Katarzyna TS: Obawiam się Niemców, nawet gdy niosą dary
– Polska jest niezastąpionym liderem w Europie. Europa potrzebuje Polski – powiedział szef dyplomacji Niemiec Heiko Maas, otwierając 15 listopada 2018 w Berlinie polsko-niemiecką konferencję „Stulecie niemieckiej polityki wobec Polski: tradycja – cywilizacyjny upadek – porozumienie – partnerstwo”. Maas zapewnił, że Niemcy chcą rozwijać Europę wspólnie z Polską, a nie bez Polski, czy wręcz przeciwko niej. – Nic o was bez was – powiedział po polsku. – Łączy nas o wiele więcej, niż nas dzieli. Mamy jeden cel: chcemy utrzymać jedność UE 27 krajów. Kto, jak nie my, Niemcy i Polacy, może utrzymać jedność Unii Europejskiej i zapobiec nowym podziałom? Stanowisko Polski liczy się. Dlatego polityka wobec wschodu powinna być kształtowana wspólnie z Polską i innymi partnerami z Europy Środkowej i Wschodniej – oświadczył szef niemieckiego MSZ. A jako wisienka na torcie pojawiła się deklaracja o konieczności „umacniania demokracji i praworządności poprzez ściślejszą wymianę naszych społeczeństw obywatelskich”.
„Obawiam się Greków, nawet gdy niosą dary” – powiedział Laokoon przestrzegając Trojańczyków przed wprowadzeniem do miasta drewnianego konia, którego Grecy zostawili pod murami udając, że odstępują od oblężenia. Oczywiście nikt Laokoona nie posłuchał, koń-pułapka został potraktowany jako dar i tryumfalnie wprowadzony do Troi. Odbyła się huczna zabawa, a gdy Trojańczycy posnęli, z konia-niespodzianki wyszli ukryci w nim Grecy, otworzyli bramy i greckie wojsko szturmem zdobyło miasto. Trzeba było słuchać mądrego Laokoona, gdy ostrzegał mieszkańców Troi przed wiarołomnością Greków.
„Obawiam się Niemców, nawet gdy niosą dary” – to jest mój komentarz do przemówienia Heiko Maasa, który słodzi Polsce tak, że aż ciężko tego słuchać. Wolę już niemieckie połajanki w sprawie rzekomo zagrożonej praworządności w Polsce i niemieckie pierniczenie o „pokazie antydemokratycznego i odwetowego nacjonalizmu” na Marszu Niepodległości niż niemieckie przymilanie się i deklarowanie, że „nic o was bez was”. Jeśli coś takiego mówi Niemiec do Polaków, to znaczy, że Koń Trojański już stoi pod murami i czeka na entuzjastycznych głupców, którzy wciągną go do miasta.
Obawiam się, że pokłosiem przemówienia Maasa będzie entuzjazm PiS-pelikanów traktujących je jako dowód na genialność polityki zagranicznej PiS, dzięki której Niemcy doceniają Polskę i wskazują, że bez Polski świat się zawali, a jeśli nie świat, to przynajmniej Unia Europejska. Słowa pochwały nic nie kosztują. Wręcz przeciwnie. Przynoszą chwalącemu zysk w postaci przychylności osoby chwalonej. Znieczulony pochwałami delikwent czuje się w obowiązku odpowiedzieć dobrym słowem, a jeśli pochwały są umiejętnie dobrane, to i do domu zaprosi, i ucztę wyprawi, i podarunkiem obdarzy, a na koniec majątek w testamencie zapisze. Oczywiście, nie każdy jest tak naiwny, ale akurat Polacy do tych naiwnych należą. A Niemcy dobrze o tym wiedzą. Dlatego przemówienie Maasa jest dla mnie sygnałem alarmowym, że kroi się coś niedobrego. W końcu Hitler też sławił Polskę pod niebiosa, a skoczyło się wiadomo jak.
O co chodzi tym razem? Czego Niemcy od nas chcą, a właściwie – do jakiego stopnia chcą nas złupić, skoro od szefa niemieckiego MSZ dowiadujemy się, że „nic o was bez was”? Nie trzeba Sherlocka Holmesa, żeby ustalić, co jest grane. Maas sam to powiedział: „utrzymać jedność Unii Europejskiej i zapobiec nowym podziałom”. W tłumaczeniu z dyplomatycznej mowy-trawy na normalny język oferta brzmi tak: wespół w zespół domykamy eurokołchoz, a politycy PiS dostają uścisk kanclerskiej dłoni i niemieckie poparcie jako zarządcy Generalnej Guberni 2.0. Trzeba tylko spacyfikować tych antyunijnych oszołomów, którzy naprawdę chcą suwerenności Polski. Bo mówić o suwerenności, a chcieć suwerenności, to dwie różne sprawy.
W kwestii suwerenności Maas powiedział coś takiego: „Zachowamy suwerenność narodową tylko wtedy, gdy będziemy działać po europejsku”. Konia z rzędem temu, kto odgadnie, co Maas miał na myśli. Co to w ogóle znaczy „działać po europejsku”? Niemcy wiele razy już pokazali, jak wygląda „działanie po europejsku” w ich wykonaniu. Drang nach Osten i Mitteleuropa to niemiecki plan, który był, jest i będzie. Proszę nie łudzić się, że po II wojnie światowej Niemcy zmienili się, żałują za grzechy i teraz są narodem miłującym pokój i szanującym swoich sąsiadów. O nie! Jedyne czego Niemcy żałują, to tego, że nie wygrali II wojny światowej i mają na karku amerykańskich nadzorców, którzy postawili swoje bazy w Niemczech, żeby trzymać za pysk niemieckich ubermenschów, gdyby znowu przyszła im chętka na urządzanie hekatomby. A takie pomysły nadal tkwią w niemieckich głowach i będą tkwiły zawsze.
Niemcy to cywilizacja bizantyńska, której elementami są m.in. prawo ograniczające coraz więcej dziedzin życia, eliminacja etyki z życia zbiorowego i militaryzacja. Z kolei Polska to cywilizacja łacińska, którą cechuje uznanie wyższości etyki nad prawem i narzucenie rządzącym tych samych praw moralnych, które obowiązują poddanych ich władzy. Jak zatem Polska i Niemcy mają WSPÓLNIE „utrzymywać jedność UE”? To jest po prostu NIEMOŻLIWE! O co więc chodzi? Oczywiście o to, co zawsze: Polacy mają się podporządkować Niemcom. I temu służy całe to słodzenie Maasa.
Czy myślicie, że szef niemieckiego MSZ wyskoczył jak diabeł z pudełka i ku zaskoczeniu polskich władz prawi nam miłe słówka? O nie! Takie publiczne deklaracje zawsze są poprzedzone zakulisowymi negocjacjami. Takie publiczne deklaracje to nie jest wstęp do zawarcia dealu, ale jego efekt. Mówiąc krótko: moim zdaniem rząd PiS zawarł deal z Niemcami, a ponieważ Polska jest stroną o wiele słabszą, ten deal po prostu nie może być korzystny dla Polski. Co najwyżej jest korzystny dla PiS. Ale jak o tym powiedzieć polskiej opinii publicznej? Jeśli zrobi to PiS, Polacy mogą stanąć okoniem. Niech więc zrobią to Niemcy słodząc Polakom ile wlezie i usypiając ich czujność. Wiadomo, że Polacy poczują się dowartościowani słysząc „nic o was bez was” i nawet do głowy im nie przyjdzie, że cena, która przyjdzie im zapłacić za te miłe słówka, będzie bardzo wysoka. Obawiam się, że likwidacja Marszu Niepodległości jest jednym z elementów tego dealu okraszonego słodzeniem Maasa. Obym się myliła, ale niestety, tak to dziś wygląda. Wiceminister MSWiA Paweł Szefernaker już ogłosił, ze trzeba zmienić prawo o zgromadzeniach. Po co? Oto jest pytanie!
Jeśli podobają się Państwu moje felietony i chcielibyście wesprzeć moją działalność publicystyczną, możecie to zrobić dokonując przelewu na poniższe konto PayPal. Będzie to dla mnie nie tylko wsparcie w wymiarze finansowym, ale również sygnał, że to, co robię, jest dla Państwa ważne i godne uwagi. Z góry dziękuję. Katarzyna Treter-Sierpińska https://www.paypal.me/katarzynats
Na tym polega praca szefa MSZ żeby mówić to, co rozmówca chce usłyszeć. W polityce słowa nie mają żadnej wartości. Liczą się tylko czyny. Niemcy co by nie mówili to i tak będą twardo realizować swoją strategię. Unijni marksiści widzą, że niektórzy opierają się ich pomysłowi Eurokołchozu i dlatego pomysł z armią europejską co by mieś twarde argumenty dla niezdecydowanych. Swoją drogą na wierność czemu żołnierze? Na kartę praw podstawowych? Wróżę kryzys jak 1917.
Slyszeliscie co ten karierowicz z klubu Ronina czyli Maciej Swirski napisal do pana K.Karonia? Moj Boze a kiedys czlowiek wierzyl w patriotyczne checi, celi tych tam bywalcow. Przykro pomyslec jak sobie wielu z tego klubu zlote gniazdka uwilo. Pozdrawiam patrioto.