L. Mucha: Polityczne wyścigi na osłach

fot. pixabay.com
3

Na początku dzisiejszego felietonu, proponuję Wam, Szanowni Czytelnicy, zagadkę logiczną. Zagadka nie jest nowa, więc wielu z Was zapewne zna jej rozwiązanie. A oto ona:

Był raz sobie bogaty włościanin, który  miał piękną córkę na wydaniu. O jej rękę starało się dwóch kandydatów, z których niestety żaden nie przypadł ojcu do gustu. Ponieważ jednak obaj dręczyli go i męczyli, wymyślił konkurs, który – jak sądził – pozwoli mu zapewnić sobie święty spokój. Otóż zarządził wyścigi na osłach. Nagrodą w wyścigu miała być ręka jego córki. Metą miała być brama do jego podwórka. Ale, żeby nie było zbyt prosto, rękę jedynaczki zdobyć miał ten z dwóch kandydatów, którego osioł przybiegnie na metę wyścigu jako drugi. Po tym, jak wymyślił tę absurdalną regułę wyścigu, ojciec pięknej dziewczyny zasiadł sobie wygodnie w fotelu przed domem, ćmiąc fajkę i popijając piwko, pewien, że okpił obu absztyfikantów. Jakież było jego zdziwienie, gdy po krótkiej chwili zobaczył że dwaj kandydaci pędzą na osłach okładając je kijami z całej siły, pragnąc jak najszybciej dobiec do mety. Pytanie brzmi: dlaczego? Włościanka była naprawdę ładna i miła. Dlaczego więc kandydaci do ręki pięknej włościanki, mimo tego absurdalnego regulaminu wyścigu, poganiali swojej osły? Oczywiście zagadka jest bardzo stara i na pewno większość z was Szanowni Czytelnicy dobrze zna odpowiedź. Tym, którzy się jakoś uchowali i nie znają odpowiedzi odpowiem: otóż sprytni młodzieńcy zamienili się osłami. Przecież regulamin, wymyślony przez ojca mówił wyraźnie, że rękę pięknej córki zdobędzie ten kandydat, którego osioł minie linię mety jako drugi!

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Jak się zapewne Państwo domyślacie nie zacząłem felietonu od fajnej, choć starej zagadki logicznej powodowany kaprysem. Oczywiście, nie. Ta historia z osłami i wyścigami doskonale sprawdza się jako analogia do polskiej sceny politycznej i zbliżających się wyborów. Dwie główne siły polityczne, koalicja rządząca i Platforma Obywatelska, które jako jedyne mają realną szansę na wygranie wyborów, są jak dwaj kandydaci pędzący na swoich elektoratach w stronę mety na ulicy Wiejskiej. Ale nie na swoich. Oni – tak jak kandydaci do ręki włościanki – dosiadają i okładają kijami elektorat strony przeciwnej! Zapewne zgodzicie się ze mną, Szanowni Czytelnicy, że od kilku już zmian u sterów władzy, sytuacja wygląda tak, że wybory wygrywa się w Polsce opierając się na niechęci do oponentów politycznych bardziej niż na przekonywaniu do własnych pomysłów. Platforma Obywatelska zdobyła i dzierżyła przez osiem lat władzę nie dlatego, że – jak na przykład Orban na Węgrzech – była skuteczna w rządzeniu, nie dlatego, że dbała o interes narodowy itp., ale przede wszystkim dlatego, że umiejętnie straszyła Kaczyńskim i Macierewiczem. Prawo i Sprawiedliwość wyszło zwycięsko z wyborów też w dużej mierze dlatego, że ludzie mieli dość poprzedników. Dziś, trzy lata po wyborach, na znaczną część zarzutów wysuwanych wobec rządzącej koalicji, jej wyznawcy odpowiadają którąś z odmian jednego i tego samego argumentu: „a za PO było gorzej…”

Zapewne wielu Czytelników powie, że nie jesteśmy jedynym krajem rządzonym na zmianę przez dwie partie polityczne. Ale nasza scena polityczna ma jedną zasadniczą wadę. Jest nią zjawisko znane od stuleci jako „targowica”, czyli uciekanie się przez jedną ze stron sporu, wszyscy wiemy, o którą dziś chodzi, do sił zewnętrznych. Coś absolutnie nie do pomyślenia w USA, czy Wielkiej Brytanii. Po drugie, ten duopol władzy jest znacznie bardziej szkodliwy niż gdzie indziej ze względu na całkowity brak możliwości współpracy pomiędzy władzą, a totalną opozycją. Trzeba uczciwie powiedzieć, że ten stan rzeczy został wywołany przede wszystkim przez totalną opozycję i jej postawę. Dla przykładu – rozsądna i rzetelna reforma systemu ochrony zdrowia, jako że musi być długofalowa, wymaga, poza przekazaniem społeczeństwu prawdziwych informacje wstępnych, porozumienia  dużych sił politycznych. W przeciwnym wypadku, po zmianie władzy wszystko zaczynane jest od nowa i to – najczęściej – w przeciwnym kierunku. Podobnie wygląda sprawa innych zagadnień, choćby systemu oświaty, a przede wszystkim polityki zagranicznej. Jedyne, praktycznie, co może zrobić wyborca, to odebrać głos politykowi i oderwać go od władzy. W systemie gdzie dwóch kandydatów, raz na cztery lata, ściga się do mety na osłach, taka kara jest stosunkowo mało groźna. Wiadomo, że – mniej więcej – raz na cztery, a już na pewno na osiem lat – polityk odstawiony od koryta znów się do niego dorwie.

Jeśli kogoś z Was, Szanowni Czytelnicy dziwi, że rządząca nami od trzech lat koalicja, nie próbuje wspomóc powstania na scenie politycznej sił, które mogłyby i powinny zastąpić niesławną Platformę i jej wszystkie popłuczyny raz na zawsze – a wręcz przeciwnie, zwalcza i torpeduje wszelkie takie próby, to proszę zwrócić uwagę, że właśnie zasada wyścigu na cudzych osłach ten fakt tłumaczy. Politycy PiS uważają zapewne, że utrzymanie władzy przez straszenie opozycją jest pewniejsze i łatwiejsze niż normalna polityka! Ale nie wolno pozwolić na to, by skazywano nas na wybór pomiędzy dwoma niezbyt chcianymi kandydatami do ręki pięknej włościanki. No, chyba że rację miał niesławnej pamięci „profesor” który nazwał Polskę brzydką panną na wydaniu…

Przede wszystkim, nie bądźmy jak te osły, dosiadane przez zalotników z pierwszego akapitu! Nie dajmy się okładać kijem przez wyznawców żadnej ze stron sporu. To, że mniejsze partie nie mają szansy na wygranie wyborów nie znaczy, że nie mają szans na wejście do  parlamentu. A nawet, jeśli nie mają szans na wejście do parlamentu, nie znaczy to, że nie należy oddać na nich głosu. Nie jest tak, że głosowanie na mniejsze partie jest marnowaniem głosów. To głosowania na mniejsze zło, głosowanie nie „z powodu poparcia dla jednych”, tylko „ze strachu przed kimś innym”, jest nieuczciwe i jest marnowaniem głosów.

Lech Mucha

Tekst ukazał się w dwutygodniku Polska Niepodległa (16.01.2019)

Przeczytaj też:

L. Mucha: Krótka rozprawa o wolności, której nie dało nam Prawo i Sprawiedliwość

Może ci się spodobać również Więcej od autora

% Komentarze

  1. Robert mówi

    Czy ktoś już wie,kiedy ustawa w temacie,że we własnym lesie,zamiast siekiery tylko mała łyżeczka do mieszania na biwaku bigosu,w spadku po panu Adamowiczu i wielkim bracie,który użyczył głosu sterowanej marionetce

  2. Krzysztof Zieliński mówi

    Można powiedzieć, że wpadliśmy w pułapkę mniejszego zła, którą bardzo zręcznie przygotowują na nas politycy zarówno PIS jak i PO zarządzając percepcją Polaków. Moim zdaniem jedyny ratunek to regularne protesty pod siedzibami głównych nadawców medialnych. Tylko wtedy ludzie dostaną jednoznaczny przekaz że media z obu stron kłamią a żadna ze stron obecnych w mediach nie reprezentuje polskiego interesu. Jeśli taki przekaz dotrze do ludzi to będzie nadzieja że podejmą wysiłek poszukiwania prawdy i będzie możliwe zwycięstwo koalicji narodowców i brauna.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.