Środowisko polskich patriotów już od dawna jest słabe i biedne. Pierwotną przyczyną tego stanu rzeczy były zabory, które potrafiły odbierać starym polskim rodom całe majątki, a nawet życie. Później dzieła zniszczenia dokonała wojna i okupacja. W okresie socjalizmu było tylko ciut lepiej. Mimo, iż propaganda chętnie odwoływała się do uczuć patriotycznych, istniały one jedyne w cieniu „wielkiego brata”, zaś władza pilnowała, by nikt spoza jej kręgów szczególnie nie „obrósł w piórka”. Później przyszła wielka „transformacja”, która już pierwszego dnia zrobiła z Polaków nędzarzy i tylko ci wychowani wbrew niewolniczej edukacji, wpajającej zasady, by się nie wychylać, nie podważać autorytetów, nie myśleć samodzielnie, nie sięgać dalej, tylko brać co jest dane i wpisać się w system… tylko ci potrafili odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Początkowa ułomność prawa dawała jednak duże pole do popisu, dzięki czemu zaczęły powstawać pierwsze fortuny. „Nowy salon” umówiony z funkcjonariuszami byłego reżimu na tzw. „grubą kreskę” szybko jednak zadziałał, by przypadkowi Polacy, jak np. Roman Kluska, twórca nowoczesnej firmy OPTIMUS, przegrali wyścig do władzy i wpływów. W efekcie „salonem” dalej trzęsły „stalinowskie dzieci”, które bazując na siatce układów, zadbały o swe pozycje w „nowej” Polsce. Wielu z nich odnalazło się w roli dziennikarzy, polityków, przedsiębiorców, artystów, a nawet sportowców! Byli to ludzie wychowani w opozycji do polskiego ducha narodowego, wszelkich naszych tradycji i wartości. To jednak oni stali się gwiazdami „srebrnego ekranu”, z którego epatowali nowe pokolenia Polaków swoją kosmopolityczną, często skrajnie lewicową i przede wszystkim antypolską wizją świata.
Niestety, Polacy przyjęli te narzucone „autorytety” i zaczęli żyć wedle ich wskazówek. Do wyścigu „po trupach” o kasę i karierę stanęło wielu, choć na mecie nie było miejsca dla najlepszych. To „salon” decydował, komu pozwolić rozwinąć skrzydła, a kogo z góry skreślić. Kryterium było nader proste. Wystarczyło złożyć deklarację, niczym islamską szahadę, że nie ma takiej wartości, której w imię miejsca na „salonie” by się nie zaprzedało. Każdy, kto choć w najmniejszym stopniu przejawiał ducha polskości, spotykał się ze ścianą. W „nowej” Polsce nie było miejsca dla czujących po polsku artystów, myślących po polsku dziennikarzy, czy działających na rzecz Polski polityków. Ten niejawny filtr polskości zadziałał tak skutecznie, że po trzech dekadach od transformacji ustrojowej mamy dziś rzeszę celebrytów, z których nikt specjalnym talentem nie grzeszy, za to ostentacyjnie wypiera się polskości. Dosłownie co chwilę powstają antypolskie utwory, w tym przede wszystkim filmy, a normą życia społecznego stało się przywdziewanie obcych barw państwowych przez tych, którzy Polskę rzekomo reprezentują. Na pewnym etapie proceder ten stał się już tak jawny i oczywisty, że młode pokolenie Polaków, żądne splendoru salonu, bez pytania zabiera głos w mediach, krytykując polskie tradycje i wartości, wypowiadając się w duchu całkowitego narodowego zakompleksienia i przejawiając zachwyt nad ideologiami, które są nam nie tylko z natury obce, ale wręcz nielogiczne z powodów historycznych – ot choćby kwestia ruchu na rzecz wyzwolenia czarnoskórych, obarczona piętnem niewolnictwa. Niektóre polskojęzyczne „gwiazdy” pozazdrościły Ameryce tej schedy, odnajdując na swój sposób ową niszę w walce o lepsze jutro imigrantów szturmujących polską wschodnią granicę.
Czasem jednak zdarza się ktoś, kto umknie „oczom systemu” lub zostanie źle rozpoznany i wówczas taka jednostka potrafi „bryknąć” salonowi. Reakcja jest zawsze gwałtowna i bezwzględna! Wyrzucenie z pracy, zniszczenie wizerunku, obelgi, kpiny i ostracyzm społeczny, serwowane są jako „danie główne”, ale to nie koniec „ciernistej drogi”, którą będzie miała do przejścia osoba salonu, która ośmieliła się stanąć po stronie ojczyzny. I o tym właśnie jak trudno pozostać Polakiem, będąc w kręgach owego salonu, a także dlaczego daliśmy sobie wmówić, że autorytety są naszą prawdą, choć to prawda powinna być jedynym autorytetem, dziś w programie Piotra Korczarowskiego z cyklu „Dokąd Zmierzamy” opowie była modelka, Samuela Torkowska.
Źródło: eMisjaTv
W tej sytuacji korzystnie byłoby działać w grupach 2, maks. 3 osobowych, np. jeden ma pomysł na plakat, a drugi potrafi technicznie wdrożyć pomysł i już powstaje mocny i pożyteczny zespół. Dzięki podejściu, jak z przykładu, minimalizuje się ilość pieniędzy wyciekającą na zewnątrz. Oczywiście w podanym przykładzie ostatecznie jakieś pieniądze wyciekłyby do drukarni, lecz nie więcej.
Podsumowując:
a) Dwuosobowe zespoły podejmujące polskie działania.
b) Minimalizacja wypływania pieniędzy na zewnątrz.
@W K
Z całym szacunkiem ale takie działania to jak karczowanie stuletnich dębów skalpelem.
Owszem narzędzie ostre, jednak nie podołasz.
Z przerażeniem stwierdzam, że wszystko zmierza w kierunku konfrontacji. Wpierw na poziomie światopoglądowym później zaś po nasileniu represji ze strony władz, dojdzie do ochoczej działalności tzw. „wymiaru”.
Kto wie? Może przyszłościowi „polityczni” będą osadzani w najgorszych warunkach, może nawet będą „znikali” bo przecież praojcowie dzisiejszych lewackich kacyków do perfekcji opracowali „metody”!
Odpowiedzią zapewne będzie nowy twór wzorowany na Referacie 993/W o kryptonimie „Wapiennik”.
Inna drogą może być powstanie czegoś w polskim stylu na wzór „Fasci di Combattimento” ze wszystkimi tego wydarzenia konsekwencjami, bo i w innych krajach powoli zaczyna wrzeć.