P. Krzemiński: Przeciwko ewolucji Kościoła

Marcin Zieliński w emocjonalnym uniesieniu / Fot. YouTube
17

Wizja Kościoła jaką reprezentuje papież Franciszek, przedstawia nieustanny progres, swoistą ewolucję natury religii katolickiej. Franciszek w przesłaniu na Światowe Dni Młodzieży w Lizbonie mówi, żeby być poetami, tworzyć coś nowego! Bardzo piękna interpretacja wiary, niestety nie jest ona katolicka. Papież wyraźnie pogardza to co stare w Kościele, a wywyższa to co nowe. W takiej wizji Bóg nie istnieje, ponieważ dopiero staje się i będzie istnieć za parę lat, być może po Światowych Dniach Młodzieży w Lizbonie.

Bóg „Jest tym, który jest”, to podstawowy przymiot Boga. Bóg po prostu jest! Kościół jest! Te piękne prawdy podkreślają wartość bytu samego w sobie. Byt stoi nieskończenie wyżej od procesu, ponieważ proces nie może zaistnieć bez bytu, a byt istnieje bez procesu. Te podstawy religijne, które jeszcze sto lat temu znały dzieci z podstawówki, umknęły całkowicie wielkim filozofom i teologom w Watykanie. Można by się z tego śmiać, gdyby nie było to straszne, ponieważ polityka papieża Franciszka prowadzi wprost do unicestwienia wiary katolickiej. Sakramenty i dogmaty nie mogą być płynne, ponieważ ich cechą nadaną przez Boga jest niezmienność. Papież i Kościół instytucjonalny istnieją w zasadzie tylko i wyłącznie po to, żeby bronić tych darów danych przez Pana Jezusa, o które ten się upomni na końcu czasów. Powoływanie się na posłuszeństwo nie za wiele pomoże, kiedy Bóg nie zastanie swojego Ciała na Mszy Świętej, a skaczących katolików na spotkaniu „ChwałuMu” z Marcinem Zielińskim. To nie są żarty. Nie należy obawiać się tej prawdy, ponieważ ta jest niezniszczalna.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Przyczyną herezji modernizmu, do której zalicza się ewolucjonizm, jest działalność wywrotowa zinfiltrowanego zakonu jezuitów, który kiedyś niósł sztandar Chrystusa w pierwszym szeregu. Człowiek może się zmienić, ale jego natura nie, ponieważ została ona nam dana z góry od Boga. Jak to możliwe? Nasza natura jest wolna, możemy zaprzeczyć samemu sobie i nie uznać swojej natury. Można ją odrzucić. Do tego namawia nas modernizm.

Odpowiedzią na to jest modlitwa, różaniec święty, dążenie do wewnętrznej doskonałości duchowej, spalenie swoich wad w blasku krzyża, nieustanna kontemplacja Boga, zdrowa mistyka katolicka. To są rzeczy w zasięgu ręku. Polecam wszystkim dzieło „Trzy okresy życia wewnętrznego” Reginalda Garrigou-Lagrange OP. Odpowiedzią na pychę ewolucji jest pokora modlitwy. Reakcją na fałszywe posłuszeństwo jest święta prawda. Odpowiedzią na atak jest zaakceptowanie woli Boga, która daje nam wolność.

Przeczytaj także:

P. Krzemiński: Jeżeli Kościół chce się cofnąć do pierwotnego chrześcijaństwa, to musi powrócić do czasów sprzed II Soboru Watykańskiego!

Może ci się spodobać również Więcej od autora

% Komentarze

  1. dsa mówi

    „Bóg „Jest tym, który jest”, to podstawowy przymiot Boga. Bóg po prostu jest! Kościół jest!” – a skond ty katolu wiesz jakie są podstawowe przymioty Ojca, którego jeszcze obrażasz jakimś bukiem, co?
    …z tego, jak masoreci tam popisali, co uznali za stosowne a co nie? albo z tego, co se żydy popisały i nazywają torą te swe wypiski? co chrześcijanina obchodzą te pierdy żydowskie?
    …tylko Ewangelia Mateusza i Jana jest drogowskazem – żydy to kłamcy i oczajdusze i ich ojcem jest szatan a nie Ojciec Niebieski – to mówi Nauczyciel urwisynu katolski, więc skończ z tymi bluzgami wreszcie i opamiętaj się!
    ..a ten obesrany kościół katolski (i wszystkie inne sekciarstwa popieprzone) nie że „jest”, tylko napędzany czarcią mocą trwa kurwikwik jeden i kreuje dzień po dniu zło za złem… po przymierzu z satanistami nwo w wymordowaniu setek milionów szpilą mrna, teraz nawołuje do tulenia bandziorów banderowskich i wybaczania im…

  2. Normalny mówi

    A ty z którego psychiatryka żeś się zerwał ?!

  3. Paweł mówi

    DSA wiem ponieważ Pan Bóg to powiedział Mojżeszowi w Księdze Wyjścia, wiem też ponieważ wszyscy Doktorzy Kościoła tak twierdzili ze Świętym Tomaszem na czele, który codziennie w niebie dowodzi armiami aniołów przeciwko twoim herezjom DSA.

  4. Paweł mówi

    Kapłan Chrystusa Isakowicz-Zaleski od kulkudziesięciu lat walczy o pamięć ofiar Wołynia, a ty DSA co tak innych oceniasz, co uczyniłeś? Kapłan ma moc nad Bogiem Wcielonym przy ołtarzu, twoje ręce mają moc dłubania w nosie.

  5. Piotrx mówi

    DYWERSJA MASOŃSKA I MASONOIDALNA WEWNĄTRZ KOŚCIOŁA -ks. H.Czepułkowski
    /fragmenty/

    1. Duchowni katoliccy w szeregach masonerii.

    Wspomnieliśmy powyżej o adeptach lóż w sutannach, habitach i fioletach. Informacja taka słusznie szokuje, wydaje się nie do wiary, budzi gniew i odrazę. Urzędowi, konsekrowani słudzy Kościoła pracujący świadomie przeciw Kościołowi? Słudzy Chrystusa oddający się na służbę Szatanowi? A jednak! Nie wnikajmy tu w kwestię sumienia tych zdrajców. Jest to straszliwe „mysterium iniquitatis” – tajemnica duchowego znieprawienia (2 Tes 2, 7)!

    Faktem jest, że głównymi współtwórcami masonerii angielskiej byli duchowni, wprawdzie protestanccy, ale jednak! Faktem też jest, że w w. XVIII, a więc już w pierwszym okresie dziejów masonerii, wbrew wyraźnemu stanowisku Stolicy Apostolskiej, do lóż wstępowało wielu zwłaszcza wyższych duchownych katolickich, wcale nierzadko stali na ich czele, i to nie tylko we Francji, lecz i w innych krajach, także w Polsce. A nie była to bynajmniej przynależność formalna, rezultat ówczesnej mody czy układów środowiskowych i politycznych. Już wtedy planowano w kręgach tych księży-„filozofów”,księży-„patriotów”, radykalne zmiany w Kościele i „pogodzenie” chrześcijaństwa z naturalizmem i racjonalizmem, „pogodzenie” katolicyzmu z laickim, antychrześcijańskim duchem Oświecenia. Jasno też zdawano sobie sprawę, że oznaczałoby to odrzucenie Objawienia Bożego i zniszczenie tożsamości i duszy Kościoła.

    Tajna przynależność do masonerii wyższych zwłaszcza duchownych trwała odtąd bez przerwy, przez pokolenia, i ma swoją smutną historię. W czasach zaś powojennych i posoborowych z powodów, o których mówiliśmy wyżej, ten proces infiltracji i rekrutacji masońskiej we wnętrzu Kościoła dokonał się i dokonuje w nieporównanie szerszej skali. Nie warto nawet podkreślać bijącego w oczy faktu, że ze swymi „braćmi” spośród kleru współdziałają legiony świeckich wolnomularzy, „pełniących obowiązki katolików”.

    2. Charakterystyka współczesnych adeptów lóż w sutannach.

    Cóż robią ci dywersanci, te „wilki w owczych skórach” (Mt. 7, 15)?

    Robią ostatnio, od dziesiątków już lat, wiele i – niestety – również z powodzeniem.

    Są dynamiczni, ruchliwi, pracowici, wydajni, stanowią pono intelektualną elitę Kościoła (tak przynajmniej prezentują ich mass media, dziwnie dla nich dostępne i łaskawe).Są oczywiście jak najbardziej katolikami, ale przecież nie integrystami, ani ortodoksami, ani fanatykami, nie hołdują bynajmniej dogmatyzmom, starym, przeżytym formułom ustalanym w zupełnie innych czasach, i irracjonalnym, nienaukowym przesądom. Wręcz przeciwnie: są postępowi, otwarci na świat, na nowe prądy, na rozsądne kompromisy. Rozumiejąc współczesność, a także dobrze życząc swojemu w końcu Kościołowi, pragną jedynie unowocześnić go, przystosować do ducha czasu, uczynić go strawnym i – dzięki temu -po prostu umożliwić mu przetrwanie.

    Są zdecydowanymi przeciwnikami prozelityzmu, jakiegokolwiek nawracania. Ponad wszystko natomiast cenią dialog, idee humanistyczne, poszukiwanie porozumienia i jedności – wraz z całym światem – ponad nieistotnymi w końcu podziałami. Czyż nie ekumenizm jest znakiem czasu? Ekumenizm już nie wyłącznie chrześcijański, lecz otwarty na wszystkie religie świata?

    Skoro współcześni, zlaicyzowani ludzie potrzebują mimo wszystko odrobiny sacrum, jakiejś nadbudowy, jakiegoś kontaktu z innym wymiarem, jakichś obrzędów – czy to tak istotne, kto im to daje i w jakiej postaci? I któż chciałby w tych oświeconych czasach pluralizmu i ekumenizmu być fundamentalistą „na tyle szalonym, aby na pewno coś mniemać, albo i nie mniemać”, utrzymywać na przykład, że chrześcijaństwo, i to jeszcze w wersji katolickiej, jest jedyną religią prawdziwą?…

    Trzymając się też oni mądrej taktyki: by- „jak ongiś ten szaleniec Luter” – nie wystąpić, Boże broń, z Kościoła, który im się w obecnym kształcie wcale nie podoba, i nie dać się też z niego usunąć, gdyż tylko pozostając wewnątrz niego mogą skutecznie wypełnić swoją misję, powiedzmy otwarcie: szatańską misję .

    3. Próba zniszczenia fundamentów Kościoła – jego wiary i zasad moralnych

    Wiedzą oni doskonale, że fundamentem Kościoła Chrystusa są prawdy objawione przez Boga i wiara Ludu Bożego w te prawdy. Dopiero na tym fundamencie i tylko na nim opiera się to wszystko, co w sumie nazywa się chrześcijaństwem i cywilizacją chrześcijańską, konkretnie: katolicyzmem i katolickim stylem życia. Prawdy i zasady moralne (oczywiście bezwzględnie obowiązujące w sumieniu) stanowią zwarty system, opierający się ostatecznie nie na żadnych „naukowych” argumentach, (choć one mogą być pomocne), lecz wyłącznie na autorytecie objawiającego je Boga i na nieomylnym Magisterium Kościoła.

    Zanegowanie, przez próbę rzekomej „reinterpretacji”, którejkolwiek z tych prawd i zasad jest zanegowaniem całego Objawienia Bożego. Bo jeśli w imię jakichkolwiek racji ktoś się waży kontestować choćby drobną cząstkę Objawienia Bożego, dotychczasowej wiary Kościoła katolickiego, równie logicznie może się ważyć na zakwestionowanie całego Objawienia Bożego i samego faktu Objawienia, a więc wprost duszy i tożsamości Kościoła. Masoneria to właśnie uczyniła, a jej pomocnicy w Kościele do tego najoczywiściej zmierzają.

    Ci dywersanci „pełniący obowiązki katolików”, owszem, „teologów”, są jak najbardziej świadomi, co stanowi fundament Kościoła, toteż na „reinterpretacji dogmatów” i na „uwspółcześnieniu” moralności katolickiej skoncentrowali wszystkie swoje wysiłki. Raczyli przy tym zapomnieć, że Kościół nie jest ani twórcą, ani właścicielem tych prawd i praw, nie posiada więc żadnych uprawnień do ich „rewidowania”, „uwspółcześniania” czy „ustalenia na nowo”,aby były „bardziej zgodne z duchem czasu”. Najświętszą bowiem powinnością Kościoła, racją jego istnienia – z woli samego Chrystusa – jest strzec w całości depozytu wiary, bronić go przed jakimkolwiek zamachem czy zafałszowaniem i wiernie, w całej rozciągłości, bez zmieniania lub przemilczania czegokolwiek, przekazywać go, wraz z łaską sakramentów, następującym po sobie ludzkim pokoleniom tak długo, „aż Pan przyjdzie”. Niezależnie od tego, co o tym myśli świat przeciwny Chrystusowi.

    Gdyby Kościół katolicki, uwiedziony „nowoczesnością” (ileż tych „nowoczesności” było dotychczas!), sprzeniewierzył się temu zadaniu, tym samym przestałby być prawdziwym Kościołem Chrystusa i straciłby rację bytu; opuszczony przez Boga i „przemożony przez bramy piekielne” po prostu przestałby istnieć. To się jednak nigdy nie stanie i stać się nie może. Krótkowzroczni pomocnicy Szatana i o tym raczą nie pamiętać. Szkoda.

    Pracują więc obecnie ze wszystkich sił, rozwijają, uzasadniają, przemycają, narzucają tę swoją „opcję teologii”, którą bezwstydnie i obłudnie odważają się nazywać „katolicką”.

    A oto co czego się posunęli:

    -Zakwestionowali z rozgłosem niemal wszystkie, nawet najbardziej podstawowe prawdy wiary, niektórzy z nich nawet bóstwo Jezusa Chrystusa, oczywiście w imię „wolności badań naukowych”, w imię „wolności przekonań i słowa”.

    Próbują wylansować pojęcia o Bogu, które niewiele albo i nic nie mają wspólnego z Bogiem Objawienia, Z Bogiem Prawdziwym.

    Zakwestionowali, jakby unieważnili wiele podstawowych norm moralnych. „Odkryli” mianowicie, że „zasady są dla człowieka, a nie człowiek dla zasad”, z czego wynika, że byłoby nieludzkie, gdyby jakiekolwiek przykazania, nawet Boskie, obowiązywały zawsze, bez względu na okoliczności. Etyka po prostu zależy i musi zależeć od sytuacji, od „sumienia danego człowieka w danej chwili”, swoją zaś sytuację człowiek sam ocenia… (co najoczywiściej oznacza, że każdy człowiek, niezależnie od prawa Bożego, ma prawo decydować, przynajmniej dla siebie, co jest dobre, a co jest złe. (Zauważmy, że taka jest właśnie doktryna masonerii i taka też była „przyjacielska rada” Szatana w raju: …”Gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło”)

    – Zachowanie przykazań Bożych jako warunek zbawienia? Po cóż te rygory, to jarzmo dla sumień, dla wolności człowieka, tak odstręczające współczesnych ludzi od Kościoła! Zbawienie jest przecież dane z góry i powszechne… Cała ludzkość zmierza ewolucyjnie do punku Omega, przez „noosferę” do „teosfery” (Teilhard de Chardin)…

    Czyż Kościół nie jest Kościołem grzeszników?… I czyż Bóg nie jest Miłością, samą Miłością i tylko Miłością?… Postawili zresztą pytanie, czy może istnieć coś takiego, jak grzech naprawdę śmiertelny, i odpowiedzieli, że nie, a jeśli już, to praktycznie się nie zdarza.

    -Zalecają zrozumienie i przyzwolenie w sferze seksualnej. Rozwody, małżeństwa cywilne, „prawdziwa miłość” – nie powinny absolutnie pozbawiać prawa do sakramentów.

    -Antykoncepcja to współczesna norma współżycia małżeńskiego i niechże się Kościół do tych spraw nie miesza.

    -Nierozerwalność małżeństwa? Wyjdźmy wreszcie naprzeciw ludzkim problemom i oczekiwaniom. Czyż Kościół nie powinien być Matką?…

    -Nieomylny w rzeczach wiary Kościół, Urząd Nauczycielski Kościoła, naucza inaczej? Ta nieomylność „opcji watykańskiej” to czyste urojenie, absolutystyczna, przestarzała teoria! W żadnym razie nikt niczego nie ma prawa narzucać ani dyktować teologom!

    -Ależ jest przecież władza pasterska w Kościele, władza z ustanowienia Bożego! – Czy nie za wiele tej władzy? Czy to nie uzurpacja, z którą czas skończyć? Po pierwsze, jesteśmy, wszyscy na równi, Ludem Bożym, mieszkaniem tego samego Ducha Świętego, a po wtóre, społeczeństwa są dojrzałe, żyjemy w demokracji i pora się przystosować, skończyć z pasternalizmem i „Watykanu” i kleru! A całe zło, nienadążanie Kościoła ze ewolucją ludzkości z tego, że brak w nim wolności ducha, miłości i wzajemnego zaufania i wciąż ten dogmatyzm i konserwatyzm, i wciąż ta dyktatura Rzymu, na szczęście coraz mniej uznawana! – Papież, jeśli już zachować – na razie – ten obciążony historycznie tytuł, może być jedynie honorowym przewodniczącym kolegium biskupiego, wybieralnym naprawdę demokratycznie, powiedzmy, na 4 lub 6 lat, a po upływie kadencji byłby wybierany następny….

    -Sakramenty? Chrzest niemowląt to nieporozumienie i nadużycie, chrztu powinno się udzielać dorosłym, żeby mieli możność wyboru.

    -Eucharystia? – Nie mówmy nawet o żadnej tam realnej Obecności, nie jest to nic innego jak symbol braterstwa chrześcijan niezależnie od ich wyznania; powinni też otrzymywać ją wszyscy biorący udział w Liturgii… We Mszy świętej? – O, właśnie, poniechajmy już tej nieekumenicznej nazwy z minionej, przedsoborowej epoki! Czyż nie piękniej brzmi „liturgia”, „zgromadzenie eucharystyczne”, jak u braci ewangelików? – Spowiedź? Ach, tylko nie to! Jest niegodna człowieka i zupełnie niepotrzebna! Najzupełniej wystarczy ten akcent pokutny na początku „Liturgii”…

    -Co do liturgii w ogóle – nadal za wiele tu rzymskiego formalizmu i sztywnych przepisów. Powinno być w niej dość miejsca dla ewolucji, dla świeżych pomysłów, dla improwizacji, dla działania wreszcie Ducha Świętego, który przecież „tchnie, kędy chce” .

    -Przestańmy też bez końca mówić o Bogu i wieczności, tego już nikt nie chce. Chrześcijaństwo, jeśli chce przetrwać, powinno stać się bardziej ludzkie, horyzontalne, humanistyczne, nie tonąć w abstrakcjach, lecz zająć się rzeczywistymi problemami ludzi, sprzyjać ludzkiemu szczęściu. Mówmy więc nie o prawach Boga, a o wyzwoleniu i prawach człowieka…

    -A tenprzesadny w Kościele kult Maryjny, który tak odstręcza braci protestantów? Podtrzymuje on tylko dewocję i zacofany, nieaktualny już model kobiecości i wprawia w słuszne zażenowanie bardziej oświeconych katolików.

    -Oczywiście trzeba raz skończyć z nieludzkim, przymusowym celibatem księży, i to jak najprędzej!

    -Również z dyskryminacją kobiet w Kościele! Co w końcu stoi na przeszkodzie, żeby kobietom, na równi z mężczyznami, udzielać święceń kapłańskich i sakry biskupiej i włączać je normalnie do duszpasterstwa i Hierarchii?

    Że Chrystus wybrał mężczyzn? To dowód, że i On ulegał przesądom epoki, ale my nie musimy.

    – W imię wolności sumienia, którą Kościół wreszcie uznał, powinno być uprawnione istnienie w Kościele i swobodne działanie opozycji, doktrynalnej i wszelkiej innej.

    Na czym w końcu ma polegać wolność dzieci Bożych? .

    Takie poglądy i postulaty i wiele innych, im podobnych, były w okresie posoborowym i są nadal głoszone czasem jawnie i zuchwale, częściej podstępnie, z finezyjną wieloznacznością w rozlicznych periodykach teologicznych, w publicystyce „katolickiej”i dziełach, owszem, jak najbardziej „katolickich”, częstokroć z aprobatą urzędową „światłych” i „postępowych” biskupów, a jest ich niemało i jakby coraz więcej.

    Dla ułatwienia sobie bezszmerowego demontażu wiary i moralności katolickiej i podstawowych struktur Kościoła (papiestwa, ale nie tylko), oraz głównie dla stłumienia reszty oporu, mafia wolnomularzy-dywersantów, o których mowa, wprowadziła i z powodzeniem stosuje dogodną dla siebie, a paraliżującą miałkie umysły i lękliwe charaktery grę słów, mianowicie rozróżnienie między teologią „przedsoborową”, a więc konserwatywną, ciasno konfesyjną, a teologią „posoborową”: naukową, otwartą, ekumeniczną, postępową i jaką tam jeszcze.

    A skoro „wczorajszość” i „konserwatyzm” mają konotację zdecydowanie ujemną (od dziesiątków lat starały się o to sterowane przez masonerię środki przekazu), a „śmiałość”, „oryginalność” i „postępowość” (w obrębie dogmatów wiary!) mają konotację dodatnią wzmacnianą zgranym chórem progresistów i mass mediów?… I skoro przyszłość, jak na brodę Mahometa przysięga się Hegel, zawsze należy do „antytezy”, do tego, co dzisiaj wydaje się nowe szokujące, a jutro opanuje świat?… I skoro rozdawcami recenzji, opinii, reklamy, cenzurek i epitetów, możliwości publikowania (często także stanowisk w hierarchii kościelnej…) są „sami swoi”,porozmieszczani, gdzie trzeba, i reklamowani jako najświatlejsze i najtęższe umysły niezaprzeczalnie katolickie (bo i któż miałby odwagę im się wprost przeciwstawić, zdemaskować agentów Nieprzyjaciela, nazwać ich po imieniu?)

    Cóż, za bardzo”jesteśmy ludźmi”, – niestety- instynkt samozachowawczy jest czujny i przekonywający… W rezultacie niejeden z tych, którzy chcą zabierać głos, publikować, liczy się z tym, że może zostać pogardliwie przemilczany lub wręcz napiętnowany jako konserwatysta i niedouczeniec. Któżby nie pragnął, by jego artykuły i książki miały dobrą prasę, nie zalegały w magazynach księgarskich, nie zapadały w nicość? I oto nawet ludzie nie zaprzedani mafii mówią i piszą nie dla chwały Boga i prawdy, nie dla podtrzymania świętej wiary synów i córek Kościoła, nie zgodnie ze swoim katolickim sumieniem, lecz zgodnie z modną i jakby obowiązującą (prawem kaduka!) linią modernistyczną, piszą pod kamarylę ukrytych decydentów!

    Klasycznym dowodem, bynajmniej nie jedynym, jak skuteczne jest działanie swoistego „terroru umysłowego”, mafijnej dyktatury nad umysłami i sumieniami wielu, jest „teologiczna kariera” kogoś takiego, jak nieszczęsny Teilhard de Chardin, jeden z głównych proroków i patronów „New Age”, daleki od katolicyzmu jak wschód od zachodu, jak „Wielki Wschód” do Rzymu. .

    Pierwszym komplementarnym przedstawieniem modernistycznej, heretyckiej wersji wiary katolickiej, zapowiadającym rozdwojenie i ruinę w Kościele, był osławiony „Katechizm holenderski”, zaaprobowany – niestety – przez tamtejszych biskupów, wydany tuż po Soborze (1966), lecz znacznie wcześniej opracowany. Jego ukazanie się spowodowało prawdziwy szok: jednych przeraziło, innych ośmieliło do jeszcze dalej idących kontestacji.

    Trzeba dodać, że w okresie, o którym mówimy, powołano do istnienia niezliczone mnóstwo ruchów, klubów, organizacji, nominalnie katolickich, mających jakoby na celu, a jakże, wyłącznie „odnowę” katolicyzmu, w istocie często dwuznacznych i dywersyjnych, pozostających w zamaskowanej opozycji, swoiście „charyzmatycznych” i „ekumenicznych”, w rzeczy samej zarażonych protestantyzmem, liberalizmem i gnozą, a sterowanych przez ukrytych w nich ludzi Antykościoła. Zadbano też starannie o naszpikowanie swoimi ludźmi wyższych uczelni katolickich i seminariów duchownych, co fatalnie rokuje na przyszłość.

    4. Rezultat dywersji

    Wszystko to stało się tak szybko, niespodziewanie, jakby z zaskoczenia. W znacznej mierze również dzięki temu, że centralne władze Kościoła, jak sparaliżowane, nie reagowały na najbardziej zuchwałe wystąpienia samozwańczych „postępowych reformatorów”.

    Zmiana sytuacji rychło dała znać o sobie. Jawna, bezkarna, jakby uprawniona rebelia i kontestacja spowodowała zamęt, dezorientację, niepewność i w szeregach duchowieństwa, i zwłaszcza wśród wiernych. Nie było już w końcu wiadomo, w co Kościół jeszcze wierzy i czego się trzyma, co jeszcze obowiązuje, a co już nie.Wpłynęło to, rzecz jasna, jak najgorzej na wewnętrzny stan Kościoła, na jego zawartość i autorytet, osłabiło wolę obrony wiary i obyczajów. Prędko też w wielu krajach przerzedziły się szeregi duchowieństwa, opustoszały seminaria duchowne i nowicjaty zakonne, młode pokolenie poczęło odwracać się od prawowiernej wykładni wiary (i od samego Kościoła również), świątynie katolickie zaczęły jeszcze bardziej świecić pustkami, otwarło się pole dla inwazji „misjonarzy” protestanckich i sekciarskich. (Ameryka Łacińska!).

    Jak widzimy, ten drugi front, dywersyjny, wewnątrz Kościoła, zgrany w działaniu z frontem zewnętrznym, umiejętnie i aż nazbyt skutecznie spełnił i spełnia wyznaczoną sobie destrukcyjną rolę. Z rozległości i szybkości tej akcji możemy wnioskować, od jak dawna i jak starannie była przygotowywana. Tragiczną prawdę wypowiedział Paweł VI, już przed laty (1972), gdy mówił, iż „spodziewaliśmy się wiosny, a przyszła burza; spodziewaliśmy się odrodzenia, a nastąpiło samozniszczenie Kościoła”.

    Dodajmy z bólem, iż modernistyczna, otwarcie antykatolicka, działalność „braci fartuszkowych” w Kościele i proces jego samozniszczenia i rozkładu bynajmniej nie zostały dotąd zahamowane, to wszystko trwa i napór dywersji raczej się wzmaga, nie napotykając na zdecydowany odpór, nawet na nazywanie rzeczy i spraw po imieniu. Dlaczego? Oto jest pytanie.

    5. Ostateczny cel dywersji

    Zapytajmy, jakiż w końcu cel przyświeca tym strasznym ludziom, przebranym w „mundury katolickie”,także w szaty duchowne, a przeto trudniejszym do rozpoznania (zresztą nadal nie widać nikogo, kto by ich chciał identyfikować, by ostrzec nieświadomych)? Zdradzili oni w swym sercu Jezusa Chrystusa, obrócili się przeciwko Niemu, na swoim poziomie wykształcenia i świadomości muszą „wiedzieć, co czynią”, lecz czyżby sądzili, że można Boga pokonać i zniszczyć Jego Kościół na ziemi, któremu On sam przyobiecał przetrwanie do końca czasów?

    Jakiekolwiek by nie były ich motywy i wizje przyszłości, przyświeca im ten sam cel, jaki postawiła przed sobą cała masoneria, z tym, że sposoby jego realizacji mają własną specyfikę, swoisty kamuflaż pojęciowy i słowny.

    Zdążają oni mianowicie do tego, by zachować (na razie) katolicką terminologię religijną i zewnętrzne struktury Kościoła, w sposób zasadniczy odmienić jego duszę, tożsamość i samoświadomość, zmienić, rozmydlić, rozmyć treść jego wiary, system wartości i normy moralne, doprowadzić do końca drugą, zwycięską już Reformację w jego łonie, to znaczy całkowicie go sprotestantyzować i zliberalizować, co się już w pewnym stopniu dokonało. Gdyby jeszcze udało im się, do czego dążą, osłabić rolę i władzę papiestwa, Kościół już tylko z nazwy byłby katolicki. Jego wpływ na umysły i dusze, i tak malejący, spadłby do zera, proces zanikania autentycznej wiary katolickiej w świecie doszedłby do punktu krytycznego, wtedy nastąpiłaby masowa, już nieodwracalna apostazja milionów, a jakaś pozostała reszta quasi-katolików (z nazwy) zostałaby przez swoich „pasterzy” przygotowana do „ekumenicznego” rozpłynięcia się w masońskiej eklektycznej Religii Uniwersalnej, w jakimś „New Age”, gdy przyjdzie na to czas. .

    Takie są cele rewolucji wewnątrzkościelnej i taki scenariusz wydarzeń znajduje się w trakcie daleko posuniętej realizacji. W kontekście tego scenariusza w kręgach „odnowicieli” mówi się też o Trzecim Soborze, już niekoniecznie watykańskim, raczej jerozolimskim…

    Czy do ruiny Kościoła naprawdę mogłoby dojść? Poszukajmy odpowiedzi u św. Mateusza (16, 18, także 24, 4-14 i 23-24), u św. Łukasza (18, 8) i w Apokalipsie.

    W każdym razie ta ocena i to odczytanie działań dywersji wewnątrzkościelnej, ponad wątpliwość związanej z masonerią, nie jest wytworem wyobraźni wziętym z powietrza. Są to nieodparte wnioski, które narzuca dziejąca się na naszych oczach rzeczywistość.

    Nie tak dawno temu jeden ze znanych kardynałów, dobrze notowany w kręgach, o których mówimy, w przystępie szczerości tak się wypowiedział: „Kościół przyszłości widzę jako izolowane grupy i grupki świadków Jezusa w pluralistycznym społeczeństwie”. Eminencja jest światłym człowiekiem, więc wie, co mówi i co ma na myśli, wie też doskonale, że nawet samo przetrwanie, nie mówiąc już o spełnianiu uniwersalnej, Boskiej misji, takich „izolowanych grup i grupek” w umasowionym i nieprzyjaznym społeczeństwie, wcale nie tak „pluralistycznym”, jak sugeruje eminencja, na dłuższą metę nie jest w ogóle możliwe. Lecz kardynał św. Rzymskiego Kościoła wcale się nie wydawał przejęty ani zmartwiony zarysowaną przez siebie wizją upadku Kościoła. Być może była ona projekcją jego własnych pragnień?

    Pytamy ponownie: czy jednak te zamysły mogą stać się rzeczywistością? Owszem, mogą, w czasach Antychrysta.

    Uświadamiając sobie całą chwieją, wieloma minami podminowaną sytuację współczesnego świata, bezpośrednio zagrożonego dominacją Zła; obserwując sukcesy niszczycielskiej ofensywy Nieprzyjaciela na podstawowe wartości, na ducha i pozycję społeczną Kościoła Jezusa Chrystusa, a zarazem postępy jego wewnętrznego samozniszczenia; przypominając sobie owe butne słowa: „Godzina masonerii wybiła” – powinniśmy wreszcie się obudzić. Tu naprawdę idzie o wierność do końca Bogu i Chrystusowi, idzie o nas samych, o naszą wieczność, o cały świat, tym razem idzie o wszystko.

  6. dsa mówi

    …chrześcijanin nie walczy o żadną pamięć tumanie, tylko może przyjąć zadośćuczynienie jakie mu wyrządził poganin, jeśli będzie ono prawdziwe i szczere… jak napisałem za nauczycielem – zmarłym pozostaw grzebanie zmarłych – ty masz tumanie wraz z x. Isakowiczem (nawet jeśli kierują nim dobre intencje) w ogóle nawet nie rozmawiać z tymi bandziorami upadlińskimi, jeśli oni nie przyjdą sami do nas, spadkobierców ofiar, które umęczyli i nie zaproponują czegoś, co może dopiero rozpocząć zadośćuczynienie tego, czego się dopuścili… błaganie i żebranie morderców o możliwość poskładania szczątków doczesnych ich ofiar jest czymś tak poniżającym i upodlającym, że tylko w głowie popieprzonego katola mogło to się narodzić…
    …x. Isakowicz nie jest żadnym „kapłanem Chrystusa” pojebie, bo Mesjasz nie założył żadnego zgromadzenia Swego jeszcze; ponadto należy być raczej pewnym, że w tejże nie byłoby żadnych purpuratów…
    …nie patrz tumanie, co inni zrobili, tylko co ty czynisz, bo z tego będziesz przed Ojcem kładł rozprawę – naprawdę jesteś tak głupi, aby tak prostej sprawy nie wiedzieć?
    …i wypierdalaj mi z takimi bluźnierstwami, jak ze mną dyskutujesz: „Kapłan ma moc nad Bogiem Wcielonym”… nie potrafisz napisać niczego bez choćby jednego bluźnierstwa popaprańcu? to nie odpowiadaj mi i ignoruj me wpisy, ale nie waż się więcej takich kurestw wypisywać…

  7. Paweł mówi

    Pan Bóg ustanowił swojego kapłana na wzór Chrystusa. Kapłan-drugi Chrystus przed ołtarzem składa Ofiarę i wtedy to Bóg zstępuje z niebios na ołtarz, na chwałę Kościoła.
    Co do kapłana bożego Isakowicza-Zaleskiego, to mamy miłować nieprzyjaciół naszych, jak Bóg nas miłuje. Pan Bóg kocha grzeszników, lecz jeżeli się nie nawrócisz, jego gniew pośle ciebie tam, gdzie lucyfer gotuje sobie zupę z rodu Ewy.

  8. Alm mówi

    Dsa. Jesteś niezgorszym satanistycznym produktem niż te masony których lokujesz w Kościele Katolickim.
    Twój pan jest z ciebie dumny.

  9. Maniek mówi

    Czytam te wpisy o Mojżeszu i że kapłan ma moc nad bogiem, ale na srovidem już nie, bo pozamykali kościoły i japy sobie obwiązali szmatami. Mojżesz to w ogóle istniał? Nawet izraelscy historycy przeczą że był jakiś eksodus z Egiptu. A jego postać plagiat akadyjskiego króla Sargona. Tak naprawdę pierwszym królem Izraela był Omri 882 p.n.e a potem syn jego Achab. Wcześniejsze rzeczy to bajki. A kapłaństwo podobne do dzisiejszego to powstało w 4 wieku. A ty Pawełek coś bierzesz bo takie pierdolamento wypisujesz, że aż strach czytasz. A co powiesz o kapłanach i biskupach pedofilach i gejach. Oni mają władzę na Bogiem i też działają na chwałę kościoła czy lucyfera?

  10. Paweł mówi

    Maniek, rozum postradałeś? Podczas pandemii największą wlkę toczyły środowiska katolickie z Grzegorzem Braunem na czele, gdzie wtedy byłeś? Pluleś na katolików, jak teraz?

  11. Marysia mówi

    Drogi Pawle, lubię Twoje felietony. Szanuję wychowanie w szkołach katolickich, które zapewne otrzymałeś. Ale nie brnij w obronę ludzi. Energię wykorzystaj na wychwalanie Boga.
    Dla wielu postać Pawła – Szawła, zwłaszcza jego listy, są problematyczne. Dlaczego atakował Jana i Mateusza?
    A propo papieża… polecam blog, naprawdę dobrze życzący Kościołowi i jego ostatni wpis:

    https://babylonianempire.wordpress.com/2023/07/04/watykanska-dykasteria-nauki-wiary-bedzie-kierowal-argentynski-tucho-besame-mucho/

  12. Piotrx mówi

    „..a ten obesrany kościół katolski …”

    Tego już za wiele – „złość heretycka przeciwko Bogu i bliźniemu” – tak można podsumować wpisy tego osobnika mieniącego się być ponoć chrześcijaninem. A gdzie jest jego chrześcijańska miłość bliźniego? Tylko ciągła podszyta diabłem złość , wyzwiska, plucie oraz bluźnienie przeciw Kościołowi ustanowionemu przez Chrystusa i przeciw katolikom. Jak powiedział abp Fulton Sheen „Jeśli chcesz zobaczyć, co jest najbardziej święte w świecie, zwróć uwagę na to co jest najbardziej prześladowane” – i to praktyka takich opluwaczy zdaje się potwierdzać.

  13. dsa mówi

    „Pan Bóg ustanowił swojego kapłana na wzór Chrystusa. Kapłan-drugi Chrystus […]” – no to chwila tumanie, zastanów się co w ogóle bredzisz: jeśli Ojciec miałby ustanowić jakiegoś kapłona na wzór Mesjasza (abstrahuję od tego po jakiego uja miałby to robić, no ale załóżmy tę brednię heheheeh), to po cóż Mesjasz? no albo Mesjasz albo kapłon jakiś, no nie? zdecyduj się tumanie… no a stan popierdzielenia totalnego katolskiego mózgu twego, to już widać po wniosku, jakoby ten kapłon był… drugim Mesjaszem??? o kuchwa buahahahhahahahahahah
    …do tego prowadzą właśnie katolskie herezje – totalny bełkot i bluźnierstwa…

  14. dsa mówi

    #piotrx
    …to przestańcie tu katole pieprzone bluźnić swoimi wymysłami – wszystko co twierdzicie jest praktycznie niezgodne z Ew. Mateusza czy Jana; jesteście lucyferiańską sodalicją, założoną przez mordercę i bandziora po to, żeby walczyć w imię interesów tegoż, bo mu zbrakło ludzi na walki z „wandalami”, a tak naprawdę to Arianami, czyli Słowianami, którzy trzepali im tyłki bandytom rzymskim, że aż miło… to wasz ujek, niejaki augustyn wypichcił uzasadnienie dla tej walki, nazywając wojną sprawiedliwą, czym w samej istocie sprzeciwił się zakonowi Nauczyciela o zakazie walki ze złem… ale co was to urwy obchodzi… najważniejsze som kapłony, nie?

  15. dsa mówi

    #do alm
    ..poproszę o konkrety – gdzie mój satanizm rzekomy? w jakiej tezie mej on ma swe miejsce? co, tylko pomawianie jako polemika, tudzież apologetyka? no proszę, czekam…

  16. UPS mówi

    Po pierwsze radzę spojrzeć na siebie przez pryzmat; anatomii, fizjologii, genetyki
    i trawiących nas atawizmów, i w kontekście tego co napisałem, zacząć odczytywać zapisy biblijne oraz odnosić się do katolików.
    Przez Twoje „wywyższanie” się, w wyraźny sposób przemawia próba intelektualizowania,
    a nie walki z tym największym zagrożeniem dla naszej (pod) świadomości, jakimi są wspomniane atawizmy.
    Na następny napastliwy tekst skierowany ku mej osobie z góry odpowiadam – „Próżnoś repliki się spodziewał …. .”

  17. Paweł mówi

    Nie wiem kim jesteś Panie UPS. Z enigmatycznej wypowiedzi chyba wynika, że Marcinem Zielińskim. Powiem tak, Marcin Zieliński to bardzo zaradny człowiek, omamił 25 tysięcy ludzi, znanych publicystów, episkopat, biskupów. Gratuluję masz dar. Ale Boga nie oszukasz 🙂

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.