J. Matysiak z USA: Kalifornia płonie, piekło w Paradise…
Listopad to czas zadziwiającego artyzmu dojrzewającej przyrody i bezpłatnej ekspozycji bajkowych kolorów malowanych ręką Boga miłującego piękno i zachwyconych nim ludzi. Szalonej Kalifornii, chłodzącej swoje silikonowe nogi w hollywoodzkim pięknie Oceanu Spokojnego, matka Natura wymierzyła gorący policzek. Jak na ironię cała brutalna furia Natury skupiła się głównie na 27,000 miasteczku Paradise (Raj), które przestało istnieć w wyniku rozpętanego hell (piekła) gdzie dziś ekipy ratunkowe witają jedynie sterczące nagrobki kominów. Kominy domów, nie tylko ostatni świadkowie tego bezrozumnego holokaustu pochłaniającego ostatni krzyk ofiar, ale i przecież do niedawna świadkowie ludzkiego szczęścia, czyjegoś szczęśliwego dzieciństwa, czy spokojnej starości.
A dziś wokół piekący ból, zwęglone zgliszcza marzeń i planów, spopielone łzy kiedyś szczęścia, wczoraj nieszczęścia, wśród spopielałych niewyobrażalnych krzyków płonących ofiar, gwałtownych i żarliwych modlitw, bezsilnych marzeń i nadziei na ocalenie, wybawienie z płonącego Paradise (170 mil na północ od San Francisco), które w jednej chwili stało się pochłaniającym wszystko piekłem!
Ratownicy w maskach i ubraniach ochronnych rozsiani po terenie (jak pracownicy zakładu pogrzebowego), który przypomina rozległą kostnicę z już odnalezionymi zwęglonymi zwłokami 77 ludzi i co najmniej 1,000, których los nie jest jeszcze znany. Wokół unosi się złowrogo ponury świadek tragedii toksyczny dym, strażnik pamięci ludzkiego nieszczęścia. Zanieczyszczone dymem spalenizny i toksynami powietrze metodycznie przesuwa się na południe i zachód ubierając ludzi w białe maski, ludzi w pośpiechu zamykających szczelnie miliony drzwi i okien swoich domów. Rejon zatoki San Francisco stał się najbardziej zanieczyszczonym obszarem na świecie.
Północna, a właściwie środkowa Kalifornia jeszcze poprzedniego dnia zachwycająca się własną postępowością w dziedzinie ochrony czystego powietrza i ochronie środowiska, najeżona zabezpieczającymi ją biurokratycznymi rozporządzeniami, okólnikami bezradnie zamyka swoje okna i drzwi. Kalifornia, stan od lat zarządzany przez skrajną lewicę obiecującą czystość powietrza i bezpieczne współistnienie z Naturą, często boleśnie dla ludzi biznesu wdrażająca swoje przepisy i obostrzenia o ochronie środowiska naturalnego, niespodziewanie otrzymała czerwoną (płonącą) kartkę od Natury. Nie pomogły ograniczające działalność człowieka skrupulatnie wdrażane drakońskie przepisy o ochronie zagrożonych gatunków ptaków, roślin, zwierząt i wszelkich robaczków, w sytuacji kiedy matka Natura wydała na to wszystko bezlitosny wyrok.
Przed jednym z ocalałych cudem domów szukających ciał ofiar ratowników powitał radośnie pozostawiony w pośpiechu przez swoich właścicieli piesek Ella, biało brązowy Border Collie z nadpalonymi nogami i bokiem, strzegący domu sąsiadów. Później powrócili też właściciele i rozpoczęli w internecie zbiórkę pieniędzy na leczenie Elli, (prosili o $300 zebrali już ok. $2,500) która mogłaby teraz nazywać się Lucky (Szczęściara)… Prawdą jest, że często ludzie myśleli o powrocie po resztę “dobytku”, ale zostali bezwzględnie zatrzymani przez policję i strażaków.
Pożar (nazwany oficjalnie “Camp Fire”) ogłoszony najbardziej niszczącym w historii Kalifornii, wybuchł ok. 6.00 rano 8-go listopada i w różnych obszarach nakazywano ewakuację w różnych godzinach w rozrzuconym po malowniczych pagórkach porośniętych drzewami miasteczku. Przez ponad pół roku nie było deszczu i wszystko wokół (co nie było podlewane) wyschło na wiór. Miejscami huragan ognia przenosił się aż z szybkością 80 mil na godzinę, ludzie często wskakiwali do samochodów i ratowali się jadąc przez płonącą drogę i jej otoczenie. Można było oglądać nawet kręcone filmiki tych co przeżyli, kiedy modląc się głośno uciekali samochodami przez pełne grozy płonące piekielne wrota. Ratownicy znaleźli też kilka samochodów z zwęglonymi ciałami pasażerów…
Po kilku tragicznych dniach uspokoił się wiatr, co pozwoliło straży pożarnej rozpocząć pacyfikację tego potwornego pożaru. Do walki dołączyły samoloty i strażacy z sąsiednich powiatów. walka trwa. Część ocalałych ludzi osiedlono w namiotach na parkingu sklepu Walmart w sąsiednim uniwersyteckim miasteczku Chico, które wcześniej też zagrożone, częściowo ewakuowano…
Już wkrótce ludziom z pomocą nadejdzie wreszcie Natura, w środę zaczną padać deszcze. Jednak i ta pomoc może przynieść opłakane konsekwencje, przede wszystkim zatrzyma dalsze prace identyfikacyjne ofiar i zniszczy dowody. Ulewa zmyje błoto z pozbawionych krzewów i drzew pagórków i wzgórz. Zniszczone pokrycie ziemi, zniszczone zielone bariery spowodują lawiny osuwającej się ziemi i podtopienia niższych terenów. Innymi słowy będzie kolejne nieszczęście…
Tragedia ta ma miejsce w powiecie Butte (na północ od Sacramento), jej rozmiar to spalone 151,000 akrów (ponad 600 km2), na dzisiaj pożar opanowany jest w 66%, znaleziono ciała 77 ofiar, ok. 1,000 ludzi jest zagubionych, zniszczonych zostało 12,794 budynków.
Pożar (nazwany “Woolsey Fire”) szaleje również w drugim południowym wydaniu, na północny zachód od Los Angeles i obejmuje powiat Los Angeles i powiat Ventura. W tym wypadku spłonęło 151 mil kwadratowych (391 km2) ziemi, pożar opanowano już w 94%, są trzy ofiary śmiertelne, zniszczonych zostało 1,500 budynków, a 341 uszkodzony.
Komentatorzy dociekając przyczyn tak wielkiego nieszczęścia zauważają, że z “leśnego” budżetu jedynie 15% idzie na interwencję, na przecinkę, która pomogła by ograniczyć rozmiary pożaru, również na oczyszczenie lasu z chorych drzew. Liczne prawa federalne i stanowe przepisy nie pozwalają na właściwe przygotowanie się do pożarów. Chodzi tu o przepisy zabraniające kontrolnych wypaleń (The Clean Air Act), ochrony zagrożonych gatunków ( Endangered Species Act) i wiele innych. Mniejsza o to, że stworzone tymi aktami utrudnienia w szybkim likwidowaniu pożarów w konsekwencji obrócą się przeciwko ich chwalebnej idei ochrony…
Szeryf poprosił krewnych zaginionych ludzi o próbki DNA, aby przyspieszyć identyfikację ofiar. Nad przyczynami wybuchu pożarów pracuje policja. Dwie kompanie energetyczne zaopatrujące powiat w prąd są podejrzane o niewłaściwe zabezpieczenia linii przesyłowych. Kilka dni wcześniej mieszkańcy Paradise zgłosili do nich iskrzenie linii elektrycznych. Wielu mieszkańców miasteczka Paradise i okolic nie miało ubezpieczonych swoich domów. Nie otrzymają odszkodowania, a jedynie doraźną pomoc. W ub. niedzielę ocalali mieszkańcy Paradise modlili się w kościele First Christian Church w Chico za dusze tych co zginęli w pożarze…
Więc pożar wybuchł 8 listopada, tego samego dnia nowo wybrany gubernator Kalifornii Gavin Newsom ogłosił stan pogotowia dla Kalifornii. Trzy dni później jeszcze urzędujący gubernator Jerry Brown (też Demokrata) wystąpił o pomoc federalną. Wtedy prezydent Trump ogłosił deklarację o wielkim zagrożeniu. Ta klasyfikacja pozwala ofiarom ognia zarejestrować się po federalną pomoc jednocześnie uruchamiając federalną agencję pomocy ofiarom nieszczęść FEMA takich jak utworzenie tymczasowych miejsc mieszkalnych, etc.
W sobotę na miejsce tragedii przybył prezydent D.J. Trump, aby na własne oczy obejrzeć rozmiar i głębię nieszczęścia. Skażony toksynami dym dotarł do mostu Golden Gate i San Francisco, nie mówiąc już o powiatach na południe od pożaru. Zamknięto szkoły, wyludniły się ulice miast i miasteczek, pojawili się ludzie w maskach.
Trump był pod wrażeniem tragedii spalonego miasta: Nigdy nie widziałem czegoś takiego jak w Kalifornii. To obraz totalnej dewastacji.
Jeszcze przebywając w Paryżu na obchodach rocznicy zakończenia I Wojny Światowej prezydent Trump w tweecie sugerował, że przyczyną rozmiaru szalejących pożarów w Kalifornii jest jej lewicowy rząd, który nie dba o zabezpieczenie lasu przed pożarami. Miał tu na myśli brak przecinek i kontrolowanego wycinania chorych drzew i regulowania gęstości drzewostanu. Momentalnie został zaatakowany przez MSA jako nieuk, który nie chce uznać skutków Globalnego Ocieplenia! Trump jednak nie zmienił zdania i domaga się lepszej gospodarki lasami Kalifornii, na którą rząd federalny przeznacza rocznie miliardy dolarów.
Jak wyżej wspomniałem Kalifornią już od dwóch dekad niepodzielnie rządzą Demokraci. Lewica posiada bezwzględną większość w obydwu stanowych izbach, może przegłosować co tylko zechce nie dbając o protesty Republikanów. Lewicowy parlament zadłużył Kalifornię już na $1,3 tryliona (USA), przy najwyższym w USA stanowym podatku dochodowym (13,3%). Mało tego, walcząc z Trumpem biurokraci z Sacramento uczynili praktycznie Kalifornię “sanctuary” stanem z miastami oferującymi bezpłatny dostęp dla nielegalnych imigrantów jeśli chodzi o szkoły, zdobycia prawa jazdy, opieki zdrowotnej i nawet ochrony przed deportacją. Demokraci obiecują uczynienie całego stanu “sanctuary” dla nielegalnych imigrantów, którzy obecnie tysiącami napływają nad południową granicę.
Lewacy wyznają pogląd, że uprawianie ziemi szkodzi naturalnemu środowisku, dlatego zniechęcają rolników uchwalając mnóstwo regulacji, które chroniąc środowisko naturalne załamują produkcję rolną, podnosząc ceny produktów sprowadzanych z Meksyku i Chin. Te kraje stosują wiele środków chemicznych zanieczyszczających środowisko. Podobnie jest z produkcją przemysłową wypychaną do Chin i Meksyku.
Szybkim krokiem zbliżają się jedno z najważniejszych amerykańskich świąt. Za kilka dni Amerykanie usiądą do stołu aby w rozszerzonym składzie przy dymiącym zapachami przystawek pysznym indyku obchodzić najbardziej rodzinne z amerykańskich świąt Thanksgiving, Święto Dziękczynienia, kilka lat temu obszernie opisałem to święto. Ci co przeżyli mają za co dziękować Bogu i ludziom, którzy udzielili im pomocy. Po uciążliwej suszy nadchodzi pora deszczowa, będą nowe nieszczęścia, katastrofy i cudowne ocalenia.
Ludzkie życie na łonie kapryśnej Natury potoczy się dalej, będziemy ponownie cieszyć się i płakać, podziwiać piękno darów Natury i w przerażeniu szukać ratunku przed jej raptownie uwolnionymi niszczycielskimi siłami. Może jednak nie powinniśmy tak ochoczo “wprowadzać” się (budować domów) do lasów nadużywając piękna Natury, może winna nas zadowolić okresowa wycieczka? Co dalej nas czeka? Podejrzewam, że nic strasznego. Będziemy po prostu dalej żyć…
Kalifornia, 2018/11/21
Przeczytaj także:
Jacek Matysiak z USA: Polska i Izrael, czara goryczy… Gdzie jest wdzięczność uratowanych?