P. Szymański: Znaczenie marynarki wojennej dla państwa i narodu
Marynarka wojenna jest formacją elitarna równie dobrze mógłbym powiedzieć, że woda jest mokra. Typowy pleonazm. Pisząc o pracy człowieka na morzu, nie sposób uniknąć stwierdzeń że masło jest maślane. Specyfika pracy na morzu wymaga od każdego marynarza, bez względu na jego rangę, dużej inteligencji, wiedzy, morale, odpowiedzialności, pracowitości, hartu ducha, odwagi, sprawności fizycznej, silnej woli i psychiki. Marynarz pracuje w warunkach ekstremalnych, a jego życie i zdrowie zależy od wyszkolenia, szerokiej wiedzy, wysokiej inteligencji, technicznej sprawności okrętu i członków załogi. Marynarz ma świadomość, że może nie wrócić do domu, a w sytuacjach ekstremalnych, będzie zmuszony poświęcić życie aby ratować okręt i załogę. Szkolenie marynarza wymaga dużo czasu i jest bardzo kosztowne.
Marynarka wojenna formuje elity naszego państwa. Marynarz, bez względu na jego rangę, jest najlepszą inwestycją państwa. Marynarka wojenna nie jest białym słoniem jak twierdzi Doktor Bartosiak, ale kuźnią elit bez, których państwo nie jest wstanie się rozwijać. Mariusz Zaruski, Admirał Józef Unrug, Kapitan Mamert Stankiewicz, Kontradmirał Xawery Czernicki, Kapitan Tadeusz Ziółkowski, Komandor Bolesław Romanowski przeszli do naszej narodowej legendy. Stali się wzorami i inspiracją dla tysięcy Polaków, którzy dzięki nim związali całe swoje życie z morzem. Marynarka wojenna jest inwestycją ponadczasową, nie kopalnią, ale prawdziwą fabryką złota!
Zanim marynarz wejdzie na pokład okrętu przechodzi wielomiesięczne szkolenie na lądzie. Każdy okręt jest kapsułą państwa któremu służy. Zawiera cały kod kulturowy narodu. Załoga rozumie, ze pracuje w ekstremalnych warunkach bytowych i codziennie zmaga się z środowiskiem, które jest nieprzyjazne człowiekowi. Na pozór drobny błąd, pociąga łańcuch reakcji, który może doprowadzić do ich zguby. Nie ma możliwości wrócić po narzędzia, jedzenie, wodę, czy odwieźć rannego członka załogi do szpitala. Margines błędu na morzu jest równy zeru. Ciężka praca rzadko jest doceniana przez społeczeństwo, któremu służą. Jednak pomimo tych wszystkich przeciwności, marynarze doskonale rozumieją jak ważną pełnią służbę.
Marynarka wojenna nie tylko chroni szlaki handlowe państwa, jest też ważnym narzędziem politycznym i dyplomatycznym państwa. Swoją służbą reprezentują naród. Nawiązują kontakty z państwami ościennymi. Budują potencjalne sojusze. Marynarze opowiadają czym jest Polska i kim są Polacy, jaki jest nasz narodowy charakter. W zamian dostają relatywnie małe pieniądze i równie niskie uznanie społeczeństwa. Jest to praca bezcenna i bardzo niewdzięczna, wymagająca wielkiej pokory i dumy. Polacy nie są narodem morskim. Nasz etos i patos kształcił się na stepach w walkach z Turkami, Tatarami i kozakami. Taka jest nasza tradycja.
Dostęp do morza wymusza na społeczeństwie zmiany myślenia, z zaściankowego „moja chata z kraja”, na globalny. Zaczynamy dostrzegać zależność Polski od państw, które często położone są na drugiej półkuli. Morze pozwala na nawiązanie nowych kontaktów handlowych. Dzięki morzu, zwiększamy zasięg produktów wytwarzanych w Polsce. Przykładem niech będą nasze stocznie. Budowa i remonty statków to cały system kooperantów w kraju, od hut stali po przemysł elektroniczny. Nie można zapomnieć o logistyce i innowacyjności. Polska marynarka wojenna jest ważna częścią strategicznego rozwoju państwa i całego społeczeństwa. Broni dostępu do morza, ale zarazem napędza naszą ekonomię. Nie jest pasożytem zjadającym państwo.
Marynarka wojenna jest narzędziem polityki zagranicznej Polski. Należymy do NATO i zobowiązaliśmy się wsparcia militarnego państw członkowskich zarówno w czasie konfliktów ale także w czasie pokoju. Polskie okręty brały udział w operacjach wojskowych w odległej Zatoce Perskiej, tym samym dały naszym władzom duże pole manewru w negocjacjach dyplomatycznych. Zwiększenie potencjału militarnego polskiej floty, będzie mieć przełożenie na polska politykę zagraniczną. Nowoczesne łodzie podwodne są w stanie dostarczać niesłychanie ważnych informacji wywiadowczych od których zależy los i bezpieczeństwo naszego państwa. Rząd musi rozumieć znaczenie floty a przede wszystkim jak używać narzędzia jakim jest marynarka wojenna. Nasze wybrzeże nie rozciąga się od ujścia Odry i nie kończy się na Mierzei Wiślanej. Sięga tam gdzie może operować polski okręt podwodny. Dziś trzonem naszej floty są trałowce i ten fakt musi ulec zmianie.
Niezbędna reforma i modernizacja polskiej floty pociągnie za sobą zmiany administracyjne w całym państwie. Nie może być mowy o nowoczesnych siłach zbrojnych bez głębokiej reformy administracji. Głównym wrogiem naszego państwa jest biurokracja, która nie tylko jest kula u nogi, ale zabija wszelka innowację, powoduje marazm, korupcję i odpływ ambitnych Polaków z kraju. Nikt rozsądny nie będzie kopał się z koniem. Hasłem przewodnim Polski po okrągłym stole jest: „Miś musi być drogi i ze słomy”! Jedynie wola całego społeczeństwa jest wstanie zmienić ten spadek mentalny PRL-u, który dewastuje Polskę. Czterdziestotysięczna armia urzędników ZUS jest tego najlepszym przykładem. Mamy więcej urzędników niż żołnierzy i marynarzy! Zwykły remont okrętu jest istna katorgą zarówno mentalną jaki i fizyczną. Budowa korwety ORP „Gawron” zajęła 18 lat! Nawet Mistrz Stanisław Bareja nie byłby w stanie nakręcić filmu o tej epopei. Cenie sobie wypowiedzi Pana Doktora Bartosiaka ponieważ mobilizują wiele osób do pozytywnego działania, ale wszystkie pomysły rozbijają się o niewydolny i korupcjogenny system administracji państwem. Pan Doktor Bartosiak doskonale zdaje sobie z tego sprawę, jest człowiekiem światłym i prawnikiem. Reformy administracji państwa nie widać. Co więcej, decydenci i nasze elity biznesowe nie chcą tej reformy. Miś musi być drogi bo Miś żywi. Nikt kury co znosi złote jaja nie zarżnie. Dywagacje na temat sił zbrojnych nowego typu, są dość infantylne i do niczego nie prowadzą. Państwo, które buduje 18 lat korwetę, które posiada eskadrę okrętów podwodnych składająca się z jednego i to niesprawnego okrętu nie wygeneruje sił zbrojnych nowego typu. Wspomnę, że eskadra składa się z więcej niż jednego okrętu.
To od nas zależy jak sobie urządzimy państwo, a nie od decydentów i samozwańczych elit. Niepodległość odzyskaliśmy ponieważ taka była wola narodu, a nie urzędasów i nadętych kolesi wycierających dupskami szezlongi w salonach. Polaków stać na flotę!
Przeczytaj także:
Marynarka wojenna jest niewątpliwie jednostką elitarną, dumą narodu, świetnie się prezentuje i jest bardzo droga.
Rzecz w tym, że Polska leży nad Bałtykiem, który ze względu na rozmiary może skutecznie broniony innymi rodzajami broni. Oczywiście, jakąś marynarkę wojenną trzeba mieć, chociażby po to, żeby umieć odpowiedzieć na prowokacje łagodniej niż przez wystrzelenie rakiety w okręt czy statek naruszający polskie granice morskie. Czasy wielkich bitew morskich minęły, a marynarka wojenna oparta na wielkich pancernikach czy lotniskowcach od dawna już służyła i służy wielkim imperiom do prowadzenia działań w ramach geopolityki. Amerykańskie lotniskowce służą Amerykanom do zaznaczania swojej obecności i gnębienia maluczkich, nie wyposażonych w nowoczesną broń rakietową. Użycie lotniskowców przeciw państwom wyposażonym w taką broń jest obarczone ryzykiem utracenia jednostki i utratą prestiżu. Polska nie prowadzi działań geopolitycznych, lecz raczej usiłuje związać koniec z końcem by nie stać się łatwym łupem dla Białorusi.
Z intensywności i uporu można wnosić, że rzecz jest pilna, być może szef Inspektoratu Uzbrojenia już podpisał jakieś kwity.
Z kolei, z rozmachu zakupowego tego Inspektoratu, rzecz jasna podległego niejakiemu A. Dudzie, po F35, po Abrahamsach*, możemy spodziewać się zakupu dla 'polskiej’ Marynarki amerykańskich lotniskowców najnowszej generacji, bo przecież one też są 'niezwyciężone’ i zapewne świetnie się sprawdzą w blokowaniu Królewca.
Widać tu, że Wódz Naczelny Armii 'Polskiej’ uparcie przygotowuje 'naszą’ armię do II WŚ, a nie do trzeciej i chce wroga rozśmieszyć na śmierć!
Dobrze ze PO stawiala na likwidacje armi,sprowadzenie jej do roli uczestnika pielgdzymek i kompani honorowej, Zydowski PiS traci na nia piemiadze zrabowane Polakom w podatkach. I tym sie Konfederaci podniecacie?
Jako stoczniowiec jestem za – będzie praca do końca życia…
Okręty podwodne na jeziorze??? Przy dzisiejszej technice wytarczą kutry patrolowe, których utrata w pierwszych minutach konfliktu nie będzie bolesna. Amerykanie nasze F35 będą trzymać przy granicy z Niemcami, żeby można było je szybko w razie czego ewakuować. Czołgi bez wywiadu elektronicznego i dobrej obrony przeciwlotniczej będą tylko kartonowymi tarczami dla rosyjskiej broni ppanc. zaczynamy dozbrajanie wojska od dupy strony.