P. Krzemiński: O szkodliwości epoki oświecenia w Polsce
Epoka oświecenia kojarzy się z rozwojem nauk przyrodniczych i humanistycznych. Jest symbolem postępu i rozwoju cywilizacyjnego w zacofanej Europie. Zwalczała ona ksenofobię i „szlacheckie warcholstwo”. Zazwyczaj kontrastuje się ją z wiekami średnimi i wyabstrahowanym romantyzmem. Taki piękny mit jest w istocie iluzoryczny i świadczy o tym jak doktrynerstwo może tworzyć własną rzeczywistość.
W Polsce oświecenie było areną walki i ataków nie tylko na religię, ale i na kulturę. Zwalczano sarmatyzm i tradycje polityczno-prawne. Charakteryzowało się to wysuwaniem najbardziej absurdalnych żądań reform, które kpiły ze zdrowego rozsądku i racjonalizmu politycznego. Rozumność epoki oświecenia w istocie była zamaskowaną religią i nowym dogmatem. Pisano fanatyczne broszury dehumanizujące jezuitów, obrzydliwe pamflety uderzające w autorytety, a także liczne błahe komedie. Poezja ówczesnego poety, biskupa Adama Naruszewicza sprowadzała się do tego, że księża pili, szlachcianki były rozwiązłe, a chłopi byli biedni. Taka typizacja była jednym z głównych zabiegów retorycznych oświecenia.
Za największą hańbę Rzeczypospolitej Szlacheckiej oświeceni uważali liberum veto. Do dziś funkcjonuje mit szlachcica, który zrywał sejm. Oczywiście u schyłku świetności polskiego parlamentaryzmu dochodziło do licznych nadużyć i patologii, a ta słynna zasada straciła rację bytu. Pierwotnie jednak liberum veto nie oznaczało, że każdy poseł mógł dowoli dysponować prawem do niezgody, był bowiem związany instrukcjami poselskimi, które narzucał mu lokalny sejmik. Oznaczało to, że reprezentował i był odpowiedzialny za spory obszar kraju. Co więcej pierwsze zrywanie sejmu w istocie było niezgodą na jego prolongatę, a więc przedłużenie ustawowego czasu jego obradowania.
Innym mitem jest sławna Konstytucja 3 maja, która demokrację szlachecką chciała zamienić na monarchię saską. Posłom nie tylko nie wysłano przed jej uchwaleniem druków poselskich, ale wojskiem zablokowano dostęp do sejmu. Co więcej złamano prawa kardynalne i dano w ten sposób szlachcie legalne prawo do rokoszu. Ten akt prawny nie tylko nie wniósł niczego konstruktywnego, o prawach chłopów wspominał zaledwie frazes bez żadnych rozwiązań prawnych, ale doprowadził do upadku i ingerencji Rosji na prośbę oburzonej szlachty. Filozofowie i reformatorzy mieli z pewnością szlachetne idee, ale nie posiadali przy tym żadnego zmysłu geopolitycznego.
Publicystyka czasów oświecenia, żądała radykalnych reform, wykorzystywała często nieszczęście chłopa, które barwnie i plastycznie eksponowano w rozprawach politycznych. Szantażowano nawet, że jeżeli zmian nie będzie, to Polskę czeka nowa rewolucja francuska. Pokazuje to wyjątkową nieodpowiedzialność i brak troski o faktyczne zmiany, a jedynie chęć siania zamętu i prowokacji. Jako przykład szacunku oświeconych literatów do ojczyzny można wskazać Podróż do Ciemnogrodu Stanisława Kostki Potockiego.
Należy tutaj podkreślić, że za degrengoladę stanu szlacheckiego odpowiadał król Stanisław Poniatowski, który masowo sprzedawał tytuły szlacheckie, żeby uratować budżet przeznaczony na swoje zachcianki kulturalne. Ale w tym wypadku zmysł krytyczny i aparat poznawczy oświeconych zamierał. W Stanislaidzie Marcin Molski wychwalał króla pod niebiosa i nie zająknął się nawet o jego wadach. Myśliciele tamtego okresu potrafili pisać tylko pamflety lub panegiryki.
Kogo należy oskarżyć o upadek Rzeczypospolitej?
Przeczytaj także:
„Filozofowie i reformatorzy mieli z pewnością szlachetne idee..” No, takie „szlachetne idee” można przypisywać też Robespierrowi, Kościuszce czy Leninowi. Jak widać idea „ideowego komunisty, który chciał dobrze” jest nadal żywa.