R. Wicherek: Klęska traktatu antypandemicznego
Nie udał się politykom i stojącym za nimi korporacjom zamach na wolność społeczeństw pod przykrywką troski o nasze zdrowie. Mający zostać podpisany ostatecznie na początku czerwca projekt, ustanawiający Światową Organizację Zdrowia centralnym ośrodkiem zarządzania przyszłymi pandemiami, został w całości odrzucony. Nie osiągnięto porozumienia w kluczowych kwestiach i na ten moment los traktatu pozostaje nieznany. To duży sukces środowisk i organizacji wolnościowych.
Przypomnijmy, że w pierwotnej wersji projekt zakładał m.in. scedowanie władzy w czasie pandemii (tudzież „pandemii”) z rządów państw na WHO czy eliminację z obiegu wszelkich informacji niezgodnych z oficjalną narracją. Po kolejnych konsultacjach i w wyniku społecznego oburzenia zapisy zostały złagodzone, niemniej cel pozostał ten sam. Jednak i ten manewr nie zmienił zbyt wiele, ponieważ w obliczu ewentualnych niepokojów i wynikających z tego rozbieżnych oczekiwań poszczególnych rządów negocjacje zostały zerwane.
W tej sytuacji WHO próbowała wprowadzić podobne zapisy bocznymi drzwiami, wplatając je do Międzynarodowych Przepisów Zdrowotnych, ale i to podejście było nieudane. No, może nie do końca, ponieważ w ich projekcie pozostały propozycje służące do ostrzejszego ograniczania wolności słowa, co w połączeniu ze sztuczną inteligencją, coraz aktywniejszymi tzw. niezależnymi weryfikatorami oraz szpiegującymi nas portalami typu Google, YouTube czy Fb jest skoordynowanym, niezwykle groźnym projektem, któremu powinniśmy się bacznie przyglądać.
Cała ta sytuacja jest naszym wielkim zwycięstwem, pokazującym, wbrew opinii malkontentów („oni zrobią co chcą”), że presja się opłaca. Musi tylko być wystarczająco silna oraz być wywierana systematycznie przez dłuższy czas. Konsekwentne rozpowszechnianie prawdziwej wiedzy, z domieszką teorii spiskowych (niektóre to totalny absurd), w połączeniu z coraz częściej pojawiającymi się skutkami ubocznymi, o których zazwyczaj cicho w mainstreamie, przyniosło oczekiwany efekt. Spotęgowany wątpliwościami, gdy pewien pan, zwany „carem”, zakończył całe przedstawienie w jeden dzień. Nie wyszło więc nic z nadania szczególnych uprawnień Światowej Organizacji Zdrowia, będącej odgałęzieniem ONZ, która z kolei jest przyczółkiem potencjalnego przyszłego rządu światowego. Możemy więc świętować, bo to spory wyczyn.
Czy to koniec? Zapewne nie. Politycy i finansowe lobby tak łatwo się nie poddają. Zapewne zastosują starą taktykę: przeczekać, dla zamydlenia oczu w kluczowych zapisach zmienić sformułowania, zachowując jednak ich sens oraz wprowadzić zmiany w kwestiach mało istotnych, by sprawić wrażenie poszanowania naszych praw. Ale to nic, bo po pierwsze – nie wiadomo kiedy to się stanie (a raczej nie w najbliższej przyszłości), a po drugie – czy za drugim razem się uda. Ważne, że na ten moment mamy jeden problem mniej i możemy się skupić na aktualniejszych zagrożeniach – Zielonym Ładzie i sztucznej inteligencji. I kto wie czy nie zagrożeniach dużo bardziej groźnych.
Źródła:
Instytut Ordo Iuris
„Wielkie kłamstwo. Zielony faszyzm, tyrania równości i cyfrowa kontrola”
„A jednak spisek!” – Ewa Marcinkowska
Przeczytaj także:
Szczyt łajdactwa! “Poruszanie kwestii „rzezi wołyńskiej” jest powodem oburzenia na Ukrainie”
To nie koniec wojny z globalistami, bo oni nie odpuszczą w swym urojeniu o przeludnieniu świata. Oni będą próbowali i tak wprowadzić terror sanitarny. Cel mają jasny- DEPOPULACJA, cyniczny i podły, bo sobie to nie mają nic do zarzucenia.
Klęska tych zamordystow i ich akolitow bylaby tylko wtedy, gdy wszystkich wywiezliby na jakis archipelag a potem zrzuciliby im bombe termojadrowa. Inaczej zawsze beda sie przepoczwarzac i nękać ludzi.