Najnowszy numer „Miesięcznika Egzorcysta” o dążeniu do świętości i ochronie życia

2

Po wielu latach przerwy do moich rąk trafił „Miesięcznik Egzorcysta”. Niegdyś cieszący się wielkim zainteresowaniem, dziś już nieco zapomniany. Ileż można pisać o opętaniach, zniewoleniach, egzorcyzmach i tłumaczyć, że – z punktu widzenia wiary katolickiej – Diabeł istnieje naprawdę. Mimo – tak sądzę – wyczerpania tematu, periodyk nadal jest wydawany i nieco poszerzył swoją tematykę.

W dobie realnego upadku prasy katolickiej w Polsce, co komentuję w najnowszej książce „Polska w cieniu żydostwa”, każdy periodyk z zakresu podstaw teologii, a takim zdaje się być „Miesięcznik Egzorcysta”, jest na wagę złota. Jeśli tylko redakcja popracuje nad atrakcyjnością (kontrowersyjnością?) tematów, myślę, że tygodnik może cieszyć się równie dużym zainteresowaniem, co niemal dekadę temu, i konkurować z dominującymi w rankingach sprzedaży prasy katolickiej: „Gościem Niedzielnym” i „Niedzielą”. Tego szczerze im życzę.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

W czego dowiemy się z najnowszego numeru? Jest w nim masa artykułów o świętości, dążeniu do niej oraz o ochronie życia z punktu widzenia wiary i przepisów Konstytucji RP.

Poniżej prezentuję przygotowane przez redakcję urywki z artykułów dostępnych w najnowszym numerze pisma.

Dążenie chrześcijan do świętości, której wielkim promotorem w naszych czasach stał się św. Jan Paweł II, być może jest jeszcze jedyną skuteczną, choć niełatwą metodą, która może przywrócić ludziom poczucie sensu i piękna życia, umacniać ich nadzieję oraz ocalić system wartości, na którym zbudowana jest kultura europejska. Świętość bowiem, polegająca w istocie na zjednoczeniu z Bogiem, ma także nieodłączny wymiar społeczny. Święci skutecznie, choć dyskretnie, oddziałują na innych, nierzadko nawet na szerokie grupy społeczne. Czynią to za życia, a jeszcze bardziej po śmierci – wskazuje Artur Winiarczyk, redaktor naczelny „Miesięcznika Egzorcysta”, we wprowadzeniu do styczniowego numeru.

6 lat temu zaczęłam pogłębiać moją wiarę. Dużo czytałam. Dowiedziałam się wówczas, że słowa wypowiedziane przez mojego męża pod adresem naszego syna są przekleństwem. Nie mogę tych słów powtórzyć, ale zapewniam, że miały one wywołać ubóstwo i samotność. Po pewnym czasie córka oraz mąż zaczęli szydzić z syna. Bardzo mnie to bolało, bo poznałam przyczynę niepowodzeń mojego syna – wyznaje w swoim świadectwie Janina.

Pomimo dzisiejszego szumu medialnego, ekspansji nowych technologii, dominacji „zawirowanego świata”, pędzącego w destrukcję substancji psychoaktywnych, człowiek nie przestaje być homo religiosus – istotą myślącą, otwartą na Innego, szukającą sensu życia i śmierci. Mówiąc językiem wielkiego nawróconego filozofa św. Augustyna, jesteśmy stworzeni przez Boga i nasze serce jest niespokojne, dopóki w Nim nie spocznie. Największym niebezpieczeństwem, ponownie znanym z ogrodu rajskiego, jest szept tajemniczego nahaš – węża szatana – czyli osobowego zła: „Będziecie jako bogowie”. I stąd człowiek, jeśli zagłuszy w swoim sercu tęsknotę za Bogiem, będzie szukał czegoś innego – wskazuje ks. prof. dr hab. Roman Bogusław Sieroń, biblista i wicepostulator w procesie beatyfikacyjnym Sługi Bożego ks. prof. Wincentego Granata, w wywiadzie zamieszczonym w naszym miesięczniku.

Czwarta ciąża była dla nich [Marii Corsini i Luigiego Beltrame Quattrocchi] decydującym doświadczeniem na ich drodze wiary. W czwartym miesiącu pojawiły się bowiem sygnały łożyska przodującego. Zważywszy na poziom medycyny w owych czasach, było to równoznaczne z podwójnym wyrokiem śmierci – na matkę i dziecko. Ginekologowi, który proponował przerwanie ciąży, aby uratować chociaż matkę i zachować ją dla trójki dzieci i męża, oboje, spojrzawszy na krzyż wiszący na ścianie, jednogłośnie odpowiedzieli: „Nie!”, twardo i nieodwołalnie. Urodziła się Enrichetta, córka, która nie powinna była się urodzić, a która opiekowała się rodzicami aż do ich śmierci i zmarła po swoim rodzeństwie 16 czerwca 2012 r. – stwierdza prof. Giulia Paola di Nicola w artykule „Droga do świętości dla małżonków”.

W domu w Alençon i później w Lisieux panowała atmosfera patriarchalna, bez której droga wznoszenia się przyszłej św. Teresy z Lisieux na szczyty świętości nie byłaby tak prosta i czysta. Oczywiście, nie należy tego kojarzyć z dominacją męża nad żoną, charakterystyczną dla antycznej i pogańskiej kultury. Chrześcijańskie rozumienie roli ojca jest zakorzenione w objawieniu biblijnym, w Bogu, który jest Miłością i Ojcem. Mężczyzna nie jest panem i właścicielem dzieci i żony, ale jedynie obrazem jedynego Ojca, który jest w niebie, oraz jedynego Oblubieńca, którym jest Jezus Chrystus. Najdoskonalszym przykładem tak pojętego ojcostwa i oblubieńczej miłości jest św. Józef. Ojcostwo Ludwika przejawiało się w tym, że nie ograniczał życia rodziny do wymiaru materialnego i doczesnego, ale przez świadectwo nadprzyrodzonej wiary prowadził ją do doświadczenia miłości ludzkiej jako udziału w miłości Boga – tak o rodzicach św. Teresy z Lisiuex, świętych Zelii i Ludwiku Martin, pisze o. dr Krzysztof Pawłowski OCDw artykule pt.: „Posłuszeństwo w małżeństwie. Zelia i Ludwik”.

Trybunał stwierdził rzecz oczywistą. Wyeliminował przepis naruszający w sposób oczywisty godność człowieka, która zyskuje konstytucyjną ochronę w art. 30 Konstytucji RP. Stwierdzić należy, że godność ma także dziecko nienarodzone. Fakt, iż jest ono chore – i to w znacznym czy nawet śmiertelnym stopniu – tego nie zmienia. To jest oczywista prawda, którą się przemilcza. Godności nie zostaje przecież pozbawiany bardzo chory człowiek. Choroba nie zmienia faktu, że ma się przyrodzoną godność, czyli wynikającą z natury (bo tak słownikowo/semantycznie tłumaczy się słowo „przyrodzony”) – podkreśla dr Michał Skwarzyński, adwokat i pracownik naukowy KUL, w kolejnym wywiadzie w naszym miesięczniku.

Doktor Brancaccia pozostawił (…) następujące świadectwo: „Kiedyś wysłałem do profesora młodą kobietę, chorą na gruźlicę, dając jej karteczkę, na której opisałem sytuację finansową tej ubogiej chorej. Profesor Moscati bada ją, przepisuje leczenie, nie bierze żadnego wynagrodzenia i odsyła chorą, a ona z ogromnym zdziwieniem spostrzega, że w karteczce z diagnozą jest banknot 50-lirowy, który profesor włożył, nic o tym nie mówiąc. Gdy spotkałem się z nim, podziękowałem mu za jego miłosierdzie, wtedy mi odpowiedział: «Na miłość Boską, nie mów o tym nikomu!»” – taki opis św. Józefa Moscatiego przytacza Roberta Salerno w artykule „Nie mów o tym nikomu! O świętym lekarzu”.

Celem nie jest świętość, ale całościowość. Świętość byłaby wyrazem owego wyparcia Cienia (szatana) i wyrazem psychopatologii, a nie świętości, która otrzymuje w tym kontekście – jakby w sposób konieczny – cechy psychopatologii. Jest to przedziwny paradoks dogmatycznej psychopatologizacji świętości. Według Junga bowiem Cień jest zjawiskiem, które świadomość musi zasymilować, zaakceptować, przyjąć, zintegrować. Ten „przymus” – pod sankcją nerwicy – wynika z konieczności, jaką stwarza natura Nieświadomości czy wręcz natura Bytu – akcentuje ks. prof. Aleksander Posacki SJ w tekście „Święci i demony w psychologistycznej ideologii C.G. Junga”.

W numerze także m.in. o św. Janie Pawle II, o św. Kanucie Lavardzie, a także recenzje książek Raffaele Di Muro „Maksymilian Kolbe. Triumf miłości” oraz o. Krzysztofa Guzowskiego „Tchnij, Duchu, radość i pokój! Modlitewnik”.

Periodyk dostępny TUTAJ.

Może ci się spodobać również Więcej od autora

% Komentarze

  1. Filozof mówi

    Witam,

    Dlaczego nie pisze Pan prawdy o np. aborcji wg KK. Poniżej jest jak było:

    Choć bardzo mało się o tym pisze i mówi, Kościół kat. w pierwszych wiekach swojego istnienia wcale nie zakazywał aborcji. W czasach św. Augustyna (354-430n.e.) biskupi zezwalali na aborcję do 3 miesiąca. Tomasz z Akwinu (1225 — 1274 n.e.), uważał, że płód w łonie kobiety staje się człowiekiem dopiero po 40 dniach (w przypadku płodu rodzaju męskiego) i po 80 dniach (w przypadku płodu rodzaju żeńskiego), i twierdził, że tylko człowiek ma duszę, a płód jej mieć nie może.

    1. xxx mówi

      A czy sw. Augustyn albo Tomasz z Akwinu widzieli USG czlowieka od chwili jego powstania /zapłodnienia/ az do jego narodzenia?? Rozumu życzę a wraz z nim posługiwania się wiedzą naukową a nie lewackim bełkotem wbrew nauce. Kościół w ogóle, ZAWSZE twierdził, ze Człowiek jest Człowiekiem od powstania az do naturalnej śmierci a nauka, poprzez wieki rozwijana nieustająco, jedynie to POTWIERDZAŁA w oparciu o najnowsze osiągniecia techniki i technologii, niezależnie od szatanskich życzeń libertynów-lewaków i wszelkiej masy interesownych lekarzyn – mordercow zwanych eufemistycznie -aborterami.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.