P. Krzemiński: Ewangelizowanie pod ostrzałem filozofów, czyli święty Paweł na Areopagu

4

Wyobraźmy sobie świętego Pawła na Areopagu, kiedy sam jeden dyskutował z grupami filozofów. Wiemy ze świadectwa Dziejów Apostolskich, że chodziło konkretnie o epikurejczyków i stoików. Jedni rozpływali się w cielesności i rozkoszach, twierdzili, że życie człowieka kończy się wraz ze śmiercią i dlatego należy oddać się doczesności. Stoicy natomiast uważali, że dusza jest uwięziona w ciele i należy nim pogardzać, a na wszystko co światowe należało patrzeć z „boskiego dystansu”.

Święty Paweł zamierzał głosić poganom Jedynego Boga – Jezusa Chrystusa. Każdy człowiek, który musiałby dyskutować z wieloma mędrcami, z pewnością straciłby pewność siebie, ale nie święty Paweł. Nie ugięły się mu kolana, ani przez chwilę nie lękał się porażki, ponieważ był z nim Duch Święty. Jest to dla nas wzór obrony wiary. Ile razy baliśmy się powiedzieć o Chrystusie, ponieważ baliśmy się intelektualnej potyczki? Przecież głoszenie prawdy nie jest tylko prowadzeniem dyskusji, ale spełnianiem misji, do której jest zobowiązany każdy katolik.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Wielu naukowców szydzi dzisiaj z religii i tworzy coraz bardziej absurdalne sofizmaty, które oczerniają prawdę o Chrystusie. Nie możemy się poddawać takiej tendencji, wyjdźmy naprzeciw tym mędrkom i pokażmy, że prawda Boga nie jest „prawdą” tego świata.

Świętemu Pawłowi nie udało się nawrócić ani jednego filozofa. Czy pokazuje to bezskuteczność jego działań? Ten moment życia świętego Pawła, kiedy był on w wirze swojej apostolskiej misji, uczy czegoś innego. Są ludzie, którzy nigdy nie będą chcieli przyjąć Chrystusa. Nie możemy się jednak poddawać, skoro nawet świętemu Pawłowi nie udało się nawrócić ateńskich myślicieli.

W XXI wieku stoimy przed pokusą wtopienia się w tłum, bycia „nowoczesnym” i „bezkonfliktowym”. Jednym słowem chrześcijanie powinni siedzieć cicho jak mysz pod miotłą, podczas gdy światowi giganci będą pluć na prawdy wiary. Czy pójdziemy za głosem tego wygodnictwa i staniemy się kompromisowi w sferze, w której nie ma mowy na żadne dywagacje myślowe? Pewne prawdy trzeba po prostu przyjąć albo odrzucić, nie ma niczego pośrodku. Nie jest to jednak wyraz fideizmu, ale świadomego wyboru, jaki podejmuje nasz rozum.

Minęły już te piękne czasy, kiedy świeccy byli wyręczani przez wspaniałe kazania, które kapłani wygłaszali z ambon. Oczywiście cała nasza wiara polega na kapłanach, bez nich nie moglibyśmy uczestniczyć w sakramentach. Jesteśmy jednak zobowiązani do pomagania kapłanom, tam gdzie ci nie mogą dotrzeć lub też ich przekaz jest niejasny. Edukujmy się i czytajmy lektury duchowe. Jeżeli ktoś jest zainteresowany misjami świętego Pawła z Tarsu, to odsyłam do obszernej monografii ks. prof. Waldemara Chrostowskiego „Święty Paweł na rozdrożach synagogi i Kościoła”.

Autor na ponad siedmiuset stronach przybliża postać św. Pawła, przedstawia mniej znane wątki jego biografii, a także wyczerpująco omawia poszczególne zagadnienia znane z Dziejów Apostolskich. Życzę każdemu czytelnikowi, żeby pod koniec swojej ziemskiej wędrówki mógł za świętym Pawłem powiedzieć: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem” (2 Tm 4, 7).

Przeczytaj także:

P. Krzemiński: Misyjność czy synodalność świętego Pawła z Tarsu?

Może ci się spodobać również Więcej od autora

% Komentarze

  1. Bronka mówi

    Jeżeli masz do wyboru słowo kościoła i Słowo Boże, zawsze wybieraj Słowo Boże.

  2. dsa mówi

    #bronka
    …nie ma żadnych bogów – to postacie mitologiczne to raz… kto nazywa Ojca „bogiem” ten Go obraża zatem, to dwa… jeśli w Ew. Mateusza znajdujemy słowo greckie theos, to jest to: 1. pomyłka/nadgorliwość skryby przepisującego oryginał (tego nie mamy oczywiście); 2. zamiennik aramejskiego LH, co czytane było jako „eli” po grecku, a co z kolei jest zwrotem Mesjasza do Ojca na krzyżu… ponieważ wiemy, że nikt nie zna imienia Ojca, to i „LH” będzie raczej określeniem najwyższej istoty po aramejsku i co samo w sobie jest przypisane raczej możliwości zwracania się Syna do Ojca, więc i tu żaden chrześcijanin nie poważy się używać tego określenia…
    …co do tzw. pisma – są to kopie, które domniemamy że pochodzą od oryginałów Ew. Mateusza i Jana, czyli osób mających otrzymać natchnienie w postaci Pocieszyciela, a więc stąd płynie gwarancja prawdziwości tylko tych słów… ale ponieważ znajdujemy się na terytorium szatańskim, to niczego nie możemy być pewni, więc wszystko co czytamy u ww. Apostołów zawsze odnosimy do zakonu, czyli miłości Ojca i innego chrześcijanina, czyli naszego somsiada, plejona z greckiego, a po polsku – bliźniego… nie jest naszym bliźnim poganin i celnik, czyli szalbierz.
    ST napisali neofici żydowscy, czyli masoreci więc nic nam do tego…

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.