W.P. Chicheł: Próba analizy przyczyn „Klęski wrześniowej”
II Rzeczpospolita po Traktacie Wersalskim, powstaniach, plebiscytach, konferencjach oraz wojnie polsko-bolszewickiej sąsiadowała z II Rzeszą Niemiecką na zachodzie oraz Związkiem Sowieckim na wschodzie. Było wielu polityków czy publicystów, którzy uważali takie sąsiedztwo za duże niebezpieczeństwo dla niepodległości państwa. Wybitny polski dyplomata, specjalista w sprawach sowieckiej polityki, Stanisław Patek, podkreślał, iż mimo różnych tarć te państwa będą ze sobą współpracowały1 i niestety miał całkowitą rację. Ponadto tym bardziej sojusz obu krajów będzie dążył do wymazania Polski z map Europy.
Jednak w 1920 roku nadarzyła się okazja by powstrzymać rozwój rewolucji komunistycznej i pokonania Armii Czerwionej. „Kto uratował sowiecką władzę od zguby?”2. Takie pytanie retoryczne zadał gen. Anton Denikin Józefowi Piłsudskiemu w październiku 1919 roku, kiedy został pokonany przez bolszewików. Uważał on, iż brak ofensywy na przełomie lata i jesieni ze strony Polski uchroniło czerwoną Rosję przed upadkiem, którą niefortunnie w skutkach, „Ziuk” uważał za mniejsze zło. „Biały” generał odgrażał się, że historia się zemści na naszym kraju i niestety miał rację. Wybraliśmy za sąsiada państwo komunistyczne i musieliśmy z nim grać na niwie dyplomatycznej. 18 marca 1921 roku w Rydze podpisujemy pokój, a w 1932 roku pakt o nieagresji i wszystko wygląda na dobrze unormowane stosunki. A jaka jest prawda: już w 1922 roku w Rapallo dogadali się z Niemcami. Przenieśmy się więc do naszych zachodnich sąsiadów. W 1925 roku prowadzimy z Republiką Weirmarską wojnę celną. W tym samym roku w Locarno Niemcy dogadują się z Francuzami w sprawie nienaruszalności ich wspólnej granicy. Nie ma takiej gwarancji na temat granicy z Polską, co pokazywało ukryte zamiary Rzeszy. Pomimo to po przejęciu władzy przez Adolfa Hitlera podpisaliśmy pakt o niestosowaniu przemocy we wzajemnych stosunkach. Nawet III Rzesza przez pewien czas będzie próbowała zachęcić II RP do przystąpienia do paktu antykomiternowskiego i zaatakowanie ZSRR. Polska jednak od 1932 roku poszła drogą tzw. polityki nowego kursu, czyli balansowaniu pomiędzy Niemcami a Rosjanami. Ten brak zdecydowania doprowadzi w 1939 roku do tego, że te oba narody dogadają się za naszymi plecami i dokonają tzw. IV rozbioru Polski. Jednak o tym napiszę później. Zostawiając na moment naszych sąsiadów rozpatrzmy stosunki z naszymi przyszłymi „sojusznikami”- Francją i Wielką Brytanią. W 1921 roku z II Rzeczpospolita podpisuje układ o przymierzu z Republiką Francuską. Co lepsze w roku 33’ Piłsudski proponuje Francuzom wojnę prewencyjną obalającą reżim hitlerowski w Niemczech. Natomiast z Wielką Brytanią poza umową militarną z 6 kwietnia 39’, nie wchodzimy w żadne układy do pamiętnego 25 sierpnia 1939 roku, kiedy podpisujemy układ z Brytyjczykami i wraz z Francją tworzymy antyniemiecką koalicję. Wszystko z boku wygląda wspaniale, jednak jak było naprawdę? Anglicy mieli duży interes wiążąc się z nami sojuszem, ponieważ jeszcze w 1933 roku nie posiadali wojsk lądowych czy lotnictwa i chcieli zrobić wszystko, by oddalić agresję niemiecką na wschód Europy, a sobie dać więcej czasu, by przygotować się do przewidywanej wojny3. Mimo wszystko była możliwość uzyskania pomocy finansowej od Wielkiej Brytanii, chociaż pod warunkiem zmiany rządu4, co było niemożliwe, gdyż sanacja raz zdobytej władzy nie miała w planach kiedykolwiek oddawać. Prasa francuska i brytyjska prowadziły propagandę, iż pewna siebie Polska z silną armią jest gotowa do wojny. Najciekawszy jest fakt, że Francuzi i prawdopodobnie Brytyjczycy wiedzieli o ataku III Rzeszy i Związku Radzieckiego na Polskę, jednak nie raczyli naszych władz o tym poinformować, a wszelkie przygotowania do wojny hamowali by nie złościć Adolfa Hitlera. Chociaż wojna z Niemcami była już przesądzona od wiosny, od zajęcia Kłajpedy5. A wszystko zostało przypieczętowane 23 sierpnia 1939 roku w paktem Ribbentrop-Mołotow, który podzielił II RP na dwie części i połączył polskich sąsiadów sojuszem. Kanclerz III Rzeszy przewidział brak pomocy ze strony Aliantów i już 22 sierpnia w Berghofie przedstawił najwyższym dowódcom swoje plany6. Natomiast ZSRR wybrał kurs na współpracę z Niemcami 21 kwietnia 1939 roku, gdyż tylko w takim wypadku widział możliwość inkorporacji zachodnich sąsiadów7. Co Polska mogła zrobić kiedy było wiadomo o ataku Rzeszy? Ukorzyć się lub zebrać wszystkie możliwe siły, jak twierdzi publicysta Rafał Ziemkiewicz8 Polski rząd wolał natomiast słuchać aliantów jak już wcześniej wspomniałem i nie robić nic, czekając na ostatni moment, kiedy było już za późno. A mimo wszystko polska armia nie była w aż tak tragicznym stanie, że była w stanie stawić długi w czasie opór najeźdźcą, co pokazało dwukrotne zmiany w planie „Fall Weiss”9. Najgorsze było to, że np. Józef Beck do końca łudził się, iż wojna nie wybuchnie. Wszystko to doprowadza do wybuchu II wojny światowej 1 września 1939 roku; 17 września atakują Sowieci, a na Wołyniu, niektóre miejscowości są zdobywane przez ukraińskich faszystów. Co więcej Niemcy mieli nawet plany stworzenia państwa ukraińskiego na ziemiach Polski, jeżeliby Rosjanie nie wywiązaliby się z umowy10. Dnia 28. tego miesiąca „pada” stolica, a 6 października ostatki naszej armii przegrywają pod Kockiem i 2 RP znika z mapy Europy. Kampania Wrześniowa to tzw. temat rzeka i ile osób by nie spytać o komentarz tyle dostaniemy odpowiedzi. Z jednej strony pokazał ona niekompetencje pomajowych władz, a z drugiej polscy żołnierze pokazali całemu kontynentowi swoje męstwo i umiejętności.
Polityka zagraniczna
Czy można pisać o jakichkolwiek blaskach polityki zagranicznej, jeżeli żadne z naszych sojuszy nie zadziałały, nie otrzymaliśmy pomocy, a sąsiedzi dogadali się za naszymi plecami? Tylko odpowiadając sobie na to pytanie można rozważać jakiekolwiek pozytywy. Uważam, że jest to możliwe, ponieważ nigdy nie można oceniać takich spraw zero-jedynkowo. II RP na pewno miała przemyślaną koncepcję polityki zagranicznej, która z boku wydaje się nawet rozsądna. Poprawne stosunki z sąsiadami z obu stron, nie faworyzując żadnego, są jak najbardziej dobre, jednak niestety nie w naszym regionie. Stanisław Patek ostrzegał przed próbami porozumienia Rosji z Niemcami. Józef Piłsudski posiadał podobne zdanie i na początku lat 30-tych ostrzegał przed zbyt dobrymi stosunkami pomiędzy tymi państwami. Stanisław Cat-Mackiewicz poszedł krok dalej i przedstawił tezę, która powinna być podstawą polskiej polityki zagranicznej: „Znaczenie polityczne Polski jest funkcją stosunków rosyjsko-niemieckich. Z chwilą, kiedy te stosunki są złe, znaczenie Polski urasta, Polska odzyskuje polityczną samodzielność. Kiedy stosunki rosyjsko-niemieckie naprawiają się, samodzielność polityki polskiej pada. W chwili niemiecko-rosyjskiej politycznej jedności działania – niepodległość Polski zamiera.”11. Nasuwa się kolejne pytanie: Czy Polacy powinni przełamać politykę równowagi, wstąpić do paktu antykomiternowskiego i ruszyć z III Rzeszą na Związek Sowiecki? Prawda jest taka, że znając historię lat następnych to pewnie zostalibyśmy wchłonięci przez Niemców i posiadalibyśmy kolaborujący rząd jak np. strzałokrzyżowcy na Węgrzech. Tak naprawdę od 1938 roku byliśmy już między młotem a kowadłem i chyba nie było dla nas ratunku. A można było zapobiec rządom Hitlera, tylko niestety pacyfizm propagowany w międzywojennej Francji zatrzymał plany wojny prewencyjnej w 1933 roku. Możliwości wygrania były bardzo duże, iż Niemcy nie zdążyli jeszcze się tak uzbroić, jak to zrobią w latach następnych12. Pomijając temat ataku na III Rzeszę przejdźmy do stosunków przedwojennej Polski z tym państwem. Trzeba podkreślić, Hitler po objęciu władzy dążył do unormowania stosunków z Polską i Wielką Brytanią13. Potwierdzeniem tego kursu polityki jest pakt o nieagresji z 1934 roku. Także polska dyplomacja odniosła sukces w relacjach z ZSRR, gdyż Józef Beck jako pierwszy polityk z innego kraju wizytował w Moskwie. Był to sukces niestety PR-owy, gdyż jak okaże się później pakt o nieagresji nic nam nie da, ale przeszliśmy jednak do historii. Wracając do Niemiec ciekawym faktem jest duża sympatia furera do Józefa Piłsudskiego. Można się zastanowić czy śmierć Naczelnika nie przyczyniła się do powolnej drogi Polaków do upadku. Przecież po nim nie pozostał żaden poważny gracz polityczny w gronie elit sanacyjnych. Przypomnijmy, że to Piłsudski zauważał możliwość sojuszu sąsiadów. Natomiast Józef Beck prowadził tak politykę, iż Europa uważała nas za jednego z najbliższego przyjaciela Niemiec. Jak wychodziliśmy na tym, zamierzam poruszyć w dalszej części pracy. Porozumienia z III Rzeszą wykorzystywaliśmy maksymalnie: traktat mniejszościowy czy wspólny rozbiór Czechosłowacji i zajęcie Zaolzia. Jednak na wiosnę 1939 roku znaleźliśmy się między młotem a kowadłem – Hitler zażądał od Polski Gdańska, a także autostradę do Prus Wschodnich. W podobnym czasie następuje zbliżenie stosunków z Wielką Brytanią i Francją. Dla przykładu Anglicy gwarantują niepodległość Polski 31 marca 1939 roku. Uważane było to za sukces i jakbyśmy nie znali prawdziwych intencji z pewnym przekonaniem można to potwierdzić. Jednak jak pisze Norman Davis, że ta gwarancja „była jednak także blefem, ponieważ w 1939 roku Wielka Brytania nie miała żadnych możliwości ani do powstrzymania Niemiec, ani obrony Polski”14. Ze strony Francji nie mogliśmy liczyć na nic więcej. Polacy nie zauważyli także, że alianci robiły wszystko by władze 2 RP nie zgodziły się na warunki Niemiec, gdyż mając unormowane stosunki na wschodzie nie mieliby już większych skrupułów do zaatakowania Francji, a później Anglii15. Wszystkie nawet najlepsze decyzje dyplomatyczne spalały na panewce. Wydawało się, że układ wojskowy pomiędzy tymi trzema państwami jest silną gwarancją niepodległości, jednak tylko na papierze. Adolf Hitler wiedział, że gdy rozpęta się konflikt z mocarstwami zachodnimi, to Niemcy zostaną napadnięci przez Polskę – i ten ruch należy uprzedzić16, dlatego też zmienił swoje wcześniejsze plany wojenne. II Rzeczpospolita była już pod ścianą, gdyż deklarując się 5 maja 1939 roku poprzez wystąpienie Józefa Becka w polskim sejmie, jak to nasz naród sobie ceni honor, konflikt z zachodnim sąsiadem był już pewny. Dlatego też jedyną drogą dla państwa zostało zawiązanie sojuszu z aliantami i tak tez uczyniono 25 sierpnia, co też spowodowało przesunięcie agresji na Polskę z 26 sierpnia na 1 września. Jednak pomijając porozumienie z niepewnymi krajami, trzeba uznać, że nie wykorzystano tego momentu na ogłoszenie mobilizacji. A maksyma płynąca z Pisma Świętego: „A po owocach ich poznacie” w sprawie naszych „sojusznikach” wyjaśniła się po 3 września kiedy to wypowiedzieli wojną III Rzeszy, a jedynym ich poważnym atakiem było zrzucanie ulotek po niemieckich miastach.
W tym miejscu czas na wytknięcie błędów polskiej polityki zagranicznej, a także znalezienie jakiś realnych rozwiązań na przyszłość, ponieważ historia jest nauką życia i powinniśmy wyciągać wnioski. Na pewno wielkim błędem naszego postępowania na arenie międzynarodowej były stosunki z Niemcami. Uważaliśmy, iż balansujemy pomiędzy oboma sąsiadami, a tak naprawdę przez cały czas od 1934 roku zbliżaliśmy się do państwa narodowych socjalistów. W Europie byliśmy określani jako jedni z największych sojuszników. Popieraliśmy ich działania, czego potwierdzeniem był nasz udział w rozbiorze Czechosłowacji. Ponadto broniliśmy na forum Ligii Narodów agresję Włoch na Abysynię (sic!)17. Takimi czynami, no chcąc nie chcąc, musieliśmy wejść do grona państw bloku antykomiternowskiego, mimo braku akcesu do tego paktu. Tak naprawdę wyszliśmy na niezłych hipokrytów. Dogadujemy się z Niemcami: podpisujemy porozumienia, traktaty mniejszościowe, nasi dygnitarze jeżdżą z niemieckimi na polowania, popieramy Włochów w ich działaniach, a na propozycje wejścia do sojuszu odmawiamy i niedługo dogadamy się z Brytyjczykami. Naprawdę dziwne, że Adolf Hitler nas znienawidził i zgotował hekatombę w latach następnych. Co więcej Wielka Brytania z Francją czuły do polskiego rządu niechęć, o czym wspominałem we wstępie i najchętniej by go zmienili. Możemy w tym doszukiwać się także niewywiązywania się z sojuszu podczas Kampanii Wrześniowej przez aliantów. W polityce zagranicznej robiliśmy bardzo dziwne zwroty akcji. Mając bardzo dobre stosunki z Francuzami po wojnie po odmówieniu przez nich ataku na Niemcy nagle przechodzimy do obozu państw faszystowskich na czele z III Rzeszą i kiedy jesteśmy już w poważnych stosunkach wracamy do aliantów, którzy są nas przyjmują jednak były do deklaracje co najmniej nieszczere. Ponadto ciekawy jest fakt, że 19 listopada 1937 roku lord Halifax (minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii) zadeklarował Hitlerowi poparcie Anglików w sprawie polityki Niemiec w Europie Środkowo-Wschodniej pod warunkiem nie wywoływania wojny. Skoro nawet Brytyjczycy pozwalali nazistom robić co chcą to chyba jedynym ratunkiem było dogadywanie się z nimi, gdyż na sojuszników nie było co liczyć. Pod koniec lat 30-tych nasza sytuacja geopolityczna naprawdę nie należała do najlepszych. Pomijając paradoksy naszej polityki zagranicznej najgorsza była naiwna wiara Józefa Becka w to, iż Niemcy oszczędzą Polskę18. Nasz minister kompltnie lekceważył ostrzeżenia o zagrożeniu. Jednak nie tylko on, a warszawska prasa tylko zamieściła krótkie notki na dalszych stronach gazet19. W tej grze interesów trzeba niestety znaleźć pewne sojusze, dające korzyści obupólne, ale niestety Polska poprzez swoje lawirowanie pomiędzy krajami przegrała swoją niepodległość. Oczywiście jasne jest to, że to nie tylko i wyłącznie wina polskich polityków. Wojna chyba była nieunikniona.
Wojsko
Blaskiem w naszej armii była na pewno działalność takich osób jak Tadeusz Kutrzeba. W 1935 roku on wraz z Władysławem Bortnowskim zostali wyznaczeni na generałów brygady do przeprowadzenia studiów na odcinku zachodnim. Tym samym problemem zajmowali się Józef Rómmel, a także Leon Berbecki. W 1936 roku Kutrzeba wydał swoje „Studium nad możliwościami wojennymi Niemiec i Polski”. Co najważniejsze można wywnioskować z tego dzieła to teza, iż Rzeczpospolita jest w stanie powstrzymać Niemcy tylko kiedy armia francuska ją wesprze w obronie, a także to, iż Polska sama nie jest w stanie się obronić jeżeli potrwa to więcej 6-8 tygodni. To wszystko okaże się prawdą we wrześniu 39’. Kutrzeba zajął się znalezieniem sposobów przygotowania Wielkopolski do obrony. Przewidywał, że Niemcy zaatakują jednostkami pancernymi, dlatego postulował nad odnowieniem pruskich twierdz i budowę betonowych umocnień20. Generał razem z ppłk. Stefanem Mossorem są twórcami „Studium planu strategicznego Polski przeciw Niemcom”. Posiada on znane już założenia z poprzedniego dzieła Kutrzeby. Twórcy przewidzieli, iż wojna będzie miała charakter totalny. Ilość proroctw tego dowódcy, które się wydarzyły podczas walk pokazuje tylko jak wielkiej rangi był to fachowiec i szkoda, że jego nie przyspożyła sukcesu podczas walk września.
Do roku 1935 Wojsko Polskie nie posiadało planu wojennego z żadnym państwem, za co odpowiada marszałek Józef Piłsudski, gdyż nie zauważał takowej potrzeby21. Ponadto trzeba zauważyć, iż było to jedno z największych zaniedbań polskiej armii w okresie międzywojennym, a próbowano to naprawić dopiero po śmierci Naczelnika. Mimo dużych starań naszych dowódców II RP stać było tylko na szczątkowe plany wojny. Niestety nadrobić tyle lat pracy w 4 lata (przecież skąd w 1935 roku mogli wiedzieć, że tylko tyle czasu im zostanie). Rydz-Śmigły zarządził, z powodu braku możliwości prowadzenia przygotowań na oba fronty, iż Polska ma przygotowywać się na konflikt ze Związkiem Sowieckim i dlatego Sztab Główny otrzymał rozkaz stworzenia tzw. planu „W” (Wschód). Pokazuje to także wielki błąd Głównego Inspektora Sił Zbrojnych, który wydał rozkaz przygotowywania planu wojennego, który nigdy nie wejdzie w życie, co śmieszniejsze podczas Kampanii Wrześniowej zabroni nawet walki z komunistami. Co powinno wybrzmieć to fakt, iż Polacy nie posiadali żadnych planów, które przewidywałyby walkę na dwóch frontach, gdyż uważano to za niemożliwe (a jednak!).
Największym jednak błędem polskiego dowództwa było zwlekanie z mobilizacją wojska. Przecież Hitler swoim najwyższym stopniem wojskowym dowódcom ogłosił swoje plany 22 sierpnia, a Związek Sowiecki rozpoczął tajną koncentrację oddziałów pod granicą z Polską 24 sierpnia22. Pomijając w ogóle ostatnie chwile przed wybuchem wojny. Czy nasze władze nie widziały, iż Niemcy nie przestrzegają postanowień traktatu wersalskiego i można spodziewać się wszystkiego z ich strony? Ponadto państwa zachodnie nawet nie zamierzały protestować, robiły wszystko by tylko nie rozłościć antysemickiego Austriaka, czego dowodem jest np. konferencja monachiijska z 29-30 września 1938. Polacy wyszli z założenia, że żadne działania obronne nie są konieczne, ponieważ mamy gwarancje Francji, a także Niemcy nie mają wystarczającej siły poprzez ograniczenia zapisane w Wersalu w 1919 roku. Co najlepsze wywiad 2 RP wiedział o postępowaniu narodowych socjalistów. Jednak należy zaznaczyć, iż Polacy prowadzili dozbrajanie armii, ale na przypuszczalny konflikt ze Związkiem Sowieckim i na taki konflikt WP było przygotowane. Ponadto porównując potencjał gospodarczy, w tym przemysłu zbrojeniowego Polska w stosunku do III Rzeszy była daleko w tyle23.
Najgorsze co uczyniły władze sanacyjne swoim żołnierzom to propaganda o wielkości polskiej armii, a także zapewnienia jak sojusze z aliantami są pewne. Za potwierdzenie chciałbym przytoczyć wspomnienia dwóch żołnierzy września, a potem członków konspiracji oraz dziennikarza, Stanisława Cata-Mackiewicza. Antoni Szacki pisze: „Doszedłem do przekonania, że te zmobilizowane oddziały nie posiadają spoistości i zgrania tak potrzebnego do działań bojowych. Spotykałem oficerów rezerwy i żołnierzy, którzy zapytani przeze mnie, do jakiego oddziału należą i jak nazywa się ich drużynowy lub dowódca kompanii, nie mogli mi odpowiedzieć, bo nie wiedzieli, nie byli pouczeni.”24. Nie pokazuje to słabości wojska, tylko fatalne decyzje polskich władz zwlekających z ogłoszeniem mobilizacji. Przecież ta dezorganizacja wynikała tylko z tego faktu. Jednak dowódca Brygady Świętokrzyskiej w swoich wspomnieniach zaznacza jeszcze jedną sprawę, tym razem wynikającą ze słabości Wojska Polskiego: „W Kwaterze Głównej Sztabu po paru dniach, przeszło połowa oficerów nie była zdolna do normalnej pracy. Byli to przeważnie ludzie starsi wiekiem, toteż na skutek niewygód, odezwały się w nich wszystkie choroby.”25. Przecież nawet w prasie brytyjskiej i francuskiej pisano o wielkości naszej armii. Natomiast w sprawie zapewnień zachodnich sojuszników i propagandy płynącej z tego powodu Jan Matejak pisał o naiwności młodych żołnierzy, którzy byli pewni, że wojna jest już wygrana: „Kto wie – myślał nie jeden – może przywiozę jakąś piękność berlińską!… Podobno Niemki uchodzą za dobre matki i są pracowite”26. Czytając to tylko w człowieku zbiera się jakiś żal, współczucie tym chłopcom, na brak świadomości o własnym położeniu. To co pisał natomiast wileński konserwatysta sprawia o przerażenie. Polska armia był na tak marnym poziomie, że „chłopaczkowie i dziewczynki z poduszkami na taśmach wskakiwali do wagonów tramwajowych i kolejowych i żebrzą na broń dla wojska polskiego”27. Nawet nie pokazuje to słabości jak i gospodarki państwa polskiego. Przecież co może mówić o sytuacji finansowej kraju fakt oparcia utrzymania wojska na dobrowolnych datkach obywateli, którzy już w podatkach oddawali zarobki rządowi na właśnie np. armię.
Przebieg walk
Natomiast jeśli chodzi o potyczki z Niemcami podczas polskiego września, Polacy wykazali się wielkim heroizmem i bohaterstwem. Trzeba z góry naznaczyć, iż nie byli to tylko żołnierze, a także ludność cywilna. Naziści o 4.45 rozpoczęli atak na Polskę z pancernika „Schleswig-Holstein” ostrzeliwując Westerplatte (polską składnicę tranzytową). Załoga dowodzona przez mjr. Henryka Suchrskiego według rozkazów miała się po stawieniu oporu poddać, lecz podwładni na czele z kpt. Franciszkiem Dąbrowskim zmusili dowódcę do kontynuacji walki. Bronili się aż do 7 września, mimo ataków z powietrza, morza i lądu. Podobnym bohaterstwem wykazali się obrońcy Poczty Polskiej w Gdańsku, którzy walczyli o ten budynek cały dzień i ogłosili kapitulację dopiero po jego podpaleniu. Także w innym regionie kraju 1 września Wołyńska Brygada Kawalerii pokazała Niemcom znakomite umiejętności i niezłomne męstwo zadając duże straty 4. Dywizji Pancernej. Popatrzmy na rodzaje tych oddziałów i rozważmy jakie szanse mieli Polacy na koniach przeciwko zmotoryzowanym hitlerowcom. Wspomniany już wcześniej gen. Tadeusz Kutrzeba wykazał się wspaniałymi umiejętnościami wojskowymi w tzw. Bitwie nad Bzurą. Polacy rozpoczęli ofensywę 9 września natarciem na Stryków, zdobywając tego dnia Łęczycę. Zakończyli działania 12 września przenosząc się w stronę Łowicza, który był tego dnia zdobyty jednak rozkaz nakazał wycofać się z miasta. Mimo dużych strat niemieckich nie udało się niestety osiągnąć większego sukcesu, jednak jest to jeden z największych sukcesów WP. Wybitnym heroizmem zapisali się na kartach historii oddział kpt. Władysława Raginisa, który licząc ośmiuset żołnierzy walczył przez trzy dni z ok. 40 tysięczną armią niemiecką pod Wizną.
W walkach z Sowietami zginęło ok. 6-7 tysięcy żołnierzy. Byli to w większości ludzie, którzy nie posłuchali tchórzowskiego rozkazu o nie podejmowaniu starć z Armią Czerwoną. Mimo, iż Korpus Obrony Pogranicza był słabo wyposażony, mało liczebny to nie lękał się walki z najeźdźcą. Jednym z przykładów takiej walki jest obrona Puszczy Augustowskiej. Polacy musieli walczyć przeciwko oddziałom pancernym i mimo małych szans potrafili zniszczyć 17 czołgów. Symbolem tej walki jest bitwa o Kodziowice, która nie została rozstrzygnięta, co przy przewadze komunistów można uznać za sukces. Kolejnym powodzeniem w walce z Sowietami było zdobycie Włodawy 26 września, utworzenie polskiej administracji, a nawet mianowanie podlaskiego wojewody28.
Przykładem niezłomnej postawy w walce obronnej wykazał się ks. Mateusz Zabłocki. Poprzez wycofanie się z Gniezna Armii „Poznań” wraz z władzami samorządowymi, zarządził on mobilizację do samoobrony, tworząc Powiatową Straż Obywatelską. W całym powiecie gnieźnieńskim walki trwały od 5 do 11 września29. Pokonać Niemców się nie udało, jednak w sytuacji beznadziejnej tamtejsi mieszkańcy zdali swój patriotyczny obowiązek. Podobnie zachowali się obywatele miasta Grodna, leżącego na dzisiejszej Białorusi, wchodzącego w granice II Rzeczpospolitej . Wyżsi oficerowie uważali walkę z Sowietami za nonsens, rozkazywali wycofanie się, co część podwładnych uważała za zdradę i nie wykonywała poleceń. Tak też zrobili grodzianie prowadząc przygotowania do obrony miasta. Atak rozpoczął się 20 września. Podczas walk o Grodno komuniści stracili 50 zabitych, 160 rannych, a także zniszczono 19 czołgów30. Jest to potwierdzenie bohaterstwa tych ludzi. A dlaczego? Ich główną bronią były butelki z płynem zapalającym. Sowieci zaatakowali miasto z pełnym wyposażeniem. W wyniku czego walki zakończyły się późnym wieczorem 21 września. Także trzeba wspomnieć o bohaterskich Ślązakach, którzy opowiedzieli się po stronie Polski i stanęli do walki z najeźdźcą. Główną rolę wśród stworzonej samoobrony grali byli powstańcy śląscy i harcerze. Heroicznie bronili takich miast jak Chorzów czy Katowice31.
Żołnierze i cywile zachowywali się w większości bohatersko, ale tak niestety nie można napisać na temat głównego dowództwa. Chociaż mimo przyjętego stwierdzenia, iż polska armia nie miał kompletnie żadnego planu do walki, to prawda jest taka, że do 6 września walczono według zaplanowanej strategii, co można uznać za jakiś blask. Jednak potem wszystko było tylko zwykłą improwizacją. Nikt nie był przygotowany na porażkę pod Piotrkowem32. formowanie Kwatery Naczelnego Wodza trwało aż do 5 września, już dwa dni później przeniosła się do Brześcia nad Bugiem (sic!). Tylko w stolicy przez kilka dni został gen. Stachniewicz by kontaktować się z terenem. Polskie dowództwo było kompletnie nieprzygotowane do prowadzenia wojny. Komenda Główna od początku walk miała problemy z łącznością, nie potrafiono rozpoznawać działań przeciwnika, rozkazy były spóźnione, a także brak informacji o ich wykonaniu. Kompletny chaos. Nie można się dziwić, iż Polacy mogli wykonywać tylko czyny heroiczne, gdyż z taką organizacją armii nie mogliśmy liczyć na sukces. Dlatego należy podkreślać bohaterstwo zwykłych żołnierzy wraz z ich dowódcami w terenie. Oni wierność Niepodległej bronili do końca.
Jednak złą chwałą owiała się Armia Prusy, która odniosła klęskę na Kieleczczyźnie z powodu lekceważącego stosunku dowódcy gen. Stefana Dąb-Biernackiego do wojsk niemieckich, co przyspieszyło wycofanie się na linię obronną na Narwii, Wiśle i Sanie.
Najbardziej haniebnym czynem polskiego dowództwa było opuszczenie swoich podwładnych na polu bitwy i ucieczka 18 września do Rumunii. Prawdziwi mężowie stanu tak nie czynią. Według niesprawdzonej relacji Elżbiety Błockiej, jej wuj, płk Ludwik Bociański zatrzymał kolumnę samochodów Naczelnego Wodza „gestem rejtanowskim”. Marszałek Śmigły-Rydz wysiadł z samochodu i zapytał o co mu chodzi. „Chodzi o honor wojska!”- wykrzyknął Bociański. Wymienili kilka zdań po cichu, „Wódz” odepchnął byłego wojewodę wileńskiego i wsiadł do samochodu. Pułkownik strzelił sobie w pierś i Śmigły zabrał go ze sobą do Rumunii. Na szczęście przeżył próbę samobójczą33. Pokazuje to tylko jaka naprawdę była władza sanacyjna – 5 maja minister Beck wygłasza wzruszającą przemowę na temat honoru, a cztery miesiące później pokazali jak te piękne frazesy wyglądają w praktyce. Najwyżsi dowódcy zadecydowali także, iż polscy żołnierze mają nie walczyć z Sowietami, a jedynie mogą się bronić. Ale czasem nawet tego nie robili, co pokazał przytoczony przykład Grodna gdzie ludność cywilna musiała walczyć sama. Koncepcja walki z Armią Czerwoną była po prostu tchórzowska. Oddawanie ziemi własnego państwa najeźdźcom jest po prostu hańbą dla żołnierza.
Tematem, który nie można zaliczyć do oceny działań naszych rodaków jest sytuacja w Bydgoszczy. 3 września część Niemców mieszkających przed wojną w Polsce wystąpiła zbrojnie przeciwko WP. 300 osób schwytanych z bronią w ręku, bądź posądzanych o udział w walkach nasi żołnierze rozstrzelali. W efekcie wchodzący hitlerowcy zamordowali ok. 1500 spontanicznie schwytanych mężczyzn. Tragiczny przykład kiedy przedwojenni sąsiedzi z tego samego miasta są zdolni do zabijania siebie nawzajem w imię ideologii.
Wnioski
Kampania wrześniowe to bardzo wrażliwy temat w polskiej historiografii, ponieważ jesteśmy pod wrażeniem heroizmu naszych żołnierzy, ale z drugiej strony wiemy ile błędów popełniły władze sanacyjne przed wybuchem wojny, jak i na froncie Komenda Główna wywodząca się w większości z tego środowiska. Nawet Marszałek Józef Piłsudski nie pozostaje bez winy, gdyż w końcu to on nie dopilnował, żeby Wojsko Polskie tworzyło plany wojenne. Trzeba zaznaczyć, iż sprawy wojskowe były przecież oczkiem w głowie Naczelnika. Żeby zachować ciąg chronologiczny zacznę rozważać na temat polityki zagranicznej. Na pewno pozytywem było to, że mieliśmy strategię prowadzenia dyplomacji, jednak w praktyce ona nie wyszła. Nie można mówić o równowadze, jeśli wspiera się na arenie międzynarodowej blok antykomiternowski, przy znikomych staraniach w relacji z ZSSR, a o nich oprócz wizyty Becka w Moskwie nie ma miejsca. Jest za to operacja polska NKWD rozpoczęta wydanym rozkazem nr 00485 przez Nikołaja Jeżowa, która pochłonęła ok. 111 tysięcy osób. Współpraca z Niemcami dostarczyła nam jedynie małe Zaolzie z antypatią Czechosłowaków, a także niechętne nastawienie mocarstw zachodnich. Jest to o tyle dziwne, ponieważ jeszcze w 1933 roku Piłsudski chciał iść z Francją na Berlin. Niestety ta dziwna polityka zagraniczna kosztowała nas atak ze strony Niemiec, a także Związku Radzieckiego oraz niepewność aliantów do władz II RP. Przechodząc do Wojska Polskiego poruszyłem już temat zaniedbań Józefa Piłsudskiego dotyczących planów wojny, jednak po 1935 roku znalazły się w armii wybitne jednostki, które nadrobić zaniedbania. Wielkie honory należą się w tym miejscu oczywiście gen. Tadeuszowi Kutrzebie i jego pomocnikom, którzy przyczynili się do planu obrony przeciwko nazistom. I jak stwierdził generał w pracy „Studium planu strategicznego Polski przeciw Niemcom” Polacy posiadali trzykrotnie słabszą armię. A polski rząd najlepsze co mógł zrobić to utworzenie Funduszu Obrony Narodowej, na który obywatele oddawali wszystkie cenne rzeczy, by tylko wspomóc wojsko. Nie dość ściąganych podatków społeczeństwo płaciło kolejne datki. To i tak nie dało oczekiwanego rezultatu. Natomiast przebieg walk to chyba jedyny obszar, na którym można pochwalić się tyloma blaskami. Polscy żołnierze pokazywali często naprawdę wielkie oddanie sprawie i miłość do ojczyzny. Nierzadko wykazywali się także większymi umiejętnościami na polu bitwy. Niestety jak mawiał o Polakach Churchill: „Najdzielniejsi z dzielnych, rządzeni przez najpodlejszych z podłych”, tak też było podczas Kampanii wrześniowej, kiedy 18 września Wódz Naczelny opuścił żołnierzy udając się do Rumunii. Chyba nie ma nic gorszego niż pozostawienie podkomendnych bez dowódcy i skazanych zapewne na niewolę czy śmierć. Uważam, że Wrzesień pokazał jakość rządów sanacji i jakie efekty dał Polsce ten wielki projekt odnowienie Polski. Jest on także jedną z największych tragedii w historii państwa polskiego. Zapewne zawsze ten temat będzie budził emocje, jedni będą pisać o nim pozytywnie, drudzy potępiać, ja natomiast twierdzę, iż nie powinniśmy teraz potępiać, ani wychwalać tych ludzi, tylko wynieść jak najwięcej nauki, by ta historia nie wydarzyła się ponownie.
- 1 „Stanisław Patek w dyplomacji i polityce (1914-1939)”, Małgorzata Gmurczyk-Wrońska, Instytut Historii Polskiej Akademii Nauk, Wydawnictwo Neriton, Warszawa 2013
- 2 Str. 449 – „Pierwsza Zdrada Zachodu 1920 – Zapomniany Appeasement”, Andrzej Nowak, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016
- 3 „Świat Bez Polski – Anglicy chcieli wymazać II RP z mapy Europy”, Jan Piński, „Historia Bez Cenzury” nr 17
- 4 Tak relacjonował Józef Retinger w lutym 1939 Frontowi Morges, „Zdrada Wrześniowa”, Dariusz Baliszewski, „Rzecz o Historii”, Rzeczpospolita nr 11142
- 5 Str. 793 – „Hitler”, Peter Longerich, Prószyński i S-ka, Warszawa 2017
- 6 Str. 792 – „Hitler”, Peter Longerich, Prószyński i S-ka, Warszawa 2017
- 7 „Dziwny Sojusz – Współpraca sowiecko-niemiecka w latach 1939-1941”, Sławomir Dębski, „Biuletyn IPN” nr 107
- 8 Str. 237 – „Jakie Piękne Samobójstwo”, Rafał A. Ziemkiewicz, Fabryka Słów, Lublin 2014
- 9 „Haniebna ucieczka”, Paweł Łepkowski, „Rzecz o Historii”, Rzeczpospolita nr 11161
- 10 „Rebelia 39”, Piotr Zychowicz, „Historia DoRzeczy” nr 31
- 11 Str. 79 – „Historia Polski od 11 listopada 1918 do 17 września 1939”, Stanisław Cat-Mackiewicz, UNIVERSITAS, Kraków 2012
-
12 Do 1937 roku armia niemiecka nie mogła stanowić zagrożenia dla Wojska Polskiego, str. 176 – „Wrzesień 1939. Nowe spojrzenie”, Grzegorz Górny, Jagiellońskie Wydawnictwo Naukowe, Toruń 2017
- 14 „Europa Walczy 1939-1945”, Norman Davis, Wydawnictwo Znak, Kraków 2008
- 15 Str. 188 – „Zagadki i Tajemnice Kampanii Wrześniowej”, Eugeniusz Guz, Bellona, Warszawa 2009
- 16 Str. 793 – „Hitler”, Peter Longerich, Prószyński i S-ka, Warszawa 2017
- 17 Str. 26 – „Wrzesień 1939. Nowe spojrzenie”, Grzegorz Górny, Jagiellońskie Wydawnictwo Naukowe, Toruń 2017
- 18 Str. 198 – „Zagadki i Tajemnice Kampanii Wrześniowej”, Eugeniusz Guz, Bellona, Warszawa 2009
- 19 Str. 187 – „Zagadki i Tajemnice Kampanii Wrześniowej”, Eugeniusz Guz, Bellona, Warszawa 2009
- 20 Str. 73 – „Generał Tadeusz Kutrzeba (1886-1947). Zarys biografii.”, Jarosław Bączyk; Mariusz Niestrawski, Wielkopolskie Muzeum Walk Niepodległościowych, Poznań 2012
- 21 Str. 441 – „Bitwy Polskiego Września”, Tadeusz Jurga; Wojciech Włodarkiewicz; Lech Wyszczelski, Bellona, 2015
- 22 Str. 256 – „Wojny polsko-rosyjskie od XVIII do XX wieku”, Marek Gędek, Bellona, Warszawa 2016
- 23 Str. 178 – „Wrzesień 1939. Nowe spojrzenie”, Grzegorz Górny, Jagiellońskie Wydawnictwo Naukowe, Toruń 2017
- 24 „Byłem Dowódcą Brygady Świętokrzyskiej N.S.Z.”, Antoni Bohun Dąbrowski, Veritas Foundation Publication Centre, Londyn 1984
- 25 „Byłem Dowódcą Brygady Świętokrzyskiej N.S.Z.”, Antoni Bohun Dąbrowski, Veritas Foundation Publication Centre, Londyn 1984
- 26 „ „Żył będę w kłosach zbóż…” Dzieje przyjaźni ks. Władysława Gurgacza i Jana Matejaka, oficera AK”, Maria Hodyko, „Biuletyn IPN” nr 152-153
- 27 Oryginalnie jest napisane „wskakują”, jednak w tym miejscu musiałem użyć tego czasownika w czasie przeszłym, Str. 463 – „Historia Polski od 11 listopada 1918 do 17 września 1939”, Stanisław Cat-Mackiewicz, UNIVERSITAS, Kraków 2012
- 28 Str. 272 – „Wojny polsko-rosyjskie od XVIII do XX wieku”, Marek Gędek, Bellona, Warszawa 2016
- 29 Str. 199-200, „Sutanna w cieniu swastyki. Holocaust duchowieństwa katolickiego w czasie II wojny światowej”, Ireneusz T. Lisiak, Capital, Warszawa 2015
- 30 „Miasto godne Virtuti Militari”, Tomasz Stańczyk, „Historia DoRzeczy” nr 31
- 31 Str. 106 – „Od niepodległości do niepodległości. Historia Polski 1918-1989, A. Dziurak, M. Gałęzowski, Ł. Kamiński, F. Musiał, IPN, Warszawa 2014
- 32 Str. 248 – „Wrzesień 1939. Nowe spojrzenie”, Grzegorz Górny, Jagiellońskie Wydawnictwo Naukowe, Toruń 2017
- 33 „Haniebna ucieczka”, Paweł Łepkowski, „Rzecz o Historii”, Rzeczpospolita nr 11161
Odnośnie gen. Kutrzeby.
Generał Tadeusz Kutrzeba był wybitnym sztabowcem, wykładał w Wyższej Szkole Wojennej, jednak nie miał wystarczającego doświadczenia bojowego. Zaowocowało to błędami w Bitwie nad Bzurą.
1. Polskie natarcia były prowadzone na zbyt szerokim froncie, ze słabym przygotowaniem artyleryjskim. Nie dążono do przełamań na wąskim froncie celem oskrzydlenia przeciwnika. Skutkiem były wysokie straty osobowe w polskich oddziałach. No i fakt, że jedna dywizja niemiecka powstrzymała nacierające trzy polskie. Co prawda 30 Dyw. niemiecką uznano za rozbitą, jednak jej obrona nie pozwoliła na znaczący sukces strony polskiej. Przy przewadze sił i środków polskiego zgrupowania nad jedną dywizją wroga między Piątkiem, a Łęczycą nie świadczy dobrze o polskim dowodzeniu.
2.Gen. Kutrzeba był mianowany d-cą zgrupowania dwóch armii. Jednak d-cę Armii Pomorze gen. Bortnowskiego traktował na stopie koleżeńskiej, a nie na zasadzie przełożony-podwładny. W tym czasie Bortnowski nie otrząsnął się jeszcze po klęsce swoich wojsk w Borach Tucholskich i nie wierzył w powodzenie działań zaczepnych nad Bzurą. Jego rozkaz o przerwaniu natarcia na Łowicz w konsekwencji doprowadził do stłoczenia dwóch polskich armii w widłach Bzury i Wisły i zmasakrowania ich przez niemieckie lotnictwo.
Autorko, piszesz bzdury. Jedna z nich jest rozbiór Czechosłowacji przez Niemcy i Polskę. Doczytaj dlaczego Wojsko Polskie weszlo do Zaolzia. Druga rzecz, to dlaczego nie było sojuszu polsko-czechoslowackiego. Nic na temat stosunków tych dwóch państw nie napisałaś. Nie chcę mi się więcej komentować, ponieważ to co autorka napisała, to są jej wymysły, pomimo tego że przedstawiła listę jakiś publikacji. Czad na naprawdę poważne przygotowanie się do tego tematu.
W załączonej bibliografii brakuje mi tylko jednej monografii. Mianowicie chodzi o „Wojskowe przyczyny klęski wrześniowej 1939” napisaną przez gen. Izydora Modelskiego dla Naczelnego Wodza w 1941r. Żadne opracowania tego raportu nie zastąpią. W listopadzie 2015 roku opublikowanno ten raport na portalu Klubu Inteligencji Polskiej.
Analiza klęski – nawet tej „wrześniowej” – ma sens wyłącznie wówczas, kiedy pozwoli wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Powodem klęski z 1939 roku nie była nieudolność czy tchórzostwo prostych żołnierzy. Nawet błędy popełnione przez dowódców również nimi nie były, bo dysproporcja sił była przecież miażdżąca.
Faktem jest, że gdyby Francja i Anglia zamiast ulotek zrzuciła na Zagłębie Ruhry bomby, gdyby potraktowała Dortmund, Essen, Duisburg tak jak 13 i 14 lutego 1945 roku Drezno, jakby wojska niemieckie których na zachodzie było niewiele zostały zniszczone a sojusznicy parli na wschód, Stalin nie odważyłby się na atak z którym i tak czekał aż do chwili pewności oddania przez zachód Polski agresorowi jako kolejnego łupu Hitlera.
Okazja, by zrealizować leninowskie idee przesunięcia granic ZSRR jak najdalej na zachód nie mogła być przez ponadczasowego zbrodniarza przeoczona w świetle obojętności zachodnich „mocarstw”.
I tu właśnie dochodzimy do sedna, czyli „sojuszy” o które Polska opierała swoje plany obronne we wrześniu 39 i opiera również dziś, niepomna na bolesne doświadczenia z przeszłości.
Jak nasi „wspaniali przyjaciele” wywiązali się ze zobowiązań wszyscy doskonale wiemy. Zapewne wiedzą również i ci, od których zależy to czy, jakie i z kim zawieramy „sojusze” i co?
Tak jak niegdyś te same błędy.
Skoro nasz „sojusznik” zza wielkiej wody sprzedał nas Stalinowi (choć tak naprawdę wcale nie musiał) jeszcze przed zakończeniem II wojny światowej a dzisiejsi „towarzysze broni” z NATO mimo, że zobowiązani umowami palcem w bucie nie kiwnęli kiedy Niemcy – również obecnie towarzysze broni z NATO – mordując miliony Polaków okupowały Polskę, dziś nie zasługują na zaufanie!
Jeśli jako kraj nie zdobędziemy się na takie wyposażenie armii i taką jej liczebność by stanowiła realną siłę za kilkadziesiąt lat jakiś inny pan Chicheł będzie zbierał i sklejał informacje o tym, jakie błędy dziś popełniano.
A tak na marginesie warto przypomnieć, że Zaolzie zostało zajęte siłą przez Czechów, przy użyciu wojska, kiedy Polska walczyła o życie z Rosjanami. Wychodzi na to, że blokując dostawy broni, Czesi poczuli się tak pewnie, że dokonali równoległej z Rosją agresji na Polskę, posuwając się do bestialskich mordów na rannych Polakach. O tym jakoś cicho. Cicho o tym, że w okolicach Stonawy żołnierze czescy zakłuli bagnetami wziętych do niewoli 20 rannych żołnierzy z 12. Wadowickiego Pułku Piechoty. Ich ofiary były nagie, bez dokumentów i rzeczy osobistych. Kapitan Cezary Haller (brat generała Józefa Hallera – dowódcy armii polskiej we Francji) został trafiony kulą 26 stycznia 1919 roku w przegranej bitwie pod Kończycami Małymi w powiecie cieszyńskim. Żył jeszcze, póki czescy żołnierze dobili go bagnetem. Takich okrucieństw było więcej.
To Czesi odebrali Polakom Zaolzie, które było zamieszkane w zdecydowanej większości przez Polaków. A Benesz wykorzystując zajęcie Polski walką z Rosją, kiedy rosyjska armia zbliżała się do Warszawy uzyskał poparcie konferencji paryskiej dla czeskich planów przejęcia Śląska Cieszyńskiego.
Szczerze mówiąc pnie Chicheł faktycznie „są rzeczy za które powinno się lać w mordę”. Do nich niewątpliwie należy powielanie i propagowanie wierutnych kłamstw!
Brawo chłopaki za Wasze komentarze. Ja wczoraj też napisałem komentarz do tego artykułu, ale zniknął. Wniosek, że Autorka stosuje cenzurę. W komentarzu odniosłem się do stosunków polsko-czechoslowackich i generalnie skrytykowałem Autorkę za powielanie bzdur: rozbiór Czechoslowacji przez Niemcy i Polskę 🙂 .
Nie podoba mi się cenzurowanie merytorycznych wypowiedzi, więc stawiam ten portal na równi z GW.
w tym artykule są zawarte kłamstwa na temat rzekomej checi przeprowadzenia wojny prewencyjnej przez agenta niemieckiego Piłsudskiego – ta powielana przez wielu historyków bzdura opiera się nie na żadnych dokumentach źródłowych tylko na plotce rozpuszczonej przez jednego dyplomatę . Wiedza kim był Piłsudski- zdrajca i kolaborantem niemieckim ( Hitler wystawił przed jego grobem na Wawelu po wrześniu 39 warte honorową) dostrzeżemy absurdalność tego twierdzenia!
Faktem jest, że mądrzy przywódcy uczą się na błędach z własnej historii, a głupi nie. Obecna polityka rządu RP względem Białorusi, to wypisz wymaluj polityka sanacji względem Czechosłowacji.