Jak obecnie wyglądają relacje między Kościołem rzymskokatolickim a greckokatolickim?
Prof. Włodzimierz Osadczy: Jeżeli chodzi o relacje Kościoła rzymskokatolickiego i greckokatolickiego to nawet te pozory, które były utrzymywane dotychczas w postaci prób wystosowywania gestów pojedynczych, podpisywania jakichś nic nie wnoszących deklaracji – jak to określił abp Mieczysław Mokrzycki, lwowski metropolita – to można powiedzieć, że takie relacje w tym roku nie zyskały żadnego uzewnętrznienia. Postawa Kościoła greckokatolickiego wobec łacińskiego na Ukrainie jest wroga. Stanowisko to przejawia się w takich wydarzeniach jak samowolne zawłaszczanie czyli kradzież kościołów i nieprzychylny stosunek do wrażliwości Polaków stanowiących trzon Kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie poprzez bojkot różnego rodzaju modlitw w intencji ofiar ludobójstwa. Trzeba pamiętać, że Kościół greckokatolicki rokrocznie organizuje pielgrzymki w dniach kiedy przypada rocznica ludobójstwa, żeby zadeklarować niechęć uczestnictwa we wspólnej modlitwie z rzymskimi katolikami. Podsumowując, na Ukrainie mamy stan zamrożonej zimnej wojny.
Natomiast w Polsce mamy sytuację, w której Kościół rzymskokatolicki próbuje awansować Kościół greckokatolicki na Ukrainie do poziomu partnera w kwestiach pojednawczych, czyni wiele gestów, a nawet determinuje swoją działalność tym, że sugeruje się różnego rodzaju informacjami czy też żądaniami ze strony greckokatolickiej. Przykładem na to jest niezbyt głośna sprawa odwołania księdza Antoniego Moskala w Borownicy na Podkarpaciu. Jest on niezłomnym patriotą, strażnikiem pamięci bardzo mocno występującym przeciwko gloryfikacji ludobójczych formacji banderowskich. Kuria przemyska odwołała ks. Moskala pod wpływem Kościoła greckokatolickiego w Polsce.
Widzimy zatem próbę awansowania na siłę Kościoła greckokatolickiego do rangi partnera do dialogu na temat pojednania, co jest bardzo smutne i żenujące biorąc pod uwagę fakt, że ustami swych hierarchów Kościół greckokatolicki na Ukrainie zachwala Banderę, w seminariach kształcenie kleru odbywa się w duchu banderowskim, a Bandera jest podawany jako wzór Ukraińca i wzór wiary. W sposób nieskrępowany i otwarty księża grekokatolicy uczestniczą w różnego rodzaju uroczystościach organizowanych przez OUN banderowską. Przykładem jest chociażby informacja, która obiegła Facebook, że księża z tarczami wojskowymi z formacji SS Galizien sprawują jakieś funkcję kapłańskie[1]. Wszystko to świadczy o głębokiej chorobie, wielkiej zapaści, w której znalazł się Kościół greckokatolicki. Ofiarą tego jest Kościół rzymskokatolicki na Ukrainie i dzieje się to z przyzwoleniem i przy – można powiedzieć – milczącej zgodzie Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce.
Mamy również chore relacje, gdy chodzi o agresywną i wroga postawę wobec badań naukowych, mających doprowadzić do prawdy. Możemy przytoczyć m.in sytuację, kiedy po wydaniu książki „Dwa Królestwa” zarówno jej redaktor ksiądz Igor, jak i inne osoby związane z wydaniem publikacji Testamentu błogosławionego Męczennika Grzegorza Chomyszyna, zostały poddane ostrym represjom ze strony oficjalnego Kościoła greckokatolickiego[2]. To wszystko świadczy o potrzebie głębokiej naprawy tego, co się obecnie dzieje. Warto w tym miejscu odwołać się do słów błogosławionego Chomyszyna. Odnosząc się do roli Szeptyckiego twierdził, że ten człowiek, jeżeli „nie zniszczy naszego Kościoła, to pozostawi go w chaosie”, z którego jeszcze przez długie lata nie będziemy mogli się wydostać.
W tym miejscu wypada powiedzieć kilka słów na temat arcybiskupa Szeptyckiego. Kroki jakie podejmował, chociażby wystosowanie listu gratulacyjnego do Hitlera oraz do Stalina, czy słynne milczenie i przedstawienie na opak wydarzeń związanych z ludobójstwem, kiedy ksiądz arcybiskup Szeptycki nie zabrał stanowczego głosu sprawiają, że w najlepszym wypadku można powiedzieć, że postać ta jest kontrowersyjna. Nie możemy traktować jego listu przestrzegającego przed wzajemnym wyniszczeniem jako adekwatnego do tego, co wydarzyło się na Wołyniu. Jego głosu stanowczego potępiającego ludobójstwo nie było, mimo że o to prosił go ksiądz arcybiskup Twardowski, metropolita lwowski obrządku łacińskiego. Dlatego co najmniej nieporozumieniem jest ustanowienie w Iławie ulicy pod patronatem Szeptyckiego.
Jak obecnie można spojrzeć na możliwość nawiązania wspólnych relacji na innych polach wzajemnych stosunków np. w obszarze wojskowości, która od kilku lat bardzo mocno łączy Polskę z Ukrainą?
Obszar wojskowości jest to ten obszar w życiu społecznym państwa ukraińskiego, który najszybciej ulega banderyzacji. Mając na myśli banderyzację mam na uwadze przyjmowanie ideologii organizacji ukraińskich nacjonalistów, symboli, ale też pewnej narracji historycznej. Obecnie na Ukrainie każdy odcinek życia ulega banderyzacji – od wychowania przedszkolnego poprzez szkolnictwo. Niestety, służby mundurowe jak i służby bezpieczeństwa, ustami swych dowódców deklarują przywiązanie i nawiązanie do tradycji banderowskich.
Jeśłi chodzi o armię ukraińską, mamy do czynienia z kolejnym krokiem, który świadczy o tym, że symbolika i narracja banderowska głęboko zakorzenia się w strukturach armii ukraińskiej. Przypomnijmy chociażby fakt, że w zeszłym roku oficjalnym marszem armii ukraińskiej stał się hymn OUN[1], czyli organizacji, która jest rozpoznana przez historyków polskich i przez polskie władze, w postaci Sejmu i Senatu, jako organizacja zbrodnicza i odpowiedzialna za ludobójstwo. Dodatkowo barwy czerwono-czarne wchodzą też sukcesywnie jako barwy coraz bardziej kojarzone z armią ukraińską. W tym roku dochodzi oświadczenie prezydenta Poroszenki, że pozdrowienie banderowskie, które było stosowane przez członków OUN i UPA, będzie pozdrowieniem oficjalnym w armii ukraińskiej.
Z jednej strony mamy rozpoznanie sytuacji i stwierdzamy, że banderyzacja na Ukrainie postępuje, a z drugiej rodzi się pytanie jak w tej sytuacji ma postępować polski rząd. Ukraina jest państwem suwerennym, które rządzi się własnymi prawami. Jednak kiedy dochodzi do manifestacji różnorakich przejawów braterstwa broni w postaci defilad i marszów nie wyobrażam sobie, żeby Wojsko Polskie defilowało wspólnie z oddziałami, które by nawiązywały do symboli związanych z III Rzeszą odpowiedzialną za śmierć tysięcy polskich obywateli. Cały czas jeszcze trwamy w zadumie Powstania Warszawskiego, więc nie wyobrażam sobie, żeby formacje, których symbolami były znaki, pieśni czy wyrazy nawiązujące do działalności UON, UPA mogły być formacjami sojuszniczym i ta sojuszniczość byłaby manifestowana wspólnie z wojskiem polskim[1].
Jeszcze bardziej niepokoi mnie sytuacja, kiedy w Lublinie, gdzie stacjonuje wielonarodowa brygada polsko-litewsko-ukraińska, tego typu pozdrowienia będą regularnie codziennie powtarzane na ziemi polskiej. Jak to się ma do honoru narodowego? Jak to się ma do pamięci narodowej? Jak to się ma do pamięci o ofiarach, o których teraz (lipiec 2018 r.) wspomnieli pan premier i pan prezydent. W wielu sytuacjach te zawołania były ostatnimi słowami, które słyszały ofiary mordowane w sposób nieludzki na Wołyniu czy też w Małopolsce Wschodniej. Jest to wielkie wyzwanie dla władz politycznych Polski. Myślę, że jest to temat bardzo ważny, gdyż używanie takiego zawołania na polskiej ziemi byłoby ustawicznym łamaniem ustawy o IPN. Ustawa ta zabrania gloryfikacji banderowców, tzn. ideologii nacjonalizmu ukraińskiego, więc jeżeli coś takiego będzie się działo, to każdy może skierować zawiadomienie do prokuratury.
Coraz częściej, w związku obecną sytuacją w relacjach polsko-ukraińskich, przywoływana jest tzw. uchwała krajowego prowidu OUN z 22 czerwca 1990 roku[1]. Jak Pan Profesor odniesie się do tej uchwały?
Uchwała zjazdu OUN-u z 1990 roku zawierała pewne wytyczne jak OUN, powracając na Ukrainę z państw zachodnich, ma się zachowywać i jaką ma prowadzić politykę. Trudno zweryfikować autentyczność tego dokumentu, natomiast widząc jak zachowują się władze w zachodnich obwodach Ukrainy, jak zachowuje się Kościół greckokatolicki przeżarty ideologią nacjonalizmu banderowskiego, można powiedzieć, że to zachowanie jest ścisłym, bardzo precyzyjnym wykonaniem wytycznych z tego dokumentu. Przykładem jest chociaż fakt nieoddawania Polakom kościołów, niedopuszczenia do reaktywowania struktur Kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie. Było to zadanie wykraczające poza lokalne władze lwowskie, ale nawet odrodzona Archidiecezja Lwowska w tej chwili nie ma możliwości funkcjonować jak powinna.
Mamy wytyczne dotyczące drogi działania w stosunku do państwa polskiego ze strony struktur OUN-u i widzimy, że tego rodzaju postępowanie jest jak najbardziej realizowane przez neobanderowskie organizacje mniejszościowe lub też inne struktury mające o wiele szerszy zakres. Łączą się one z tak zwaną szeroką opozycją totalną, wchodzącą w sojusz z zdeklarowanymi antypolskimi siłami o szerokiej sile rażenia. Neobanderyzm jest wspierany przez „Gazetę Wyborczą” lub media opozycyjne. Ale jest też wspierany przez media, które w tej chwili – wydawałoby się – miałyby wykonywać inną funkcję jak np. „Gazeta Polska”. Wydawałoby się, że drobne ustępstwa byłyby tylko na korzyść szerokiemu tzw. partnerstwu strategicznemu czy też relacjom polsko-ukraińskim, jak chociażby kazus Kościoła Marii Magdaleny we Lwowie czy innych kościołów, ale widzimy, że na kartę stawia się wszystko, żeby nie oddać nic. Ksiądz arcybiskup Mokrzycki, przemawiając 9 maja 2016 roku na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim powiedział, że grekokatolicy postępują według zasady, żeby nic nie oddać Polakom. Widzimy więc, że jest pewna dogmatyka w tego rodzaju działalności, stosowanie się do pewnych wytycznych. To wszystko skłania do tego, żeby uznać, iż tego rodzaju dokument mógł powstać.
Jako naukowiec jak Pan ocenia sprawę uświadamiania społeczeństwa o ludobójstwie dokonanym przez bandy OUN-UPA na Polakach? Jak to się zmienia w przeciągu lat?
Odwołując się do nauki, bo na niej i na badaniach przeprowadzonych przez historyków polskich się opieramy, naród polski w czasie II wojny światowej przeżył 3 ludobójstwa. Były to ludobójstwo dokonane przez Niemcy nazistowskie, Sowietów i ukraińskich nacjonalistów. Były również różnego rodzaju akcje noszące znamiona zbrodni wojennych jak chociażby zbrodnia w Ponarach z rąk partyzantki litewskiej i z rąk żydowskich band, które też grasowały i zajmowały się rozbojem (np. zbrodnia w Nalibokach w 1943 roku- przypis red.). Jednak zaplanowane i realizowane zgodnie z pewnymi wytycznymi, z pewną ideologią, były te trzy ludobójstwa. Na ten temat mamy chociażby hasło ludobójstwo w wydaniu Encyklopedii Katolickiej, które wymienia te trzy wielkie dramaty w dziejach narodu polskiego.
W zależności od koniunktury historycznej można było mówić o tym czy innym ludobójstwie. Zaraz po drugiej wojnie światowej, kiedy Polska znalazła się w zależności od Związku Sowieckiego, zbrodnie niemieckie jak najbardziej były potępiane, ich ofiary były czczone, natomiast już o Katyniu czy też o Wołyniu nie wolno było mówić. Zrywy niepodległościowe, które miały miejsce w związku z upadkiem systemu komunistycznego i działalnością związku Solidarność, wyniosły też na sztandary sprawę pamięci Katynia. Sprzyjała temu koniunktura polityczna, trzeba było wyzwolić się spod hegemonii Związku Sowieckiego.
O tych dwóch ludobójstwach mówi się w tej chwili, ponieważ koniunktura polityczna sprzyja, natomiast bardzo trudno wydobywa się prawda na temat ludobójstwa kresowego – banderowskiego. Nie sprzyja temu sytuacja geopolityczna: zarówno ta, która nastała w 1989 roku i ta, która trwa obecnie. Sprawują rządy te same siły polityczne, które przyszły do władzy w 89 roku, które mają swoich przełożonych, że tak powiem geopolitycznych tych samych, które mają do wykonania to samo zadanie, bynajmniej nie polegające na tym, żeby Polska była suwerennym potężnym państwem tylko państwem zależnym od mocodawców, ogólnie mówiąc zachodnich.
Mocarstwom tym nigdy nie zależało na tym, żeby prawda o ludobójstwie kresowym i zbrodniczej działalności banderowskich formacji ujrzała światło dzienne z racji tego, że po upadku komunizmu rozkłady geopolityczne ułożyły się w ten sposób, że napięcie na osi Rosja – Stany Zjednoczone cały czas było utrzymywane. UON jako najbardziej radykalna forma ukraińskiego nacjonalizmu stał się przydatnym, stąd też pod kuratelą geopolitycznych mocodawców kolejne rządy polskie stosują zakazy i cenzurę wykonują te same zadania, co i komunistyczni siepacze w sprawie ludobójstwa Katyńskiego. Czynią to w białych rękawiczkach, bez stosowania przemocy – na razie – a przy pomocy usłużnych mediów i tzw. ekspertów. Sprzedajne ekipy historyków były finansowane, aby przez różnego rodzaju fora, sesje naukowe, konferencje miały rozmyć temat i tak jest do tej pory. Tylko w tej chwili jest więcej nerwowości, dlatego że sprawą nie jest tak łatwo manipulować, więc mamy do czynienia z ocenzurowaną historią.
Mówiąc o wielkich dramatach spowodowanych przez totalitaryzmy XX wieku Święty Jan Paweł II, zwracając się do episkopatów europejskich dał nakaz, żeby zbierać świadectwa martyrologii Kościoła w minionym wieku. Ten nakaz, ten Testament Ojca Świętego jest wykonywany, gdy chodzi o ofiary ludobójstwa nazistowskich Niemiec, czy komunistycznego Związku Sowieckiego. Natomiast nikt w Kościele nie upomina się o ofiary poniesione z rąk banderowców. Wystarczająco wymownym faktem było milczenie Kościoła katolickiego w tym roku w czasie obchodów 75. rocznicy ludobójstwa, kiedy żaden z księży biskupów nie wziął udziału w uroczystościach, które odbywały w Warszawie czy też w Krakowie. Każdy z nich wymigał się mówiąc o wcześniej podjętych obowiązkach, o braku możliwości osobistego udziału. Tym samym mamy sytuację skandaliczną, która świadczy o tym, że Testament Ojca Świętego nie jest wykonywany przez Kościół polski.
Oczywiście przekłada się to i na inne struktury państwowe. Mamy rozpoznanie czego możemy się spodziewać od państwa polskiego, a bardziej od rządzących tym państwem. Niestety niczego nie możemy się spodziewać. Tak jak wielki pan rzuca z pańskiego stołu jakąś jałmużnę, tak też sporadyczne wypowiedzi odbieram jako taki rodzaj jałmużny, która nie niesie za sobą żadnych realnych decyzji.
[1]https://www.facebook.com/photo.php?fbid=2148067412183570&set=a.1622607881396195&type=3&theater aktualizacja 24.08.2018r.
[3] W nowej wersji hymnu zastąpiono słowa istniejące od 1932 roku w „Zjednoczone Ukraińskie państwo –wolne i mocne, od Sanu po Kaukaz” na „Zjednoczone ukraińskie państwo jest w naszych sercach” , [w:] https://www.salon24.pl/u/konfederat1000/803827,polscy-zolnierze-beda-defiladowac-do-hymnu-oun-mon-nabiera-wody-w-usta ; http://kresy.pl/wydarzenia/orkiestra-sil-zbrojnych-ukrainy-wykonala-hymn-oun-film-z-tego-wydarzenia-podbija-ukrainski-internet-video/ aktualizacja 24.08.2018 r.
[4] W dniu 24 sierpnia Polski Oddział Wojska uczestniczył w defiladzie w Kijowie gdzie doszło do odegrania nowej wersji hymnu UON-u i użyto pozdrowień banderowskich, [w:] https://wprawo.pl/2018/08/24/k-zabierek-strzec-honoru-zolnierza-polskiego-sztandaru-wojskowego-bronic-zalozenia-i-rzeczywistosc/ aktualizacja 24.08.2018r.
[5] https://pl.wikipedia.org/wiki/Uchwa%C5%82a_krajowego_prowidu_OUN_z_22_czerwca_1990 aktualizacja 24.08.2018 r.
Przeczytaj też:
Za to Ukraińcy płacą nam w barterze ostrzelaniem konsulatu RP w Łucku, podpaleniemi polskiej szkoły w Mościskach, wysadzeniem pomnika Polaków zamordowanych we wsi Huta Pieniacka. malowaniem antypolskich napisów i znaków swastyki na ścianie domu w Kijowie, gdzie był odsłonięty mural przedstawiający św. Jana Pawła II, a teraz spaleniem polskiej flagi
To nie Ukraińcy tylko zżydłacone banderszczochy. Ludzie jak wy się dajecie nawijać na manipulacje unych!
Próbuję zrozumieć braci Ukraińców, dlaczego ten Bandera, terrorysta jest ich bohaterem narodowym. Bo jeśli nie on, Ukrainiec, to ojcem narodu musiałby zostać wujek Józef Stalin, Gruzin. Przecież to on stworzył Ukrainę, okroił nasz kraj ze wschodnich terenów po to, żeby mieć kolejną republikę w związku radzieckim. Chyba dlatego Ukraińcy zrobili z Bandery bohatera, bo nie chcą Stalina. Ruskim na rękę jest żeby nasze narody były skłócone.
jak powiedział pan Jarosław Kaczyński w Rozmowach Niedokończonych ponad 10 lat temu, że Ukraińcy nie maja właściwie żadnych korzeni historycznych poza Banderą i należy ich zrozumieć, że chca mieć własną historię i tożsamość, jak każdy naród.
„Przyszli nad ranem. Najpierw wszystkich związali, a potem miarowo, po kolei, zaczęli mordować. Jedno uderzenie siekierą, jedna śmierć. Mężczyzna, kobieta, dziecko… Po przeszło 70 latach od brutalnego mordu kilkudziesięciu tysięcy Polaków, którego dokonali ukraińscy nacjonaliści przypominamy relację ostatniego świadka wydarzeń. Proszę dotknąć, proszę bardzo – Witold Kołodyński pochyla głowę i odgarnia siwe włosy na potylicy. Pod palcami daje się wyczuć wgłębienie w czaszce. Szerokie na sześć-osiem centymetrów i przynajmniej na jeden centymetr wklęsłe. Pierwsze skojarzenie: zupełnie jak skorupka jajka pęknięta od delikatnego uderzenia łyżeczką. Ale ten cios został zadany z całej siły siekierą. Tego uderzenia pan Witold miał nie przeżyć. Nie powinien go przeżyć. Miał wtedy 12 lat”
Marzy mi się powstanie Kościoła Chrystusokatolickiego. Bez mafii i polityki, sam Chrystus.
…ooo to gwarantuje szybko będziesz miał ful pedalską sodome jak w obecnym KK ! Tak to jest gdy zmienia się słowo Boga Dekalog !
On taki greckokatolicki jak KK polski. Oba sterowane przez żydłactfo. Ten psorek widocznie tysz.
andrzej Judasz Duda zawozi jeszcze pieniadze zydostwu/ukrainskiemu i to ma byc prezydent,napewno nie Polski!itd
Nacjonalizm sam w sobie nie jest niczym złym. Szowinizm nazwany nacjonalizmem ukraińskim aby na jego bazie stworzyć tzw. naród ukraiński jest ideologią skrajnie antypolską i antykatolicką. Tak jak nie można być żydem tak nie można być ukraińcem- można tylko wierzyć, że się nim jest. Tak jak w delcie Wisły nie mieszkają delciarze tak w województwach ukraińskich (u krańcach Rzeczypospolitej ) nie mieszkają ukraińcy. Tożsamości nie wywodzimy od miejsca. Karaluchy zamieszkujące łazienkę nie nazwiemy łazienowianinami lecz łazienkę nazwiemy karalucholandią. Tym, którzy posługują się ideologiami chodzi o przejęcie wiary należącej do Boga i użycie jej do zniewolenia człowieka.