Zwykły obywatel Fronczewski. W odpowiedzi na tekst redaktora Zaremby
Siły, które, cytując niezrównanego w swej demagogii profesora Rzeplińskiego, chcą …zmienić wszystko, żeby wszystko pozostało po staremu, w swej walce ze zmianami posłużyły się ostatnio twarzami i głosami mniej lub bardziej znanych aktorów. Do bredni Daniela Olbrychskiego już się przyzwyczaiłem, zdanie pani Kurdej-Szatan pominąłbym może milczeniem, bo naprawdę mało mnie ono obchodzi, ale nieco bardziej zabolało mnie to, że wśród demagogów znalazł się Piotr Fronczewski.
Ponieważ poparcie dla zmian w sądownictwie w naszym szczęśliwym kraju można uznać za powszechne, na aktora spłynęła fala krytyki. Krytyka taka, przez obrońców systemu sądownictwa zwana z angielska „hejtem”, oparła się na prostym stwierdzeniu, że każdy ma prawo do własnego zdania, a więc Fronczewski też. Wyrazicielem takiej opinii stał się między innymi redaktor Piotr Zaremba, autor artykułu: Czy hejt to dobra odpowiedź? Na marginesie „sporu” z Piotrem Fronczewskim.
Na samym początku redaktor Zaremba ustawia odpowiedni punkt widzenia twierdząc, że to jest działanie: rząd PiS kontra artyści, a to pierwszy błąd. To raczej sytuacja typu: artyści kontra rząd PiS. Prawomocnie ukonstytuowany rząd, w swym działaniu spotyka się z oporem artystów. Zapytam retorycznie: kto ma mandat do rządzenia państwem: minister Ziobro, czy aktor Fronczewski?
Ale najpoważniejszy mój zarzut do argumentacji redaktora Zaremby to twierdzenie, że zdanie Piotra Fronczewskiego, wygłoszone głębokim głosem, jest jego zdaniem prywatnym i może go sobie wygłaszać do kamery.
Tym niemniej każdy artysta jest również obywatelem. Akurat Fronczewski, inaczej niż wymienieni, inaczej niż Krystyna Janda czy Jerzy i Maciej Stuhrowie, do tej pory politycznych i ideologicznych zaangażowań unikał jak ognia. Czy nie miał prawa poczuć się zaniepokojony bardzo radykalnymi projektami? Nie zgadzacie się z nim? To polemizujcie – pisze redaktor Zaremba.
Bardzo wielu ludzi próbowało dostać się do szpitala w Leśnej Górze, po obejrzeniu serialu „Na dobre i na złe”. Widzowie często utożsamiają aktorów z ich rolami i słuchając Fronczewskiego, bredzącego o sądach, widzą – przynajmniej niektórzy – sympatycznego ojca rodziny zastępczej, który jest przecież mądry i miły i na pewno ma rację…
No, to już są kpiny w żywe oczy! Jaką szansę ma zwykły obywatel Kowalski na polemikę ze „zwykłym obywatelem” Fronczewskim? Bez żartów. Nawet gdyby zwykły Kowalski, też będący obywatelem nagrał sobie taki klip, jaki zafundował nam Piotr Fronczewski, to jaka byłaby jego oglądalność? A politycy? Oni mają większą możliwość polemiki. Problem w tym, że widzowie inaczej traktują zdanie aktora, niż tych, którzy jako jedyni, mogliby z nim skutecznie polemizować. Bardzo wielu ludzi próbowało dostać się do szpitala w Leśnej Górze, po obejrzeniu serialu „Na dobre i na złe”. Widzowie często utożsamiają aktorów z ich rolami i słuchając Fronczewskiego, bredzącego o sądach, widzą – przynajmniej niektórzy – sympatycznego ojca rodziny zastępczej, który jest przecież mądry i miły i na pewno ma rację… Ludzie nie ufają politykom, a ufają artystom. I być może to pierwsze jest winą polityków, ale niekoniecznie wszystkich, ale za to to drugie nie jest zasługą aktorów. Oni po prostu grają. Niektórzy lepiej niż inni. Ale nie daje im to mandatu do pouczania innych w stopniu większym, niż mogą to robić zwykli obywatele. A nagrywając takie klipy sugerujące, że zdania wygłaszane są jego prywatnymi opiniami, tak właśnie innych pouczają.
Zresztą, wcale nie jestem taki pewny, czy zdanie to jest prywatnym zdaniem aktora. Każdy wie, że aktorzy mówią to, co im scenarzysta napisze. Robią to za czasem dobrowolnie, ale czasem za pieniądze, a czasem pewnie wskutek szantażu…
Piotr Fronczewski, jak już używa swego nazwiska, twarzy i głosu, jeśli oddaje je na usługi jakichś sił politycznych, to niech się nie dziwi, że spotyka go fala krytyki
Zwykły Jan Kowalski swoje zdanie wyraził w czasie wyborów i jeśli zwykły Piotr Fronczewski ma takie same prawa, to może je wyrażać również kartą do głosowania, a jak już używa swego nazwiska, twarzy i głosu, jeśli oddaje je na usługi jakichś sił politycznych, to niech się nie dziwi, że spotyka go fala krytyki! Na skutek wyborów – przypomnijmy – w których brał udział zwykły Kowalski, PiS doszedł do władzy i realizuje swój program wyborczy! A „zwykły” Fronczewski postanowił wsypać w tryby rządu trochę piasku, a redaktor Zaremba się dziwi, że Fronczewskiego krytykują…
Prywatnie, to sobie Piotr Fronczewski może mówić co chce. Nawet, gdyby go nagrano, tak jak nagrano różnych ludzi w restauracji Sowa i Przyjaciele, to dalej byłoby to jego zdanie prywatne. Ale jak mówi przed kamerą, to nie jest już zdanie prywatne, tylko zdanie wygłoszone w konkretnym celu, na potrzeby bardzo konkretnych sił. Dodajmy, że są to te same siły, które kiedyś, lata temu, posługiwały się w walce z Polakami oddziałami Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej, znanych pod nazwą ZOMO. Stwierdzenie poseł Pawłowicz, że Fronczewski stanął tam, gdzie stało ZOMO, wzburzyło redaktora Zarembę. Nie wiem dlaczego.
Nie twierdzę broń Boże, że Piotr Fronczewski to jest to samo co ZOMO, a tylko twierdzę, że został tak samo jak ZOMO użyty przez swych mocodawców do walki ze społeczeństwem obywatelskim. Tak jak zomowcy atakujący w PRL-u zwykłych ludzi może i mieli swoje zdanie, ale wykonywali rozkazy, tak i Piotr Fronczewski ma być może swoje zdanie, ale nie wiadomo wcale, czy takie samo, jak to wygłoszone przed kamerami. A nawet jeśli jest ono takie samo, to nie ma żadnego mandatu, by wpływać na społeczeństwo i mącić ludziom w głowach, bo nie jest od zwykłego Kowalskiego lepszy.
Na sam koniec redaktor Zaremba pisze:
„jeśli Fronczewski stoi po stronie ZOMO, to ja także, bo od początku przed ustawami zawetowanymi ostatecznie przez prezydenta przestrzegałem”
I tu znów popełnia pan błąd, Panie Redaktorze. Pan jest dziennikarzem, publicystą. To co Pan robi, robi Pan zawodowo i Pana czytelnicy wiedzą, że tak jest. Natomiast aktor ma za zadanie grać. A nie ma prawa do pouczania! Nie ma prawa do zwodzenia ludzi! Bo ludzie niekoniecznie muszą odróżnić rolę, graną przez aktora, od rzeczywistości. A państwo, naród, Polska, sądy, wybory… – to rzeczywistość.
Diabel opanowal caly swiat,doslownie wszystko POrabane.Piotrek jestes cieciem cwelowatym!!!!
Ten diabeł to nic innego jak CIAmajdy i technologia remote neural monitoring,poczuli sie mocni,bo maja wszystkich na wizji,na antenie…tak jak Piotrka,Pan Kleks,wynalazca…ile to lat mineło,wreszcie sie udało,dekoder myśli,V2K,Piotrek gra w matrixsie,za darmo,podłaczony do sieci neuroprzekaznikowej,CIAmajdy go ogladaja,podziwiaja,robia za suflera,choc mysli,ze te mysli sa jego,a nie CiAmajdy co go prowadzi,Piotrek to Kleks,ale profesor marny.
Ja przestałem uwielbiać Fronczewskiego już w chwili, gdy przyjął order od Komorowskiego.
Brawa dla autora tego tekstu!! Bardzo trafne podsumowanie sprawy!!