Pakt Beck-Chamberlain. Geneza i motywacje
Nie ustają dyskusje historyków i publicystów obwiniających ówczesne elity II Rzeczypospolitej (z min. Józefem Beckiem na czele), za kataklizm, który dzięki zdradzie źle dobranych sojuszników, kosztował nas życie ok. 6 mln obywateli, wymordowanie elit, zniszczenie gospodarki i sowiecką niewolę. Prawdą jest, że jesteśmy wycieraczką; Europy rzuconą przez Boga w strefę zgniotu, między dużymi narodami Rosją i Niemcami i żadne cudowne koncepcje tego nie zmienią. Nie mamy zasobów i możliwości, aby przeciwstawić się Niemcom, czy Rosji Sowieckiej, a już na pewno ich połączonym siłom. Sojusznicy nasi uchodzili za mocarstwa światowe i tak jak my graliśmy ich kartą na odstraszenie Hitlera, tak i oni najpierw nieprzygotowani do wojny, dbali później o swoje interesy (potrzebując sił Armii Czerwonej). Zachód z ulgą obserwował zwyciestwa Stalina, aby opóźniać lądowanie we Francji na niecały rok przed zakończeniem wojny w Europie. Stalin zaś brał we władanie te ziemie na których stanął but sowieckiego sołdata (choć dopiero w 1955 r. wycofał się z Austrii). Rozważanie sojuszu z Hitlerem jest bajkopisarstwem i nie bierze pod uwagę tak rasistowskich i rewizjonistycznych (względem polskich ziem poniemieckich) planów Hitlera jak i nastawienia tak polskiego społeczeństwa jak i jego wojskowych elit (zwycięskich w wojnie bolszewickiej 1920 r.) w stosunku do Niemiec (z czasów zaborów).
Wielu publicystów ostatnio wsiada na modny “roller coaster” (kolejka górska) zachwycając się uroczyskami odjętej im przez min. J. Becka wizji sojuszu polsko-niemieckiego, zupełnie pomijając szczegóły ówczesnej geopolitycznej układanki. Zapominają, że Gdańsk i autostrada z dwutorową eksterytorialną koleją to były tylko wejściowe propozycje do negocjacji. Dalej w kolejce były plebiscyty na obszarach z niemiecką “mniejszością”, czyli inaczej mówiąc: żegnaj Pomorze, Poznań i Śląsk (tak na początek). Hitler był nienasyconą bestią i układanie się z nim byłoby skrajną pogardą do realizmu tamtych dni.
Tak więc ostatnimi laty bujnie kwitnie fantastyka historyczna, której zwolennicy przyjęli kilka założeń będących pobożnymi życzeniami niekoniecznie spójnymi z historycznymi realiami. Wydaje się, że śp. prof. P. Wieczorkiewicz (i jego następcy) opierają swoje myślenie na przedwojennej książce Adolfa Bocheńskiego “Między Rosją, a Niemcami”, w której publicysta “Polityki” (nowa nazwa “Buntu Młodych”) snuje właśnie takie koncepcje (równie życzeniowe).
Jeśli jednak cofniemy się do osławionej Konferencji Hossbacha z 5 listopada 1937 r. (adiutant Hitlera płk Friedrich Hossbach, protokólant) to zrozumiemy, że w “testamencie” Hitler (konferencja określała cele wojenne III Rzeszy na wypadek śmierci Hitlera) zakładał istotnie najpierw wojnę na zachodzie, konkretnie z Francją. Odprawa, która była “tajna” obejmowała ministra wojny i naczelnego dowódcę Wehrmachtu feldmarszałka von Blomberga, dowódcę sił lądowych generała von Fritscha, dowódcę lotnictwa marszałka Goeringa, dowódcę marynarki wojennej admirała Raedera i ministra spraw zagranicznych von Neuratha. Pamiętajmy jednak, że głównym celem i misją Hitlera było pozyskanie przestrzeni życiowej na wschodzie dla Narodu Niemieckiego (Grossdeutschland) za pomocą pokojowych, czy też wojennych posunięć, to się u niego nigdy nie zmieniło.
Ustalmy najpierw dlaczego Hitler przewidywał najpierw wojnę na zachodzie? To jest ten moment, który pominęli zwolennicy sojuszu polsko-niemieckiego argumentując, że zachód zmanipulował Polskę, aby zmusić Hitlera do uderzenia na wschód. Otóż celem Hitlera było najpierw wchłonięcie Austrii, a następnie zagarnięcie Czechosłowacji w drodze na wschód. Dlatego był on zdania, że Francuzi i Anglicy nie zgodzą się na zmiany naruszające równowagę sił na kontynencie i wywiąże się wojna Niemiec z zachodem. Polska w tym czasie nie była w konflikcie z Niemcami mając tylko ograniczone interesy, które w przypadku rozpadu Czechosłowacji, można sprowadzić do odebrania zdradziecko zagarniętego przez Czechów polskiego Zaolzia (w styczniu 1919 r. mimo prośby o negocjacje J. Piłsudskiego nastąpił brutalna czeska agresja na Śląsk Cieszyński.
Dlaczego dla Becka zajęcie Zaolzia miało aż takie znaczenie, że zgodził się zepsuć tym wizerunek Polski na zachodzie, jako biorącej udział przy boku Hitlera w rozbiorze Czechosłowacji ? Oczywiście ziemie “za Olzą” zamieszkiwane były w przeważającej mierze przez Polaków, których opór Czesi brutalną siłą pokonali i wcielili do swojego państwa. Jednak Beck obawiał się, że gdyby pozwolił Hitlerowi zająć Zaolzie, to mógłby wpaść w pułapkę. Otóż Hitler mógłby wspaniałomyślnie zaproponować powrót Zaolzia do polskiej Macierzy w zamian za powrót do niemieckiej Macierzy Gdańska (na zasadzie etnicznej). W okresie Monachium (Sudetenland) było to bardzo zrozumiałe. Tu był “pies pogrzebany”…
Oczywiście w wypadku niepowodzeń niemieckich, Hitler przewidywał polskie uderzenia na Prusy Wschodnie, Śląsk i Pomorze. Hitler zakładał, że w razie konfliktu jednak Polska się nie ruszy na pomoc Francji, gdyż nie będzie pewna zachowania się Sowieckiej Rosji. Przy tym sądził, że lewicowo zainfekowana Francja nie pójdzie na wojnę bez Anglii, a obydwa te kraje widział uwikłane w nadchodzącej wojnie z Włochami, którą prognozował na lato 1938 r. Co do Rosji to uważał z kolei, że będzie neutralna z powodu Japonii i też się nie ruszy.
Kiedy jednak zachodnie państwa podały Hitlerowi do konsumpcji część Czechosłowacji na złotej tacy, zaskoczony Hitler zmienił strategię wierząc, że zachód nie chce się bić i do wojny nie jest gotowy. Chociaż był zniesmaczony, że zabrano mu okazję na małą wojnę z Czechami, wszak chciał wystąpić wreszcie w roli naczelnego wodza. Polska wiedziała wcześniej o “bojowości” sojusznika, który nie chciał “umierać za Gdańsk”, wszak Francuzi nie podjęli polskiej inicjatywy wojny prewencyjnej z Niemcami w 1933 i następnie w 1936 r. Tak więc jak widać powyżej, ugodowe zachowanie państw zachodnich spowodowały zmianę kierunków agresji Hitlera, który w konsekwencji mógł powrócić do realizacji swojej głównej strategii w pozyskaniu przestrzeni dla wielkiego narodu niemieckiego właśnie na wschodzie…
W odniesieniu do Wielkiej Brytanii Hitler chciał pokoju, interesowało go stworzenie niemieckiego imperium kolonialnego bezpośrednio na wschodzie, dlatego nie przewidywał konfliktu z Anglią, którą zresztą widział jako imperium w okresie schyłkowym (w obliczu problemów w Indii doradzał Anglikom rozstrzelanie Gandhiego i jego otoczenia). Wierzył też w pokrewieństwo krwi narodów anglosaskich. Swoje domniemania opierał na wcześniejszej polityce brytyjskiej (premier Lloyd George) po I wojnie światowej wobec osłabionych Niemiec, przeciwko silniejszej Francji i jej sojusznikom, w tym Polski. Po pozbyciu się niemieckich dyplomatów starej szkoły, Hitler otoczył się szpalerem klakierów i potakiwaczy i nie miał mu kto wytłumaczyć klasycznej zasady brytyjskiej polityki, która zawsze dążyła do utrzymania równowagi sił na kontynencie. Wyjaśnia to popieranie Hitlera kiedy był słaby, ale i przeciwdziałanie kiedy tylko niebezpiecznie się wzmocnił i rozpoczął terytorialną ekspansję.
Wróćmy jednak do polskich zwolenników dogadania się z Hitlerem i wspólnej wyprawy na Moskwę. Uderza wprost ich dziecięca naiwność i optymizm. Nie chcą widzieć kolejnych kroków i swoistego rozmachu Hitlera w kroczącym pochodzie na wschód w jego taktycznym wykorzystywaniu wszelkich nadarzających się możliwości. Konferencja 4 mocarstw 30 września 1938 r. ukazała, że Hitler był gotów zaryzykować wojnę z Francją (i pośrednio Anglią) żeby zniszczyć ich więzi z krajami wschodniej Europy. Francja miała zobowiązania wobec Czechosłowacji z których się nie wywiązała. Również Rosja Sowiecka miała takie zobowiązania, jednak ich wypełnienie sprytnie warunkowała najpierw wypełnieniem zobowiązań przez Francję. Poza tym Rosja nie miała wspólnej granicy z Czechosłowacją i na ewentualny przemarsz jej wojsk musiałaby wyrazić zgodę Polska.
Po Monachium Hitler przyjął, że miał już otwartą drogę na wschód a strachliwy zachód porzucił swoich wschodnich sojuszników. Stąd 15 marca 1939 r. zajął Pragę, wystosował ultimatum Litwie odnośnie Memel (Kłajpeda). Już po zajęciu Sudetenland Hitler zaznaczył, że następni na celowniku będą Polacy.
Beck zaczął powoli rozumieć powagę nowej sytuacji w jakiej znalazła się II Rzeczpospolita i rzeczywiście usiłował przejąć inicjatywę w stosunkach polsko-niemieckich. Jeszcze 19 września 1938 r. przed Konferencją w Monachium, amb. Józef Lipski spotkał się z Hitlerem i przedstawił mu sytuację jak widział ją Beck. Ten zaproponował aby zdjąć protektorat Ligi Narodów z Wolnego Miasta Gdańska i zastąpić go osobnym traktatem polsko-niemieckimi. Hitler zaś powrócił do idei stworzenia przez polskie Pomorze na 30 metrów szerokiego korytarza zawierającego autostradę i dwutorową kolej, a przy okazji ująć sprawy polsko-niemieckie w nowym traktacie…
Trzeba pamiętać, że przed Konferencją Hitler bardziej potrzebował Polski, niż Polska Hitlera. Oświadczając światu, że Sudetenland to jego ostatnie żądanie Hitler już 21 października 1939 r. polecił Wehrmachtowi przygotować plan zajęcia reszty Czechosłowacji. 24 października poszedł dalej nakazując przygotowanie planów na zajęcie Kłajpedy i Gdańska. Tegoż dnia amb. Lipski spotkał się z min. Ribbentropem, tematem rozmów był również problem wyrzuconych 20,000 Żydów (polskich obywateli) z Niemiec, zgromadzonych przy polskiej granicy, których rząd polski opieszale wpuszczał na swoje terytorium. Pierwszy raz pojawia się też żądanie oddania Gdańska Niemcom i autostrady przez Pomorze.
Trzeba dodać, że Konferencja Monachijska przewidywała wspólne konsultacje między Niemcami, a Anglią w ważnych sprawach, jednak Hitler zajął Pragę bez żadnego uprzedzenia. Wtedy wystrychnięty na dudka Chamberlain oskarżył Hitlera, że ten chce kompletnie zdominować Europę. Oliwy do obaw dodały pogłoski o niemieckich żądaniach odnośnie dostaw rumuńskiej ropy. Dla Becka ciosem było ogłoszenie 14 marca 1939 r. niepodległości Słowacji (ks. Tiso) z prawie jednoczesnym poproszeniem Niemcy o objęcie jej protektoratem. Beck przedtem liczył, że Słowacja będzie niezależna, bądź w sferze polskich wpływów. W tej sytuacji jedyne co otrzymał to była wspólna granica z Węgrami
Po zajęciu przez Hitlera Pragi w Anglii wrzało, do 17 marca Chamberlain uważał, że odpowiedzią na ekspansję niemiecką jest podjęcie zbrojeń i rozmowy wyjaśniające, tak aby zachować pokój. Nowa polityka brytyjska (już mniej ugodowa) zintensyfikowała zbrojenia, ale też dodawała element okrążenia Niemiec metodą wojskowych sojuszy, które miały zatrzymać Hitlera na kierunku wschodnim. Chamberlain został ostro zaatakowany w Parlamencie (za swoją dotychczasową ugodową politykę) przez Churchilla, Attlee, Edena i Amery, którzy domagali się utworzenia ogólnonarodowego rządu. W odpowiedzi Chamberlain wysunął propozycję (20 marca) w stosunku do Francji, Polski i Rosji, aby w przypadku zagrożenia niepodległości jakiegokolwiek państwa w Europie państwa te podjęły konsultacje w celu zatrzymania takiej agresji. Wyraźnie nie chciał wiązać Anglii zobowiązaniami, których nie był w stanie dotrzymać. Oczywiście z tej inicjatywy nic nie wyszło nawet z powodu stosunków polsko-rosyjskich. Tak naprawdę Chamberlain blefował, myśląc, że Hitler również blefuje.
W wymianie poglądów między dyplomatami Francji i Anglii ci pierwsi wyrazili nieufność wobec min. Becka sugerując, że jest on bardzo cyniczny i prowadzi podwójną grę. Jej alternatywą było zbliżenie z Niemcami, z którymi jak podejrzewali Francuzi, (i słusznie) Beck prowadził tajne rozmowy. Podejrzewano Becka, że może zdecydować się na bycia wasalem nowego Napoleona Europy, Hitlera, a bez Polski Hitlera się nie powstrzyma. W konsekwencji lord Halifax (szef bryt. MSZ) 29 marca zasugerował swojemu amb. w Warszawie (Howard Kennard), aby w związku z brakiem zaufania wobec Becka, porozmawiał z prezydentem Mościckim, bądź marsz. Rydzem-Śmigłym.
Polityka Becka była prosta i wierna wskazówkom marsz. Piłsudskiego: utrzymać jednakowy dystans z Moskwą i Berlinem, a gdy się już dłużej nie da, wejść do wojny później, nie dopuścić do wojny lokalnej i “podpalić cały świat”, czyli spowodować wojnę światową, inaczej połknie nas jeden z sąsiadów, albo obaj. W rzeczywistości nie było polityki “równego dystansu”, a Polska otwarcie prowadziła politykę pro-niemiecką. Beck nie chciał wojny z Niemcami, ale obawiał się potencjalnej rosyjskiej pomocy (jako sojusznika Anglii i Francji) na równi z agresją Hitlera. Beck rozumiał, że bliższe związanie się z Anglią i Francją prawdopodobnie wywoła atak niemiecki. Z drugiej strony nie chciał dopuścić do sytuacji w której Hitler osamotnionej Polsce zacznie stawiać kolejne żądania. Łudził się, że Polska ma szansę pozostania neutralną, a Hitler swoją agresję skieruje na południe. Wariant z sojuszem z Anglią i Francją (tu formalnie już był) byłby potrzebny tylko w wypadku realnego zagrożenia ze strony Hitlera.
Beck więc obawiał się po zgodzie na angielską propozycję, ewentualnej zaprzyjaźnionej rosyjskiej pomocy i wejścia Armii Czerwonej w granice Polski. Za wszelką cenę więc nie chciał stworzyć wrażenia, że Polska zdecydowała się na wojnę z Niemcami, a jedynie przystąpiłaby do wojny w przypadku niemieckiego ataku na Francję (zobowiązania sojusznicze). Z Francją mieliśmy porozumienie z lutego 1921 r. układ polityczny i wojskowy o wzajemnej pomocy obejmujący (w części tajnej) na odcinku polskim pomoc w razie agresji tak Niemiec, jak i Rosji Sowieckiej. Siłę sojuszu z Francją obniżały malejące tam wpływy kół wojskowych i wzrastające wpływy skrajnej proniemieckiej lewicy i pacyfistów. Co do Anglii to preferował bardziej ogólne (odstraszające) porozumienie, z zapowiedzią jego późniejszego doprecyzowania. Według Becka to powinno ostrzec i zatrzymać Hitlera w związku z jego żądaniami z 24 października 1938 r. i następnie 5-6 stycznia 1939 r. Dlatego 24 marca amb. Raczyński w Londynie zaproponował porozumienie bilateralne, które obejmowałoby te same problemy co proponowane wcześniej porozumienie, ale bez Rosji.
Na spotkaniu 24 marca w Londynie francuski min. Bonnet i lord Halifax rozmawiali o konieczności zatrzymania dalszego niemieckiego pochodu na wschód. W konkluzji doszli do wniosku, że Polska jest niezbędna w jakimkolwiek skutecznym sojuszu, który mógłby powstrzymać Hitlera. Trzeba dodać, że w tym czasie Polska posiadała liczniejszą i lepiej uzbrojoną armię niż USA (!). W tym rozdaniu gwiazdy sprzyjały Beckowi, który zablokował angielskie tendencje do włączenia do sojuszu Rosji. To ironia historii, ale Beck obawiał się konsekwencji ewentualnego sojuszu/zbliżenia z Niemcami, które miałoby zakończenie podobne do późniejszego porozumienia Majski-Sikorski z drugim totalitarnym sąsiadem II RP…
Hitler oczywiście dowiedział się o brytyjskim projekcie paktu 4-ch oraz brytyjskim zbliżeniu z Polską i 21 marca ustami von Ribbentropa testował amb. Lipskiego o możliwym jeszcze porozumieniu z Polską. Niemcy nie stawiali już warunku o przystąpieniu Polski do antysowieckiego porozumienia, nie kokietowali też możliwościami polskich wpływów na Słowacji, powtarzali jedynie poprzednie żądania Hitlera, ale sugerowali możliwość niemieckich gwarancji dla polskich granic. Niemcom również nie podobały się demonstracje polskich studentów w czasie warszawskiej wizyty hr. Ciano (szef włoskiego MSZ, zięć Duce).
Ribbentrop przypomniał w rozmowie, że Niemcy rozwiązali po polskiej myśli oddanie czechosłowackiego Zakarpacia Węgrom umożliwiając tym samym wspólną polsko-węgierską granicę. Podkreślił, że Hitler ciągle ma nadzieję na polepszenie stosunków z Polską ponieważ obydwa państwa siebie potrzebują, dodając, że niemieckie zwycięstwa w Rosji (I wojna światowa) umożliwiły odrodzenie się Państwa Polskiego. Nadmienił też, że Hitler odrzucił plan współpracy niemiecko-sowieckiej gen. Schleichera, który doprowadziłby do zniszczenia Państwa Polskiego. Dalej panowie rozmawiali o historycznych prawach stron do Pomorza i Gdańska. Na zakończenie Ribbentrop podkreślił, że proponowane porozumienie będzie miało antysowieckie ostrze. Dodał, że Niemcy nigdy (!) nie będą współpracować z Sowietami. a inna tendencja w Polsce doprowadziłaby do jej zbolszewizowania. Kiedy amb. Lipski zapewnił, że polskiemu patriocie nie jest po drodze do bolszewizmu, Ribbentrop wskazał na takież tendencje wśród polskich Żydów. Amb. Lipski podkreślił zaniepokojenie Polaków niemieckim protektoratem nad Słowacją interpretowanym jako aktem skierowanym przeciwko bezpieczeństwu Polski. Lipski zapytał również o sytuację związaną z Kłajpedą, został jednak zbyty, choć trzeba dodać, że Litwa w tym czasie już przyjęła niemieckie ultimatum.
W czasie oficjalnego spotkania przedstawicieli Rzeczypospolitej Polskiej oraz Rzeszy Niemieckiej w dniu 24 października 1938 r. w Berchtesgaden von Ribbentrop powtórzył niemieckie żądania wobec Polski. Gdańsk wraca do Niemiec, powstaje korytarz przez polski korytarz, obydwa państwa gwarantują swoje granice i przedłużają istniejący od 1934 r. układ o 15 lat.
Hitler na arenie europejskiej był niekonwencjonalnym politykiem, który jak wąż znajdował wszelkie możliwe otwarcia wykorzystując je ku zaskoczeniu swoich przeciwników i podziwie swoich zwolenników do osiągania dalszych zwycięstw dla chwały i interesów Narodu Niemieckiego. W nowej sytuacji zmuszony do odrzucenia koncepcji porozumienia z Polską (na swoich warunkach) postanowił doprowadzić ją do uległości przez kolejne żądania i oczywiście grożąc jej wojną.
Gen. Brauchitsch 25 marca zanotował w swoim dzienniku, że Polska dzięki niemieckim wojskom na Słowacji już jest okrążona i w stosownym momencie będzie powalona tak, aby przestała się liczyć na jakieś 20 lat. Niemcy mają wchłonąć obszar zaczynając od wschodniej granicy Prus Wschodnich do wschodniej granicy Górnego Śląska.
26 marca miało miejsce kolejne spotkanie amb. Lipskiego z von Ribbentropem, na którym Lipski zapowiedział możliwości rozmów w sprawie korytarza (ale bez eksterytorialnych praw) przez polskie Pomorze, ale utrzymał twarde stanowisko w sprawie Gdańska wskazując, że Państwo Polskie nie ingeruje w pracę tamtejszego niemieckiego senatu i niemieckiego Gauleitera. Szef niemieckiego MSZ wyraził zdziwienie dlaczego polska opinia publiczna odnosi się z taką nieufnością do Niemiec dodając, że polską odpowiedzią na rozmowy z 21 marca była częściowa mobilizacja i zaprosił Becka do złożenia wizyty w Berlinie. Tego samego dnia von Ribbentrop wydał pozwolenie na antypolskie ataki w niemieckiej prasie.
26 i 28 marca Beck na spotkaniu z niemieckim amb. von Moltke odrzucił niemieckie propozycje ostrzegając, że szczególnie wszelkie zmiany status quo w Gdańsku będą oznaczały wojnę. Halifax obawiał się, że Polacy mogą wejść do wojny z powodu ewentualnej prowokacji w Gdańsku. 22 marca po nieprzyjemnej rozmowie (21 marca) między amb. Lipskim i Ribbentropem, bez konsultacji z sojusznikami rząd polski zarządził częściową mobilizację rezerwistów. Trzeba dodać, że Polska nie informowała Anglię o treści swoich rozmów z Niemcami. 27 marca Brytyjczycy (i Francuzi) zaproponowali Polsce gwarancje granic jeżeli Polska udzieliłaby pomocy ewentualnie zaatakowanej przez Niemcy Rumunii. Polska miała porozumienie z Rumunią na wypadek ataku ze strony Rosji Sowieckiej. W grę wchodziło polskie porozumienie z Węgrami, które jednak miały narastające problemy z Rumunią. Jednak i ta propozycja miała krótki żywot.
W obliczu nasilających się plotek (od 28 marca) o zbliżającym się nieuchronnie niemieckim ataku (na Gdańsk) Chamberlain 31 marca ogłosił gwarancje dla Polski. Beck odwzajemnił się polskimi gwarancjami dla UK. Tak jak dzięki Konferencji w Monachium, świat miał być uratowany od wizji wybuchu wojny. Hitler jednak nie zamierzał zrozumieć, że został otoczony sojuszami zatrzymującymi go w pochodzie po swój lebensraum. Był przeświadczony, że zachód blefuje i sprawę objętej z trzech stron Polski można raz na zawsze załatwić w małej lokalnej wojnie, do której nie dołączy ani pogrążona w wewnętrznych kłopotach Francja, ani podupadająca, niegotowa do wojny Anglia.
Trzeba przyznać olbrzymią rolę opinii publicznej (w tym opozycji) w poszczególnych krajach i jej nacisku na swoich przywódców w Wielkiej Brytanii, w Polsce, Niemczech i Francji. Po zajęciu Pragi na zachodzie wiedziano, że z Hitlerem nie można się układać, i że można tylko próbować go zatrzymać. Chamberlain nie chciał wojny, Daladier i Bonnet nie chcieli wojny do ostatniej chwili. Beck chciał jak najdłużej pozostać niezależny i uważał, że Hitler sojusz z Anglią potraktuje podobnie jak już istniejący sojusz z Francją. Jednak dyplomatyczne kroki mające zatrzymać Hitlera na jego dotychczasowych pozycjach miały też nie do końca przemyślane konsekwencje w wymiarze wojskowym. Dyplomaci trochę “poszaleli” i zapomnieli, o tym, że ich armie tak naprawdę nie są jeszcze gotowe do wojny, którą ich działania mogą wywołać.
Tylko Hitler był gotowy do wojny i to tylko lokalnej. Zdolność do większej wojny zakładał na lata 1942/43. Jednak chodziło mu też o prestiż. Rozpuściły go dotychczasowe bezkrwawe sukcesy i wierzył, że jest w stanie osiągać swoje cele w podobny sposób. Oczywiście wierzył też w siłę, potęgę swojej armii. Z kolei Beck albo nie doceniał siły niemieckiej armii, albo przeceniał siłę i możliwości armii polskiej coraz bardziej okrążonej po wejściu Hitlera nawet do Słowacji. Logicznie rzecz biorąc porozumienie anglo-francuskie z Polską odsuwało na bok Rosję Sowiecką, na którą z coraz większym zainteresowaniem spoglądał Hitler.
Można mówić o wielu wymiarach porozumienia (tytułowych brytyjskich gwarancji) jako kupowania czasu przez niegotową do wojny Wielką Brytanię, ale prawdą jest też fakt, że Beck otrzymał carte blanche od zachodu, co z pozycji polskich będzie uznawał za powód do wojny wciągając w nią jednocześnie Anglię i Francję. Dziś wiemy, że Francja siedząc cicho za linią Maginota, przegrała swoją szansę na szybkie i prawdopodobnie zwycięskie zakończenie wojny i prawdopodobnym puczem w niemieckich siłach zbrojnych przeciwko Hitlerowi. W ocenie Becka Niemcy stanowiły zagrożenie nie tylko dla Polski, ale również dla Anglii i Francji, dlatego się z nimi sprzymierzył otwierając Hitlerowi drugi front na zachodzie.Miał nadzieję, że niemiecki sztab generalny pamiętał swoje doświadczenia z I wojny światowej i wyciągnie odpowiednie lekcje.
To Beck, stwarzając warunki do zaistnienia wojny światowej, nie chciał dopuścić do wojny lokalnej grożącej długoletnią utratą państwowego bytu. Hitler mógł zginąć. Jego następcą był marsz. Goering i on mógł zatrzymać dalszy pochód na wschód i umocnić Niemcy na już zdobytych terytoriach. Kto wie?
Choć najpierw Beck pragnął utrzymywać dobre stosunki z Hitlerem, później – po zajęciu Słowacji i usłyszeniu niemieckich roszczeń – zrozumiał, że Polska nie może pozostać neutralną. Zbliżenie do Sowietów nie wchodziło w grę. Beck mówił też, że to sprowokowałoby Hitlera. Jedyne co mógł tak naprawdę zrobić, to przyjmować kolejne niemieckie żądania, Gdańsk, korytarz, następnie plebiscyty na obszarach z niemiecką mniejszością. Problemem był czas: aby nie być pierwszą ofiarą wojny, aby zachód się dozbroił, ale niestety Hitler właśnie przyspieszał. Porównywanie sytuacji Polski do Rumunii, Bułgarii czy Węgier jest nietrafne, Niemcy nie graniczyły z nimi i nie miały historycznych pretensji terytorialnych. Przecież celem Hitlera był lebensraum właśnie na wschód od Niemiec. Czyżby ktoś wierzył, że zdobywszy ziemię Ukrainy, rasista Hitler grzecznie poprosiłby okrojoną już Polskę o następny “korytarz” na Ukrainę? Wolne żarty.
Hitler uwierzył, że wysuwając niegroźne żądania (jedno po drugim), dogadując się ze Stalinem i organizując wzmożoną antypolską propagandę oraz prowokacje, oskarży Polskę o agresywne zachowania i zniechęci tym zachód do dotrzymania zobowiązań wobec Polski. Spójrzmy w jaki sposób zajął Czechosłowację: nie sięgnął po wszystko, ale zrobił to metodą salami, aby uśpić zachód. Podpisywał układy, aby zaraz je złamać. Czy miał nadzieję na podobny “pokojowy” scenariusz połknięcia Polski? Dlaczego nie? Do tej pory takie manewry przyniosły mu zwycięstwo. Opowiadanie o “partnerstwie” i wspólnej wyprawie na Sowiety nie jest poważne, Hitler najpierw okroiłby Polskę, a następnie zajął pod byle pretekstem resztę i wtedy mógłby dokonać poboru polskiego żołnierza.
Władysław Studnicki napisał w maju 1939 r. memoriał do polskich władz, w którym wyrażał obawy, że w obliczu wojny Wielka Brytania nie dotrzyma zobowiązań sojuszniczych wobec Polski i co go naprawdę niepokoiło to po upadku Polski wizja sojuszu sowiecko-brytyjskiego. Rozwinął tę myśl w swojej książce „Wobec nadchodzącej drugiej wojny światowej” dowodząc, że Rosja Sowiecka w ramach rekompensaty za walkę przeciwko Hitlerowi dostanie w swoje łapy właśnie Polskę.
Kierownik polskiej polityki zagranicznej płk. Józef Beck podejmował działania, które miały ocalić Polskę. W tym wypadku chciał zachować pokój, podobnie jak brytyjski premier Neville Chamberlain. Przeciwko sobie mieli Hitlera, człowieka szalonego, który jedyne co zrobił, to wciągnął swój ogłupiały naród w wir śmierci. Ale to decyzja Becka otworzyła mu drugi front i zapewniła katastrofę.
Jacek K. Matysiak
Kalifornia
Przeczytaj też:
Rządy w dwudziestoleciu międzywojennym zmieniały się jak w kalejdoskopie. Na trzydzieści ekip rządowych w okresie II Rzeczypospolitej aż 25 przetrwało zaledwie rok. A najczęściej był to okres czasu od kwartału do najwyżej pół roku. Artur Śliwiński kierował rządem 9 dni, Władysław Grabski 31 dni, Drugi gabinet Kazimierza Bartla (a miał ich pięć!) trwał 20 dni. Jak Polska miała się rozwijać, jak miała być silna, gdy była tak wewnętrznie skłócona, że nie była w stanie skonstruować silnego rządu! Jedynie gabinet generała Felicjana Sławoja Składkowskiego przetrwał trzy lata, a jego upadek spowodowała II wojna światowa. Składkowski był jednym z najmniej sprawnych premierów II RP. A jego rząd w którego składzie był płk Józef Beck był także słaby. Pan Jurku podziwia pułkownika, pewnie za erudycję, ale ja osobiście uważam, że błędem było w ogóle podarowanie temu panu teki ministra spraw zagranicznych. Niestety, takie były czasy, że większość ministrów w polskim rządzie w 1939 roku to wojskowi, dla których honor żołnierza był priorytetowy. Gdy wszyscy w Europie ustępowali Hitlerowi, Beck po szlachecku chwycił za szabelkę i poprowadził naród do wojny. Hitler doskonale rozegrał politykę zagraniczną i podzielił się Polską ze Stalinem.
Nie wiem jak pan Jurku odkrył, że przed wybuchem wojny mieliśmy nowocześniejszą armię od amerykańskiej. Czy napisał pan to pół żartem czy pół serio? To tak jak w rankingu przed Mundialem w Rosji Polska w sondażach była na 8 miejscu, a synowie Albionu na 12. I wiadomo jak grali Anglicy (4 miejsce) i jak grały nasze Orły, które nie wyszły nawet z grupy.
Warto tylko wspomnieć, żę Hitler proponował nam w przepadku zwycięstwa całą Ruś halicką. Beck fatalnie dobrał sojuszników i to na złych warunkach, mało kto wie, że żadnego sojuszu polsko-angielskiego nie było, podpisano jedynie parafki. Sam Beck ignorował doniesienia polskich wywiadów i wbrew Piłsudskiemu wierzył jak dziecko w neutralność Rosji. Polecam publistyke Janusza Choińskiego, który zajmuje się Beckiem a także zachęcem do obejrzenia debaty o Becku w sporze o historię na vod.pl
Nie wińmy tylko Becka, który był idealistą. Piłsudski też nie jest bez winy. Czytam artykuł Tadeusza A.Kisielewskiego o konfrontacji polsko-bolszewickiej w 1919. W roku tym gdy ważyły się losy Rosji, Piłsudski bardzo się pomylił, wspierając bolszewików w walce z Białymi. Chciał aby tak jedni jak i drudzy wykrwawili się na śmierć w tej domowej wojnie. Obawiając się Białych nie docenił sprawności bolszewików w konsolidowaniu władzy. W 1920 przejęli władzę w Rosji i rozpoczęli inwazję na Polskę. Do dziś rak bolszewizmu i komunizmu toczy współczesną Rosję. Rak to choroba nieuleczalna.
Przepraszam nazywając pana Jacka Matysiaka Jurkiem. Pisałem bardzo pozno ten komentarz i zwyczajnie mi się pomyliło. Mimo, że mam czasem inne zdanie ale bardzo szanuję ogrom pracy pana Jacka jaki musi włożyć w swoje ciekawe artykuły dla „WPrawo.Pl”.
Nie mogę odnaleźć w tym kalendarium wydarzeń jakichś przekonywujących argumentów popierających tezę autora, jakoby Polska nie mogła wejść w sojusz z Niemcami. A poza tym, czemu od razu sojusz? Może autor najpierw uzasadniłby to, dlaczego nie mogliśmy, czy nie powinniśmy byli przyjmować, a nawet negocjować propozycji pokojowych Hitlera? Pełno w tym chaotycznym tekscie nieudokumentowanych ocen i założeń.
Z całym szacunkiem dla Autora, nie mogę się zgodzić z większością tez. Historia udowodniła, że pan Beck był tak samo bystrym politykiem, jak i nasi ministrowie spraw zagranicznych z ostatniego dwudziestolecia.
Ja uważam, że lepiej było nawiązać sojusz z Hitlerem przeciwko bolszewickiej Rosji, który Hitler proponował Polsce od 1933 roku. Byłby to ciągle zły układ, ale lepszy niż ten który dał Polsce właśnie Beck. Przy takim układzie Polska i jej sąsiedzi nie byliby cofnięci w czasie przez komunizm o 50 lat. Polska nie byłaby zniszczona. Nie byłoby bombardowań Polski, i pewnie nie byłoby też obozów koncentracyjnych, dlatego że Żydów i Cyganów też już by na pewno nie było.
Z czasem III Rzesza byłaby pewnie pokonana albo bardzo osłabiona przez Anglię i Francję, może z pomocą Polski. Może też Polska powiększyłaby granice po pokonaniu Niemiec i Rosji (Ukrainy). Prawdopodobnie nie było też Izraela, byłby teraz pokój i Europa wyglądałaby inaczej. Polecam mój artykuł.
Tak Beck wybrał najlepszą opcję . Wciągnął nas w wojnę z dwoma sąsiednimi mocarstwami a później uciekł. Po prostu the beściak !