Paliła świeczki w obronie „wolnych sądów”. Dziś jest wściekła, bo przegrała w „wolnym sądzie”
Życie pełne jest niespodzianek, a los płata różne figle. Przekonała się o tym jedna z Obywatelek RP, Kinga Kamińska, uczestniczka wszystkich zadym organizowanych przez Pawła Kasprzaka. Wszędzie była i poświęcała się „walce o demokrację” na każdym froncie. Przywiało ją nawet na rozprawę Jacka Międlara. Oczywiście, stała również ze świeczką skandując „wolne sądy”. A tu niespodzianka: „wolny sąd”, którego z takim oddaniem broniła, oddalił jej skargę, w której twierdziła, jakoby została bezprawnie zatrzymana przez policjantów legitymujący ją po zadymie.
Tę nową metodę „walki o demokrację” zainicjowała Ewa Siedlecka, dziennikarka „Gazety Wyborczej” i „Polityki”. Metoda polega na dowodzeniu, że legitymowanie Obywateli RP jest „bezprawnym pozbawieniem wolności”. Siedlecka wytoczyła policji taką sprawę w „wolnym sądzie” i przegrała. Teraz przegrała Kamińska. Ciekawe, czy nadal będą stały ze świeczkami w obronie „wolnych sądów”?
Dla pani Kingi z #KOD to nie był dobry dzień ? pic.twitter.com/FyTmyVWO1Z
— KOW z KOD (@KOW_z_KOD) 28 września 2017
Źródło: twitter
Obrona 'wolnych sądów” to nie awanturowanie się o utrzymanie obecnego stanu ale protest przed upolitycznianiem wymiaru sprawiedliwości. Chyba nawet przeciętnie inteligentna osoba to rozumie?
Tak ja gen. Sosnkowski wydał rozkaz odżydzenia Wojska Polskiego przed bitwą warszawską w 1920r, z wiadomym skutkiem, tak obecnie trzeba leczyć ten nasz wymiar niesprawiedliwości. Przeciętnie inteligentna osoba to rozumie i nie miesza do tego oskarżeń KODomickich o upolitycznienie. Chyba, że jest KODomitą:))))
„M” ty tu nie mów o przeciętnej inteligencji bo sam reprezentujesz – jak wynika z tresci twojego wpisu- poziom daleko, daleko poniżej szczątkowego poziomu inteligencji. Przeciętnie inteligentny czlowiek to ma wiedzę dośc szeroką opartą na prawdzie a nie na „faktach” meNdialnych z tvn-u i GWnianej! Prawda jest taka, ze sądy a zwłaszcza ten najwyższy, apelacyjny a nawet okręgowe to korupcja, kolesiostwo i nieformalny zakaz zatrudniania prawników spoza nadzwyczajnej kasty czyli zakaz zatrudniania Polaków. Polaków i nie powiązanych rodzinnie z obecną nadzwyczajną kastą. Efekt: zawody prawnicze są dziedziczne. Niewazne, że syn czy córcia pochodzenia prawniczego są głupi, tępi bo i tak sami swoi go przepchną przez uczelnię, na ogół jest to zaanektowany dla takich „orłów” z pochodzeniem UJ oraz UW a potem przepchną przez wszelkie aplikacje i egzaminy…..Itd.itd. i adwokat, prokurator, sędzia gotowy! Ważne aby był dyspozycyjny i słuchał się starszych i mądrzejszych!
Maria Dąbrowska w swoich dziennikach pisała pod datą 17 czerwca 1947 r.: „UB, sądownictwo są całkowicie w ręku Żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden Żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków”
A pod datą 27 maja 1956 r. ta sama Dąbrowska pisała: „Ostatnimi tygodniami byłam w Nieborowie w towarzystwie samych Żydów oprócz Anny i Bogusia. Częste ich rozmowy o wzrastaniu antysemityzmu. Czemu dziś sami są częściowo winni – bo jak można było dać sobą obsadzić wszystkie 'kluczowe pozycje’ życia Polski: prokuratury, wydawnictwa, ministerstwa, władze partii, redakcje, film, radio itp.”
Jedną z żydowskich emigrantek 1968 roku i niezłomną tropicielką polskiego antysemityzmu była Alina Grabowska. Mimo to sama przyznała na łamach paryskiej Kultury z grudnia 1969 roku: „W pierwszych latach powojennych (a nawet i później) znakomitą, niestety, większość pracowników UB stanowili Żydzi”.
Dzienniki prowadził również nieodżałowany Stefan Kisielewski. Oto zapisek z 18 października 1968 roku:
„Dwadzieścia lat temu powiedziałem Ważykowi, że to, co robią Żydzi, zemści się na nich srodze. Wprowadzili do Polski komunizm w okresie stalinowskim, kiedy mało, kto chciał się tego podjąć z 'gojów’ (…)”.
4 listopada 1968 roku pisał tak:
„Po wojnie grupa przybyłych z Rosji Żydów-komunistów (Żydzi zawsze kochali komunizm) otrzymała pełnię władzy w UB, sądownictwie, wojsku, dlatego, że komunistów nie-Żydów prawie tu nie było, a jeśli byli, to Rosja się ich bała. Ci Żydzi robili terror, jak im Stalin kazał (…)”.
Oczywiście mogą to być subiektywne, nie mające związku z rzeczywistością opinie cytowanych osób.
Wielki żal, jaki do ubowców, sędziów i prokuratorów żydowskiego pochodzenia czuła zmarła niedawno Maria Fieldorf-Czarska też był zapewne nieuzasadniony i wynikał z tego antysemityzmu zrodzonego z europejskiej ciemnoty. Mówienie, że za zbrodnią sądową jej ojca, polskiego bohatera i patrioty od początku do końca stali Żydzi razi salonowców. Fakt, nie ma w tym za grosz wyczucia politycznej poprawności choć jest to stuprocentowa prawda.
Po zakończeniu drugiej wojny światowej liczba ludności polskiej zamieszkałej w PRL wynosiła 24 miliony, a ilość ludności pochodzenia żydowskiego w latach 1947-49 ustabilizowała się na poziomie 100 000 osób. Łatwo obliczyć, że stanowiło to 0, 42% ogółu mieszkańców Polski.
W 1989 roku sprytnego zabiegu dokonała Krystyna Kersten w pracy „Żydzi-władza komunistów”. Zsumowała ona wszystkich zatrudnionych w MBP pracowników w liczbie 25, 6 tys. i ogłosiła upadek mitu o Żydokomunie, gdyż w tej liczbie znalazło się 438 osób pochodzenia żydowskiego. Wyszło jej, że stanowili oni 1, 7% ogółu zatrudnionych. Tylko czterokrotna nadreprezentacja, czyli nic.
Cały sens tej manipulacji polegał na tym, aby uniknąć wykazywania procentowego udziału Żydów w aparacie represji, na najwyższych, kierowniczych stanowiskach. A to właśnie tam zapadały decyzje o fingowanych procesach polskich patriotów i mordowaniu „żołnierzy niezłomnych”.
Warto tu przytoczyć diametralnie inne dane podawane przez sowieckiego doradcę MBP płk Sieliwanowskiego w raporcie skierowanym do Berii z 20 października 1945 roku:
„[…] W Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego pracuje 18, 7 proc. Żydów, 50 proc. stanowisk kierowniczych zajmują Żydzi.
W I Departamencie tego Ministerstwa pracuje 27 proc. Żydów. Zajmują oni wszystkie stanowiska kierownicze. W Wydziale Personalnym – 23 proc. Żydów, na stanowiskach kierowniczych – 7 osób. W Wydziale ds. Funkcjonariuszy (inspekcja specjalna) –33,3 proc. Żydów, wszyscy zajmują odpowiedzialne stanowiska. W Wydziale Sanitarnym MBP – 49,1 proc. Żydów, w Wydziale Finansowym – 29,9 proc. Żydów”.
Ostatnia praca na ten temat, której wiarygodności do dziś nikt nie podważył, to opracowanie Krzysztofa Szwagrzyka z Wrocławskiego IPN zatytułowane „Żydzi w kierownictwie UB. Stereotyp czy rzeczywistość?”
Oto fragment
„Analizie poddano zawartość Informatora MSW oraz akt osobowych 450 osób zajmujących kierownicze stanowiska w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego oraz 249 z Komitetu do spraw Bezpieczeństwa Publicznego, uzupełnioną o dane zaczerpnięte z innych źródeł.
Jak pokazują jej wyniki, w latach 1944–1954 na 450 osób pełniących najwyższe funkcje w MBP (od naczelnika wydziału wzwyż) 167 było pochodzenia żydowskiego (37,1 proc.).”
Przypominam jeszcze raz, że ludności pochodzenia żydowskiego było w Polsce w tym okresie 0,42%. Dlatego nie dziwi końcowy wniosek autora pracy, który pisze:
„W świetle zaprezentowanych danych statystycznych teza o dużym udziale Żydów i osób pochodzenia żydowskiego w kierownictwie UB sformułowana została na podstawie prawdziwych przesłanek i jako taka odzwierciedla fakt historyczny.”
Oczywiście można tak jak pseudo-historyk Gross powiedzieć, że: „Komuniści pochodzenia żydowskiego […] pracowali w bezpieczeństwie, jako komuniści, a nie, jako Żydzi”,ale wtedy Pani Alina Cała, sam Gross i cała reszta tropicieli polskiego zwierzęcego antysemityzmu nie powinni winić całego polskiego narodu za udział w holokauście i antysemityzm i przyjąć, że na przykład Polak, z chwilą podjęcia się obrzydliwego procederu szmalcownictwa przestawał być Polakiem i działał już nie jako Polak ale szmalcownik.
Jak to jest, że pseudo-historyczne prace Grossa zdobywają rozgłos na całym świecie, a świetne historyczne opracowanie Szwagrzyka nie przebiło się nawet do polskiej opinii publicznej?
Myślę, że wpisuje się to wszystko w proces pisania historii na nowo.
Można, a nawet trzeba mówić głośno o Polakach jako zbrodniarzach i antysemitach, lecz już Niemców, głównych sprawców zbrodni nazywa się dziś nazistami.
Żyd w momencie kiedy stawał się komunistycznym zbrodniarzem przestawał być Żydem, zaś Niemiec mordujący Żydów, z Niemca stawał się automatycznie nazistą.
Ciekawy jestem ile kosztowałoby Polskę to aby zostać objętym tym wymyślnym i pomysłowym mechanizmem zdejmowania odpowiedzialności z narodów zgodnie z aktualną „mądrością etapu”?
65 miliardów, czy więcej?
ładne opracowanie.
SŁAWA!!!
Zaczyna być normalnie, warchoły i chuligani są traktowani tak jak na to zasługują.
Najlepiej odczuwać wszystko na własnej skórze wtedy i znicz będzie niepotrzebny.
To może dobrze, że Sądy odsłaniają swoje oblicze i uczą takich głupich manifestantów Obywateli RP co to są sądy w Polsce i dlaczego nie wolno ich bronić, tylko wyrzucić z posad w sądzie
Pani Kindze polecam moje doświadczenia z wolnymi sądami o które tak zażarcie walczyła – https://youtu.be/5ijJu8qwEug
No po prostu użyła niewłaściwych świeczek ! Tylko świece POLO łatwo wchodzo , nic nie bolo ! NO !