Niesamowite! Dziadkowie żony prezydenta Gdańska mieli 500 tys. zł z… usług krawieckich i „walizki pieniędzy” z Niemiec
Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz jest oskarżony o złożenie pięciu nieprawdziwych oświadczeń majątkowych z lat 2010- 2012. W oświadczeniach nie ujawnił wszystkich posiadanych mieszkań i oszczędności, za co grożą mu trzy lata więzienia. Pracownik gdańskiego Urzędu Skarbowego Jolanta G., która zajmowała się darowiznami, jakie miały otrzymać dwie córki prezydenta Pawła Adamowicza od dziadków jego żony, zeznawała dziś na procesie.
Jak żona Adamowicza tłumaczyła pochodzenie ponad pół miliona zł, które miały być rzekomym podarunkiem od pradziadków? „Żona prezydenta, tłumacząc źródło pochodzenia tych pieniędzy, mówiła, że jej dziadkowie żyli bardzo oszczędnie; poza tym babcia prowadziła usługi krawieckie dla elity, a dziadek przywiózł walizkę z pieniędzmi wracając po wojnie z Niemiec. Nie daliśmy wiary wyjaśnieniom żony prezydenta Gdańska i nie uznaliśmy tych darowizn”– powiedziała Jolanta G.
Niesamowite! Jak to się można było w powojennej Polsce dorobić na usługach krawieckich „dla elit”. A „walizki z pieniędzmi” przywożone z Niemiec po prostu zalewały kraj. Aż dziw, że Polacy nie chcieli PRL-u i komuny. Można było przecież „żyć skromnie” i odłożyć majątek, prawda?
Źródło: radiogdansk.pl
Dziadkowie z reguły są bardzo oszczędni
> Dziadkowie z reguły są bardzo oszczędni
Ta zwłaszcza ci z wehrmachtu, po przejściu „szlaku bojowego”.
Nie skomentuje bo lewaki będą krzyczeć o mowie nienawiści…