Nienawistna ręka, czyli recenzja filmu „Niebezpieczni dżentelmeni”
Do kin trafił film Macieja Kawalskiego „Niebezpieczni dżentelmeni”. Od samego początku seansu widzowi pokazuje się zblazowane środowisko literackie Młodej Polski. Poznajemy Witkacego, Boya-Żeleńskiego, Josepha Conrada i Bronisława Malinowskiego. W obsadzie aktorskiej znajdują się znane nazwiska Dorocińskiego, Kota czy Seweryna.
Fabuła dzieje się w Zakopanem. Polscy intelektualiści odkrywają trupa na kanapie i za wszelką cenę chcą uniknąć odpowiedzialności. Ich zmagania wywołują u widza śmiech, jak w każdej tego typu komedii. Naprawdę dobre obrazy polskiej przyrody i środowiska kulturalnego mieszają się z banalnym przedstawieniem realiów historycznych. Lenina ukazano jak napuszonego imbecyla o poziomie intelektualnym nastolatka. Bije wyjątkowe niezrozumienie tej postaci. Lenin, który był odpowiedzialny za wiele strasznych wydarzeń w historii Rosji, na którego spada za nie odpowiedzialność, napuszonym idiotą nie był. Wystarczy poczytać jego pisma filozoficzne, żeby zobaczyć z kim ma się do czynienia. Rewolucjonista wykorzystywał filozoficzne schematy myślowe i ideologie do uzasadniania swoich czynów. To intelektualne wyrachowanie nie jest jednak dziecinadą, a wręcz przeciwnie – zagrożeniem, którego polski reżyser nie ukazał.
Jeszcze śmieszniej przedstawiona została postać Piłsudskiego. Zrobiono to w amerykańskim stylu. Lekko paranoiczny i śmieszny superbohater z rewolwerem walczy o odzyskanie niepodległości. Może to i śmieszne, ale i nieporadne.
W ciepłych barwach zostały przedstawione cztery postacie, które wymieniłem na początku. Najbardziej kontrowersyjnym obrazem jest niewątpliwie Tadeusz Boy-Żeleński. Zwolennik aborcji i eugeniki został pokazany jako ratujący ludzi miły lekarz. W końcowych scenach filmu wygłasza on odczyt podając się za francuskiego markiza, w którym mówi o czarnej ręce, która blokuje wszelki postęp i niszczy ludzkość. Chodzi oczywiście o księży. Ludzie na widowni teatru potakują potwierdzająco głową.
A więc co uczyniła ta czarna zaraza dla zacofania świata? Zasługi są niewątpliwe duże. Chociażby stworzenie kalendarza gregoriańskiego, z którego Pan Boy korzystał. Jeden czarny niejaki Roger Bacon ośmielił się w XIII wieku stworzyć zasady optyki i pierwsze soczewki. Inny czarny Gregor Mendel dzięki żmudnemu badaniu grochu stworzył genetykę. W ogóle ci wstrętni czarni ośmielili się wyrwać pogańskie ludy z lasów i nauczyć ich klasycznych dziedzin wiedzy. Podsumowując, czarni zacofali cały świat, który do dziś korzysta z przereklamowanego kalendarza.
Sam film oglądało się dość dobrze, pod koniec jednak, kiedy wszystkie intrygi się wyjaśniły widz pozostał bez żadnego morału. Może tak ma być? Od tego jest czarna zaraza.
Przeczytaj także:
Lenin raczej filozofem nie był to ktoś taki jak nasz Wałęsa czy Piłsudski. Dzieła filozoficzne jemu przypisywane nie muszą być jego. On był tylko wysunięty na fasadę ;).
Film zaczalem ogladac i po 10 minutach dalem sobie spokoj.Boya czytam od zarania ale ta sama sztampowa poza „gwiazd” aktorskich juz mnie odrzuca. Sa jak zgrana plyta.