O reformie sądownictwa, co się tylko w 1/3 udała

fot. twitter
1

Od 1989 roku usiłujemy zerwać więzi z PRL-em i jego mocodawcami. Choć niebawem minie trzecia dekada od wyswobodzenia się spod sowieckiego buta, to naszą rzeczywistość wciąż konstytuuje ideologia socmodernizmu. W naszej stolicy rosną drapacze chmur jak grzyby po deszczu, a na blokowiskach walczy się z azbestem budowlanym, jak i z rakotwórczym wpływem spółdzielni mieszkaniowych. Program usuwania azbestu z wielkopłytowych bloków ma trwać do 2032 roku, ze spółdzielni mieszkaniowych potrwa pewnie drugie tyle, a co z resztą azbestu, a w tym w sądownictwie?

Azbestowy kraj-obraz

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Sądownictwo jest tym filarem państwa, który z PRL-u przeszedł do Niepodległej Polski suchą nogą – jedna kara wydalenia ze służby sędziowskiej. Nijak się to ma do lustracji przeprowadzonych w innych państwach postkomunistycznych: w NRD i Czechosłowacji wymieciono znaczną część stanu sędziowskiego. U nas wymiar sprawiedliwości miał dokonać samooczyszczenia, jednak wielkie sprzątanie zdegenerowało do dogmatu bezgranicznej bezkarności. Dziś środowisko sędziowskie Adamowi Strzemboszowi śmieje się w twarz Bareją: Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi? A z podwójnego weta prezydenta Dudy sama góra ciśnie w sądowej stołówce w rytm słów czwartego wieszcza: Miałeś, chamie, złoty róg, ostał ci się ino sznur.

Jak komuna dokonała samoodsmrodzenia

Peerelowski cham, o ile o buty nie dbał, to w post peerelu szybko nabrał ogłady i zaczął przeglądać się w odbiciu wyglancowanych lakierków. A nikt nie glancował tych lakierków tak jak Sąd Najwyższy. W uchwale z 25 maja 2010 roku Sąd Najwyższy stwierdził, że sprawcy niektórych zbrodni komunistycznych, takich jak pobicie czy znęcanie się, które były zagrożone karą do 5 lat pozbawienia wolności, nie mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności karnej z powodu ich przedawnienia. W innej uchwale z dnia 20 grudnia 2007 roku Sąd Najwyższy kierując się korporacyjną solidarnością przyjął interpretację, że funkcjonariusze w togach, którzy stosowali dekret o stanie wojennym z mocą wsteczną, działali zgodnie z prawem – na chłopski rozum to ni mniej, ni więcej jak legalizacja fałszerstwa w postaci antydatowania. Oczywiście prawniczy bełkot wszystko jest w stanie przemielić i wybielić tak, że dziś na sędziwych sędziach żadna smrodliwa mucha nie siądzie.

Szczytem bezczelnej bezkarność był również ping-pong rozgrywany na salach sądów powszechnych ze Stanisławem Kociołkiem odpowiedzialnym za masakrę robotników grudnia `70 oraz Czesławem Kiszczakiem, winowajcą śmierci 9 górników kopalni „Wujek”, jak i całej masy innych uśmierceń czcigodnie przemilczanych przez III RP. Jednak nie można było postąpić inaczej, gdy jeden z fundatorów post peerelu powiedział wprost: odpieprzcie się od generała. Wypowiadając te historyczne słowa miał na myśli inną świętą krowę, ale wszyscy „światowcy” wiedzą, że świętych krów jest więcej, niźli ta jedna. Adam Michnik zadbał dobitnie o tę wiedzę w 20 tomie serii przewodników Gazety Wyborczej – Indie. Dba również o przyrodniego brata Stefana, stalinowskiego mordercę sądowego, „zgrabnie” odpierając pytania o jego zdrowie: Kiedy ty, skur***ynu, zmądrzejesz bądź spie***aj gnoju.

O „Temidzie”, którą Kaczyński chce ustawami zabić

W Polsce mamy ok 10 tys. czynnych sędziów, z czego ok 25% swoje kariery zaczynało przed okrągłostołowym zblatowaniem. Podobno tkanka biologiczna w tym środowisku ulega szybkiej zamianie i nieobciążona żadnymi zaszłościami krew już niebawem w całości zastąpi tę wysoko zaświnianą. Jednak ten mocno naciągany argument nie powinien przesłaniać innych aspektów rzeczywistości, w której do dziś tkwimy po same uszy. Mowa tu o operacji pod kryptonimem „Temida”, która wypłynęła przy sprawie sędziego Andrzeja Hurasa. Celem jej było werbowanie przez Urząd Ochrony Państwa agentów wśród prokuratorów i sędziów. Akcja trwała przeszło trzy lata i była prowadzona na terenie całego kraju. Ilu wówczas przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości zostało Tajnymi Współpracownikami do dziś pozostaje tajemnicą dla opinii publicznej, bowiem akta są utajnione. Stanisław Michalkiewicz szacuje, że plonem tej akcji jest 10% stanu sędziowskiego wciągniętego na ewidencję starych-nowych bezpieczników. Natomiast owocami, po których mamy ich poznać jest Nadzwyczajny Kongres Sędziów Polskich, na który stawiało się prawie tysiąc osób. W kontekście akcji „Temida” słowa sędzi Naczelnego Sądu Administracyjnego Ireny Kamińskiej o zupełnie nadzwyczajnej kaście ludzi nabierają nowego i jakże wyrazistego znaczenia. W każdym systemie „szczęśliwi” posiadacze zaewidencjonowania w charakterze TW cieszą się nadzwyczajnymi przywilejami, nawet w trakcie burzy z gradem. Dziś każdy z tego owocowego grona może nucić pod nosem fragment starego szlagieru: Mieszkam w wysokiej wieży otoczonej fosą. Mam parasol, który chroni mnie przed nocą.

Wydatki na pomoc prawną w Polsce należą do jednych z najniższych w Europie, jest to zaledwie 1,3% kwoty przeznaczanej na wymiar sprawiedliwości (w Anglii i Walii wydatki te stanowią 43% ogólnej kwoty).

A jak to wygląda nie z bezpieczniackich teczek? Badania opinii publicznej wskazują, że 81% Polaków uważa, iż polskie sądy wymagają reformy, a 58% jest przeświadczonych o tym, że sądami rządzą nieformalne układy. Oczywiście. według nadzwyczajnej kasty, ciemny lud myli się. Jeśli mają być jakiekolwiek „reformy”, to w postaci udrożnienia cycka, z którego płyną środki na wymiar sprawiedliwości. Wydatki na sądownictwo w ogólnej kwocie wydatków w budżecie państwa to 1,77% i jest to najwyższa kwota spośród wszystkich państw europejskich. Drugie miejsce zajmuje Słowenia i jest to stosunek dwukrotnie mniejszy. Największą liczbę sędziów spośród państw europejskich mają Niemcy (20 tys.) oraz Polska (10 tys.), na trzecim miejscu jest Francja z liczbą 7 tys. sędziów. Warto tu jednak zwrócić uwagę na fakt, że we Francji jest 67 mln ludności a w Polsce 38 ml (w Niemczech 82 mln). Najliczniejszą kadrą administracyjną dysponuje sądownictwo niemieckie – 53 tys. pracowników oraz polskie – 40 tys. (administracja polskiego sądownictwa jest prawie dwukrotnie liczebniejsza od włoskiej i francuskiej). Na jednego sędziego przypada w naszym kraju przeciętnie 2,5 osoby bezpośredniej obsługi. Jednak clou problemu znajduje się w możliwości reprezentowania swoich praw przed Temidą. Wydatki na pomoc prawną w Polsce należą do jednych z najniższych w Europie, jest to zaledwie 1,3% kwoty przeznaczanej na wymiar sprawiedliwości (w Anglii i Walii wydatki te stanowią 43% ogólnej kwoty – PRZECZYTAJ RAPORT, s. 67, IWS_Sądownictwo. Polska na tle pozostałych krajów Unii Europejskiej). Statystyki te wprost wskazują, że na sądownictwo przeznaczamy za dużo, a sędziowie robią niewiele, bowiem mają pod sobą całą armię urzędników, którymi się wyręczają. Ale kto by się przepracowywał, gdy prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf w imieniu nadzwyczajnej kasty narzeka, że za 10 tys. dobrze żyć można tylko na prowincji (całe szczęście prezes Gersdorf zarabia więcej od prezydenta, bo aż 27 tys., szczęście, bo by się z niej zrobiła prowincjonalna baba). Dane o sądownictwie mówią jeszcze jedno: znikomy odsetek przeznaczany na pomoc prawną czyni polskich obywateli bezbronnymi w postępowaniu procesowym: Czegoś głupi? Boś biedny. Czegoś biedny? Boś głupi.

Mechanizm obronny nadzwyczajnej kasty

Kazus Stefana Michnika nie pozwala na żadną inną postawę jak tę, którą zaaplikowała całej Polsce w trakcie Nadzwyczajnego Kongresu Sędziów sędzia Irena Kamińska: Ja całe życie broniłam sędziów. Wiadomo, jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one. Jednak pomimo tej ludowej mądrości i tak trzeba pani sędzi pogratulować bezczelności. Prokurator generalny Zbigniew Ziobro zwrócił uwagę z mównicy sejmowej na wyjątkowo bulwersujące sprawy. Sędzia Ryszard Milewski z Sądu Apelacyjnego w Gdańsku (znany jako „sędzia na telefon”) za zaoferowanie premierowi Tuskowi ustawienia składu sędziowskiego zaufanymi sędziami w sprawie Amber Gold został „dyscyplinarnie” przeniesiony do Sądu Apelacyjnego w Białymstoku i orzeka dalej. Sędziemu Sądu Najwyższego Henrykowi Pietrzykowskiemu za dyktowanie kasacji sędziemu Naczelnego Sądu Administracyjnego Bogusławowi Moraczewskimu, jak i za deklarację załatwienia przychylności u sędziego, który tę kasację będzie rozpatrywał, włos z głowy nie spadł. Dla pani prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf sprawa jest jasna: to już bardzo dawno było i nawet nie podlega postępowaniu dyscyplinarnemu. Trzeba przyznać, że to bardzo ciekawa wypowiedz na temat sędziowskiej czasoprzestrzeni. Swoją drogą, może to być klucz do oszołamiającego majątku, który udało się pani prezes zgromadzić. Do ogródka Sądu Najwyższego należy również dorzucić przypadki wymienione w trakcie programu „Studio Polska” przez posła Szymona Szynkowskiego: Sąd Najwyższy w 2006 roku odmówił uchylenia immunitetu Jarosławowi S. z Bielska Białej – według prokuratury członkowi zorganizowanej grupy przestępczej. Sąd Najwyższy orzekł, że sędzia z Zielonej Góry, który nie przyjął mandatu za przekroczenie prędkości, mógł kłamać we własnej obronie. Sąd Najwyższy stwierdził wobec przypadku sędziego, który fałszował dokumenty przy szmuglowaniu samochodu, że przez 10 lat postępowania dyscyplinarnego już się dość nacierpiał i nie ma sensu go karać. Oczywiście władza nad władzami stwierdzi, że to wyzłośliwianie się nad szlachetną dewizą jednostek specjalnych inkorporowaną przez nadzwyczajną kastę: Nie zostawiamy nikogo (swoich).

Pani Sawicka dostała licencję na branie łapówki, a agenci CBA najprawdopodobniej odsiedzą zasądzone lata

Równiejsi z równych mają też i ludzkie odruchy, bowiem raz w porywie serca, a innym razem portfela, bronią także osoby spoza korporacji. Wszyscy pamiętamy wykorzystaną i moralnie sponiewieraną przez złych agentów CBA posłankę Beatę Sawicką, co to oddała się za butelkę whisky i pióro z brylantem. Nadzwyczajna kasta wyśpiewała, że to nie pani Beata była Ewą, a jabłko, choć zerwane, to nieistotne, bowiem nie pochodziło z rajskiego drzewa, a zatrutego – jakże stare korzenie posiada ta etyka sytuacyjna. Koniec końców, pani Sawicka dostała licencję na branie łapówki, a agenci CBA najprawdopodobniej odsiedzą zasądzone lata, bo starsi w prawie stwierdzili, że i ułaskawienie prezydenta w tym przypadku nie działa. Wolnoć Tomku w swoim domku – najwyraźniej agent Tomek nie miał bladego pojęcia, w czyim domku dokonywał prowokacji.

Obiecanki cacanki a głupiemu radość

Dr Jerzy Targalski na antenie TV Republika zgrabnie wyłożył teorię bezpieczniackiego poszukiwania najsłabszego ogniwa w łańcuchu politycznym. Praca ta zaczyna się od stworzenia portretu psychologicznego osoby rozpracowywanej. Według analizy dr. Targalskiego, na najsłabszego ogniwo bezpieka wytypowała prezydenta, a prześwietlając go doszła do następujących wniosków: primo – ma ego; secundo – jest słaby; tertio – grając na jego ego można uzyskać taką reakcję, jakiej sobie życzymy. No i bezpieka odegrała „Ucho prezesa”. Oficjalnie producentem serialu jest GNP Spółka z o.o., ale jak świat światem służby tajne nigdy nie przeprowadzały swoich akcji w świetle jupiterów – więc coś w tej tezie może być. Jak pięknie byłoby gdyby „nasi” bezpieczniacy skończyli z niechlubną tradycją gnojenia i wyruszyli w podróż mitycznych Argonautów, aby przywrócić władzę prawowitemu suwerenowi, którym jest naród. A tak tarzamy się w tej podrzucanej nam gnojówce. Pan prezydent skonfundowany zamienił, jak ten przysłowiowy stryjek, siekierkę na kijek. Zawetował ustawę o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym po 45 minutowej rozmowie telefonicznej z kanclerz Niemiec Angelą Merkel. Dla narodu byłoby lepiej, gdyby pan prezydent dalej siedział pod serialowym gabinetem; byłoby lepiej, gdyby do jego ucha dotarły słowa biblijnego proroka Salomona: Mądrzy osiągną szacunek, lecz głupcy wywyższają hańbę. Byłoby, a tak jest jak w „Potopie” Sienkiewicza: Mości panowie, to hańba, zdrada, morderstwo, paricydyum!

Andrzej Duda w trakcie wyborów obiecywał frankowiczom lek na całe zło, które ich spotkało i po wielu miesiącach wypichcił ustawę nazywaną „atrapą”.

Niby wylano dziecko z kąpielą, ale też nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bowiem prezydent obiecał przygotować nowe projekty ustaw już po wakacjach. Tylko ile może być warta taka obietnica, gdy wcześniejszych się nie dotrzymało. Andrzej Duda w trakcie wyborów obiecywał frankowiczom lek na całe zło, które ich spotkało i po wielu miesiącach wypichcił ustawę nazywaną „atrapą”. Obietnic pan prezydent złożył wiele i wielu nie dotrzymał, jak tej o odtajnieniu aneksu do raportu o WSI. W chwili obecnej mamy sytuację, w której na dwoje babka wróżyła, bowiem prezydent konsultuje się z Aleksandrem Smolarem (prawą ręką na Polskę grandziarza Sorosa). Przewidział to Stanisław Michalkiewicz i jak nic powinniśmy wyglądać spełnienia drugiej części proroctwa, w której prezydent zaprosi do konsultacji generała Marka Dukaczewskiego.

Medialna karuzela

Wszechobecnym uzasadnieniem podwójnego weta prezydenckiego jest niekonstytucyjność PiS-owskich ustaw. Co głupsi komentatorzy posuwają się nawet do formułowania takich związków frazeologicznych jak „niezgodność ustaw z duchem konstytucji”. Przypomnijmy, jaki to duch przenika Konstytucję RP, bowiem nie ma ona nic wspólnego z Duchem Świętym, a więc jedynym duchowym punktem odniesienia. Konstytucja z 1997 zwana jest Konstytucją Kwaśniewskiego, pisana była przez komunistów i z myślą o zabezpieczeniu bytu komunistów. Stąd też z perspektywy tego czerwonego bubla uchwalone przez PiS ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym należy uznać za zbawienne dla naszego państwa. Warto w tym miejscu przypomnieć, że nawet stary mason Zbigniew Brzeziński wiele jej aspektów nazywał wyjątkowo głupimi. Gdyby tylko głupota bolała, to może mielibyśmy nową konstytucję a tak…

Możli­wości są bar­dziej prze­rażające niż rzeczywistość

a antenie TV Trwam Jarosław Kaczyński zasugerował, że spór o reformę sądownictwa powinien zostać rozstrzygnięty w ramach PiS-u. Nie w smak to prokuratorowi generalnemu Zbigniewowi Ziobrze, który za wszelką cenę chce, aby prezes wybrał pomiędzy nim a prezydentem. Prezydenta prokurator generalny zaczął już zatapiać. W sukurs przełożonemu przyszedł Patryk Jaki kontynuujący ostrzał takimi rewelacjami jak: konsultacje były (…) prezydent wiedział, ergo prezydent zdradził. Słyszy się też głosy, że zarówno wicepremier Gowin jak i minister Morawiecki junior trzymają mocno kciuki za wszelkimi odsłonami prezydenckiej suwerenności. Rafał Ziemkiewicz w TV Republika zdiagnozował to jako zapowiedz nowej „wojny na górze”. Bez wątpienia twarz Endecji, tak jak i Klub Poselski Kukiz`15, dostrzegają nowe możliwości, jakie otworzą się wraz z ramionami „Naszego Prezydenta”. Możli­wości są bar­dziej prze­rażające niż rzeczywistość – przestrzega duński poeta i filozof.

Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze

Dlaczego azbest nie może odpaść od betonowej konstrukcji? Ano dlatego, że nowotwór żerujący od lat na finansach publicznych ma trwać do końca świata i jeden dzień dłużej. Dzięki orzecznictwu Sadu Najwyższego kieszenie tych, co mają być pełne, pozostaną pełne, a tych, co mają być puste, pozostaną puste. W sprawach dotyczących kredytów we frankach Sąd Najwyższy z uporem maniaka wydaje wyroki sprzeczne z prawem UE dopuszczając stosowanie niedozwolonych umów kredytowych. W styczniu 2017 roku Sąd Najwyższy uwolnił od odpowiedzialności sprawców afer związanych z budową dróg i autostrad. Dowody były twarde, ale znów pochodziły z zatrutego drzewa, które w naszym systemie prawnym nie rosło aż do kazusu Sawickiej. Kolejnym przykładem jest oddalenie kasacji przez Sąd Najwyższy, jaką prokurator generalny wniósł w 2017 roku w sprawie przestępcy Józefa Jędrucha w związku z tzw. aferą Colloseum (oszustwa na kwotę ok. 430 mln zł). Do tego wszystkiego Sąd Najwyższy przez wiele lat konstruował swoje orzecznictwo tak, aby karuzele VAT-owskie mogły trwać w najlepsze. Sprawcy unikali odpowiedzialności, bowiem przyjęto interpretację, że są to tylko i wyłącznie sprawy oceniane przez kodeks karny skarbowy ergo szybko przedawnialne. De facto oznaczało to bezkarność sprawców gigantycznych afer.

Reforma sądownictwa w postaci 3/3 a nie 1/3 podtrzymałaby dobrą passę, która niewątpliwie trwała aż do wizyty Donalda Trumpa. Byłaby zabezpieczeniem dla pomyślności złożonych obietnic przez prezydenta USA w postaci wsparcia projektu Trójmorza.

Reforma sądownictwa w postaci 3/3 a nie 1/3 podtrzymałaby dobrą passę, która niewątpliwie trwała aż do wizyty Donalda Trumpa. Byłaby zabezpieczeniem dla pomyślności złożonych obietnic przez prezydenta USA w postaci wsparcia projektu Trójmorza. Projekt ten może urzeczywistnić tęsknie śpiewane w trakcie rocznic patriotycznych słowa Roty: Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz, ni dzieci nam germanił. Jednak czarny orzeł nie śpi i najwyraźniej nie pozwoli bez walki osłabić swojej hegemoni w Europie, ani zachwiać gazowym partnerstwem z Federacją Rosyjską. Patronat USA w Europie Środkowej to koniec „republik bananowych”, jak i nowe kierunki dostaw surowców, a w tym tak znienawidzonego gazu łupkowego. Stąd telefon Matki Syryjczyków do prezydenta Dudy i stąd wetowy niefart.

Epilog

W swoim czasie pierwszy folksdojcz III RP na łamach niemieckiego tygodnika dla Polaków przestrzegał naród tubylczy przed antypolskim Żydem Kornhauserem i jego zięciem Andrzejem Dudą. Prezes PiS-u odpowiedział wtedy Lisowi, że przypomina mu to 1968 rok. W świetle podwójnego weta może w wiadrze wylewanym przez folksdojcza nie było samych pomyj, a pan prezes przestrzelił ze swoim porównaniem. Na lipcowych obchodach 70-rocznicy zbrodni kieleckiej odczytano „Wiersz o zabiciu doktora Kahane” autorstwa teścia prezydenta, który poza tym, że został wyssany z brudnego antypolskiego palca, to jest policzkiem wymierzonym każdemu Polakowi: A jacy to źli ludzie mieszczanie kielczanie, żeby pana swego, Seweryna Kahane, zabiliście, chłopi, kamieniami, sztachetami! Boże że go pożałuj i wszech synów Dawidowych i że tako marnie zeszli od nierównia swojego! Pomijając fakt, że zbrodnia kielecka była prowokacją Urzędu Bezpieczeństwa, prawdziwą rewelacją jest twierdzenie, że rabin Kahane był panem Polaków, jak i że żaden Polak nie jest równy synom Dawida. Więcej światła na całą sprawę rzuci bohaterka Księgi Estery. Według Biblii Estera, gdy została żoną króla Persji Achaszwerosza, uchroniła swój lud przed gniewem Hamana, najwyższego urzędnika w Persji. Estera wraz ze swoim stryjecznym bratem Mardocheuszem przygotowała i zrealizowała zgrabną intrygę w wyniku której Haman i jego zwolennicy ponieśli śmierć. Może tak, jak w tej biblijnej opowieści, ktoś uszył już intrygę, a młyńskie koła zaczęły mielić jedno plemię w celu ochrony innego plemienia.

Pośród waśni, zamętu i zła
Idzie nowych ludzi plemię
Ono z posad swych ruszy świat
Swym zapałem, opasze ziemię
Ono strząśnie starzyzny pleśń
I uskrzydli szlachetną myśl
Do młodości dziś moja pieśń
Do młodości należy Dziś!
Andrzej Duda nam się udał
Razem z nim dźwigniemy kraj
Przecież wiara czyni cuda
Więc nadziei, wiarę daj
Przyszłość ma na imię Polska
W naszych rękach jest Jej los
Więc nie czekaj, nie stój biernie
Lecz na Dudę oddaj głos

Może ci się spodobać również Więcej od autora

1 komentarz

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.