„Zniszczyć współbrata”. Skandal u dominikanów. Szokujący wywiad z o. Adamem Wyszyńskim OP
Ojciec Adam Wyszyński, dominikanin, którego konferencje i kazania cieszą się ogromną popularnością w Internecie, zatelefonował do mnie w uroczystość Wszystkich Świętych, wyznając wstrząsające fakty dotyczące próby zniszczenia go przez współbraci. Nigdy bym się nie spodziewał, że kapłan o wielkim potencjale, szanowany przez tysiące wiernych zostanie okrutnie potraktowany przez swój zakon. Od momentu kiedy wypowiedział wojnę lobby homoseksualnemu oraz mobbingowi w zakonie, przypuszczono na niego falę nienawiści we wspólnocie. W niechlubnym zakonnym gronie znalazły się takie osobistości, jak pupil lewicy o. Paweł G. oraz prowincjał o. Paweł K., który do niedawna postulował, by pary homoseksualne otrzymały możliwość adopcji dzieci. O. Adam Wyszyński doświadczył w klasztorze prób molestowania oraz niemożliwych do opisania tortur psychicznych. Nadal pragnie kierować się dominikańską zasadą, by niczym biegnący pies (domini canes, tzn. psy Pańskie) z płonącą pochodnią zapalać cały świat – nie kłamstwem i nienawiścią, ale prawdą i miłością chrystusową, które wyzwalają z niewoli. Troszcząc się o Święty Kościół katolicki, postanowiłem opublikować szokujący wywiad z zakonnikiem. Praktyka podpowiada, że jedynie takie publikacje mogą doprowadzić do opamiętania przełożonych, którzy czują się bezkarni. W liście otwartym zaświadcza o tym abp Jan Paweł Lenga z Karagandy, że to jedyny skuteczny sposób, by skłonić hierarchię do opamiętania. W modlitwie pamiętajmy o ojcu Wyszyńskim oraz o tych, którzy zostali wymienieni w poniższym wywiadzie.
Jacek Międlar: We wspólnocie zakonnej doświadczył Ojciec prób molestowania?
Adam Wyszyński OP: Tak, doświadczyłem takich prób. Nie były one jednoznaczne. Kilkakrotnie tylko usłyszałem słowa, że któryś z Braci z chęcią by mnie „przeleciał”. Na szczęście miałem na tyle rozumu, by takie wypowiedzi potraktować pustym śmiechem. Natomiast nigdy nie usłyszałem wypowiedzi typu „przyjdź do mnie do pokoju, zrobimy to”.
Zdarzały się dwuznaczne sytuacje w czasie formacji seminaryjnej?
Nie. Choć w nowicjacie widziałem braci w habicie zakonnym całujących się w usta. Słyszałem już wtedy od niektórych z braci, na kogo mam uważać. Nie chciałem słuchać plotek, które mogłyby mnie odwieść od mego powołania. Omijałem więc te osoby. Wiem natomiast o przypadkach, że niejeden z konfratrów nie spędził nocy w swojej celi zakonnej.
Będąc diakonem, został Ojciec dyrektorem Ośrodka ds. Nowych Ruchów Religijnych i Sekt w Krakowie. Zaskoczenie?
Poprawka. Zostałem p.o. dyrektorem tego ośrodka, choć nic wcześniej nie wiedziałem, z czym wiąże się ta praca. Ojciec A., będący wówczas dyrektorem, nagle wyjechał z klasztoru. Nie wiem, czy na urlop czy został przeniesiony gdzie indziej. W klasztorze krakowskim pojawiał się regularnie. Pewnego dnia zjawił się młody mężczyzna, student Duszpasterstwa Akademickiego „Beczka”, który wyznał mi, że ów zakonnik zrobił libację alkoholową, podczas której mężczyźni, w tym ojciec A., uprawiali ze sobą seks analny i oralny. O tym fakcie doniosłem przełożonym. Wielkim zdziwieniem było dla mnie, że ów zakonnik kilka lat później został przeorem klasztoru w Warszawie „na Freta”. Jak wspomniałem, w większości wypadków nie zajmowałem się samymi sektami, ale również wiernymi, którzy zostali źle potraktowani bądź wykorzystani przez księży. Padały nazwiska z moich wspólnot.
Zakonnicy: S. B., D. M. oraz pupil lewicowych mediów o. Paweł G. Nazwiska tych zakonników powiązał Ojciec z nagannymi, homoseksualnymi zachowaniami. Co takiego zrobili?
B. kilka razy prosił mnie, byśmy uprawiali seks oralny, tłumacząc, że mi się to spodoba. Jednak było to tylko w chwilach, kiedy nadużyliśmy alkoholu. Nie potępiam go, bo jest bardzo wrażliwym człowiekiem. Był mi ogromnym wsparciem jako człowiek i współbrat, kiedy mieszkałem w klasztorze łódzkim. Nasza relacja była, mogę tak nazwać, przyjacielska. Wiem, że boryka się ze swoimi skłonnościami seksualnymi. Jego bym nie chciał skrzywdzić żadną ze swoich wypowiedzi. D M. zaprosił mnie do Rzymu do „Angelicum” w czasie wakacji. Zaprosił mnie do swojej celi. Podkreślam, do niczego nie doszło! Choć zdziwiła mnie treść filmu, który oglądaliśmy. Po kilku lampkach wina zaczął się do mnie przysuwać coraz bliżej. Wówczas wyszedłem z jego celi. W Krakowie, kiedy rozpocząłem studia doktoranckie, nocowałem w klasztorze, ponieważ dojeżdżałem z Łodzi. Odbywały się tam – że tak powiem – libacje alkoholowe. W każdą środę w celi D. M. Brali w nich udział przede wszystkim ojcowie ze stopniem przynajmniej doktora. Zadziwił mnie fakt, że czterech z nich leżało razem w łóżku. Przejdźmy do Pawła G. Był moim przeorem przez trzy lata w Łodzi. Z jego strony doświadczyłem poklepywania po tyłku, niby tak spontanicznie. Pewnego razu jak gotowałem obiad, objął mnie w pasie i wykonywał ruchy frykcyjne, śmiejąc się, że „Kaczyński mnie dyma w dupę”. To cytat. Innym razem, tak dla zabawy, uderzył mnie patelnią po pośladku, pytając, czy mnie zabolało. Od razu ripostuję w tym miejscu oświadczenie prowincjała w mojej sprawie. Sprawę zgłaszałem mu dwukrotnie oraz rozmawiałem ze swoim kierownikiem duchowym – jezuitą, który skontaktował mnie z przełożonym ds. życia konsekrowanego. Opowiedziałem te sytuacje także przeorowi z Poznania Michałowi P OP oraz trzykrotnie starałem się spotkać z arcybiskupem łódzkim. Moja Mama wykonała kilkadziesiąt telefonów, które nie poskutkowały.
Doświadczony przez próby wykorzystania seksualnego, postawił się Ojciec lobby homoseksualnemu w zakonie i chciał zorganizować konferencję na temat mobbingu w zakonach. To chyba nie spodobało się współbraciom?
To lobby istnieje, choć nadal trudno mi w to wierzyć. Konferencja, która miała się odbyć na Uniwersytecie Łódzkim, dotyczyłaby konfrontacji prawa konstytucyjnego, cywilnego, administracyjnego oraz karnego z kodeksem prawa kanonicznego. Nie chodziło mi o zrobienie szumu wokół Kościoła i konferencja nie dotyczyłaby jedynie kwestii homoseksualizmu, ale również strony moralnej i administracyjnej. Chodziło mi tylko o rzetelną analizę. Do przeprowadzenia takiej konferencji zmotywowała mnie moja sytuacja. Kiedy mój lekarz powiedział, bym postarał się o świadczenie rehabilitacyjne, okazało się, że zakon nigdy nie płacił za mnie składki chorobowej. Do tego kolejny przypadek młodej siostry zakonnej, która stała się ofiarą wielokrotnych gwałtów ze strony proboszcza i wikarego. Jej przełożona powiedziała, że musi to znieść, bo inaczej parafia, w której siostry posługują, pozbędzie się ich i siostry nie będą miały żadnego źródła utrzymania. Do dziś pamiętam jej łzy.
Co Ojciec jej wówczas doradził?
By opuściła zgromadzenie i ratowała swoją godność, człowieczeństwo i kobiecość.
Okazją do próby zniszczenia Ojca był zator płucny połączony z zatrzymaniem akcji serca?
Trudno mi się do końca ustosunkować do tego pytania. Po pierwsze, to był obustronny zator płucny. Zdiagnozowano u mnie skrzep o wielkości 2,5 na 3,5 cm w sercu oraz skrzep w żyle udowej na długości 20 cm. Oprócz wady genetycznej wykryto podniesiony poziom hormonu kortyzolu we krwi, który sprzyja zakrzepom. Kortyzol jest hormonem nadmiernie produkowanym po długotrwałym stresie. Po pobycie na OIOM-ie i oddziale intensywnej terapii kardiologicznej odwiedzili mnie przełożeni: ojciec N. i ojciec K. Przekazałem im informację od lekarzy, że po wypisie ze szpitala będę potrzebował specjalistycznej opieki, gdyż mogę czuć się słabo. Odpowiedziano, że klasztor nie może mi tego zagwarantować. Dzięki Bogu, znalazłem świecką rodzinę, która przyjęła mnie i zaopiekowała się mną w czasie rekonwalescencji.
I to nie poskutkowało w złamaniu Ojca. Podjęto się prób sfingowania skierowania do szpitala psychiatrycznego.
Po miesiącu od wypisu ze szpitala wróciłem do klasztoru. Zdarzyło się kilka razy, że prosiłem jednego bądź dwóch braci o odprawienie mszy świętej za mnie, ponieważ słabo się czułem. Niestety bywało tak, że praktycznie co dwa dni, a czasem codziennie miałem wizytę u kolejnego specjalisty. Skutkowało to często moją nieobecnością na modlitwach porannych bądź wspólnym obiedzie. Przeor o. Tomasz Nowak kilkanaście razy wzywał mnie na „dywanik”, twierdząc, że jestem awspólnotowy. Na początku września zaproszono mnie na spotkanie z o. prowincjałem i przeorem, podczas którego była obecna psychiatra Joanna Soczyńska-Baranowska. Powiedziano mi, że w trosce o moje zdrowie chcieliby, bym przerwał studia i udał się na dwudniowe badania do kliniki w Krakowie. To samo z ust przeora usłyszała moja Mama, która spotkała się z nim osobiście. Pani Baranowska wystawiła skierowanie do szpitala psychiatrycznego, otrzymując mój numer PESEL z klasztoru. Za takie postępowanie (psychiatra może wystawić skierowanie po badaniach, w dniu, w którym widzi pacjenta) grozi jej trzy lata więzienia i dożywotnie zawieszenie w czynnościach lekarskich. Myślę, że padła ofiarą manipulacji bądź prowokacji ze strony moich przełożonych, ponieważ należy do III zakonu dominikańskiego w Łodzi. Do dzisiaj mam jej SMS-y świadczące o tym, że działała pod naciskiem prowincjała. W skierowaniu napisano, że stanowię zagrożenie dla swojego życia i osób w moim otoczeniu. Kiedy zamknęły się drzwi oddziału, pielęgniarka – spoglądając na skierowanie – powiedziała mi, że spędzę tam przynajmniej trzy miesiące, jeżeli nie dłużej. Nie miałem z sobą praktycznie nic. Ani wody, ani klapek, ani ciuchów na zmianę. Załamałem się. Podczas pobytu w szpitalu żaden z braci mnie nie odwiedził. Co jeszcze ważne, umieszczenie mnie w szpitalu w tym okresie przerwało specjalistyczną kurację hematologiczną, co poskutkowało pogorszeniem stanu zdrowia, zarówno psychicznego, jak i fizycznego.
Posiada Ojciec pełną dokumentację medyczną świadczącą o tym, że nie było podstaw, by Ojca skierować na szpitalny oddział?
Wówczas byłem w trakcie terapii u lek. med. Tadeusza Stelmaszczyka, który po przeprowadzeniu testu takich podstaw nie widział. Posiadam również dokumentację prof. Piotra Gałeckiego, krajowego konsultanta psychiatrii w Polsce, który mnie leczy od kwietnia 2015. Też nie widział podstaw, by wysłać mnie do szpitala.
W październiku zeszłego roku postanowił Ojciec odejść z klasztoru. Nie ma już do czego wracać?
W tym momencie jestem półtora roku na L4. Opuszczając szpital, stanąłem ze swoim bagażem i postanowiłem nie wracać. Jeszcze w październiku udzieliłem ostatniego ślubu moim przyjaciołom w bazylice krakowskiej, gdzie był także o. prowincjał. Po mszy świętej jedynie zapytał mnie, czy ze szpitala sam się wypisałem na żądanie czy mnie wypisano. Wypisano mnie po mniej więcej dwóch tygodniach, a jeden z lekarzy stwierdził, że to nie pierwszy raz, kiedy Kościół próbuje wyrobić żółte papiery dla niewygodnego kapłana. Wracać do czego? Tęsknię za kapłaństwem, ale trudno mi wrócić z dwóch powodów. Po pierwsze, odarto mnie z godności ludzkiej. Po drugie, mój stan zdrowia nie pozwala mi na wrócenie do struktur, które według mnie stosują mobbing. Wiem, że ten problem nie dotyka tylko Kościoła. Odkąd otrzymałem karę suspensy, odwróciły się ode mnie zarówno środowiska kościelne, jak i wierni świeccy. Bardzo przeżyłem ten moment samotności i plotek, które zostały wymierzone w moim kierunku. Szczerze mówiąc, cieszę się, że mam co do garnka włożyć. Modlę się regularnie, chodzę na spacery. Priorytetem jest zdrowie i dbanie o płaszczyznę ogólnoludzką i chrześcijańską. Przełożeni zabronili mi nawet przystępować do sakramentów. Kanoniści z Krakowa powiedzieli, że taki zakaz jest sprzeczny z prawem. Sam nie wiem, co o tym myśleć.
Wiem, że kontaktował się Ojciec z wieloma zakonnikami i byłymi członkami swojego zakonu, którzy padli ofiarą molestowania ze strony współbraci lub sami przejawiają skłonności homoseksualne. Będą chcieli wyjawiać niewygodne fakty?
Drogi Księże Jacku, jako psychoterapeuta nawiążę tutaj do syndromu sztokholmskiego. Jest to stan psychiczny, który pojawia się u ofiar molestowania lub u zakładników, wyrażający się odczuwaniem sympatii i solidarności z osobami je wykorzystującymi. W skrócie: w pewnym momencie ofiara broni kata. Od pojawienia się moich wyznań w internecie zaczęli się do mnie zgłaszać bracia zakonni i byli zakonnicy, którzy opowiedzieli mi swoje historie. Dzwonili do mnie byli zakonnicy wręcz z wyrzutem: czemu nie opowiedziałeś o ojcach K., S., G., M.? Powiedziałem, że sami mogą to opublikować. Wszyscy odmówili. Usłyszałem: „Chcesz walczyć, to walcz sam! Nas w to nie mieszaj”. Druga grupa ojców i księży, którym mówiłem o tym fakcie, stwierdzała: „Adam, ja mam już ciepłą posadkę, jedzenie, pranie, odprawię mszę dwa razy w tygodniu, pospowiadam, a niedługo emerytura. Jakbym miał wykształcenie, tobym wystąpił. A teraz co? Szukać mieszkania, pracy, kobiety? Już nie mam siły”. Przykre.
W środowisku kapłańskim głośno mówi się o profilach księży na gejowskich portalach. Wie coś Ojciec na ten temat?
Tak, ale są to informacje z drugiej ręki. Mogę oszacować, że 20–30 członków mojego zakonu w Polsce posiada takie profile. Ciekawa sytuacja. Przyszedł pewnego razu do mnie mężczyzna, który źle się czuje ze swoją homoseksualną orientacją, i powiedział mi, że umówił się w klubie gejowskim – bodajże we Wrocławiu. Spotkał tam jednego z kapłanów, na którego mszy był w poprzednią niedzielę. Był w szoku. Mimo namów nie dał się nakłonić do kontynuowania randek. Szacunek dla niego!
Czym się Ojciec kieruje, publikując te wstrząsające fakty. „Zakochani” w zakonie kaznodziejskim mogą nieco zmienić o nim zdanie.
Będę szczery – przede wszystkim własnym interesem. Zależy mi, aby ci, których przez lata prowadziłem do Boga, nie utracili wiary. Próbowałem zawsze wpajać im w serca hasło: „Bóg, Honor, Ojczyzna” By byli dumni z tego, że jesteśmy wierzącymi Polakami. Aby nie wstydzić się wiary. Niech oni się wypowiedzą, czy choć trochę mi się to udało. Księże Jacku, zakochani to my powinniśmy być w Trójjedynym Bogu, a nie w jakimś zakonie lub księdzu. U wielu wziętych kaznodziejów widzę elementy psychomanipulacji. Mówią piękne słowa, ale to chwilowe pocieszenie, które nie zmienia dynamiki życia, tylko pozwala na chwilę zapomnieć o problemach. Cóż z tego, że zapomną, skoro problem pozostaje. Zauważyłem, że wielu zakochanych w kaznodziejstwie kapłanów z mojej wspólnoty zakonnej przychodzi, by jedynie wysłuchać Słowa, nie wcielając Go w życie. I ja, i Ty jesteśmy tylko niedołężnym narzędziem w Jego ręku. Kiedy byłem w śpiączce farmakologicznej, usłyszałem Jego głos: „Adam, nie żyłeś tak, jak chciałeś. Wracaj”. Odpowiedziałem: „Sam nie wrócę, jeżeli już to wracamy Ty i ja”. W tym momencie powiodła się próba ekstubacji i otworzyłem oczy, uzyskując świadomość, że jednak nie jestem po tej drugiej stronie… Cóż nam pozostaje, Księże Jacku. Nie Ty pierwszy i nie ja. Ufam, że młodzi kapłani zabiorą również głos w tych sprawach.
Wywiad ukazał się w listopadzie na łamach tygodnika Polska Niepodległa.
Bardzo wspolczuje temu bylem juz dominikanowi. Przykro jest czytac, ze nie otrzymal pomocy w zgromadzeniu po pobycie w szpitalu. Z jedna kwestia natomiast trudno mi sie zgodzic. Gdyby faktycznie zakon dominikanski byl tak przesiakniety homoseksualizmem, to pewien znany dominikanin z Krakowa nie musialby go opuszczac, wlasnie z powodu ze byl gejem. Kilka lat temu byla to bardzo glosna sprawa i wtedy sam zainteresowany mowil cos wrecz odwrotnego, w zakonie dominikanskim panuje homofobia. Mysle, ze prawda zazwyczaj lezy gdzies po srodku i przeginanie w jedna czy tez druga strone jest chyba naciaganiem rzeczywistosci do swoich tez.
Wstrząsające, brak słów.
straszne to jest …….
Uwielbiam tego Pana. Oby szybko się podniósł z tego dołka. Jest inteligentny i odważny, z pewnością da sobie radę.
„Konferencja, która miała się odbyć na Uniwersytecie Łódzkim, dotyczyłaby konfrontacji prawa konstytucyjnego, cywilnego, administracyjnego oraz karnego z kodeksem prawa kanonicznego. Nie chodziło mi o zrobienie szumu wokół Kościoła i konferencja nie dotyczyłaby jedynie kwestii homoseksualizmu, ale również strony moralnej i administracyjnej. Chodziło mi tylko o rzetelną analizę.” – świetny pomysł.
W głowie się nie mieści co się dzieje na tym świecie!! Aż włos się jeży na głowie jak się czyta coś takiego.Niestety to prawda.Wielki szacun dla Ojca za to,że odważył się opowiedzieć o tych okropieństwach które dzieją się w tym zakonie.Pan Bóg wszystko widzi i ukarze tych którzy dopuszczają się tych wynaturzeń.Zachowują się gorzej niż zwierzęta.Takie zachowanie jest obrzydliwe i odrażające!! Dobrze,że prawda ujrzała światło dzienne.Winni powinni zostać ukarani za swoje niecne postępowanie.To trudne sprawy ale należy o nich mówić i je piętnować.
Tylko współczuć ojcu Adamowi. Były filmy na YT, ale niestety już ich nie ma. Tu ojciec Adam opowiadał o tym wszystkim w obecności swojej płaczącej mamy. Bardzo przykre. Wszystkie wywiady nagrał p. Zbigniew Stonoga.
Witam obu księży.Wierzę,że doczekam takiej chwili,aby pobiec na mszę, posłuchać kapłana,który podobnie jak ja idzie za Chrystusem i przyjmę KOMUNIĘ ŚWITA z czystych rąk.Przeraża mnie,że klechy abderyci ,nie boją się prowadzić prostych,biednych ludzi na złą drogę,Piszę .. prostych ,biednych” bo ,ja od momentu,kiedy usłyszałam,pewne skandaliczne kazanie,zostawiłam KK i poszłam za Jezusem.I Jezus przyszedł do mnie.Dziś to ja mogę nawracać ty purpuratów i wskazać drogę do JEDYNEGO BOGA.
Miej nas Boże w swojej opiece i daj siłę prawdziwym kapłanom.
Marto, przede wszystkim módlmy się za upadającymi księżmi. Przyjmujmy Komunię Świętą wynagradzającą ich błędy. Prośmy Boga o świętych kapłanów. I wracaj koniecznie do Owczarni, do Kościoła Katolickiego, bo tutaj masz pełnię Chrystusa. Niech żadne zgorszenie nie odbierze Ci tego daru, jakim jest Kościół założony przez samego Jezusa, wraz z całym jego duchowym bogactwem. Przecież szatanowi o to chodzi, żeby Kościół rozdrobnić na proch przez to, że każdy z nas pójdzie gdzieś indziej.
W zupełności popieram te stwierdzenia, módlmy się za kapłanów, oni są kuszeni najbardziej i potrzebują naszej modlitwy.
To wstrząsające, ale obawiam się, że upublicznianie takich historii przyniesie wiecej zła niż dobra. Takie rzeczy trzeba załatwiać wewnątrz środowiska, wszelkimi możliwymi środkami. Ludzie i tak mają problem z klerem. Już w każdym kapłanie widzą pedofila. Jest to jeden z ważniejszych powodów odejścia od Kościoła. A bez Kościoła i posługujących w nim osób konsekrowanych, łatwo się zagubić.
Ks. Jacku takie newsy szkodzą. Trzeba to pietnować, ale minimalizujac szkody.
Żeby było jasne. Brzydzę się pedalstwem. Nie toleruję dwulicowych kapłanów. Nie popieram parzymykania oka na zło dziejące się wśród ludzi Kościoła.
Walczyć z nimi, ale bez krzywdy dla wiernych.
Popieram, niestety dzisiaj każdy młody człowiek (jak słyszę dookoła) jeśli nie jest przekonany to na pewno podejrzewa każdego księdza/zakonnika o dewiacje seksualne. Niestety ten fakt powoduje, ze KK pustoszeje z krzywdą dla nas wiernych jak i dla księży uczciwych. Trzeba tępić zboczenia i usuwać dewiantów z zakonów i seminariów z całą stanowczością i surowością. Tylko jak to zrobić dyskretnie co Pan postuluje, skoro biskupi i notable kościelni nierzadko aprobują demoralizację, zboczenia, prostactwo zachowań, a nawet sami w nich biorą udział??!! Jak to uczynić? Publicznie zabrany głos księdza Jacka tudzież o. Adama Wyszyńskiego wyraża bezgraniczne cierpienie obydwu kapłanów i równocześnie wołaniem o pomoc bo nie znaleźli oni posłuchu o deprawacjach księży i zakonników, u swoich przełożonych! Ks. Jacek i o. Adam mówią głośno bo są pogrążeni w rozpaczy nad indolencją przełożonych i Episkopatu. A w tym wszystkim najbardziej szatańska jest ta usilna próba zrobienia psychicznie chorych z księży prawych, uczciwych i rzetelnych, prawdziwych Bożych pomazańców. To jest tak perfidnie diabelskie, ze aż strach pomyśleć, bo jawi się obraz zakonów, seminariów, Episkopatu gdzie sam Diabeł jest najwyższym przełożonym!!!
Oczywiscie ze dzieje sie zle i ze te czyny zasluguja na najwyzsze potepienie.
Jednak duchowienstwo NIE jest jedynym ze srodowisk w ktorych takie rzeczy sie dzieja!
Wszyscy o tym wiemy, ale gorsza nas tylko ksieza i zakonnicy i tak bardzo lubimy ich krytykowac….
Dlaczego?!
Komu na tym zalezy aby kosciol ktory jest mistycznym Cialem Chrystusa byl tak publicznie opluwany?
Winni duchowni przyczyniaja sie do niszczenia opinii kosciolowi – to jest jasne. Ale ci ksieza ktorzy to naglasniaja rowniez niestety do tego sie przyczyniaja, bo po co przecietnej pani Kowalskiej taka wiedza?!!!
Czy przez to wzrosnie jej wiara?
Drodzy ksieza – modlcie sie za winnych. Pan Jezus sobie z nimi sam poradzi a Wy Drodzy kaplani skloncie glowy i nie przykladajcie reki do tego przez co juz cala masa owieczek odeszla do innej owczarni…Bo nie o to chodzi Jezusowi.
Chyba ze juz Wam nie zalezy na tym o co Jemu chodzi tylko szukacie sposobu jak sie odegrac i usprawiedliwic swoje decyzje.
Wiem o czym pisze bo sama parenascie lat temu opuscilam zgromadzenie zakonne – jednak z wlasnej checi i nie dlatego zebym sie czyms zgorszyla wrecz przeciwnie.
Po wystapieniu z zakonu tez byla pokusa zeby krytykowac, bo to w jakis sposob usprawiedliwia ta decyzje w swoich oczach i oczach innych.
Dzis jestem szczesliwa pustelnica i czekam na konsekracje…Trwam na drodze do Boga, nie obrazam sie na Niego do konca tolerowal przy sobie Judasza i dziekuje Bogu ze zaden Apostol nie skoncentrowal sie wtedy na napisaniu ksiazki o Judaszu 🙂
Niestety Wy probujecie to robic 🙁
Pozdrawiam z Bogiem
Czy Jacek Międlar to były ksiądz ? Jestem stara i od pewnego czasu,nie słucham żadnych wiadomości ,bo to,co się teraz w Polsce dzieje przeraża mnie .Nie sypiam po nocach i ciągle jestem niespokojna !
KK musi się odciąć od swych „czarnych owiec”, musi wrócić z pałaców, limuzyn, balang, wielkich brzuchów do swych skromnych korzeni i nauk Chrystusa. Od lewackiego, lubującego się w mamonie i nią się kierującego KK odwrócą się wszyscy.
Osz kurczę ! No jak tak można?! Chłop z chłopem, i do tego stare księdze ! Lucyfery i ancychrysty plugawe.
Wont z Kościoła czorty jedne ! Dobrze młody ksiądz zrobił, że odszedł i mówi o tym.
Trza zniszczyć diabłów.
Za duzo wina!
Zdemoralizowany sodomistyczny Kosciol w Polsce to owoc pontyfikatu Jana Pawla II.
Znal dobrze polski kosciol i mogl zrobic w nim porzadek. Mial na to jako papiez 27 lat.
Niestety pilnowal interesow zydomasonerii. Doprowadzil Kosciol do duchowej i moralnej ruiny.
To sa zepsute owoce pontyfikatu JPII.
Księże Jacku, tak napiszę bo pomimo wszystko księdzem zostaniesz do końca życia. Przeczytałem ten wywiad. Ludzie naszego Kościoła Powszechnego czyli Katolickiego niestety dość często zapominają komu mają służyć. Napiszę nawet więcej. Pragną stawać się duchownymi z pobudek czysto przyziemnych, motywując swą decyzję o wybraniu takiej drogi życiowej tumidobrzyzmem jak ja to nazywam. Często słyszy sië wypowiedzi np. sióstr zakonnych, które na pytanie skąd wiedzą czy dokonały prawidłowego wyboru odpowiadają „Pan Bóg tak chyba chciał, bo jest mi tu dobrze”. Ale czy szeroka brama i prosta ścieżka prowadzi do zbawienia, czy wręcz przeciwnie? Czy przypadkiem nie powinniśmy zaprzeć się samego siebie ba za Nim podążać ? A zaprzeć się samego siebie czy nie oznacza wyrzec się własnych planów na życie, zachcianek i kierowania się własnym dobrem? W tym kontekście chcę zwrócić uwagę na ciekawą wypowiedź o.Adama cytuję: „Kiedy byłem w śpiączce farmakologicznej, usłyszałem Jego głos: „Adam, nie żyłeś tak, jak chciałeś. Wracaj””. Czy on nie zdaje sobie sprawy z tego, że w takiej sytuacji jaką opisuje trzeba być bardzo ostrożnym w rozeznaniu różnych głosów? „Nie żyłeś jak chciałeś” to ma być głos od Boga? Nie, to nie był głos od Boga !!!
Co do nieszczęsnych zliberalizowanych dominikanów to uważałbym również na Szustaka. Kiedyś ks. Jacku powiedziałeś, że robi dobrą robotę ewngelizacyjną. Czy człowiek, który publicznie twierdzi w filmie, że obojętne jest w co się wierzy, czy że w każdej religii jest jakiś pierwiastek prawdy – jest katolikiem i dobrym ewangelizatorem? Tych filmów jest bardzo dużo i nie jestem w stanie podać tutaj linka do tego filmu. Ale radzę sukcesywnie w miarę czasu przeglądnąć te jego filmy i dokładnie wsłucać ięw to co mówi.
Pozdrawiam
„W tym kontekście chcę zwrócić uwagę na ciekawą wypowiedź o.Adama cytuję: <<Kiedy byłem w śpiączce farmakologicznej, usłyszałem Jego głos: <>. Czy on nie zdaje sobie sprawy z tego, że w takiej sytuacji jaką opisuje trzeba być bardzo ostrożnym w rozeznaniu różnych głosów? <> to ma być głos od Boga? Nie, to nie był głos od Boga !!!”
Mnie także nie daje mi spokoju ten fragment wywiadu. Przecież wierzący mają szukać woli Bożej, a nie swojej!!!
Teraz właśnie zainteresowałem się osobą o.Pawła Gużyńskiego. Jest to ten Paweł G. z wywiadu z o.Adamem Wyszyńskim. Otóż heretyk o.Paweł Gużyński jest w zarządzie niejakiej telewizji internetowej BoskaTv na kanale YT, która jest kontynuacją TVN owskiej ReligiaTv grupy ITI znanej z rozmydlania wiary katolickiej i z propagowania synkretyzmu. W tej telewizji brylują głównie dominikanie w tym Szustak !! Dobry kolega Gużyńskiego, a może więcej, nie wiem. A tu macie link do jednego z filmów tej tv w roli głównej Gużyński : https://youtu.be/Eu17y2txHzY
Mam 61 lat i jeustem kapłanem zakonnym 37lat ale to co przeżyłem w zakonie jest piekłem! Przez 18 lat byłem nie ubezpieczony. Każde przeniesienie z klasztoru do klasztoru a było ich osiem – było dla mnie dramatem a raz skończyło by się śmiercią- przełożony w biały dzień chciał mnie zarabiać siekierą! Dobrze że osoba świecka zdążyła mnie ostrzec! Mało tego za to zdarzenie zostałem ja ukarany- przeniesiony do innego klasztoru. Gdzie czekał na mnie jak zwykle pokój bez mebli tylko stare łóżek stolik i krzesło! Natomiast gdy zachowałem i poszedłem do szpitala na operację- okazało się , że jestem nie ubezpieczonym- za wszystko musiałem zapłacić sam! Gdyż przełożeni stwierdzili, że zakon nie ma obowiązku mnie ubezpieczyć a jajko rozwiązanie zostałem przeniesiony do innego klasztoru i sprawy nie ma! Zwracałem się w tej sprawie do O. Generała i Kongregacji do spraw zakonnych w Rzymie – żadnej odpowiedzi nie otrzymałem. Trzy lata temu znów dostałem dekret z przeniesieniem -wbrew mojej woli – gdzie nie byłem w stanie ani fizycznie ani pschicznie tego wykonać – co stwierdził lekarz, że mam stan depresyjno lęków. Najpierw zostałem zawieszony w obowiązkach kapłańskich ustnie, a następnie Prowincjał zakazał mi jedzenie w zakonie, odprawiania Mszy św. oraz opuszczenia klasztoru! W takiej sytuacji żyję już trzy lata – bez żadnych środków do zycia! W tym czasie otrzymałem wszystkie kary – począwszy od upomnienia kanonicznego, suspense ! Mało tego O.przeor ogłosił w parafii, że kto by podał mi nawet kubek wody to całą rodzinę czeka ekskomunika! Obecnie czekam na wyrzucenie z zakonu na bruk-nie mam żadnych środków do życia a nie mówiąc o leczeniu! Zwracałem się do wszystkich instytucji kościelnych na czele z kongregacja do spraw zakonnych i nic – tylko otrzymałem kolejne pismo, że owa kongregacja przychla się do prośby najwyzszego przełożonego owydalenie mnir z zakonu!.
Skąd mogę mieć pewność, że ten komentarz nie jest zwyczajnym trollowaniem? Nie ma podanego imienia i nazwiska autora.
Dlatego potrzeba dużo modlitwy i postu za kapłanów i o kapłanów
Jestem z klasztoru z Łodzi, jako parafianka, choć tam dominikanie nie prowadzą parafii. I niestety, z całym szacunkiem, ale zawsze wydawało mi się, że o. Adam ma kuku. Jak mówił kazania, to zaczynał myśl i tak kończył zdanie, że początek z końcem nie wiązał się nijak. Cały body language, całe jego bycie było totalnie od czapy w tym zakonie. Może dobrze, że wystąpił. Ma prawo uważać i czuć, co uważa i czuje, ale sposób w jaki to robi, i środki oraz kanały po jakie sięga sprawiają, że ciężko w te jego opowieści uwierzyć.
Minęło sporo czasu od publikacji tego wywiadu z o. Adamem.
Mam pytanie, jaka jest jego obecna sytuacja? Jak jego zdrowie? Czy nie myślał, aby konwersować do innego zakonu, nie wiem kontemplacyjnego?
Jeśli potrzebuje pomocy np. materialnej to proszę o kontakt.
W zakonie Dominikanów jest wielu czynnych homoseksualistów, aż dziwne, że nikt tego nie nagłośnił. Kraków, Łódź, Warszawa Służew – polecam się przyjrzeć lepiej.
Też szukam z nim kontaktu