Zwykły dzień Europejczyka na ziemi dar al-harb: strzelanina w Brukseli, zamach pod Paryżem

Wczoraj policja ostrzelała samochód w Brukseli. Zatrzymany kierowca oświadczył, że w samochodzie znajdują się materiały wybuchowe. Do zdarzenia doszło w dzielnicy Molenbeek-Saint-Jean zamieszkanej przez wywodzącą się z Maroka mniejszość muzułmańską. Miejsce zdarzenia otoczono policyjnym kordonem, sklepy i lokale usługowe ewakuowano, a mieszkańcom polecono, aby nie opuszczali domów. Tym razem obyło się bez ofiar.

Dziś w miejscowości Levallois-Perret pod Paryżem samochód wjechał w grupę żołnierzy biorących udział w wojskowej operacji o kryptonimie „Sentinelle”, której celem jest ochrona najważniejszych obiektów w całym kraju. Sześciu żołnierzy jest rannych, dwóch ciężko. Kierowcy jeszcze nie zatrzymano, ale wiadomo już, że jego działanie było celowe. Mer miasteczka określił zdarzenie jako odrażający akt agresji i dodał, że do tej pory Levallois-Perret było spokojnym miejscem, w którym nie dochodziło do incydentów. Teraz doszło.

Co łączy oba „incydenty”? Otóż doszło do nich na „ziemi walki o islam” czyli dar al-harb. Być może zachodni politycy nie zdają sobie z tego sprawy, lub też ogłupiająca polityczna poprawność nie pozwala im o tym myśleć, ani mówić, ale dla muzułmanów świat dzieli się na dwie strefy: „ziemie islamu” (dar al-islam) oraz „ziemie walki o islam” (dar al-harb). Innej opcji nie ma. Jak się zaprosiło muzułmanów  do „ziemi walki o islam”, to nie ma co się dziwić, że walczą. Ponieważ na otrzeźwienie polityków Zachodu nie ma co liczyć, więc – jak mawiają zwolennicy multi-kulti – mieszkańcy Europy Zachodniej powinni się do tego przyzwyczaić. A my będziemy obserwować, jak im to przyzwyczajanie wychodzi.

Źródło: pap, onet.pl