie finansował przedsięwzięcia mające popchnąć gwałtownie do przodu rozwój medycyny. A jakie to były zmiany?

Postaw mi kawę na buycoffee.to

1. Postawienie wyłącznie na medycynę naukową (powstanie Instytutu Badań Medycznych Rockefellera w 1901 r.), czyli opartą na dowodach. Uruchomiono więc mechanizm propagandowy, mający dodać jej prestiżu, pozwolić zdobyć zaufanie oraz wyeliminować i ośmieszyć konkurencję, czyli medycynę naturalną (naturopatię, zielarstwo, homeopatię, itd.).
2. Wprowadzenie bardziej wymagających i „odpowiednich” kryteriów dla uniwersytetów i szkół medycznych, ujednolicenie programu nauczania.
3. Ustanowienie Amerykańskiego Towarzystwa Medycznego (AMA) jako organu narzucającego standardy, mogącego wykluczać ze swojego kręgu przedstawicieli medycyny naturalnej.
4. Licencjonowanie. Lekarze nie stosujący się do nowych wymogów nie mieli co liczyć na wysokie zarobki, karierę czy prestiż.
5. Redukcja liczby placówek i lekarzy, z jednoczesnym wzrostem płac.

Zarówno Rockefeller, jak i Carnegie wszelkie przedsięwzięcia finansowali przede wszystkim poprzez odpowiednio: Fundację Rockefellera i Fundację Carnegie’ego, co miało nadać im miano filantropów. To właśnie na zlecenie tej drugiej w 1910 r. został opublikowany tzw. „Raport Flexnera” na temat programu nauczania i funkcjonowania wszystkich 155 szkół medycznych w USA i Kanadzie, który przypieczętował wspomniane wcześniej zmiany. Spowodowały one gwałtowny rozwój właśnie szkół medycznych i uniwersytetów oraz szpitali, co jednak w dalszej przyszłości pociągnęło za sobą ogromne koszta, chociażby na sprzęt czy pensje, a więc i uzależnienie od prywatnych dotacji. W tym momencie pojawiają się właśnie fundacje, przede wszystkim wspomnianych dwóch dżentelmenów, które lokowały kapitał tam, gdzie liczyli oni w przyszłości na zyski.

Jak można się domyślić, antyreklama robiona medycynie naturalnej miała swój cel – głównym lekiem miały stać się od teraz chemiczne farmaceutyki. Dziwnym zbiegiem okoliczności właśnie w tamtym czasie odkryto możliwość wytwarzania m.in. farmaceutyków z ropy. A później już poszło szybko. Dziś to nie tylko zależność wspomnianych placówek, ale wszelkiego rodzaju „kampanie walki z…”, które są niczym innym jak wielką zbiórką na testowanie nowych leków. A lekarze-autorytety? Trzeba się dobrze nagimnastykować żeby znaleźć takiego, który nie jest chodzącą reklamą. Fundacje Carnegie’ego, Rockefellera, Gatesa czy Clintonów mają się świetnie.

Podsumowując:
Rozwój medycyny, w tym naukowej oraz inwestowanie prywatnego kapitału to nie tylko zjawiska korzystne, ale wręcz pożądane, ponieważ znacząco i stale poszerzają możliwości ratowania ludzkiego życia i zdrowia. Problemem jest traktowanie tej dziedziny jako przede wszystkim kolejnej gałęzi korpo-biznesu, gdzie cały czas wyodrębniane są nowe specjalizacje, by zwiększyć rynek zbytu i gdzie obniża się normy, by przepisywać więcej chemicznych specyfików, a pojęcie konfliktu interesów staje się coraz bardziej względne. Główne przesłanie powinno mówić, że medycyna konwencjonalna interweniuje tylko wtedy, gdy nie daje sobie rady natura. Niestety ślepa pogoń za pieniądzem (i władzą) skutecznie wypromowała model biznesowy i drogę na skróty.

Źródła:
„Medycyna Rockefellera” – Richard Brown
„Mit chorób nieuleczalnych i wielki biznes”
własne

Przeczytaj także:

R. Wicherek: Jurek dobrodziej

Może ci się spodobać również Więcej od autora

% Komentarze

  1. Error 404 mówi

    O medycynie rockefellerowskiej oraz nierozerwalnie z tym związanymi zmianami w systemie kształcenia na akademiach medycznych mówi od lat dr Jaśkowski.

  2. verizanus mówi

    @ Error Mówi i mówi…a ONI i tak sobie z tego nic nie robią. Pozwolilismy, by nam medycynę rozwalali to to robią. Jak tak dalej pójdzie to za 50 lat POLSKIEJ medycyny już nie będzie a o dr Jaśkowskim mało kto będzie pamiętał.

  3. Ewa mówi

    Nie po to są ..Izby ekarskie by ….. interesów pilnować? Na Balsam Kacyucyński o wspaniałych właściwościach za (PO/PSL??) nałożono akcyzę i wycofano z Aptek ..obce z większą zawartością alkoholu są w aptekach. Ulotki dawnej o szerokim zastosowaniu nie ma. Kto zachował wygrywa z wieloma schorzeniami.

    Metoda Nowa Medycyna Niemieckiego Lekarza Dr Ryke Geerd Hamera DSH jest stosowana i zraelyu i umiera 70-80% pacjentów mniej niż w Europie leczonych innymi. W uropie prok. wystąpiła w stosunku do Niego z 70 wnioskami o badania psychiatryczne,.

  4. Meg mówi

    Ważny temat, fajnie że się tutaj pojawił i liczę na więcej! Mafia farmaceutyczna ma się w Polsce doskonale. Do tego doszło, że wymyślają nawet nowe jednostki chorobowe typu „zespół niespokojnych nóg”, proponując automatycznie chemię na poradzenie sobie z tym problemem;p Ostatnio usłyszałam przypadkiem reklamę – jak masz sucho w ustach to masz kupić jakiś tam sprej to ci przejdzie hahahahah Jak masz sucho w ustach to napij się wody, boś odwodniony, człowieku! Czy ludzie się na to jeszcze nabierają?? Część niestety tak, ale mam nadzieję, że wielu zaczyna widzieć co się dzieje, przynajmniej z mojego otoczenia. Współczesna medycyna w PL to jest przepisywanie chemii z dostępnej aprobowanej listy „leków”, nic więcej! Żadnego leczenia przyczyn chorób, żadnej wiedzy o fizjologii człowieka, o tym jak to wszystko działa w organizmie, żadnej wiedzy o naturalnych sposobach leczenia, a gdy pacjent sam zasugeruje czy dałoby się coś naturalnie to go ci „lekarze” wyśmieją! Reagują tak, jakby pacjent urwał się z jakiegoś buszu bez dostępu do cywilizacji, zerkają czy ma buty na stopach 😉 Ci „lekarze” żyją w jakiejś alternatywnej rzeczywistości! Coraz więcej ludzi leczy się samodzielnie i lepiej na tym wychodzi niż polegając na „lekarzach”, pytają babć, stawiają sobie bańki, sprawdzają w źródłach, uczą się o ziołach i innych naturalnych substancjach, dokształcają się, albo chodzą od razu do np. naturoterapeuty, nie tracąc czasu na „lekarzy”. I dobrze! Nie wolno własnego zdrowia oddawać bezkrytycznie w czyjeś ręce i wyłączać myślenia, bo „przecież to lekarz to się chyba zna” – no właśnie niekoniecznie się zna. Poziom ich wiedzy jest obecnie żenujący. Dobrych lekarzy jest już bardzo niewielu, jeśli ktoś ma z takim do czynienia to jest prawdziwym szczęściarzem. Samemu trzeba o siebie zadbać, jak coś cię nie leczy to dopytywać lekarza – pytać bez ogródek!, sprawdzać, próbować z czym innym i u innego specjalisty, nie być frajerem! I być zdrowym a nie wiecznie „leczącym się”. Mafii o to chodzi – żeby cały czas się na coś leczyć, ale nie wyleczyć nigdy.

  5. Radek Wicherek mówi

    Meg: Dokładnie o to chodzi. Rzecz w tym, żeby do lekarza chodzić w ostateczności, kiedy naturalne, tradycyjne metody nie pomagają, a nie biegać z każdą pierdołą. Tym bardziej, że doktor ma nieoficjalny obowiązek spróbować pomóc, nawet jeżeli nie do końca wie jak. A wiadomo, że prawie zawsze skończy się to receptą.

    Ważną kwestią, którą też poruszyłaś, jest pojawianie się coraz to nowych jednostek chorobowych. Cały myk polega na utworzeniu nazwy, często dość dziwacznej, dla grupy objawów, które zazwyczaj nie odbiegają od normy lub rozbicie konkretnej choroby na kilka podpunktów. To daje możliwość tworzenia większej liczby specjalizacji, a więc i zapisywania większej ilości leków. I tak w kółko.

    Kiedy ludziom coś dolega, za bardzo skupiają się na szybkim przyniesieniu sobie ulgi, nie patrząc szerzej i nie dociekając przyczyny, a likwidując jedynie objawy, które często siłą rzeczy powracają. Dobrze jednak, że jeszcze nie wszyscy idą na łatwiznę.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.