Katarzyna TS: Stalinogród w Żyrardowie

scena z filmu "Generał Nil"/ fot. screen
5

W Białymstoku radni Platformy Obywatelskiej zdecydowali o odebraniu ulicy mjr. Zygmuntowi Szendzielarzowi „Łupaszce” i przemianowali ją na ul. Podlaską. To było w poniedziałek, 28 października. We wtorek, 29 października, radni PO w Żyrardowie zdecydowali o odebraniu ulicy gen. Augustowi Emilowi Fieldorfowi „Nilowi” i przemianowali ją na ul. Jedności Robotniczej upamiętniającą powstanie PZPR. W zeszłym roku ulicę w Warszawie straciła Danuta Siedzikówna „Inka”. Prezydent stolicy Rafał Trzaskowski podpisał się pod decyzją przemianowującą ją z powrotem na ul. Małego Franka, czyli Franciszka Zubrzyckiego, komunisty z Gwardii Ludowej. Symptomatyczne jest to, że Mały Franek powrócił 13 grudnia, w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego.

Co się dzieje? Jak to możliwe, że w wolnym, demokratycznym państwie, jakim jest Rzeczpospolita Polska, ulice tracą ci, którzy walczyli z komuną i zostali przez tę komunę zamordowani, a Jedność Robotnicza i Mały Franek wracają jako patroni? Odpowiedź jest bardzo prosta: w Polsce mamy do czynienia z rekomunizacją. Dlaczego? Dlatego, że tego wymaga Unia Europejska budowana według wytycznych komunistycznego Manifestu z Ventotene. I dlatego komuniści muszą znowu zostać bohaterami walczącymi z „faszyzmem”. Chichotem losu jest to, że rekomunizacja Polski dokonuje się na skutek działań Platformy Obywatelskiej, która – według deklaracji jednego z jej założycieli, Macieja Płażyńskiego – miała być „propozycją polityczną dla tych, którzy nie mają lewicowych poglądów”. Ale przez 18 lat PO stała się spadkobiercą komunistycznej zarazy. I tak powinna być traktowana!

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Niestety, większość Polaków tego nie zauważa. Dlaczego? Obawiam się, że lata komunistycznej indoktrynacji zrobiły swoje. Propaganda mówiąca o „leśnych bandach” nadal trafia do dużej części Polaków, którzy z wielką podejrzliwością podchodzą do Inki, Łupaszki i Nila. Gdzieś w tyle głowy wciąż pobrzmiewa im hasło o faszystach walczących przeciw demokratycznym siłom budującym Polskę dla ludu. Te propagandowe popłuczyny po PRL wróciły z nową siłą i dziś są europejskim mainstreamem. Dziś tak samo jak za PRL komunistów nazywa się demokratami, a antykomunistów – faszystami. To jest ta sama śpiewka, która po raz kolejny skazuje na infamię Polaków walczących z komunistyczną zarazą.

Unia Europejska nie potrzebuje Inki, Nila i Łupaszki. Unia Europejska potrzebuje „antyfaszystowskiego” Małego Franka i „demokratycznej” Jedności Robotniczej. Ewentualnie  godzi się na neutralną ulicę Podlaską. Na inne pomysły miejsca w eurokołchozie nie ma i nie będzie. Na mówienie prawdy o komunie również nie ma miejsca i nie będzie. Został natomiast uruchomiony potężny aparat propagandowy nastawiony na podmianę pojęć, który dobro każe nazywać złem i odwrotnie. Każdy, kto przeciw temu protestuje, jest natychmiast wskazywany jako wróg demokracji. To taki unijny odpowiednik „wroga ludu”.

Po decyzji o odebraniu nazw ulic mjr. Szendzielarzowi i gen. Fieldorfowi pojawiły się komentarze, że radni, którzy to zrobili, nie wiedzieli, co czynią i wystarczy im wytłumaczyć, a zmienią zdanie. Nie sądzę. Jestem przekonana, że ci ludzie doskonale wiedzą, co robią. Pomysł odebrania ulic Łupaszce i Nilowi nie pojawił się wczoraj. Batalia o zmianę nazw ulic zaczęła się natychmiast po przyznaniu im za patronów obu bohaterów. Przez ten czas każdy radny miał możliwość zapoznać się z ich biogramami dostępnymi na stronach IPN. Co więcej, w 2015 roku ówczesny minister obrony narodowej, Tomasz Siemoniak (PO), podjął decyzję, aby 9. Warmiński Pułk Rozpoznawczy z Lidzbarka Warmińskiego nosił imię Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Teraz radni z PO wyrzucają mjr. Szendzielarza z Białegostoku i gen. Fieldorfa z Żyrardowa. Radni PO odbierają ulicę dowódcy 5 Brygady Wileńskiej walczącej z NKWD i KBW oraz szefowi Kedywu KG AK, który wydał rozkaz likwidacji kata Warszawy Franza Kutschery! Nie wiedzą, co czynią?

Nie wiem, jak obecnie wygląda program nauczania historii w polskich szkołach, ale wiem jedno – jeśli młodzi Polacy nie będą uczeni, że komunizm jest złem, dla którego nie ma usprawiedliwienia, to skończymy tragicznie. Komunistyczna zaraza trzyma się w najlepsze i święci triumfy w Unii Europejskiej. Przypominam, że w Trewirze stanął pomnik Karola Marksa, a szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker nazwał go „obywatelem europejskim”. Przypominam, że w Polsce bez przeszkód działa Komunistyczna Partia Polski. Przypominam, że do Sejmu weszła Partia Razem wyhodowana za pieniądze fundacji im. Róży Luksemburg afiliowanej przy niemieckiej partii komunistycznej Die Linke. A to, co obecnie wyprawia Platforma Obywatelska, jest kompatybilne z pomnikiem Marksa, sierpem i młotem na sztandarze KPP i poczynaniami podopiecznych fundacji noszącej imię żydowskiej komunistki zwalczającej polskie dążenia niepodległościowe.

Nie wiem, jak prawnie zmusić samorządowców do dekomunizacji ulic. Po stronie komunistycznych „bohaterów” stoją sądy administracyjne, które drwią sobie z przepisów. Nadzwyczajna kasta jest chyba najbardziej jaskrawym przykładem homo sovieticus w Polsce. I nic nie wskazuje na to, że sytuacja się zmieni. Pozostaje zatem edukacja, ale musi ona zostać potraktowana poważnie. Tymczasem „dobra zmiana” serwuje nam ministra Jarosława Gowina, który futruje pieniędzmi antypolskich paszkwilantów i zapowiada, że położy się Rejtanem w obronie lewackiej zarazy, jaką jest gender na uniwersytetach. Jaki sygnał dostali marksiści w związku z tą deklaracją? Dostali sygnał „hulaj dusza, piekła nie ma”. Nic dziwnego, że Polska przegrywa wojnę z komunistyczną propagandą. A przegrywa, ponieważ rządząca Zjednoczona Prawica de facto nie walczy z tą propagandą. Wykonuje ruchy pozorowane, a gdy przychodzi co do czego, rejteruje lub wręcz udziela poparcia marksistowskiej zarazie.

Czym to się skończy? Żyrardów jako Stalinogród? Tego raczej nie będzie, bo Stalin ma złą prasę wśród dzisiejszych komunistów. Ale pomnik Karola Marksa przy ul. Jedności Robotniczej w Żyrardowie jest jak najbardziej możliwy. Być może za kilka lat radni PO z wypiekami na twarzach będą odsłaniać popiersie tego „obywatela europejskiego”. A kto przeciw – ten faszysta i wróg demokracji!

Jeśli podobają się Państwu moje felietony i chcielibyście wesprzeć moją działalność publicystyczną, możecie to zrobić dokonując przelewu na poniższe konto PayPal. Będzie to dla mnie nie tylko wsparcie w wymiarze finansowym, ale również sygnał, że to, co robię, jest dla Państwa ważne i godne uwagi. Z góry dziękuję. Katarzyna Treter-Sierpińska https://www.paypal.me/katarzynats

Zobacz też:

Katarzyna TS: Żołnierze Wyklęci kontra eurokołchoz

Może ci się spodobać również Więcej od autora

% Komentarze

  1. ROMAN mówi

    Droga Pani Katarzyno!
    Czasami włącza się Pani tutaj w dyskurs, to może tak na początek, opowie Pani, kiedy i jakim wydarzeniem
    zaczęło się to wolne i demokratyczne państwo ?

  2. Hammurabi mówi

    Ludzie dzielą się na ludzi prawdziwych bardzo nielicznych, półludzi, którzy posiadają zdolność organizowania się i planowania poczynań, ludzików, mających zdolność zapamiętywania krzywd im wyrządzonych mających zdrowe instynkty i kwakwarakwa, czyli żałosny plebs stanowiący większość ludzkości, niezdolny do żadnych prócz wrzasku, bezładnej kotłowaniny i wiary w przepowiednie działań.
    Szanowna Pani Katarzyno!
    Ktoś na owych „radnych” oddał swój głos, ktoś toleruje ich poczynania – chyba, że wybory do władz lokalnych to faktycznie była farsa. Mieszkańcom Żyrardowa, Białegostoku, Częstochowy, Gdańska, Poznania czy Warszawy jak widać wcale nie przeszkadzają inicjatywy radnych. Mają to gdzieś. Nie zdają sobie sprawy z tego, że są właśnie jak owa „kwakwarakwa”, potrafiąca się co najwyżej troszkę bezładnie pokotłować.
    Jednak to nie wszystko. W sejmie również zasiadają rzesze ludzików namaszczonych przez ten bezrozumny plebs.
    Minęły dziesięciolecia a Polska wciąż nie odrobiła strat zadanych przez Niemców w czasie „Intelligenzaktion” i podczas „zwykłego” prześladowania Polaków i równie bolesnych strat zadanych przez bandyckiego, sowieckiego najeźdźcę.
    Mamy listopad… Jakoś po tych i innych informacjach nasuwa mi się skojarzenie z innym listopadem. Tym z 1900 roku i „imprezą” w bronowickiej chacie.

  3. Jaca mówi

    Wszystko to prawda Pani Kasiu, niestety, ale dzisiaj ludzie nie chcą walczyć za szczytne cele i wartości i żyć nimi. Patrzą tylko żeby było co zjeść, wychlać i zaciupciać. Tacy ludzie nic nie zmienią i nie zbudują lepszej Polski. Pozdrawiam.

  4. Mareczeq mówi

    Zarzut dla sądów administracyjnych jest chybiony. Orzekają one o zgodności danej decyzji administracyjnej z prawem, nie odnosząc się do meritum sprawy. Jeszcze by tego brakowało, żeby sądy administracyjne realizowały wytyczne polityczne aktualnej władzy. Nawet w PRL ludzie wygrywali z ówczesną aministracją w sądzie administracyjnym.

  5. Mateusz mówi

    Występując jak Advocatus Diaboli, pragnę jedynie nadmienić iż w przypadku Żyrardowa to akurat nie jest wina radnych. Nie była to ich inicjatywa tylko mieszkańców samego Żyrardowa, występujących z petycją o przywrócenie wcześniejszej nazwy ze względu na kłopotliwość logistyczną wynikającą ze zmiany nazwy. Nie żadna wrogość wobec generała Fieldorfa czy inne komunistyczne zapatrywania tych co nazwę przywrócili.
    Należy mieć na uwadze że etos robotniczy w Żyrardowie jest dużo starszy niż sama komuna. Więc dekomunizowanie na siłę, wbrew woli mieszkańców to jedynie przejaw braku taktu i rozeznania w warunkach lokalnych.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.