W odpowiedzi na wypowiedzi autorstwa red. Roberta Bąkiewicza i księdza Łukasza Szydłowskiego (Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X, potoczenie nazywani „lefebryści”) na temat celibatu, gdzie w mojej ocenie (co udowadniam w nagraniu) zmanipulowano moje słowa (ufam, że nieświadomie), opublikowałem poniższe nagranie. Spokojnie i nie narzucając na siłę innym spojrzenia na daną dyscyplinę…
KUP MOJĄ KSIĄŻKĘ JUŻ TERAZ. Wejdź na http://sklep-wprawo.pl
– Wsparcie finansowe: http://paypal.me/jacekmiedlar https://wprawo.pl/wsparcie
– BLUZY, KOSZULKI, KALENDARZE I CZAPKI: https://wprawo.pl/sklep
– Kanał na CDA: http://CDA.pl/Jacek_Miedlar
– Portal: http://wPrawo.pl
– Blog: http://jacekmiedlar.pl
– Twitter: http://twitter.com/jacekmiedlar http://twitter.com/wprawopl
Przeczytaj:
Tylko u nas! Szokujące fakty i SMS-y z seksafery w kurii wrocławskiej
1 Postulat zniesienia celibatu odbieram jako atak na Kościół Rzymskokatolicki ( może następnym postulatem będzie ten, aby konsekracji dokonywały całe rodziny, w tym księża rozwodnicy, księża z wieloma żonami, a i może też i te żony ?! )
2 Zupełnie niepotrzebnie dochodzi do konfrontacji na linii MN – Ksiądz z Bractwa Piusa X – Pan Jacek Międlar. To akcja samobójcza, wręcz dywersyjna ; mało to mamy jako Polacy i katolicy wrogów wokoło ?!
3 Bractwo Piusa X to jedyna jeszcze ostoja katolicyzmu w świecie, poza nim to modernizm, liberalizm, antykatolicyzm, fałszywa religia
4 Uważam, że nieeleganckie jest zachowanie zarówno Roberta Bąkiewicza jak i Jacka Międlara; ks Szydłowski jako jedyny starał się nie jątrzyć, a wyrażał poglądy doktrynalne.
5 Pomimo tego nadal darzę bardzo dużą sympatią wszystkich będących w całkiem niepotrzebnym sporze wokół tematu, który nie powinien podlegać dyskusji wśród katolików, a jedynie może być „podrzucany” przez wrogów Kościoła i innowierców.
Badania nad rękopisami z Qumran (posuwające się bardzo opornie, m.in. z powodów blokowania przez Watykan!) oraz oficjalnie wykluczonymi ewangeliami koptyjskimi, tradycją tego kościoła (oraz kościołów asyryjskiego, syryjskiego, itd.), który odcięty od głównego nurtu przeobrażeń – zastygł w danym momencie ewolucji teologicznej – wyłania się następujący [wysoce prawdopodobny, choć nie ma tu całkowitej pewności] obraz: 1) Jezus miał żonę oraz dzieci; 2) to sakrament małżeństwa był najważniejszą i centralną wartością teologiczną powstającego Kościoła; 3) nauczanie kontynuowała Matka oraz Żona Mesjasza, upoważniona do tego przez niego samego; 4) pozycja kobiety była równa mężczyźnie, choć praktyka pierwszych chrześcijan nie była tak radykalna; 5) nie było dogmatycznych podstaw do monopolizowania przez kler (choćby z tej przyczyny, że wśród pierwszych chrześcijan nie było 'zawodowych’ kapłanów) kontaktów z Bogiem; zmonopolizowanie tego pośrednictwa dało fundament do wszelkich roszczeń związanych z władzą oraz majątkiem! Pamiętajmy: to 'mądrzy’ w piśmie mieli dawać swoim życiem przykład jak postępować!!!
A który faryzeusz podrzucił te rękopisy ?!
Do jaskiń Qumran czy Kościołowi Koptyjskiemu?
Kazdy Kaplan skoncentrowany na Bogu otrzymuje potrzebne laski to tego, zeby wytrwac w celibacie i stac sie ojcem duchownym wielu dusz, prowadzac je do Nieba.
Skoncentrujmy sie my wszyscy na Bogu, wrocmy do KK, gdzie jest Bog, chociaz torturowany strasznie i to przez grzesznych kaplanow, ale tez przez swieckich, moze mniej tego swiadomych. Nie opuszczajmy Jezusa Chrystusa w KK, nie zostawiajmy Go samego, nie uciekajmy przed cierpieniem, bo wlasnie w cierpieniu jest Bog ukryty. KK jest dzisiaj najbardziej atakowany i najbardziej niszczony, kiedy odejda wszyscy z leku przed przesladowaniami, to odejda od Prawdy, a po przesladowaniach poznacie gdzie lezy Prawda. Jest jeden KK powierzony Piotrowi i tu zostanmy. Zamawiajmy msze trydenckie, szukajmy ksiezy, ktorzy potrafia je odprawiac, nie szukajmy tego gdzies poza KK i modlmy sie za kaplanow. Trzeba odnowic nasz Swiety Kosciol Katolicki i wlasnie w Polsce mamy jeszcze na to szanse, zeby rozpoczac to dzielo.
Piękne słowa !
Na marginesie: w niedzielę, podczas mszy w Jastrzębiu-Zdroju był czytana list od biskupa/biskupów. Padło tam stwierdzenie: „nacjonalista nie może być patriotą”. Krew mnie zalała. Powiedziałem głośno bzdura i wyszedłem. Boże, miej nas w opiece… bo na księży już nie można liczyć…
„W obronie Mszy Świętej i Tradycji Katolickiej” – ks. Dariusz J.Olewiński
/fragmenty/
O celibacie
Jednym z przykładów na nierzetelność teologiczną i historyczną polskiej Encyklopedii Katolickiej jest artykuł „Celibat”, szczególnie w części odnoszącej się do Kościoła katolickiego na Wschodzie i Zachodzie. Brak w niej bowiem podania uzasadnienia teologicznego celibatu, a także same informacje historyczno-prawne są niepełne i tendencyjne. W tym miejscu nic zajmiemy się szczegółową krytyczną analizą, lecz przedstawimy w skrócie korygujące dane. Encyklopedia nie wspomina ani słowem o zasadzie zobowiązywania duchownych do wstrzemięźliwości wraz ze święceniami.
Zasada owa ma swoje korzenie już w powołaniu Apostołów, które oznaczało przecież opuszczenie przez nich , rodziny (por. chociażby słowa św. Piotra w Mt 19,27: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą…” – Sugeruje się natomiast, że wymaganie od duchownych wstrzemięźliwości pojawiło się dość późno, i to znaczy dopiero w IV w., i to pod wpływem heretyckich i pogańskich poglądów na małżeństwo. Tymczasem „nowsze badania pokazują, że celibat sięga o wiele dalej, niż dają to zwykle rozpoznać znane źródła prawa, a mianowicie sięga do drugiego wieku. Również na Wschodzie celibat był o wiele bardziej rozpowszechniony, niż mogliśmy to dotychczas rozpoznać. Tutaj rozchodzą się drogi dopiero w VII wieku.”
Celibat jest jednym z istotnych elementów stylu życia duchownych. Dokładna definicja tego pojęcia podana jest już – jak wskazuje kard. Stickler – w najstarszych księgach prawa kanonicznego. Dokładnie mówiąc chodzi o zupełną wstrzemięźliwość (continentia) od pożycia małżeńskiego, a to zarówno jako niezawieranie małżeństwa, jak też – w przypadku żonatych – jako nieużywanie małżeństwa zawartego przed święceniami. Tak rozumiano celibat w Kościele już od początku, w oparciu o słowa Chrystusowe do Apostołów odnośnie powołania ich do opuszczenia „domu, żony i dzieci”.
Pierwsze znane nam zapisy prawne odnośnie zobowiązania do celibatu mamy z początku IV w. w dokumentach Synodu w Elvira, nic znaczy to jednak, jakoby dopiero sobór ten wynalazł celibat. Kanon 33 tegoż synodu brzmi:
„Jesteśmy zgodni z zupełnym zakazem, obowiązującym biskupów, kapłanów, diakonów, tzn. wszystkich duchownych, spełniających służbę ołtarza, że powstrzymują się od swych żon i nie płodzą dzieci; kto jednak to uczynił, niech będzie wykluczony ze stanu duchownego.”
Widać zupełnie wyraźnie, że słowa te zakładają obowiązujący już celibat. Legat papieski na tzw. Soborze Afrykańskim z 390 r. wyraził się podobnie: „Jesteśmy zgodni, żeby biskup, kapłan i diakon, tzn. wszy¬scy, którzy dotykają sakramenty, jako stróżowie czystości powstrzymywali się od swych żon.” Ojcowie tegoż soboru potwierdzili to mówiąc: „Jesteśmy zgodni co do tego, że we wszystkich i przez wszystkich, którzy służą ołtarzowi, ma być zachowana czystość.” Postanowienia te zakładają już istniejącą praktykę, należącą przedtem do niepisanej Tradycji Kościoła. Teksty zarówno pierwszych soborów jak też Ojców Kościoła podkreślają, że nakaz wstrzemięźliwości duchowieństwa pochodzi już od Apostołów, i nic jest jakimś nowym wynalazkiem.
Przeciwko celibatowi często przytacza się słowa św. Pawła (Tm ,2.12 i Tt 1,6), mówiące, że kandydat do kapłaństwa ma być „mężem jednej żony”. Jednak te właśnie miejsca były w Kościele (przez papieży i sobory) zawsze rozumiane jako potwierdzenie dla wymagania wstrzemięźliwości. Jak bowiem wiadomo, ci, którzy byli żonaci przed Święceniami, zobowiązywali się pod surowymi karami do zaprzestania pożycia z żoną. Słowa św. Pawła mają nie inną wymowę jak tylko że powtórnie żonaci nie mogą zostać dopuszczeni do święceń, gdyż przez ponowne małżeństwo dowiedli, iż nie są zdolni żyć wstrzemięźliwie. W klasycznej kanonistyce uważano, że nawet papież nie może udzielić dyspensy od celibatu, gdyż niemożliwa jest dyspensa „wbrew Apostołowi”, tzn. przeciwko regule zawartej w Piśmie św.
Z analiz tych wynika, że pozwolenie tzw. stałym diakonom na kontynuowanie pożycia małżeńskiego jest zupełną nowością w Kościele i sprzeciwia się zarówno całej dotychczasowej tradycji kościelnej jak też katolickiemu rozumieniu stanu duchownego. Jest owszem prawdą, że jeszcze do średniowiecza dopuszczano do święceń żonatych mężczyzn (co też do dzisiaj ma miejsce w obrządku wschodnim), to jednak od momentu przyjęcia święceń zobowiązani oni byli do zupełnej wstrzemięźliwości.
Tak więc pozwalając swoim duchownym na pożycie małżeńskie, obrządki wschodnie odeszły od Tradycji; zachowały jednak resztkę tradycji, nie pozwalając bezżennym duchownym na zawieranie małżeństwa i wymagając zupełnej wstrzemięźliwości od biskupów, którymi mogą zostać tylko bezżenni. Liczne dowody w postaci dokumentów soborowych i Ojców Kościoła, zarówno łacińskich jak i greckich, podaje wraz z komentarzem kardynał Stickler.
(…)
Celibat jest zakorzeniony już w Starym Testamencie, gdzie kapłani byli także zobowiązani do wstrzemięźliwości na czas pełnienia służby w świątyni. Wtedy jeszcze nie mogło być ciągłego zobowiązania, gdyż według prawa mojżeszowego służba w świątyni była powierzona tylko jednemu rodowi, a więc kapłaństwo było dziedziczne. W Nowym Przymierzu kapłaństwo nie wynika z pochodzenia i nie polega tylko na okresowej funkcji, lecz służbą Bożą ma być całe życie kapłana. Dlatego właśnie już Apostołowie musieli „opuścić wszystko” i pójść za dziewiczym Mistrzem, naśladując Go. Przykład bowiem Jezusa Chrystusa i całej Świętej Rodziny pokazuje, że „małżeństwo jest nie do pogodzenia z najsubtelniejszą czystością.” Taki jest właściwy i najgłębszy sens wstrzemięźliwości duchownych, zawsze w Kościele wymaganej. Wobec takiego przykładu życia Chrystusa – jak pisze jeden z autorów, podsumowując liczne cytaty z Pisma Św. – „czyż można jesz¬cze uważać, że stan życia, o którym mówią wszystkie te teksty, jest do pogodzenia z normalnym małżeństwem i jego wielorakimi więziami uczuciowymi, rodzinnymi, społecznymi i ekonomicznymi?”
Odpowiednie przepisy prawne rozwijały się wprawdzie stopniowo, Powstawały bowiem na gruncie doświadczeń wieków. Tak np. przepis o dopuszczeniu do święceń tylko mężczyzn nieżonatych wyniknął zarówno z naturalnego procesu kodyfikacji istniejących już zasad i obyczajów, jak też z oczywistego faktu, że żyjącym w rodzinie trudniej jest zachować wstrzemięźliwość niż tym, którzy już od młodości wybrali bezżenność. Dlatego właśnie Kościół zdecydował się Udzielać święceń tylko już żyjącym w czystości, tzn. wypróbowanym we wstrzemięźliwości. Tak synod w Elvira (300-303) ustanowił prawo, te biskupi, kapłani, diakoni i wszyscy duchowni, pełniący świętą posługę, mają się wstrzymywać od pożycia z żoną i płodzenia dzieci, a kto by tego nic przestrzegał, ma być wyłączony ze stanu duchownego. Niedługo potem, w r. 385. papież Syrycjusz (t399) napisał następujące słowa w reakcji na przytaczanie przykładu żonatych kapłanów Starego Przymierza: „Dlaczegóż to w roku. gdy przypadała ich kolej na służbę w świątyni, mieli oni nakazane mieszkać z dala od swoich domów, w świątyni? Z tego widocznie powodu, by nie mogli podejmować współżycia cielesnego z kobietami, aby jaśniejąc nieskazitelnością sumienia składali Bogu przyjemne dary. Stąd Pan Jezus, oświeciwszy nas swoim przyjściem, zaświadcza w Ewangelii, że przyszedł Prawo wypełnić, a nic znieść. Tak też chciał, by i kształt Kościoła – Oblubienicy promieniował blaskiem czystości, aby w dzień sądu, gdy powróci, mógł tę Oblubienicę zastać ,bez zmarszczki i skazy”.
Do tych przepisów: my wszyscy kapłani i duchowni niższych stopni, zostajemy zobowiązani niezmiennym prawem, byśmy od dnia naszych święceń oddali nasze serca i ciała trzeźwości i czystości, podobając się przez wszystko Bogu naszemu w ofiarach, które codziennie składamy” Ze słów tych wynika jasno, że w tym czasie już istniało, i to od dawna, prawo zobowiązujące duchownych do celibatu. Jego uzasadnienie trafnie wyraził chociażby Św. Epifaniusz (1403), metropolita Cypru, pisząc: „Kościół jest przekonany, że nie można być przez nic rozproszonym, aby sprawować święte czynności kultu z gorliwością i spełniać duchowe zadania w duchu najwyższego oddania. Mam na myśli, że z powodu kultowych i służebnych zobowiązań, które niekiedy niespodziewanie wzywają, przystoi, by kapłan, diakon i biskup byli do Bożej dyspozycji.”
Na przestrzeni wieków Kościół stale podtrzymywał to swoje stanowisko, mimo ciągle powtarzających się ataków, zaostrzając nawet zobowiązanie do celibatu. Tak np. Sobór Lateraneński z r. 1128 potępił tzw. nikolaitów, którzy uważali, że celibat jest niewykonalny i szkodliwy dla zdrowia. Również Sobór Trydencki wypowiedział się z największym uznaniem o celibacie, mówiąc o nim w kontekście dogmatu, który podkreśla, że w święceniach udzielany jest „Duch Święty” oraz wyciskane jest niezacieralne „znamię”, upodabniające wyświęconego do Chrystusa, powodujące, że wyświęcony pozostaje już na zawsze kapłanem.
Nic więc dziwnego, że dokonane ostatnio dopuszczenie do wyższych święceń, jakimi jest diakonat, żonatych mężczyzn bez zobowiązania ich do wstrzemięźliwości, wywołało burzę oczekiwań i żądań, przede wszystkim co do zniesienia celibatu. Zatracono bowiem właściwy teologiczno-duchowy sens kościelnej zasady wstrzemięźliwości duchownych, sprawiając raczej wrażenie, jakoby sprawa celibatu była jedynie kwestią dyscypliny, dowolnie wymienialną. Sprzeciwia się to nawet zdaniom ostatniego soboru mówiącym, że „celibat z wielu względów odpowiada kapłaństwu…”, że racje dla jego najpierw zalecania i później wymagania przez prawo kościelne „są ugruntowane w Tajemnicy Chrystusa i Jego misji”, oraz o „darze celibatu, tak odpowiadającym kapłaństwu Nowego Testamentu,” oraz że „w celibacie oznaczane są i dopełniane wielkie Tajemnice”. Także obecny Papież w swoim liście posynodalnym Pastores dabo vobis podkreśla, że istnieje ścisły „związek łączący celibat ze święceniami, które upodobniają kapłana do Jezusa Chrystusa – Głowy i Oblubieńca Kościoła.”
Często zapomina się, że ostatecznym uzasadnieniem celibatu jest sam Jezus Chrystus: „Ostateczny kierunek dał sam Chrystus… Kościół może tylko wtedy pozostać wierny Ewangelii, gdy popiera celibat kapłański.” Tymczasem Paweł VI mówił w przemówieniu do księży 10 lutego 1978, a więc na pół roku przed swoją śmiercią, o „wyrachowanych dążeniach” do „bezczeszczenia tradycyjnej postaci” kapłaństwa, i o „procesie desakralizacji”, zmierzającym do „zniszczenia trwania kapłaństwa” i „przykrycia ruin”, o „manii laicyzacji”, która „zdarła zewnętrzne oznaki świętego stanu i wydarła z serc święty szacunek, należny samej osobie, by zastąpić to oczywistą próżnością świeckości, nawet niekiedy odważania się na to. co niedozwolone i potępione.” Czy można się dziwić, źe doszło do tego. skoro w ciągu kilku lat po soborze tak wiele rzeczy niegdyś zabronionych i potępionych przez Kościół, zostało dopuszczonych, a nawet nakazanych?
Słynny francuski myśliciel i pisarz J. Guitton przytoczył niegdyś słowa pewnego biskupa z Patriarchatu Moskiewskiego, który powiedział:
„My prawosławni jesteśmy przekonani, że wy na Zachodzie, wy łacinnicy, nie jesteście na dobrej drodze, gdy publicznie dyskutujecie o celibacie. Jeśli oddzielicie Kapłaństwo od celibatu, to przeżyjecie szybki rozkład. Zachód nie jest dość mistyczny, by bez upadku wytrzymać małżeństwa księży. Rzym musi sobie gruntownie przemyśleć, czy wolno mu kompromitować tysiącletnią ascezę.” Nie chodzi zresztą tylko o ascezę. lecz o właściwe rozumienie i realizowanie kapłaństwa Chrystusowego. Czyż muszą nas tego uczyć „bracia odłączeni”?
Słynny francuski myśliciel i pisarz J. Guitton przytoczył niegdyś słowa pewnego biskupa z Patriarchatu Moskiewskiego, który powiedział:
„My prawosławni jesteśmy przekonani, że wy na Zachodzie, wy łacinnicy, nie jesteście na dobrej drodze, gdy publicznie dyskutujecie o celibacie. Jeśli oddzielicie Kapłaństwo od celibatu, to przeżyjecie szybki rozkład. Zachód nie jest dość mistyczny, by bez upadku wytrzymać małżeństwa księży. Rzym musi sobie gruntownie przemyśleć, czy wolno mu kompromitować tysiącletnią ascezę.” Nie chodzi zresztą tylko o ascezę. lecz o właściwe rozumienie i realizowanie kapłaństwa Chrystusowego. Czyż muszą nas tego uczyć „bracia odłączeni”?