„Zabij bliźniaka”. Aborcyjna oferta Norwegów dla obcokrajowców.
Eugenika nabiera coraz większego rozpędu. Ministerstwo Zdrowia w Norwegii zezwoliło na barbarzyńskie akty rodem z publikacji Francisa Galtona, Margaret Sanger czy Josefa Mengele. Tym razem „selekcja ludzkości” dosięgła nienarodzone bliźniaki. Aborcyjny horror został ubrany w garnitur nic nieznaczącej „redukcji płodu” proponowanej wszystkim europejskim kobietom.
Liberalizacja prawa aborcyjnego w Norwegii postępowała krok po kroku. Kierując się znaną maksymą historia magistra vitae est, warto przyglądnąć się procesowi liberalizacji prawa aborcyjnego, któremu zostali poddani Norwegowie.
Od kary śmierci do rzezi niewiniątek
Jeszcze w 1687 roku za zamordowanie nienarodzonego dziecka groziła kara śmierci. Niecałe dwieście lat później, zniesioną tę karę, jednocześnie podtrzymując jej bezwzględny zakaz. Dopiero po dynamicznym rozwoju ideologii eugenicznej końcem XIX wieku, w Stanach Zjednoczonych, barbarzyński trend „selekcji ludzkości” począł – według ścisłych zaleceń jej pionierów – wkradać się do świadomości europejskiej. W 1902 roku wprowadzono przepisy zezwalające na aborcję, gdy ciąża zagrażała żuciu matki lub gdy istniało duże prawdopodobieństwo przyjścia na świat martwego dziecka. Początek XX wieku, to był pierwszy etap na drodze relatywizacji, będącej diabelskim narzędzie na drodze realizacji eugeniki w świecie. Potem już wszystko nabierało zawrotnego tempa. Pierwsze przemówienia feministek i padające stwierdzenia: Podstawą wszystkich wolności jest władza nad własnym ciałem i wszystkim co się w nim znajduje. Inaczej jest tylko w przypadku niewolników.
Po burzliwych debatach w 1978 roku przyjęto ustawę, która obowiązywała do „wczoraj”: „Aborcja na żądanie kobiety w pierwszych 12 tygodniach ciąży, do 18 tygodnia z przyczyn medycznych, prawnych, eugenicznych i społecznych za zgodą odpowiedniej komisji. Po 18 tygodniu ciąży aborcja jest dopuszczalna jedynie z racji medycznych i eugenicznych”. Myśleliśmy, że już gorzej być nie może. Jednak lewactwo, kolejnymi nowelizacjami aborcyjnych ustaw, totalnie się rozpuściło. Niewinnej, norweskiej krwi jest im za mało. Zapragnęli umoczyć swoje dłonie we krwi zagranicznych bliźniaków.
Selekcja bliźniaków
W połowie października, dr Torunn Janbu, urzędnik w ministerstwie zdrowia, obwieściła, że kobiety w ciąży spodziewające się bliźniaków lub większej liczby dzieci, będą mogły dokonać aborcji na wybranych dzieciach. Nie będzie miało żadnego znaczenia, czy dziecko jest zupełnie zdrowe, czy też nie. Decyzja należy do matki. Bez względu na powody, którymi będzie się kierować lub ich absolutny brak. Powodem może być zbyt małe mieszkanie, jak w przypadku piosenkarki Natalii Przybysz, niechciana płeć poczętego dziecka, rozszczep wargi, zespół Downa, czy wreszcie „paraliżujące zaskoczenie”, że pod sercem matki nie rozwija się jeden – jak planowano – ale dwa lub więcej „płodów”. Może to być też zwyczajna, lewacka, żądna krwi zachcianka, albo okazja do wypromowania w mediach wydawanego krążka lub książki.
– Nie mamy nic do powiedzenia na tematy etyczne. My jedynie mamy poinformować lokalne służby zdrowia, o tym jak wypełniać prawo – wymijająco powiedziała Janbu.
Oprócz fundamentalnych problemów etycznych dotyczących zabijania jednego lub więcej dzieci „ciąży wielopłodowej”, lekarze ostrzegają, że „selektywna aborcja” niesie poważne zagrożenie dla zdrowia, zarówno matki, jak i dla poczętego dziecka, które ma zostać utrzymane przy życiu. Decyzja o selektywnej aborcji na bliźniakach, została podjęta wbrew negatywnym opiniom zdecydowanej większości lekarzy.
– Nie znaleźliśmy żadnej korzyści medycznej przemawiającej za tą decyzją. Wręcz przeciwnie, to naraża drugie dziecko na niebezpieczeństwo, gdyż „zabieg” zwiększa ryzyko poronienia – potwierdziła dr Brigitte Heiberg Kahrs, specjalista w medycynie płodowej w szpitalu Świętego Olafa w Oslo.
Norweskie ministerstwo zdrowia zezwala na dokonanie aborcji na wybranych dzieciach tzw. „ciąży mnogiej” do 12. tygodnia od momentu poczęcia. Dla tamtejszego resortu nie jest istotne, że w 12. tygodniu dzieci mają odciski palców, wykształcone wszystkie główne narządy, zawiązki zębów i zdolność do zwijania palców u rąk i nóg. Nowelizacja ustawy aborcyjnej w Norwegii to aborcyjny horror i barbarzyństwo do kwadratu, będące tragiczną realizacją postulatów największych pionierów eugeniki ze Stanów Zjednoczonych z końca XIX wieku.
Wydaje się, że gorszej decyzji od tej, którą podjął norweski resort zdrowia, podjąć się nie da. Jednak w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, będących kolebką ideologii eugenicznej, przepisy są jeszcze bardziej liberalne. Choć Norwegia pozwala na aborcję do 12 tygodnia z jakiegokolwiek powodu, wiele amerykańskich stanów umożliwia kobietom, aby zabiły nienarodzonych dzieci do 20 tygodnia ciąży, a nawet później.
Ustawa dla obcokrajowców!
Gdyby dobrze się przyjrzeć norweskiemu prawu, nowelizacja ustawy dla samych Norwegów nie wnosi nic nowego. Przecież od 1978 roku w Norwegii jest zgoda na aborcję na życzenie kobiety, do 12. tygodnia ciąży. Nowe przepisy mają zachęcić kobiety z innych krajów do przyjazdu do Norwegii w celu wykonania tam owych zabiegów. Jedynym warunkiem jest przyjazd do tego kraju i uiszczenie należnej opłaty, bo niezależnie od stanu zdrowia poczętego dziecka będą mogły bezproblemowo dokonać na nim aborcji. Ten chory pomysł, w pierwszej kolejności ma na celu sprowadzenie kobiet z Danii i Szwecji, ponieważ aborcja eugeniczna – przez środowiska lewicowe eufemistycznie nazywana „selektywną redukcją embrionalną” – jest w tamtych krajach zabroniona. Norwegowie liczą na rozwój turystyki aborcyjnej, czyniąc z siebie europejskie, „aborcyjne Eldorado”, jednak nie opływające w złoto, ale w krew nienarodzonych.
– Wszystkie kobiety, niezależnie od tego czy są Norweżkami czy obcokrajowcami przebywającymi w Norwegii, mają takie samo prawo do aborcji i redukcji ciąży – powiedziała Torunn Janbu.
Janbu, która niczym „matka aborcji eugenicznej” Margaret Sanger, ma zamiar partycypować w eksterminacji nie tylko nienarodzonych Norwegów, ale wszystkich Europejczyków.
Owoc demoliberalizmu
Po co piszę o aborcyjnych dziejach Norwegii? Podobna historia może stać się częścią naszej Ojczyzny i innych europejskich krajów. To zwłaszcza przestroga dla Polski, na którą naciska zezwierzęcony, neomarksistowski, zatruty demoliberalizmem światopogląd Unii Europejskiej, który prowadzi do debat nad fundamentalnymi prawami. Efekty są tragiczne. Kolejno otwierane furtki na drodze liberalizacji aborcyjnych ustaw, prowadząc tym samym Europę do totalnego upadku, w pierwszym zaś rzędzie zepsutą do szpiku kości Norwegię.
Brak mi slow aby opisac to co czuje, zachodnia lewacka medycyna jezeli tak ja wogole mozna nazwac zamienia sie w auschwitz doktora mengele. Takie miejsca jak szpitale i kliniki kojarzą sie nam z ratowaniem zycia a nie zabijaniem przez aborcje czy eutanazje.
Ich wybór ich zatracenie i koniec.
Gdy wyginą te ziemie powrócą do Polski.
Żyjemy w czasach gdzie nie mamy najmniejszego wpływu na wydarzenia. Aby przetrwać i wygrać musimy trwać na Naszej tradycji i wartościach. R1a1
+
O, to już tylko krok do pełnej aprobaty zbrodni Mengele…………….. Straszne. Taki świat powinien ulec zagładzie, niestety.
Co za totalne bezmozgowie. Kazda ingerencja zwieksza ryzyko utraty plodu. Wiec pozbywajac sie jednego dziecka zwieksza sie ryzyko utraty pozostalego dziecka. Niezaleznie czy jest to CVF ( chorionic villus sampling), amniocentesis, pleural effusion lub ascitis drainage to jest ingerencja mechaniczna i stanowi ryzyko przedwczesnego porodu lub utraty dziecka KROPKA. Oferujac usmiercenie jednego dziecka egoistycznie narazamy bezposrednio na smierc dzieko ktoremu sie „udalo”. Niestety takie prakryki sa stosowane juz na swiecie od dawna. Ludzie powinni sie edukowac sami i myslec przede wszyskim, MYSLEC zanim sie jakas glupia nieodwolalna decyzje podejmie. Powtarza sie stara madrosc ze nie wolno wladzom za nas myslec poniewaz masze dobro nie jest w ich interesie. Nie wolno bezmyslnie robic lub nie robic tego co nam pozwalaja lub zabraniaja.
Wkradla sie literowka CVS 🙂