Lewackiej komedii ciąg dalszy, czyli zarzut „odpalenia antykomunistycznej świrni” w partii Razem
Od kilku dni z prawdziwą przyjemnością śledzimy walkę frakcyjną w partii Razem. Najpierw focha strzelił Adrian Zandberg i stwierdził, że za nazywanie jego partii „komunistyczną” będzie pozywał do sądu. W związku z tym focha strzelił działacz Razem Łukasz Moll, który oświadczył, że jest komunistą z Razem i nie życzy sobie, żeby nim Zandberg pomiatał. Na to focha strzelił Zarząd Krajowy Razem i oświadczył, że Molla wywala, co Moll skwitował oświadczeniem, że wywali się sam, a w Razem komuniści są i jakoś nikomu to wcześniej nie przeszkadzało. Podsumowanie wszystkich fochów zrobił dziś na portalu strajk.eu lewacki publicysta Bojan Stanisławski, który oskarżył Razem o stosowanie praktyk stalinowskich i stwierdził, że w partii Zandberga „odpaliła antykomunistyczna świrnia”. Pięknie 🙂
„Zgodnie ze stalinowskim modelem rozstrzygania różnic politycznych przeciwko komunistycznemu coming outerowi wszczęto nagonkę, by czym prędzej zbudować i narzucić atmosferę gigantycznego zagrożenia. (…) Nagonka została później rozwinięta – dorobiono specjalny klaster na użytek zewnętrzny. Zarząd partii wydał podobno na wewnętrznym forum oświadczenie, w którym coming out śląskiego komunisty uznaje za celowy sabotaż i zamierzoną szkodliwość, a za takie nikczemności kara może być tylko jedna. Szczęśliwie, rok 1937 raczej się nie powtórzy, ale choć ilościowo finał jest różny, jakościowo jest dokładnie taki sam. W rzeczonym komunikacie zarząd fioletowych bardzo wyraźnie, acz raczej niechcący niż z zuchwałości, daje do zrozumienia, iż formalnie wykończyć szkodnika ma jakaś wewnętrzna czerezwyczajka, ale wyrok został już wydany i w zasadzie nie ma po co czekać z jego ogłoszeniem. (…) Uleganie presji antykomunizmu – najbardziej zbrodniczej ideologii na świecie nawiasem mówiąc – wpisuje swoich kolejnych głosicieli w poczet wspierających status quo, a takich jest już tak wielu, że jeszcze jeden, o fioletowym odcieniu, niczego nie zmieni i nie jest specjalnie potrzebny.” – pisze Stanisławski w artykule pt. „Uwagi na marginesie: Antykomunistyczna partia Razem”.
Zapewne zapytacie, po co w ogóle zajmować się walką frakcyjną w Razem? Otóż zajmować się tym należy z bardzo prostego powodu: trzeba po prostu wiedzieć, co robi i w jakim stanie rozkładu lub konsolidacji są miłośnicy Marksa, którzy – o zgrozo – otrzymali subwencję z kieszeni polskich podatników. Trzeba sprawdzać, w jakim kierunku idzie ich rewolucyjny zapał, jakie sztuczki stosują do omamienia opinii publicznej i czy już stanowią poważne zagrożenie dla Polski, czy też są jeszcze na etapie niegroźnego pajacowania. Ktoś musi się temu przyglądać. A skoro państwo polskie nie tylko ich nie delegalizuje, ale jeszcze im płaci, to my pozwolimy sobie od czasu do czasu poinformować naszych czytelników o tym, co słychać na froncie neomarksistowskiej walki o dobro ludu.
Źródło: strajk.eu