Pawlik Morozow bohaterem latających uniwersytetów GW-demokracji.
Jan Zamoyski, kanclerz i hetman wielki koronny powiedział: „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie.” Nic ująć, nic dodać. Starzy przemijają, młodzi przejmują stery, a sterują w myśl zasad, które im w młodości wpojono. I tak to się telepie z pokolenia na pokolenie.
Jakie więc będą te Rzeczypospolite w przyszłości? Jaka młodzież przejmie stery? Michnikowszczyzna urabiała sobie ręce po łokcie, żeby wychować ją na swój obraz i podobieństwo. I nie udało się. Młodzi nie chcą słuchać salonowych autorytetów. Co gorsza, młodzi nie chcą wielbić Lecha Wałęsy, czyli płatnego kapusia, który twierdził, że nie chciał, ale musiał. Okazało się jednak, że nie musiał, ale chciał, więc młodzież go nie chce, a przecież powinna. Co z tym fantem zrobić? Jak to zmienić?
Droga Michnikowszczyzno, oto recepta! W obliczu kaczystowskiego przejęcia państwowej edukacji czas uruchomić latające uniwersytety, dzięki którym młodzież zrozumie swój błąd i nawróci się na wiarę w jedyną prawdziwą GW-demokrację, w której ubek jest najlepszym przyjacielem opozycjonisty i tylko wspólnymi siłami mogą doprowadzić Tenkraj do wiecznej szczęśliwości. Najlepiej uczy się takich postaw na odpowiednio dobranych utworach literackich. Problem w tym, że polska literatura nie promuje postaw miłych sercu salonu III RP. Jak już trafi się jakiś cwaniak i kolaborant, to zaraz wszyscy go potępiają, a pokuta jest długa i męcząca. Wiadomo – polskość to nienormalność.
Trzeba więc sięgnąć do innych wzorców. Lecz gdzie szukać? A ot, niedaleko. Jest na wschodzie taka kultura, która donosicielstwo podniosła do rangi cnoty. A przecież o to chodzi, prawda? Dlatego proponuję, aby bohaterem numerem jeden latających uniwersytetów GW-demokracji był Pawlik Morozow. Ten bohaterski chłopczyk oddał życie za lepszą przyszłość swojej umiłowanej Ojczyzny. Gdy zaszła potrzeba nie wahał się ani chwili i wydał swojego ojca-kułaka w ręce czekistów-patriotów. Niestety, za ten chwalebny czyn utłukł go jego własny, mało postępowy dziadek i mały Pawlik nie zdążył zostać dorosłym TW „Pawlikiem”. Ale Ojczyzna nigdy nie zapomniała jego poświęcenia i Pawlik stał się patronem wspaniałej, postępowej organizacji Pionierów.
Czyż to nie jest właściwy bohater, na przykładzie którego można by odpowiednio kształtować charaktery młodzieży polskiej, na której barki spadnie w przyszłości ciężar walki o GW-demokrację zagrożoną przez kaczyzm? Tak ukształtowana młodzież nie miałaby żadnych wątpliwości i należycie doceniłaby bohaterską współpracę Lecha Wałęsy z SB. Zakochana w Pawliku Morozowie spojrzałaby z umiłowaniem na Największego Elektryka i podczas opozycyjnych marszów z dumą skandowałaby: „Je suis Bolek!” Wszyscy byliby szczęśliwi, że nie dzieli ich już ten okropny PiS.
Drugim bohaterem latających uniwersytetów GW-demokracji powinien bezwarunkowo zostać ktoś, dzięki komu polska młodzież w końcu zrozumiałaby, że komunistyczna SB to nie byli żadni zdrajcy, ale ludzie honoru, a współpraca z nimi była zaszczytem, a nie hańbą. Tylko mściwe kurduple i tchórze odmawiały pomocy bohaterskim oficerom SB stojącym na pierwszej linii frontu walki o wolność i demokrację.
Takiego idealnego bohatera również można znaleźć na wschodzie. Oto on – Maluta Skuratow. Dzielny i bezkompromisowy dowódca opryczników, czyli esbeków cara Iwana Groźnego. Wielki patriota, który w ramach walki z ciemnogrodem osobiście udusił zacofanego popa, czyli metropolitę Moskwy, Filipa II. Wtrącał się Filip do rządów i miał czelność krytykować cara, więc trzeba było przeprowadzić rozdział Cerkwi od państwa. Postępowy patriota Skuratow nie marudził, nie chował głowy w piasek. Stanął na wysokości zadania i osobiście rozprawił się z tymi religijnymi odmętami szaleństwa.
Czy młodzież, której latające uniwersytety GW-demokracji właściwie naświetliłyby rolę patrioty Skuratowa, miałaby dziś czelność wrzucać w Internecie komentarze o niestosowności współpracy ikony „Solidarności” z patriotami z SB? Nie miałaby. I Lech Wałęsa nie musiałby wypisywać na swoim blogu głupot o płaczącym esbeku, który zgubił pieniądze na samochód i dlatego Lechu – z wrodzonej dobroci serca – podpisał mu jakieś papierki, w których sam nie wie, co było. Młodzież wielbiąca Skuratowa biłaby brawo Wałęsie i wygwizdałaby Kaczora, który z patriotami z SB nie współpracował. Byłoby jak w bajce.
Jest jeszcze trzeci bohater, którego koniecznie muszą wylansować latające uniwersytety GW-demokracji. Tym bohaterem powinien być ktoś, kto raz na zawsze uświadomi polskiej młodzieży, że bunt przeciw salonowym autorytetom i zagranicznej centrali jest moralnie naganny i niczemu nie służy. Tutaj z pomocą może przyjść GW-demokratom literatura polska, a konkretnie jedna z postaci uwiecznionych przez Adama Mickiewicza na kartach „Pana Tadeusza”, czyli major Płut.
Ów dzielny major, „Polak rodem z miasteczka Dzierowicz, nazywał się (jak słychać) po polsku Płutowicz, lecz przechrzcił się” i nie tracił czasu na nierozsądne awantury oraz dyrdymały o podnoszeniu Polski z kolan. Wiedział, że najlepszym rozwiązaniem dla Tenkraju jest płynąć w tzw. głównym nurcie, co w tamtych czasach równało się nałożeniu munduru carskiego żołdaka i gorliwej służbie dla Imperatora. Major Płut nie bał się oszołomskich hejterów bredzących o wolnej Polsce. Mundur nałożył i nawet udało mu się bez konsekwencji obrobić pułkową kasę. Tym, którzy się postawili, czyli zacofanym, polskim awanturnikom w kontuszach, śmiało i z podniesionym czołem powiedział tak: „Ja was nauczę buntu! Ha, szlachta, łajdaki. (…) [Żółta] księga lepsza niż wasze statuty. A w niej pisze co słowo: stryczek, Sybir, knuty”.
Brawo! To dopiero bohater na miarę GW-demokracji. Niestety, Adam Mickiewicz – typowy polski warchoł – nie zrozumiał potencjału majora Płuta jako wzoru do naśladowania i dlatego w „Panu Tadeuszu” major Płut nie przeżył spotkania z klucznikiem Gerwazym. To należy zmienić, aby polska młodzież, kształcona na latających uniwersytetach GW-demokracji, otrzymała bohatera triumfującego zamiast kolaboranta uśmierconego szlacheckim rapierem. Dlatego proponuję, aby GW-demokraci przerobili zakończenie tej historii i pogonili kota Gerwazemu oraz całej tej szlacheckiej bandzie oszołomów. W końcu będzie można czytać „Pana Tadeusza” bez strachu.
Czy ten pomysł spodoba się postępowcom spod znaku „Gazety Wyborczej” i wszystkim fanom TW „Bolka”? Czy latające uniwersytety GW-demokracji już wkrótce pokryją swoją siatką całą Polskę? Chyba tak, bo przecież nie ma na co czekać. Polskiej młodzieży trzeba co rychlej wytłumaczyć, że jej bohaterami powinni być: Pawlik Morozow, Maluta Skuratow i major Płut. Jeśli polska młodzież tego nie pojmie, to nadal będzie głosować nie tak, jak należy, a przecież przyszłość to GW-demokracja i TW „Bolek” w każdym kątku.
Nie ma co zwlekać! Latające uniwersytety GW-demokracji – do dzieła!
Jako czytelnicy tego portalu mamy prawo znać nazwiska piszących tu osób, zwłaszcza, że prosicie Państwo o wsparcie finansowe od nas.
Jak można aspirować do bycia opiniotwórczym, wstydząc się (?) podpisać pod własnymi tekstami?
Szanowna M,
proszę zebrać się na odwagę i podpisać, choćby inicjałami. Widzę, że jest Pani stałą komentatorką z ramienia KOD lub UBywateli. Od takich osób portal nie oczekuje żadnego wsparcia.
PS. Felieton przeczytała? Zrozumiała coś, czy nie?
Od osoby komentującej wymaga się jednak nieco innej postawy niż od publicysty. Portal utrzymuje się w jakimś zakresie z pomocy finansowej czytelników, a nawet gdyby nie, oni mają prawo wiedzieć kto do nich pisze. Tyczy się to każdego portalu, czasopisma itp., nie tylko tego.
Jeżeli się kogoś obraża, w dodatku anonimowo, pisząc o nim bezpodstawnie np. UBywatel jest to co najmniej nieprzyzwoite.
PS Tak,przeczytałam. To, że mam inne zdanie na jakiś temat niż autor nie znaczy, że nie zrozumiałam treści lub że jestem przez kogoś nasłana. Zaskakująca logika.
Czyli dudy w miech. Boi się Pani podpisać pod swoimi komentarzami. Pani Alicjo, ODWAGI! :)))
Pani Katarzyno, ODWAGI! :)))
Doskonale zdaję sobie sprawę, że Państwo znają moje dane, sama je podałam np. w mailu, zresztą w różnych miejscach typu fb, twitter normalnie się podpisywałam nazwiskiem.
Podtrzymuje moje stanowisko o potrzebie odpowiedzialności publicystów za słowa i o tym, co sądzę o obrażaniu ludzi, zwłaszcza anonimowym. To b.przykre, że Pani tego nie rozumie.
Pani Alicjo,
Pani dane absolutnie nic mi nie mówią i mało mnie obchodzą. Czy jeśli pozna Pani moje nazwisko, które zresztą nic Pani nie powie, to moje artykuły będą dla Pani bardziej wiarygodne? Wątpię. Nie należę i nigdy nie należałam do żadnej partii politycznej, nie pracowałam w żadnej instytucji publicznej, ani w żadnej organizacji pozarządowej. Nie brałam pieniędzy od żadnych fundacji. Nie ma na mnie haka, więc może sobie Pani darować takie ubeckie prowokacje.
Podyskutujmy o treści felietonu, OK? Chyba, że nie ma Pani nic do powiedzenia.
I znów mnie Pani bezpodstawnie obraża („ubeckie prowokacje”). Jakaś obsesja z tym UB?
Powtarzam: od osoby komentującej wymaga się innej postawy niż od publicysty, zwyczajowo prosi się tylko o nick, tak jak tu. Ja mimo to podałam w mailu pełne nazwisko, no ale mniejsza o to.Natomiast od osoby publikującej więcej się wymaga. Jeżeli zabiera głos (a czyta ją kilkaset, kilka tys. osób) niechże ma odwagę i podpisze się pod swoim tekstem. Nawet w gazetkach szkolnych nie pisze się anonimowo. Słowem można zranić jak nożem i trzeba brać za nie odpowiedzialność. Państwo bardzo ostro nieraz krytykujecie np.te ostatnie wydarzenia sprzed Sejmu. Mogą się one podobać, mogą budzić oburzenie, ale tamci ludzie mieli odwagę pójść, pokazać twarze przed kamerą, powiedzieć kilka słów, nierzadko zaryzykować,jeżeli protestowali w małym mieście czy konserwatywnej wsi. Jest totalnie nie w porządku wyśmiewać i obrażać ich anonimowo, chowając się za monitorem. Może warto postarać się czasami zrozumieć ludzi? Ja np. mam poglądy bardziej na lewo, ale na strony i portale prawicowe wchodzę bardzo często, bo już nie raz zdarzyło mi się, że dzięki temu spojrzałam na jakieś zagadnienie z innej perspektywy, zmieniłam trochę zdanie i właśnie dlatego chcę wiedzieć, kto jest autorem danych treści czy można takiej osobie i jej ocenom zaufać.
„Nie ma na mnie haka” – a skąd pomysł, że szukam jakiegoś haka? Kiedy dałam temu wyraz? Nigdy nie stosowałam i nie stosuję takich metod wobec nikogo. Zresztą w jakim celu? Jeżeli mam do kogoś jakieś uwagi, piszę/mówię wprost, tak jak tu.