Katarzyna TS: Takiej Polski chcemy?

Prezydent Wrocławia Rafała Dutkiewicz zakazał Marszu Polski Niepodległej. Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz zakazała Marszu Niepodległości. Nie bawmy się w analizy prawne dotyczące tych decyzji. To nie ma żadnego sensu. Nawet jeśli decyzje sądów w sprawie obu zgromadzeń będą niekorzystne dla Dutkiewicza i Gronkiewcz-Waltz, to wiadomo, że oba marsze zostaną rozwiązane pod byle pretekstem. Decyzje w sprawie marszu we Wrocławiu i w Warszawie nie zostały wydane po to, żeby w obu miastach panował spokój, a mieszkańcy czuli się bezpiecznie. Wprost przeciwnie. Obie decyzje zostały wydane po to, żeby podgrzać nastroje, podkręcić agresję i doprowadzić do zamieszek. A kogo wskaże się jako winnego? Oczywiście dziesiątki tysięcy „polskich faszystów” w obu miastach, o których będzie grzmiała cała antypolska szczujnia medialna.

To jest oczywiste i proszę nie ubliżać mojej inteligencji argumentując, że rozwiązaniem jest wspólny marsz Polaków organizowany przez prezydenta Dudę, a problemem jest to, że oba marsze organizują narodowcy. Nie! Proszę również nie ubliżać mojej inteligencji pisząc, że wszystkiemu winni są Żydzi. Nie! Problemem jest to, że my, Polacy, daliśmy sobie zrobić pranie mózgu i pozwoliliśmy zatriumfować pedagogice wstydu. Niestety, Prawo i Sprawiedliwość ma w tym swój znaczący udział.

Czym tak naprawdę są decyzje prezydentów Wrocławia i Warszawy? Są one instrumentem do gnębienia tych, którzy buntują się przeciwko marksistowskiej doktrynie, która obowiązywała w PRL, a dziś obowiązuje w Unii Europejskiej. Trafiliśmy z jednego kołchozu do drugiego i chociaż w tym nowym kołchozie jesteśmy bogatsi i możemy z niego w każdej chwili wyjechać w siną dal, to przecież metody zniewolenia umysłu pozostały takie same. Tysiące propagandowych gwoździ wbijanych w nasze mózgi dzień po dniu zrobiły nam, Polakom, ogromną krzywdę i doprowadziły do tego, że jesteśmy zaorani przez polityczną poprawność będącą narzędziem marksistowskiego terroru obowiązującego w eurokołchozie, którego Polska jest członkiem i który bardzo podoba się większości Polaków.

Od razu zaznaczam, że nie obrażam się na Polaków, którzy nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że skutecznie uprano im mózgi. Nie jest bowiem tak, że polityczną poprawnością sterroryzowano wyłącznie obywateli Europy Zachodniej. O nie! Polacy też są sterroryzowani, a autocenzura jest w ich umysłach zasadą, a nie wyjątkiem. Faktem jest, że zachowaliśmy większą chęć do buntu przeciw polit-poprawnej propagandzie niż mieszkańcy Europy Zachodniej. Ale na jak długo?

Spójrzcie na zdjęcie, którym zilustrowałam dzisiejszy felieton. To Marsz dla Izraela, w którym bierze udział prezydent Wrocławia Rafała Dutkiewicz. Ten sam, który właśnie zakazał Marszu Polski Niepodległej argumentując, że podczas marszu może dojść do „znieważania osób i nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych”. To jest ów polit-poprawny wytrych, który służy do dyscyplinowania Polaków. Odpowiedzcie sobie szczerze i z ręką na sercu: ilu z Was jest na 100% przekonanych, że na Marszu Polski Niepodległej nie dojdzie do owego mitycznego „znieważania i nawoływania”? Założę się, że większość Polaków ma gdzieś w tyle głowy odpowiedź następującą: „No tak, Międlar będzie krzyczał o Żydach, o Talmudzie, o ukraińskich banderowcach. Będzie znieważał i nawoływał. Po co nam to? Nazwą nas faszystami i ksenofobami, w świat pójdzie negatywny przekaz i będziemy musieli się tłumaczyć”.

A teraz drugi eksperyment. Wyobraźcie sobie, że zostaje zakazany np. Marsz Żywych, ponieważ może podczas niego dojść do „znieważania osób i nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych”. Tak, wiem, że taka decyzja jest w Polsce po prostu niemożliwa, ale załóżmy, że stał się cud i decyzja tego typu zostaje wydana. Jak zostałaby ona oceniona przez polską opinię publiczna? Założę się, że większość Polaków nie potrafiłaby zrozumieć tej decyzji, ponieważ polit-poprawna propaganda tak już uprała im mózgi, że nie potrafią wyobrazić sobie, iż na Marszu Żywych może dojść do „znieważania i nawoływania do nienawiści”. A tu naprawdę nie trzeba wyobraźni. Wystarczy zobaczyć, co stało się na ostatnim Marszu Żywych w Oświęcimiu. Tam faktycznie doszło do znieważania i nawoływania do nienawiści, przy czym ofiarą tego znieważania i nawoływania byliśmy my, Polacy. Na torach prowadzących do niemieckiego-nazistowskiego obozu Auschwitz-Birkenau Żydzi ustawiali tabliczki z napisem „polski obóz zagłady”.

Czy to nie jest znieważanie i nawoływanie do nienawiści wobec Polaków? Jest! A kto zachęcał do tego znieważania? Kto szczuł na Polaków? Kto swoimi wypowiedziami dał przyzwolenie na to skandaliczne zachowanie? Nie kto inny, jak prezydent Izraela Reuwen Riwlin, który podczas oficjalnej wizyty pozwolił sobie na obrzydliwe oszczerstwa pod adresem Polski i Polaków. Prezydent Duda przełknął to i poszedł w marszu, podczas którego doszło do znieważania i nawoływania do nienawiści wobec Polaków. Wisienką na torcie było to, że Polacy, którzy wyrazili oburzenie z powodu owego znieważania, zostali natychmiast okrzyknięci antysemitami psującymi dobre relacje polsko-izraelskie.

Tak to działa. Tak samo jest przypadku homoparad, podczas których nagminnie dochodzi do  znieważania i nawoływania do nienawiści wobec katolików. Pomijam już fakt, że homoparady same w sobie są narzędziem do prania mózgów, gdzie pod płaszczykiem tolerancji i otwartości promuje się homoseksualizm wśród dzieci i młodzieży oraz lansuje się LGBT jako XXI-wieczną „uciskana klasę robotniczą”, która trzeba „wyzwolić”.

Tak samo jest w przypadku czarnych protestów, podczas których znieważanie i nawoływanie do nienawiści wobec pro-liferów i Kościoła katolickiego ma wręcz wymiar amoku. Ale opakowuje się ten amok w sreberko z napisem „prawa człowieka” i wszyscy nabierają wody w usta.

Tak samo jest w przypadku manifestacji KOD i Obywateli RP, których uczestnicy sprawiają wrażenie wprost obłąkanych z nienawiści, ale tu również działa polit-poprawna pralnia mózgów przystrajająca agresorów w piórka oprymowanych przez terror obywateli zatroskanych o stan demokracji. I o ile przeciw tym manipulacjom Polacy jeszcze się buntują, o tyle nie potrafią skutecznie przeciwstawić się nagonce prowadzonej pod hasłem „walka z faszyzmem” i „walka z antysemityzmem”. Niestety, brak wiedzy i długoletnia tresura przy pomocy propagandy wstydu zrobiły swoje, a Prawo i Sprawiedliwość nie tylko nie pomaga Polakom w wyzwoleniu się z tego paraliżu, ale dokładna kolejne cegiełki, które przyginają nas do ziemi.

Taką cegiełkę dodał właśnie prezydent Andrzej Duda, który nie czekając na wyrok sądu w sprawie decyzji Hanny Gronkiewicz-Waltz zaprosił na konsultacje premiera Mateusza Morawieckiego, a wynikiem tych konsultacji jest ogłoszenie, że „zgodnie z propozycjami środowisk kombatanckich, 11 listopada zorganizowany zostanie państwowy, biało-czerwony marsz z okazji stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Kwestie organizacyjne marszu spoczywać będą na rządzie RP”.

Mówiąc krótko, acz dosadnie, prezydent i premierem próbują zabrać Marsz Niepodległości organizującym go od lat narodowcom. Powodem ma być decyzja HGW, która „skutkuje niepotrzebną eskalacją emocji mogących dodatkowo zakłócić przebieg święta odzyskania przez Polskę niepodległości”. Wiecie, na co to wygląda? To wygląda na ustawkę. Według politycznej-poprawności narodowcy to „faszyści”, którzy „znieważają i nawołują do nienawiści”, a z takimi prezydent Duda i premier Morawiecki we wspólnym marszu iść nie mogą. Decyzja Hanny Gronkiewicz-Waltz jest obu panom bardzo na rękę. W końcu mają dobry pretekst, żeby Prawo i Sprawiedliwość przejęło Marsz Niepodległości.

I co teraz? Czy Polacy dadzą się sterroryzować polit-poprawnej narracji o tym, że jeśli marsz organizacją narodowcy, to jest to „nawoływanie do nienawiści”? Czy Polacy pokiwają, pocmokają, podrapią się po głowie i powiedzą: „No tak, narodowcy to faszyści, więc lepiej niech marszu we Wrocławiu nie będzie, a marsz w Warszawie niech robi PiS”? Czy dla świętego pokoju przełkną tę pigułkę? Jeśli taka będzie reakcja, to proszę nie dziwić się, że za kilka lat będziemy mieli wybór wyłącznie między „tolerancyjną” homoparadą, patriotyczną oficjałką i Marszem Żywych/Marszem dla Izraela. Czy takiej Polski chcemy?

Przeczytaj też:

Katarzyna TS: Marsz Żywych „cacy”, Marsz Niepodległości „be”