Rząd przeznacza kolejne miliardy na wiatraki: ponad 23 mld zł na aukcję wiatrowo-fotowoltaiczną w 2019 r.

elektrownie wiatrowe/ fot. pixabay.com
0

Ministerstwo Energii przeznacza kolejne miliardy na zastawienie Polski wiatrakami. 21 grudnia 2018 r. na stronie Rządowego Centrum Legislacji opublikowano projekt rozporządzenia w sprawie maksymalnej ilości i wartości energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii, która może zostać sprzedana w drodze aukcji w 2019 r. Na aukcji wiatrowo-fotowoltaicznej ministerstwo planuje zakupić w aukcji w 2019 r. maksymalnie 67 500 000 MWh o wartości 23 450 000 000 zł. To ponad 2,8 razy więcej niż wartość energii sprzedanej w tym koszyku w jesiennej aukcji z 2018 r. – informuje portal stopwiatrakom.eu.

Projekt rozporządzenia został opublikowany tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, a na konsultacje publiczne przewidziano czas do dnia 31 grudnia 2018. Do konsultacji zaproszone zostały tylko organizacje branżowe. Organizacje społeczne przeciwne budowie wiatraków zbyt blisko siedzib ludzkich po raz kolejny zostały pominięte w tych konsultacjach, chociaż Ministerstwo Energii dysponuje bazą adresową kilkudziesięciu takich stowarzyszeń. Przed wyborami Prawo i Sprawiedliwość pozostawało w kontakcie z tymi stowarzyszeniami, a nawet zorganizowało w Sejmie konferencje z ich udziałem. Teraz stowarzyszenia protestujące przeciw zastawianiu Polski wiatrakami są dla PiS persona non grata, a lobbysta wiatrakowy Arkadiusz Sekściński jest wiceprezesem zarządu PGE Energia Odnawialna SA. To pokazuje, że PiS jest „po słowie” z lobbystami wiatrakowymi i prowadzi działanie sprzeczne z obietnicami wyborczym, dzięki którym doszło do władzy.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Co to oznacza dla Polski? To droga do katastrofy gospodarczej. Tzw. zielona transformacja energetyczna to nie tylko utopia, ale też metoda na wydrenowanie kieszeni odbiorców energii. Do 2015 roku zielona transformacja kosztowała Niemcy ok. 200 miliardów euro. Jakie są jej efekt? Opisują je Oddvar Lundseng, inżynier z 43-letnim doświadczeniem zawodowym w sektorze energetycznym, dr Hans Konrad Johnsen, były menedżer działu badawczo-rozwojowego w spółce Det Norske Oljeselskap ASA, oraz fizyk Stein Storli Bergsmark, wcześniej starszy pracownik naukowy zajmujący się problemami energii i były kierownik programu edukacji w zakresie OZE na Uniwersytecie w Agder (Norwegia). Pełną treść ich publikacji w tłumaczeniu na polski znajdziecie TUTAJ.

W skrócie: Niemcy zainstalowały u siebie tak wielkie moce w sektorze energii słonecznej i wiatrowej, że powinny być w stanie zaspokoić krajowe zapotrzebowanie na energię każdego dnia. Jednak ze względu na warunki pogodowe Niemcy są w stanie wyprodukować z tych źródeł jedynie 27% energii elektrycznej potrzebnej w ciągu roku. Co więcej, w okresach maksymalnej produkcji energetyki słonecznej i wiatrowej, elektrownie wiatrowe i panele słoneczne często wytwarzają nadmierną ilość energii elektrycznej, którą Niemcy muszą wyeksportować dopłacając do tego interesu! Z kolei gdy wiatraki i panele nie produkują prądu Niemcy muszą kupować energię za granicą.

Aby zrealizować swój cel 60% udziału OZE w całkowitym zużyciu energetycznym do roku 2050, Niemcy będą musieli piętnastokrotnie zwiększyć obecny potencjał wytwórczy sektora wiatrowego i słonecznego. Dziesięciokrotne lub piętnastokrotne zwiększenie mocy wytwórczych energetyki wiatrowej oznacza konieczność budowy 200-metrowych elektrowni w odstępach 1,5 km na całym terytorium kraju, wliczając w to tereny miast, równiny i góry, obszary lądowe i wodne. To jest prawdziwe oblicze „zielonej transformacji”: drogi prąd i kompletna dewastacja całego kraju. Czy tego chcemy w Polsce?

Źródło informacji: stop wiatrakom.eu

Zobacz też:

Wiatrakowa patologia, czyli przekręt na 16 miliardów złotych. Katarzyna Treter-Sierpińska w telewizji wRealu24 [WIDEO]

Może ci się spodobać również Więcej od autora

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.