K. Baliński: FRANCISZEK W KRAINIE ISLAMU a szatan w Kościele
Kasab to jedyna miejscowość, która ocalała, kiedy w 1915 roku z rąk Turków śmierć znalazło 1,5 mln chrześcijan, Ormian, aramejskich i asyryjskich wyznawców Chrystusa, a 100 tysięcy chrześcijanek wcielono do haremów. Gdy pod koniec lutego 2020 media informowały o zestrzeleniu rosyjskiego samolotu, nie wyjaśniły, że doszło do tego podczas walk toczonych pomiędzy armią Asada a terrorystami na pograniczu syryjsko-tureckim, i że kilka dni później przenikający z terenów tureckich islamscy fanatycy zdobyli miasteczko, trzynastu chrześcijanom rytualnie ścięli głowy, sprofanowali świątynie, splądrowali domy, a 670 chrześcijańskich rodzin salwowało się ucieczką. Przemysław Żurawski vel Grajewski z Rady Politycznej PiS wpadł w euforię: „To najbardziej znaczące wydarzenie w relacjach Rosja-NATO od czasu zakończenia zimnej wojny”. Idąc na całego, dziarsko wzywał: „trzeba stworzyć przeciw Rosji koalicję z Turcją, której Rosja zaszła za skórę w kwestii syryjskiej. Proste narzędzia jak zamknięcie wszystkich cieśnin czarnomorskich i bałtyckich dla rosyjskich statków. Ułatwiliby też sytuację Czeczeni i Tatarzy, a może Syberia głośniej domagałaby się autonomii (…) przypuszczalnie już wejście w granice Ukrainy pierwszych uzbrojonych międzynarodowych ochotników skłoniłoby zbrodniarza Putina do rozmów”. Świat jeszcze bardziej zamarł z wrażenia, gdy usłyszał generała Kozieja trąbiącego z Ruskiej Budy o gotowości naszej armii do obrony Turcji
Tymczasem to Putin zapobiegł eksterminacji syryjskich chrześcijan, którzy giną tysiącami, a wraz z nimi ostatnie ślady chrześcijaństwa w Lewancie, a Turcja to patron islamistów. Przez Turcję wiodą główne szlaki przerzutu broni, sprzętu i rekrutów dla Państwa Islamskiego, którego bojowcy na opanowanych przy wsparciu Turcji terytoriach dokonują zbiorowych mordów na wyznawcach Chrystusa wszystkich obrządków i wyznań, palą kościoły, gwałcą chrześcijanki, sprzedają je na specjalnie zorganizowanych targach niewolnic. To na terytorium Turcji przetrzymywani byli uprowadzeni przez terrorystów metropolita i arcybiskup Aleppo. To, tak fascynująca polskich polityków, Erdoğan odpowiada za zagładę wizytowanej przez Franciszka archidiecezji Mosulu.
Był sobie w Iraku dyktator. Nikomu nie przeszkadzał. W 1978 roku wybuchła islamska rewolucja w Iranie, w następstwie której został obalony szach Reza Pahlavi, a jego miejsce zajął ajatollah, który ogłosił doktrynę „Dwóch Szatanów”. „Mniejszym” był Izrael (bo mały jak krosta na dupie świata), a „Większym” USA. W tej sytuacji każdy, kto mógł bronić krostę przed ajatollahem, był na wagę złota. Wysłuchawszy zachęty sekretarza obrony USA, Saddam Husajn ruszył na Iran, nie zdając sobie sprawy, że w interesie Izraela, który pławił się w pokoju i demokracji. Wojna trwała 7 lata i pochłonęła milion ofiar. Myślał, że za przysługę zostanie wynagrodzony, ale srogo się rozczarował. Nie doczekawszy się rekompensaty, ujął sprawy w swoje ręce i, za przyzwoleniem USA, zajął Kuwejtu z jego zasobami ropy, co miało mu pomóc w spłacie długów zaciągniętych na wojnę. Tymczasem lobby izraelskie zmontowało koalicję, zaprosiło do niej Polskę i pogoniło go z Kuwejtu.
Ale na tym nie koniec. Pod pretekstem obalenia okrutnego dyktatora, który miał wspierać islamski terroryzm, popierać Ben Ladena i ukrywać broń masowego rażenia, dokonali inwazji na Bagdad. „Pustynna Burza”, bo taki kryptonim nosiła wojna, miała być krótka, a Irakijczycy mieli witać Amerykanów z otwartymi ramionami. Jej bilans był katastrofalny: zabitych milion Irakijczyków i 4,5 tysiąca amerykańskich żołnierzy, 800 miliardów dolarów pogrzebanych na irackiej pustyni, Saddam powieszony. Potem już było tylko gorzej – Irak zamienił się w koszmar, wybuchła wojna domowa, zaciekła przemoc między szyitami i sunnitami, starcia pomiędzy Arabami i Kurdami, ataki na chrześcijan. W pogrążonym w pożodze kraju powstało Państwo Islamskie, które do dziś zadaje ciosy Ameryce. Agresorów nie rozliczono. A szkoda, bo byłaby to nauczka dla tych, którzy dziś nawołują do zbombardowania Teheranu i powieszenia Asada.
Za inwazją stała grupa polityków, którzy na Bliskim Wschodzie dostrzegają interesy tylko jednego państwa – Izraela. Dla uzasadnienia agresji wymyślili pretekst: budowę pierwszego demokratycznego muzułmańskiego kraju na Bliskim Wschodzie. Włosy stają dęba na głowie, kiedy przypomnieć, co działo się w należących do nich mediach: Nasz kraj został zaatakowany przez fanatyczną, morderczą sektę. Musimy dokonać inwazji, zabić ich przywódców, a pozostałych nawrócić na chrześcijaństwo! Wrzeszczeli: Musimy zaatakować Irak, bo musimy jakiś kraj zaatakować w tamtym regionie. Do wojny podgrzewała Anne Applebaum, zbywając krytyków inwazji: „paranoja, której celem jest zdyskredytowanie prodemokratycznych inicjatyw”. Redakcyjny kolega Applebaum pisał: Mniej więcej co 10 lat USA powinny wybrać sobie jakiś obrzydliwy mały kraj i porządnie cisnąć nim o ścianę – żeby wszyscy na świecie wiedzieli, że nie żartujemy.
W 2010 r. wybuchła „Arabska wiosna”, u nas porównywana z buntem stoczniowców na Wybrzeżu. Przeprowadzona wedle irackiego schematu przyniosła chaos, fale uchodźców nabierające na naszych oczach apokaliptycznych rozmiarów, wojnę wszystkich ze wszystkimi. Wielką tragedią stała się wykrwawiająca się Syria, gdzie wojna pochłonęła 500 tysięcy istnień ludzkich, gdzie z ogarniętego pożogą kraju uciekło 5 milionów ludzi, gdzie powołaną w celu „wyzwolenia Syrii z rąk szyickiego dyktatora” koalicję nazwano szyderczo „Przyjaciele Syrii”, a islamskich rebeliantów „bojownikami o wolność i demokrację”. Zewsząd słyszeliśmy o dzielnych syryjskich „powstańcach”, ale gdy powstał kalifat, z bezbronnych cywilów opadły łachy przebierańców ukazując uzbrojonych po zęby dywersantów. Nikt z syryjskich wyznawców Chrystusa nie ma wątpliwości, że istnieje diaboliczny plan zniszczenia ich świata, że zostali zdradzeni i wydani na łup islamskich oprawców. Zdumiewa milczenie Zachodu wobec tragicznego losu kraju, który jeszcze niedawno był wzorem pokojowego współżycia różnych wyznań. Szczególnie zdumiewa milczenie katolickiej Polski. Wyznawców Chrystusa giną tysiące, a Polska ślepo popiera politykę państwa, które islamski ekstremizm pobudza, które od lat zbroi rebeliantów. Sprawę komplikuje to, że i politycy opozycji z chrześcijaństwem nie mają nic wspólnego. Przykład – Robert Biedroń zanegował na forum UE fakt prześladowań bliskowschodnich chrześcijan, bo – jak się wyraził – prześladowani są nie chrześcijanie, ale przedstawiciele mniejszości seksualnych.
Niedaleko Damaszku, siedział diabeł na daszku, w kapeluszu czerwonym, kwiatuszkami upstrzonym. Gdy zamiast kapelusza wpiszemy krawat, to mamy… Radka Sikorskiego, który w Damaszku też nieźle namieszał. „Panie Asad niech pan natychmiast zrezygnuje, albo zobaczymy się w Hadze” – zadekretował na Twitterze. „Zniszczyć siły Asada rakietami Cruise” – poszedł na całego przy innej okazji. Na szczęście świat nie posłuchał. Dziś nikt nie ma wątpliwości, że za syryjską rebelią stoi Al-Kaida, a Syria stała się poletkiem światowego dżihadu. Nikt też nie wątpi, że gdyby Sikorski obalił Asada, pod nóż poszliby wszyscy chrześcijanie. Sikorski odtrąbił sukces dyplomatyczny – powołał Europejski Fundusz na rzecz Demokracji do wspierania przemian demokratycznych u bliskowschodnich sąsiadów UE. O co chodziło, niech dowodzi triumfalny w tonie tytuł „Wyborczej”: „Polak pomoże krzewić demokrację u sąsiadów Unii”. W tej roli Sikorski wysłał do Tunezji i Libii Wałęsę i Michnika oraz szefa polskiego oddziału fundacji Sorosa. Świetnie wykpił to Andrzej Krauze rysunkiem w „Rzeczpospolitej”: Wałęsa do Tunezji, a Jaruzelski i Kiszczak do Libii, czyli okrągły stół na gościnnych występach. Tradycję krzewienia demokracji u arabskich sąsiadów Sikorski podtrzymywał też podsyłaniem tam ambasadorów obojga płci obdarzonych fizjonomiami do złudzenia przypominającymi Mosze Dajana i Goldę Meir.
Dzięki żonie został członkiem Instytutu American Enterprise, stanowiącym zaplecze znakomicie zorganizowanej i wpływowej grupy lobbingowej skrajnie proizraelskich polityków żydowskiego pochodzenia, o korzeniach rodzinnych we Wschodniej Europy, najczęściej potomków liderów Komunistycznej Partii USA, przez siebie przewrotnie (albo dla niepoznaki) zwanej neokonserwatywną, a przez prawdziwych konserwatystów neotrockistowską. W jednym ze sporządzonym dla nich raporcie Sikorski postulował reformę polskiej armii tak, aby mogła wysłać na bliskowschodnie misje nawet kilkanaście tysięcy żołnierzy. Tłumaczył przy tym, że żołnierze z Polski są tańsi w eksploatacji, a ich strata nie wywoła w USA niechęci do wojny. W innym raporcie atak na Irak porównuje do Monte Cassino. Stawia też śmiałą tezę: „bez Afgańczyków nie byłoby Okrągłego Stołu w Polsce”. I mało brakowało, by nie wystąpił o pokojową nagrodę Nobla dla Osamy Ben Ladena. Na jego obronę trzeba jednak przypomnieć, że nagrodę 1 miliona euro przyznał Mustafie Dżemilewowi, liderowi Tatarów krymskich, islamiście popieranemu przez Turcję, której udział w eksterminacji bliskowschodnich chrześcijan jest nie do przecenienia. I chyba za to w listopadzie 2012 r. organ trockistów, „Foreign Policy” umieścił Sikorskiego na liście „100 czołowych myślicieli świata”.
PRZECZYTAJ: J. Międlar: Papieskie pocałunki
To wszystko nie zaczęło się od „czołowego myśliciela świata”. W „prodemokratycznych inicjatywach” na Bliskim Wschodzie czynni byli inni szatani. Z dużym wyprzedzeniem uczestniczył GROM, którego jednym z zadań (oprócz transferu sowieckich Żydów) był „eksport demokratycznych oraz wolnościowych ideologii”. W lutym 1998 r., w imieniu Polaków wojnę Arabom wydał syn rabina Geremek. Na wojnie Polska nie zyskała nic. Koszty naiwnych snów o potędze (bo za udział w agresji mieliśmy zostać mocarstwem światowym, a nasi sojusznicy w dowód wdzięczności umierać za Gdańsk) wyniosły 3 mld zł i 720 mln dolarów z umorzenia irackiego długu. W zamian, na otarcie łez, dostaliśmy amerykańską zardzewiałą fregatę, 40-letnie samoloty transportowe, rachunek na 12 mld za F-16 oraz logo „okupanta Iraku”. No i niezmienne amerykańskie wsparcie roszczeń hien cmentarnych spod znaku „Przemysł Holokaustu”. Interesy w „wyzwolonym” Iraku robił każdy, tylko nie my. Z programu przezbrojenia nowej irackiej armii wartości 3 mld dolarów, 85 proc. przypadło Ukraińcom. Tym samym, którzy dziś, robiąc z siebie nieporadne ofiary rosyjskiej agresji, biorą od nas broń na kredyt.
Polska nie zyskała nic, ale ci którzy nawoływali do agresji zyskali całkiem sporo. Marek Belka sowicie opłacane stanowisko wicegubernatora Iraku (czyli szefa okupacyjnego rządu), później posadę dyrektora w MFW, a w końcu prezesa NBP, gdzie bazując na doświadczeniu zdobytym w Bagdadzie, zrobił z finansów publicznych drugi Bagdad. Aleksander Kwaśniewski zarobił na wykładach w Georgetown. Objął także fuchę prezesa Europejskiej Rady ds. Tolerancji, która przystąpiła do polowania na „antysemitów”, tj. na tych, którzy inwazję krytykowali. GROM przypadło 15 milionów dolarów, za pilnowanie centrum tortur CIA w Kiejkutach. Leszkowi Millerowi pozwolili w nagrodę zwiedzić kwaterę CIA (chociaż na jego usprawiedliwienie trzeba dodać, że wcześniej skończyła mu się moskiewska pożyczka i nie wyszedł numer z 17 milionami, gdy posłał Rywina do Michnika). Przypomnieć też trzeba, że przyszły premier Jarosław Kaczyński nie tylko wzywał do zaangażowania w agresję na Irak, ale po inwazji wrzeszczał w Sejmie „to także nasza wojna”. I nie przeszkadzał mu przy tym głos Jana Pawła II, który się wojnie sprzeciwiał. Ale to nie wszystko. Wiele lat później Aleksander Kwaśniewski, Zygmunt Bauman, Adam Michnik, Adam Daniel Rotfeld i Aleksander Smolar w apelu o solidarność z uchodźcami pisali: To nie MY odpowiadamy za destabilizację i rozkład krajów, z których przybywają dzisiaj uchodźcy. To nie My przemieniliśmy je w państwa, w których panują nieustanny strach i niebezpieczeństwo gwałtownej śmierci, a życie człowieka jest samotne, biedne, zwierzęce i krótkie. Krótko mówiąc – przerobili Irak na państwo upadłe, z którego uciekają w popłochu chrześcijanie, a dziś, razem z Franciszkiem, do powrotu chrześcijan nawołują ci sami, którzy nawoływali do inwazji.
Mówi się o wszystkich, o Czeczenach, Ujgrach, Irańczykach, Ruskich, ale nic o Izraelczykach. Wrogiem islamistów jest Asad, szyici, chrześcijanie, Hezbollah, Rosja, nic natomiast nie słychać, żeby był nim Izrael. Izraelczycy nie ukrywają, że islamiści są dla nich darem nieba, że najlepszym rozwiązaniem dla toczącej się wojny jest brak rozwiązania, a status quo, jaki by on nie był krwawy, lepszy niż zwycięstwo którejkolwiek ze stron. „To jest mecz, w którym chcemy, aby obie drużyny przegrały. Niech się wykrwawią na śmierć. Niech się nawzajem wybiją” – mówią bez osłonek. Dominuje wyznanie b. ministra obrony: „Izrael jest willą w dżungli, gdy Arabowie są zajęci sobą, mogę spać spokojnie. Świat zajmie się nimi, a nas zostawi w spokoju”. Strategicznym celem Izraela jest nowa mapa Lewantu, podział państw arabskich na etniczne i religijne państewka, wtrącenie regionu w stan permanentnego wrzenia. A to wszystko przy chwackim poparciu judeochrześcijan. Patrząc na chaos rozlewający się na ogromne obszary można pomyśleć, że pracują bez planu. Jednak po przyjrzeniu się sytuacji widzimy, że jak domki z kart kładą się tylko państwa Izraelowi nieprzyjazne, co zmusza do pytania: Kto, racząc uciemiężone narody „demokracją”, umacnia dżihadystów, którzy obcinają głowy chrześcijanom? Kto chce, aby nad Damaszkiem załopotała czarna flaga islamistów? Bez popadania w judeosceptycyzm trzeba też zadać pytanie: Cui bono?
Lobby izraelskie miało nadzieję, że zbombarduje Teheran i wybawi tym samym Tel Awiw z frustrujących negocjacji z Palestyńczykami. Tymczasem izraelska strategia podpalania świata i wyciągania kasztanów z ognia cudzymi rękami przestała Trumpowi imponować. Gdy doszedł do władzy, filarem swej strategii zrobił „skończenie z absurdalnymi niekończącymi się plemiennymi wojnami i zabranie naszych żołnierzy do domu”. Pamiętał, że zdobył Biały Dom kusząc wyborców słowami: „wejście na Bliski Wschód jest najgorszą decyzją, jaka kiedykolwiek została podjęta w historii naszego kraju”. Gdy wydał rozkaz wycofania oddziałów amerykańskich z Syrii, wywołał panikę. Bo wiedzieć trzeba, że nic tak nie jednoczy waszyngtońskie elity, jak zagrożenie pokojem na Bliskim Wschodzie. Gdy pokazał swym żydowskim przyjaciołom środkowy palec, czyli nie chciał w interesie Izraela bombardować Damaszku, wywołał niekontrolowany atak furii amerykańskich Żydów. I kto wie, czy nie z tego powodu przegrał wybory.
W jednym wpisie na Twitterze zniszczył politykę Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie – tak Victoria Nuland trwożnie zatytułowała swój komentarz w „Washington Post”, gdy Trump wydał rozkaz wycofania żołnierzy amerykańskich z Iraku i Syrii. Dąsy Trumpa bardzo rozsierdziły proizraelskie lobby. Cały misterny plan – Teheran po Bagdadzie i Damaszku – na nic, psu na budę. Najwyraźniej strategia wyciągania kasztanów z ognia cudzymi rękami przestała się Amerykanom podobać. Dziś, przy Bidenie licytują się, gardłują: „Jeśli okaże się, że sprawy przybierają zły obrót, to Izrael na pewno nie będzie się temu przyglądał biernie. Izraelczycy nie mogą bezczynnie czekać na zagładę”. Niemniej dopilnowanie, aby nie wywrócili stolika z kartami nie będzie łatwe. Jeśli zastanowimy się jednak nad tym, którą stronę Polska w tym konflikcie wybierze – odpowiedź jest prosta. Trzeba tylko wyszukać, gdzie w tej układance jest Izrael. Reszta ułoży się sama.
Mówią o pożytkach z przegranej Trumpa, że zmiana lokatora Białego Domu jest na rękę Stolicy Apostolskiej, że papieżowi trudno było nawigować pomiędzy dialogiem z sunnitami a dialogiem z szyitami, że Franciszek dystansował się od Trumpa, by świat islamu rozumiał, że mając pretensje do chrześcijańskiej Ameryki nie powinien utożsamiać jej z Kościołem, chrześcijaństwem i chrześcijanami, że Papież ma dziś w Białym Domu za partnera prezydenta katolika. Nic nie mówią o tym, że Biden – wiceprezydent w administracji Obamy ponosi główną odpowiedzialność za powstanie Państwa Islamskiego, że otoczył się izraelskimi lobbystami, którzy stali za tragedią Iraku, że klan ten, mimo odegrania diabelskiej roli, wrócił do władzy a ich bastionem jest znów Departament Stanu.
Na tym kończą się dzieje chrześcijaństwa w Iraku – tak jeden z posługujących tam księży określił masowy eksodus wyznawców Chrystusa, którzy w panice uciekają z ogarniętego pożogą kraju, którzy jeszcze w połowie XX wieku stanowili kilkunastoprocentową społeczność, często o statusie elit, a dziś stanowią 1 procent ludności regionu. W Iraku byli chronieni przez Saddama, który islamskich radykałów trzymał skutecznie pod butem. Wiedzieć też trzeba, że sam pochodził z plemienia, które dopiero w XIX wieku przeszło na islam. Podobnie w Syrii – przed wybuchem wojny kościół założony przez św. Piotra miał 2 miliony wyznawców czyli 10 procent ludności, a wolność religijną zapewniał im Asada, za to muzułmańskich fanatyków zwalczał z bezwzględnością. Tak korzystny dla chrześcijan porządek zniszczyła inwazji na Irak.
Dyplomacja III RP dramatycznie cierpi na brak myśli strategicznej, a nawet na brak jakiejkolwiek myśli (pomijając błyskotliwe analiz w formule „ch…, d… i kamieni kupa”). W rezultacie, zamiast strategii mamy chaotyczne miotanie się od ściany do ściany, bełkot, puste frazesy, kabalistyczne zaklęcia w rodzaju: bezpieczeństwo Izraela częścią polskiej racji stanu i ogłaszanie każdego, kto sceptycznie odnosi się do pomysłów wciągania Polski w bliskowschodnie awantury „antysemitą”. Polska miała niegdyś pozycję w Iraku, polskie firmy realizowały tam miliardowe kontrakty. Aktywów tych wyzbyła się, a dziś straszy Arabów epitetem „izraelski ambasador w UE”. Ekwilibrystyka ideowa przybiera dziwne figury. Podczas wyborów samorządowych prezes PiS ogłosił: To wszystko ma także bardzo wyraźny aspekt międzynarodowy (…) w Polsce jest tylko jedna partia konsekwentnie prorosyjska – PSL. SLD kiedyś dokonało w tej sprawie zasadniczego zwrotu (…) wiadomo, jakie Miller zajął stanowisko w sprawie Iraku.
Zanim doszło do spotkania z chrześcijanami, Franciszek spotykał się z tymi, którzy do tragedii chrześcijan dopuścili. Zanim spotkał się z przywódcą duchowym szyitów (który stał za powołaniem szyickich milicji odgrywających kluczową rolę w pokonaniu Państwa Islamskiego), spotkał się z szejkami, którzy rebelię wspierali. Podpisał też z nimi dokument o „ludzkim braterstwie, wspólnych korzeniach łączących żydów, chrześcijan i muzułmanów”, czyli zadekretował: „Zbawienie przyjdzie od Żydów”. Mówili o wszystkim. O wielkich krokach papieża w krainie religii pokoju, o wyciąganiu ręki do przywódców świata muzułmańskiego, „którzy rozumieją, jakie zagrożenie tkwi w szerzeniu radykalnych poglądów religijnych”. Nie mówili natomiast, że czystki etniczne przeprowadzili także Kurdowie, że zdarzyło im się wyrzynać chrześcijańskie milicje, że uciekając z doliny Niniwy przed islamistami, pozostawili chrześcijan na pastwę losu, a gdy Trump zahamował marsz barbarii, wrócili i zajęli domy chrześcijan. Nic przypomnieli słów łacińskiego metropolity Bagdadu: Świat wciąż nie zna prawdy o tym, co dzieje się na Bliskim Wschodzie. Wszyscy ekscytują się pokonaniem ekstremistów w północnej Mezopotamii. Jednakże ważniejsi od Państwa Islamskiego są jego zleceniodawcy. A kto przez wszystkie te lata wspierał radykałów i islamistów? Kto zaprojektował i stworzył ISIS. Trzeba się pytać, kto nimi manipuluje, kto nimi kieruje, kto ich finansuje, a nawet zapewnia im ochronę.
Pośród gruzów placu kościelnego Hosz al-Biaa w Mosulu, z którego terroryści islamscy uczynili główną siedzibę, Franciszek wygłosił homilię. Ani razu nie padła w niej nazwa szajki, która miasto zniszczyła, ani nazwa państwa, które nie zgodziło się na bombardowanie pozycji terrorystów, gdy zdobywali Mosul. Liturgię sprawował w języku aramejski, czyli języku Jezus, a homilię wygłosił w języku Sorosa. W wygłoszonej płaczliwym głosem, pełnej frazesów mowie nie żądał ścigania zbrodniarzy i grabieżców. Nie obłożył ekskomuniką judeochrześcijan, którzy do tragedii doprowadzili. Anatemą obłożył natomiast tych, którzy o wymordowanie braci Chrystusa w Iraku obwiniają tych, którzy Chrystusa zamordowali. Był za to chichot islamistów, Kurdów i generałów tureckiej bezpieki operujących w północnym Iraku i Syrii. I jeszcze jedno – widział tragedię, wrócił do Watykanu, wypuścił apel „Braterstwo, pokój, ekologia”, zabrał wiernym Wielkanoc, kościoły przerobił na oddziały sanepidu. I znowu wyszła Pachamama, czyli wielki i mały szatan w Kościele.
Przeczytaj także:
Dobry artykuł. Barack Obama i Hillaty Clinton sami nazwali ISIS swoimi sojusznikami. ISIS miało amerykańskie buty, namioty i broń. W USA otwarcie zaczynają mówić, że to Ameryka stworzyła ISIS!
Gdy byłem w Iraku, Kurdowie powiedzieli mi, że gdy terroryści z ISIS zostają ranieni, to udają się do Izraela na leczenie. Izrael to potwierdził, mówiąc że hospitalizują 'syryjskich rebeliantów’ . Siła Izraela opiera się na słabości państw sąsiednich, dlatego stan niekończącej się wojny jest dla Żydów na rękę, a przy okazji zalali jeszcze Europę milionami czarnych i Arabów, w tym terryrostów z Al-Kaida.
Polska to państwo z tektury. Żydowski pies który czeka na ochłap ze stołu.
Są zdjęcia bojowników ISIS z tatuażami US Army.
Dla mnie Bergoglio to belzebub i sluga masonerii
I narzędzie w rękach reptylian.
Toluś, w rękach to ty żydku trzymasz swojego obrzezanego 👃 penisa bez napletka. 🤣
Mnie tez pomalu wkurwia juz ten obszczany zydowski sympatyzant!
Raczka w raczke z ta matkowa pizda!
Wszystko to pierdolone belzebubowe nasienie!
Na miejscu Jacka, pozbyl bym sie ich dwojga juz przynajmniej pol roku temu!
Nie latwo wytrzymac ich ciagle plucie w twarz! I to taki ludzki margines, obszczymordy!
Nikogo, szmato, nie interesuje twoje zdanie.
BerGOGlio to antypapież. Na każdym kroku bluźni i obraża Boga.
Jako prawdziwy Chrześcijanin odcinam się od tego paskudnego jezuity.
Nie mam i nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
Patrząc na to, co wypisujesz na tym portalu, to ty już się dawno od Kościoła odciąłeś, grzeszniku.
Jebana haniebna BOLSZEWICKA PIZDA! I nic poza tym!
Panie Krzysztofie, znowu sie doczekalem….!!!
Uwielbiam Pana pioro i za kazdym tekstem, mnostwo sie przy Panu nowego ucze!
Pozdrawiam Serdecznie!
„Był sobie w Iraku dyktator. Nikomu nie przeszkadzał.”
Nie, wcale. Szczególnie tym ponad 200 tys. ludzi brutalnie zamordowanych przez tego dyktatora, by o torturowanych, więzionych już nie wspominając.
Ja rozumiem, że można krytykować atak na Irak czy Asada, ale pisząc takie rzeczy autor po prostu się błaźni. Za mocno ten Izrael wszedł i manipulowanie faktami pod tezę.
Jebana, prostacka, haniebna bolszewicka PIZDA!
Zamknij mordę, parchu!
..hmmm.. podczas 'wizyty’ franka zastanawiała mnie białoczerwona szarfa zawieszona na krzyżu pod którym wysiadywał (https://tiny.pl/r2sn2). Czyżby aluzja?