Wiatrakowcy triumfują! PiS wycofa przepis o minimalnej odległości elektrowni wiatrowych od domów
Prawo i Sprawiedliwość robi kolejny krok pod dyktando wiatrakowego lobby i łamie swoją obietnicę wyborczą, dzięki której otrzymało w 2015 roku głosy przeciwników zastawiania Polski elektrowniami wiatrowymi. Wiceszef Ministerstwa Energii Tomasz Dąbrowski zapewnił w Sejmie, że szykowane są rozwiązania, które zniosą restrykcje obowiązujące w ramach zasady „10H” dla projektów posiadających społeczną akceptację. Chodzi o tzw. ustawę odległościową przyjętą przez PiS w 2016 roku, która odsuwa elektrownie wiatrowe od domów na minimalną odległość równą dziesięciokrotności wysokości turbiny.
Przemawiając w Sejmie wiceminister Dąbrowski podkreślił, że po udanych aukcjach dla energetyki wiatrowej i fotowoltaicznej z 2018 r., w tym roku Ministerstwo Energii chce przeprowadzenia kolejnych dużych aukcji dla tych technologii, co – jak ocenił wiceminister – pokazuje dążenie do zmiany miksu energetycznego. – Będziemy robić możliwie dużo, aby zbliżyć się do celu OZE – zapewnił, oceniając, że w wyniku zaplanowanych aukcji może powstać ok. 2,5 GW w farmach wiatrowych, a do tego ok. 0,7 GW w fotowoltaice.
Mój komentarz: Wielokrotnie pisałam, że elektrownie wiatrowe nie są ekologicznym źródłem taniej energii. Wprost przeciwnie – wiatraki to bardzo droga ekościema. Wskazywałam też, że wiatraki są szkodliwie dla zdrowia osób mieszkających w ich sąsiedztwie. Są również nieefektywne i niestabilne, a więc wymagają wsparcia ze strony energetyki konwencjonalnej. Elektrownie wiatrowe to metoda na drenaż naszych kieszeni i sposób na pozbawienie Polski jakichkolwiek szans na suwerenność energetyczną.
Opisywałam też stanowisko PiS w sprawie wiatraków przed wyborami i oszustwo wyborcze po wyborach. Gdy PiS było w opozycji, złożyło projekt ustawy odsuwającej wiatraki na odległość 3 km od domów. Teraz deklaruje gotowość do wycofania się z własnej ustawy z 2016 roku, w której ta minimalna odległość została wyznaczona na de facto ok. 1,5 km. To kolejny krok – po nowelizacji ustawy o OZE w 2018 roku – na drodze do całkowitego wycofania się z obietnicy odsunięcia wiatraków na bezpieczną odległość od siedzib ludzkich.
Zniesienie wymogu 10H oznacza, że patologia wiatrakowa wraca w pełnej krasie. Opowiadanie o tym, że zmiany będą dotyczyć wyłącznie inwestycji społecznie akceptowanych to mydlenie oczu. Wielokrotnie widziałam, w jaki sposób wiatrakowcy uzyskują taką „akceptację społeczną”: kłamstwem, przekupstwem, napuszczaniem na siebie mieszkańców gminy. Wiceminister Dąbrowski nie oszuka mnie takimi sztuczkami. Nie oszuka też tych, którzy przez wiele lat walczyli z wiatrakową patologią i głosowali na PiS z nadzieją, że wywiąże się ze swojej obietnicy wyborczej i tę patologię zatrzyma. Niestety, zostaliśmy oszukani, a PiS pcha nas w ślepą uliczkę dekarbonizacji i zastawiania Polski wiatrakami. Przypominam: kto popiera wiatraki, ten przegrywa wybory. Pro-wiatrakowy PiS niech nie liczy na drugą kadencję samodzielnych rządów.
Źródło informacji i cytatu: gramwzielone.pl
Przeczytaj też:
przypuszczam że to znowu „rączka” ambasadoressy Mosbacher…