Widmo wciąż krąży
Widmo krąży po Europie – widmo komunizmu – tymi słowami zaczyna się ogłoszony sto siedemdziesiąt pięć lat temu (w roku 1848) w Londynie przez Karola Marksa i Fryderyka Engelsa Manifest partii komunistycznej. Cytat ów, dziś umyślnie bagatelizowany lub „ukabaretowiany”, w rzeczywistości odnosi się także do naszych czasów i to wcale nie jako poetycka alegoria, lecz konstatacja gorzkiej i przerażającej prawdy, jak zmienił się świat w ciągu niecałych dwóch stuleci – pisze Piotr Boroń na łamach 92. numeru „Polonia Christiana”.
Kilkadziesiąt lat rządów komunistycznych stanowiło okrutne doświadczenie dla społeczeństw uciemiężonych przez ZSRR po drugiej wojnie światowej. Jednak dla wielu współczesnych decydentów odcięcie się od tamtej ideologii to już sprawa wątpliwa – widzimy wszak, jak znacząca ich większość faktycznie dąży do realizacji idei socjalistycznych. Mimo oficjalnego odżegnywania się od złych rządów i zbrodniczych funkcjonariuszy, wiele procesów inżynierii społecznej, rozpoczętych w tak zwanym „minionym okresie”, trwa nadal, a nawet się intensyfikuje w oddziaływaniu na społeczeństwa (przypomnijmy chociażby znamienne wyznanie premiera Mateusza Morawieckiego, że myśl socjalistyczna jest głęboko obecna w filozofii PiS).
Komunizm w wydaniu sowieckim uznano w krajach postsowieckich za skompromitowany, ale marksizm, a nawet leninizm czy trockizm w wydaniu zachodnioeuropejskim czy amerykańskim przyjmuje się w Europie (w tym także w Polsce!) jak objawienie.
Kłamstwo zdemaskowane
Narzekanie, że Polaków łatwo zbałamucić zachodnimi wzorcami i że mamy niską świadomość nauki społecznej Kościoła znajduje, niestety, uzasadnienie w faktach. Wielu dobrych katolików nawet nie zdaje sobie sprawy, że socjalizm został odrzucony już dawno przez papieża Leona XIII w znakomitej encyklice Rerum novarum z roku 1891.
Trzeba zatem do niej wracać (tym bardziej że napisano ją bardzo komunikatywnym językiem), a kto ją zna, ten ma moralny obowiązek propagować ją wśród ignorantów. W przeciwnym razie będziemy podziwiać przedstawicieli religii, które wymagają więcej od swoich wiernych, a sami oddamy się budowaniu przyszłości sprzecznej z naszymi poglądami, zwiedzeni przez doraźną propagandę lub zatruci mrzonkami.
Bzdury na temat lewicowej wrażliwości już i tak doprowadziły do silnej korozji polskich sumień. Potrzebna jest trzeźwa odtrutka, a cóż może być od niej lepsze niż wytłumaczenie zjawisk przez ich wytrawnego znawcę i największy autorytet swoich czasów?
Faktem jest, że Kościół zabrał głos wobec marksistów (a nawet utopijnych socjalistów) ze sporym opóźnieniem, gdy już wielu naiwnych robotników przeszło na stronę lewicy. Zdesperowani brakiem wsparcia ze strony chrześcijaństwa odwrócili się od niego, bo lewackie partie i związki zawodowe zaoferowały im rewolucyjną nadzieję na odebranie posiadaczom własności i obdzielenie nią ich.
Ale faktem jest również, że żaden ze związków wyznaniowych nie odpowiedział lepiej na marksistowskie kłamstwa. Skutkiem nauki zawartej w encyklice z roku 1891 było przychylenie się do jej racji większości katolickich środowisk, organizacja potężnych katolickich związków robotniczych, a przede wszystkim – o czym mówi się zbyt mało – niedopuszczenie do rewolucji marksistowskiej w krajach, gdzie Rerum novarum czytano.
Lenin dokonał krwawej rewolucji w obszarze prawosławnym, a Cerkiew, wroga wobec papiestwa, nie tylko nie powstrzymała bolszewizmu, ale sama padła jego ofiarą. Zniszczenie własności prywatnej i kilkadziesiąt milionów ofiar stanowiły srogą cenę za brak posłuchu dla Leona XIII na przełomie XIX i XX wieku.
Fałszywe rozwiązanie
Rozwiązanie fałszywe: socjalizm – brzmi tytuł pierwszego rozdziału encykliki. Niektórym tak radykalne stwierdzenie może się wydać zaskakujące. Jednak nie mogło być miejsca na dyplomatyczną frazeologię w chwili, gdy hasła lewicowe o zabieraniu siłą cudzej własności były już na tyle oczywiste, że należało zareagować adekwatnie do nich.
Dobrobyt bierze się z produkcji, którą socjalizm w swoich programach jawnie ignoruje, obiecując jedynie sprawiedliwszy podział wytworzonych dóbr. Socjaliści umyślnie rozbudzają nienawiść do posiadaczy, nie zważając, w jaki sposób ci się wzbogacili. Socjaliści żerują na niezadowoleniu ludzi pożądających zamiany ról z biednych na bogatych, bo posługując się nimi, chcą sami przejąć rządy, a w redystrybucji dóbr przede wszystkim zabierać najpierw ich lwią część dla siebie.
Najgorszym wrogiem socjalistów jest zatem dobrobyt, ponieważ wraz z jego nastaniem ich ingerencja w życie społeczno-gospodarcze przestaje mieć sens. W istocie więc socjalizm wcale nie pragnie zaspokojenia ludzkich potrzeb, bo żeruje na niedostatku. Obiecując zniesienie w maksymalnym stopniu różnic majątkowych, socjalizm depcze zasadę nagradzania za przedsiębiorczość i ryzyko – w zamian za to wprowadza spełnianie zachcianek na zasadzie: kto bliżej żłobu, ten dostanie więcej karmy.
Długo by można wyliczać absurdy socjalizmu, przede wszystkim jednak należy mieć na uwadze jego konflikt z Bogiem. Stwórca świata dał ludziom wolność jako wezwanie do odpowiedzialności i miłosierdzia wobec bliźnich. Socjalizm zaś, obiecując redystrybucję dóbr, w istocie pozbawia ludzi możliwości czynienia dobra. Jeżeli bowiem państwo dokonuje podziału dóbr i to drogą przymusu, według uznania rządzących, to tym samym odbiera ludziom prawo do władania własnymi dobrami w dziele pomocy dla potrzebujących.
Miłosierdzie wynika z wolności
Rzut oka na działalność polskich chrześcijan od końca XIX wieku przekonuje, jak wielu przedsiębiorczych ludzi podjęło wówczas działania mające podnieść ze stanu bezradności swych bliźnich, którzy czy to z powodu biedy, czy innych przeciwności losu, potrzebowali wędki, a nie ryby, aby się podnieść moralnie i dalej już samodzielnie radzić sobie w życiu. Jakże wielu Polaków weszło dzięki temu na wyższy poziom cywilizacyjny, by dalej rozszerzać troskę na sąsiadów, których potrzeby znali najlepiej (albowiem miłosierdzie trzeba czynić, poczynając od najbliższych, a nie zaspakajać sumienia inwestowaniem w abstrakcyjne cele wskazane przez socjalizm).
I nie co innego jak właśnie owe dzieła miłosierdzia przyczyniły się do ocalenia Polski przed sowieckim najazdem w roku 1920 – co by się nie zdarzyło, gdyby nasze społeczeństwo pozostało na poziomie rozumowania lewicowego. Po prostu, gdyby Polacy trwali, jak Rosjanie, na poziomie zaspokajania najniższej żądzy odbierania bogatszym od siebie, nie miałby kto obronić Rzeczypospolitej przed lewicową nawałnicą ze Wschodu. Polacy – silni wiarą i moralnością katolicką – pragnęli ratować Ojczyznę, bo czuli się jej prawdziwymi współwłaścicielami.
Ale wolność nie została dana człowiekowi raz na zawsze. Przeciwnie: została ona mu zadana, aby się bronił przed pokusą zniewolenia, czyli pozbycia się odpowiedzialności. Socjalizm zaś – czy to leninowski, czy narodowy – postulując kierowanie wszystkimi sferami życia, oferuje „prawo” do narzekania na decyzje innych, z którymi człowiek rzekomo „musi się godzić”.
Papież Leon XIII, przewidując kierunki ataków zła, położył w swej encyklice szczególny nacisk na ograniczenie wpływów państwa w życie rodziny i możliwość rozstrzygania urządzeń społecznych na jak najniższym szczeblu. Słusznie obawiał się, że państwo jako łup ideologii może się stać narzędziem nastawionych totalitarnie grup nacisku.
Dlatego gdy na naszych oczach dokonuje się przyspieszona socjalizacja i podporządkowywanie wszystkiego państwu, gdy drastycznie ogranicza się prawa człowieka – nasza uwaga powinna zwrócić się w stronę encykliki Rerum novarum, której lektura może uratować nasze zdrowe myślenie. Niech jej treść znajdzie się w naszej codziennej świadomości, sięgajmy do niej na bieżąco dla ochrony przed kłamstwami i ułudami socjalistycznymi.
Piotr Boroń – historyk, pedagog i publicysta, założyciel i redaktor „Tygodnika Salwatorskiego”, senator Rzeczypospolitej VI kadencji. Jest stałym współpracownikiem wydawanego przez Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej pisma „Polonia Christiana”. Powyższy tekst pochodzi z 92. wydania tego magazynu.
Artykuł partnera
Zobacz także:
Marks i Hess
Eksperci teorii spiskowych zawsze podejrzewali, że prawdziwym twórcą komunizmu, który stanowić miał prawdziwą plagę XX wieku, był w istocie tajemniczy działacz syjonistyczny Moses Hess (1812-1875). Twierdzenie takie stanowi poważne wyzwanie dla panującego powszechnie dogmatu, wedle którego syjonizm i komunizm są ideologiami sprzecznymi ze sobą i śmiertelnie sobie wrogimi. Sprzeczność ta jest jednak jedynie pozorna – i uznając ją dalibyśmy wyraz ignorancji dalekosiężnych celów Kryptokracji.
(…)
Wykorzystywanie zarówno rewolucji jak i kontrrewolucji stało się możliwe dzięki opartej na Kabale nauki behawioralnej, udoskonalonej w XIX wieku przez Hegla i niemożliwej do zrozumienia przez ludzi, którzy nie potrafią wyjść poza schemat lewica-prawica. To, w jaki sposób można posługiwać się sprzecznymi ideologiami dla osiągnięcia wyższego celu, pokazuje dobitnie kariera Mosesa Hessa, entuzjasty Talmudu, pioniera syjonizmu, prekursora sowieckiego komunizmu i sekretnego architekta nazizmu.
9 października 1961 roku Izraelska Federacja Ludzi Pracy (Histadrut) przeniosła doczesne szczątki Hessa, którego Karol Marks nazywał „moim komunistycznym Rabbim”, z żydowskiego cmentarza nieopodal Kolonii do syjonistycznego kibucu w Kinnereth nad Jeziorem Galilejskim. Ten powtórny pochówek znakomicie symbolizuje drogę życiową Mosesa Hessa – od judaizmu, poprzez komunizm, do syjonizmu – w trakcie której zdołał on nawet, niczym wytrawny iluzjonista, nadać kształt przyszłej nazistowskiej opozycji wobec tych ruchów.
(…)
W swym sztandarowym dziele z roku 1862 The Revival of Israel (znanym powszechnie jedynie ze swego podrozdziału „Rzym i Jerozolima”) Moses Hess nawoływał do ustanowienia syjonistycznego rządu w Palestynie – i to właśnie on jako pierwszy wprowadził młodego Marksa w ideologię komunistyczną. W The Revival of Israel: Rome and Jerusalem Hess pisze: „Innocenty III przedstawił (na IV Soborze Laterańskim) diaboliczny plan złamania odporności moralnej Żydów (…) Papieski Rzym symbolizuje dla Żyda niewyczerpane źródło trucizny. Jedynie osuszenie tego źródła doprowadzić może do obumarcia niemieckiego antysemityzmu” (s. 35). Czy katolicy dadzą się nabrać na tego rodzaju twierdzenia? Nie, o ile tylko zachowają zdolność samodzielnego myślenia.
(…)
W swej książce z roku 1837 The Holy History of Mankind Hess przedstawiał koncepcję okultystycznej, talmudycznej, dwuwarstwowej hierarchii, którą tworzyć mieli ludzie typu adamicznego (tj. „Żydzi”) oraz istoty niższego rzędu – Nephilim. „Tradycja ta – pisał – prowadzi do wyższej i pogłębionej świadomości” . W roku 1841 udało się mu się nawet uzyskać poparcie zamożnej grupy kapitalistów z Rhinelandu, którzy uczynili go redaktorem naczelnym założonego przez siebie pisma o orientacji masońskiej „Rheinische Zeitung”. Tam właśnie poznał Karola Marksa, którego miał zostać mentorem i u którego dostrzegł cechy mesjańskie.
W liście napisanym zanim jeszcze Marks zdążył opublikować jakiekolwiek swoje pisma, Hess prorokował: „(… ) zada on ostateczny cios wszelkiej średniowiecznej religii i polityce (…) Czy możecie wyobrazić sobie Rousseau, Woltera, Holbacha, Heinego i Hegela (…) w jednej osobie? Jeśli potraficie – otrzymacie dra Marksa”.
Wkrótce po tym, jak Prusacy zmusili Hessa do szukania azylu we Francji, przyłączył się on do uchodźców żydowskich pochodzenia niemieckiego, kładąc podwaliny pod ideologię komunistyczną w dziełach takich jak Kommunistisches Bekenntisin Fragen und Antworten (Komunistyczne Credo: Pytania i odpowiedzi); Uberdas Geldwesen (O pieniądzu) oraz Sozialismus Und Kommunismus. Choć oficjalnie autorstwo Manifestu Komunistycznego przypisywane jest Marksowi i Engelsowi, w rzeczywistości to Hess napisał zarówno pierwszy szkic Manifestu jak i niektóre rozdziały Ideologii niemieckiej.
Hess komunista starał się osłabić związek gojów z ziemią poprzez kwestionowanie prawa do własności prywatnej, a przede wszystkim prawa do posiadania ziemi. Zgodnie Z zasadą godzenia przeciwieństw, w myśl której komunizm jest niekiedy finansowany przez chciwych kapitalistów, Hess wierzył, że współczesne idee „wolnego handlu” pomogą w istocie spławie komunizmu, doprowadzając do upadku praw własności. Popierał również system fabryczny, który – jak uważał – „gwarantował powszechny dostatek”.
(…)
Prekursorów niemieckiego narodowego socjalizmu znaleźć można m.in. w kręgach skupionych wokół Houstona Stewarta Chamberlaina i wśród nauczycieli Dietricha Eckarta. Hess wyznawał darwinistyczny pogląd na rasę i sytuował Żydów na samym szczycie genetycznej spirali, jako naród obdarzony wyjątkową zdolnością do przetrwania. Choć judaizm jest w rzeczywistości duchową i ideologiczną trucizną odwołującą się do idei rasy, XIX-wieczni europejscy teoretycy darwinowskiej koncepcji „ras uprzywilejowanych” oraz naukowego rasizmu Houstona Stewarta Chamberlaina i ich odpowiedników w zachodniej okultystycznej gnozie bezkrytycznie przyjęli pogląd, że Żydzi są przede wszystkim rasą.
Gdyby to była prawda, fakt ten uderzałby w sam fundament chrześcijaństwa, gdyby bowiem żydowskie zło miało swe źródło nie w nieuporządkowanej ideologii czy znieprawionej duchowości, jak twierdzą chrześcijanie, ale w trwałej, opartej na przynależności rasowej, genetycznie zdeterminowanej skłonności, jak uważali nazi¬ści, nie mogłoby ono zostać wykorzenione poprzez duchową i intelektualną reformę i nawrócenie, ale je¬dynie poprzez deportację albo – w najbardziej ekstre¬malnej wersji – wytępienie całego narodu.
Zgodnie z tą aryjską teorią rasową faryzeusze Nikodem i Szaweł z Tarsu byliby jako Żydzi obciążeni genetyczną predyspozycją do zła, której nie mogłoby uleczyć ani głoszenie Ewangelii ani Boża Łaska. Nieuniknioną tego konsekwencją byłaby totalna i wieczna wojna ras. W takim przypadku Chrystus byłby w błędzie – nie mogłoby być mowy o prawdziwym nawróceniu etnicznych Żydów. Analiza tej rzekomo europejskiej czy też „aryjskiej” filozofii rasistowskiej pokazuje, iż w swym lekceważeniu człowieczeństwa duszy jednostki jest ona w istocie neotalmudyczna. Choć filozofia ta była zawsze popularna w zachodnich tajnych stowarzyszeniach, do jej szerokiego rozpropagowania przyczynił się właśnie Moses Hess, który twierdził: nawrócony Żyd pozostaje Żydem niezależnie od tego, jak bardzo temu zaprzecza (…) Żydzi są kimś więcej niż jedynie «wyznawcami religii», tj. są oni wspólnotą rasową (…)”. Prekursorzy nazizmu czy¬tali te słowa z wypiekami na twarzach. Hess zasiał nasiona tego rasizmu wśród Niemców, oni zaś zarazili się tą ideą uważając, że w większym stopniu niż jakikolwiek z żydowskich liberałów i socjalistycznych agitatorów owych czasów uwzględniał on znaczenie „czynnika rasowego”.
(…)
W przypadku zdyscyplinowanych, przestrzegających prawa, wykształconych Niemców, przynętą był „naukowy” rasizm. Hess pisał:
„Życie jest produktem aktywności intelektualnej rasy, która tworzy własne instytucje społeczne wedle swego wrodzonego instynktu i skłonności. Z tego pierwotnego, życiodajnego źródła, rodzi się światopogląd rasy, który z kolei wpływa na życie czy raczej przeobraża je, nigdy jednak nie jest w stanie wypaczyć w sposób istotny pierwotnego wzorca, który manifestuje się wciąż na nowo, wywierając swój przemożny wpływ (…) Bez wpływu rasowego geniuszu narodów Północy chrześcijaństwo nigdy nie zdobyłoby w historii pozycji, jakie zajmowało przez setki lat” .
Było to zręczne pochlebstwo, lecz podobnie jak w przypadku większości pochlebstw, oparte było na kłamstwie, sugerowało bowiem, że Jan Chrzciciel mylił się twierdząc, iż Bóg mógłby wzbudzić z kamieni swój lud wybrany (Mt 3, 8-9). Gdyby Hess miał rację, wówczas Apostoł Paweł byłby w błędzie twierdząc, że Bóg posłużył się słabymi do szerzenia swego Królestwa, by zawstydzić ludzi światowych i możnych (1 Kor 1, 26-28). Choć z pewnością prawdą jest, że Europejczycy posiadają wiele dobrych cech, które można by słusznie określić jako naturalne przymioty, posłużenie się rabinicznym rasowym oszustwem w celu stworzenia wizerunku „Aryjczyka” było ze strony Hessa prawdziwym majstersztykiem, który doprowadził ostatecznie do narodzin ruchu nazistowskiego Adolfa Hitlera.
Dla Kryptokracji szczególne znaczenie posiadał fakt, że Hess naprawił ową „szkodę”, jaką wyrządził niegdyś Johann Andreas Eisenmenger twierdzący -zgodnie z nauką pierwotnego Kościoła – że Stary Testament jest własnością chrześcijan, a nie faryzejskiego judaizmu. Hess występował przeciwko temu apostolskiemu i chrześcijańskiemu nauczaniu twierdząc, że Mojżesz był pierwszym komunistą. Było to bezczelne kłamstwo, które posiadało jednak magiczną silę przyciągania, charakterystyczną dla wszystkich „wielkich kłamstw”. Nieco ponad 50 lat później osobisty mentor Hitlera Dietrich Eckart napisał nadzwyczaj popularną broszurę Bolszewizm od Mojżesza do Lenina, w której powtarzał niemal dosłownie tezy głoszone przez Hessa.
(…)
Żydowski twórca komunizmu był niewzruszonym, fanatycznym zwolennikiem Talmudu, nieprzejednanym wrogiem reformy karaimskiej, przenoszącej Stary Testament nad rabiniczne tradycje talmudyczne (…)Hess twierdzi więc, że „mędrcy Wielkiej Synagogi” byli „bardziej wolni, święci i bardziej patriotyczni niż Mojżesz i Prorocy”. Mojżesz i Prorocy ostro napominali Izraela za każdym razem, gdy lud ten odstępował od prawa Bożego. Według Hessa rabini przewyższali ich jednak cnotą ze względu na swój rasowy („patriotyczny”) sentyment dla Izraela. To właśnie uwielbienie własnego narodu, którego brak sytuuje Mojżesza poza chazal, czyni lud żydowski „bardziej wolnym” i ,świętszym”. Środkiem służącym do powszechnego uznania owego wzniosłego statusu nadawanego przez Talmud „Żydom” miał stać się komunizm. Był on postrzegany przez Hessa jako narzędzie, za pomocą którego to, co nazywał on kreatywnym geniuszem narodu żydowskiego”, udoskonalić miało świat
(…)
Hess ostrzegał swoich współwyznawców , by posługiwali się rewolucją , ale nie wierzyli w jej retorykę. Nauczał, że idee rewolucji , oświecenia, liberalnego humanizmu , z których rozwinął on za pośrednictwem Marksa ideologię komunistyczną , nie były przeznaczone dla narodu żydowskiego. (…) Komunizm był jedynie środkiem służącym do osiągnięcia supremacji żydowskiej nad narodami pogańskimi, które miały być sprowadzone do poziomu bezimiennej pozbawionej korzeni masy. Pomocny w tym mógł okazać się też kapitalizm , poprzez wolny handel i materializację społeczeństwa. W którym zarabianie pieniędzy staje się celem samym w sobie i w którym najwyższą cnotą , poza uległością wobec judaizmu , jest zysk. Hess przypomniał swym wspołwyznawcom, że owe idee powszechnego braterstwa nie są dla nich:
„(…) Żaden Żyd czy to ortodoksyjny czy też nie , nie może świadomie uchylać się od współpracy w dziele wywyższenia całego narodu.”
Jednakże w literaturze przeznaczonej dla dla nie-żydowskich rewolucjonistów Hess – prawdziwy dwulicowy faryzeusz – przedstawia zgoła inne przesłanie:
„Epoka dominacji rasy zbliża się do końca (…) wraz z ustaniem antagonizmów rasowych, również walka klas znajdzie się w martwym punkcie …”
(…)
Hess propgarator ateizmu wśród gojów , był równocześnie wielbicielem najbardziej ektremistycznych nienawidzących gojów chasydzkich rabinów sekty Chabad Lubawicz oraz zwolennikiem rasistowskich koncepcji zawartych w Tanya. (…) Hess dązył do przekształcenia gojów w masę bezbożnych , pozbawionych ziemi pariasów, odgrywających podrzędną rolę w kierowanym przez Żydów państwie komunistycznym w którym tylko sami Żydzi zachowaliby tożsamość religijną i dziedzictwo rasowe (…) Zarówno Engels, Lenin jaki i Stalin głosili że wrogość wobec Żydów (antysemityzm) była grzechem społeczeństwa kapitalistycznego i elementem ideologii reakcyjnej W komuniżmie nie było dla niej miejsca, a antysemityzm tępiony był jako wywrotowa, wroga ideologia i traktowany jako zbrodnia karana karą główną. Czy w obliczu tych faktów ktokolwiek mógłby jeszcze twierdzić że komunizm nie służył supremacji żydowskiej – z tego jedynie powodu, że Marks atakował rabinów w swojej broszurze? Czy jedna broszura może przyćmić dekady mordów dokonywanych na gojach w okupowanych przez Sowiety krajach Europy Wschodniej? Celem jaki przyświecał Hessowi przy propagowaniu marksistowskiego determinizmu było oderwanie goja od jego Boga i od jego ziemi. Karol Marks mógł do woli gardłować przeciwko judaizmowi. Upowszechnienie ideologii marksitowsko-leninowskiej przyniosło katastrofę
goyim i całej cywilizacji chrześcijańskiej.
(…)
W swoim liczącym 12 tysięcy słów eseju „Kwestia żydowska” Marks nie domagał się bynajmniej deportacji Żydow, przewidywał raczej wśród nich świadomości religijnej w miarę stopniowego upadku kapitalizmu. Jego wrogość wobec Żydów nie wynikała ze względów rasowych , ale ekonomicznych. „Marks był wielkim świeckim rabinem swych czasów” – zauważył Edmund Wilson – w którym skumulowała się krew licznych pokoleń żydowskich rabinów.”
W czasach w których Marks pisał swój esej, wielu Żydów było rzeczywiście zaangażowanych w różnego rodzaju mechanizmy wyzysku. Dlaczego uznanie tego oczywistego faktu poczytywać mielibyśmy za przejaw antysemityzmu? W jaki sposób miałoby to dowodzić złej woli czy uprzedzenia?
(…)
Powiedzenie że „komunizm jest wynalazkiem żydowskim” nie opiera się i nie powinno opierać się na pochodzeniu Marksa, ale na całkowicie żydowskiej filozofii (którą głosił on z podobnym do rabinów przekonaniem o swej własnej moralnej wyższości) wedle której emancypacja ludzi dokonać się może przez Jezusa Chrystusa , poprzez kult wybranego narodu (proletariatu) , który będzie swym własnym Bogiem, z determinizmem ekonomicznym jako stworzoną przez człowieka religią.
(…)
Marks apelował o nadawanie praw obywatelskim („emancypację”) Żydom europejskim i w artykule opublikowanym przez Horacego Greeleya „New York Daily Tribune” z 15 marca 1854 r pisał o Żydach palestyńskich w znanym nam wszystkim egzaltowanym „holokaustowym” stylu typowym dla żydowskiego nacjonalisty:
„Nic nie może się równać z nędzą i cierpieniami Żydów w Jerozolimie (…) będących obiektem nieustannych prześladowań i ofiarami nietolerancji ze strony muzułmanów, pogardzanymi przez Greków, dyskryminowanymi przez wyznawców obrządku łacińskiego, utrzymujących się jedynie z nędznych datków przekazywanych przez ich europejskich braci”
Należy zauważyć , że Marksa w najmniejszym stopniu nie konfudował fakt, że był uczniem „ekstremistycznego żydowskiego rasisty” Hessa i że działał w istocie jako jego tuba , powtarzająca jego kluczowe idee zawarte w dziełach takich jak Manifest komunistyczny czy Pisma ekonomiczno-filozoficzne.
(…)
Żródłem wszelkich błędnych interpretacji dotyczących istoty i celów komunizmu jest założenie, że jego głównym ideologiem był Karol Marks. W ten sposób komunizm , duchowa zaraza stworzona przez Mosesa Hessa, talmudystę i syjonistę , redukowany jest do poziomu pospolitej tyranii, której związki z judaizmem lekceważone są ze względu na fakt iż „główny ideolog” komunizmu – Karol Marks – rzekomo „nie znosił Żydów”. Mit ten pozostanie żywy tak długo jak Marks , a nie Moses Hess postrzegany będzie jako główny architekt komunizmu. Rola Hessa pomijana jest oczywiście celowo. Człowiek posiadający zdolności intelektualne oraz silę woli wystarczającą do stworzenia komunizmu , oraz zdolność przewidzenia narodzin i sukcesu syjonizmu, stałby się niechybnie bohaterem w świecie mediów, gdyby nie fakt, że wiedza na jego temat mogłaby podkopać imperium propagandy, które uczyniłoby go sławnym . tego właśnie powodu Hess prekursor komunizmu i syjonizmu , którego pisma ukształtowały poglądy architekta nazizmu Dietricha Eckarta pozostaje postacią powszechnie nieznaną w rasowym imperium, którego narodziny umożliwił i które wciąż jeszcze zagraża pokojowi i bezpieczeństwu świata.
…sporo racji, pomimo niektórych szaleństw, jak to że Polacy garnęli się do walki przeciwko sowieciarzom w 1920r. z powodu oświecenia katolskim hucpiarstwem i bluźnierstwami… na ten czas Haller jeździł po parafiach podobno i agitował z ambon w niedziele, żeby przekonać ludzi do kolejnego mordowania w ramach „obrony Polski”; szkoda że nie urąbał łba szacher-pisulowi, gdy ten z podjudzenia swych mocodawców syjonistycznych kaperował armię tegoż do boruty kijowskiej, która w niecały rok później kończyła się u wrót Warszawy właśnie… a ludzie nie chcieli znów walczyć i umierać uj wie za co, bo co ich obchodziła jakaś polcka, zmajstrowana przez geszefciarzy w Wersalu? wszyscy oni tacy sami… szalę przechyliła historia rozpowszechniona o dziczy sowieckiej, która napadłszy na jakiś dworek na Wileńszczyźnie, ograbiła go oczywiście, zaś któryś z sowieciarzy nasrał w salonie i podtarł się kartami „Państwa” Platona…