[WIDEO] Wirusowe szaleństwo: 30 Polaków wróciło z Chin, a premier zachęca do szczepień na grypę, czyli wszyscy jesteśmy bezpieczni do czasu
„Są oni w pełni za, zabezpieczeni, będą mieli wykonane badania, które potwierdzą bądź wykluczą obecność wirusa” – zapewnił podczas konferencji minister zdrowia. Dla powracających przygotowano bowiem oddzielny budynek szpitalny w Wojskowym Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu. O bezpieczeństwie Polaków zapewniał także premier Mateusz Morawiecki. Pozostaje mieć nadzieję, iż sprawa nie zostanie tak żałośnie zbagatelizowana, jak w przypadku grupy polskich studentów wracających z Chin.
„Wielu Polaków zadaje sobie dzisiaj pytanie, czy są w obliczu tej epidemii, która w Chinach panuje, bezpieczni. Chcemy podkreślić, że to bezpieczeństwo jest; w Polsce jesteśmy bezpieczni” – oznajmił premier. Pytanie tylko, na jakiej podstawie? Czyż nie mniej bezpiecznie czuli się Niemcy, Włosi czy w końcu Finowie, do których wirus dotarł? Czy nie jest dobrym rozwiązaniem wzięcie pod uwagę strategii innych państw, jak choćby Indonezji, która wszystkich pasażerów z Chin wstępnie dezynfekuje już na lotnisku?
W Indonezji wprowadzone są nadzwyczajne środki bezpieczeństwa w związku z #koronawirus. Przylatujący z #Wuhan poddawani są natychmiastowej dezynfekcji. pic.twitter.com/xLtDXycqrh
— swiatwojenPL (@swiatwojenpl) February 2, 2020
Oczywiście, opinię publiczną uspokojono faktem, iż koronawirus do Polski „jeszcze nie dotarł”. A raczej „żadna z osób przetransportowanych do Polski nie ma tych objawów choroby, o których dzisiaj już wiemy, ale oczywiście będą poddane odpowiedniej obserwacji.” Biorąc pod uwagę choćby badania Amerykanów i ich dotychczasowe ustalenia, wiadomo już, iż wirus może inkubować przez okres 14 dni. Zarażony nie musi w ogóle wykazywać żadnych „znanych objawów”. Zakładając jednak, iż rzeczywiście powracający zostaną gruntownie przebadani – czy to jest linia obrony kraju przed epidemią o międzynarodowym zasięgu? Pocieszanie obywateli, iż „wirus tu jeszcze nie dotarł”? W dodatku, jakby zmieniając temat, premier zachęcił wszystkich do… szczepienia się na grypę.
„One rokrocznie są oferowane, są rzeczą, którą warto wykonywać, ponieważ obniżają ryzyko zachorowania na klasyczną grypę, ale ta klasyczna grypa potrafi być przecież bardzo groźna” – zaznaczył. Zaiste, grypa potrafi być groźna. Czy jednak szczepienie się przeciwko niej, de facto w przeddzień ewentualnego przedostania się do Polski koronawirusa jest priorytetem czy, chociażby, dobrym pomysłem? Cóż. Z informacji z łódzkich portali wynika, że już teraz w aptekach brakuje maseczek ochronnych.
Minister zdrowia Szumowski z kolei pochwalił się przed rodakami prężnością systemu. „W tej chwili pomimo że tej epidemii w Polsce jeszcze nie ma, państwo polskie osiągnęło taki etap, że mamy uruchomione dwa referencyjne laboratoria w pełni mogące diagnozować obecność lub brak wirusa” – poinformował z dumą. To dobrze, iż „pomimo, iż epidemii jeszcze nie ma”, istnieje możliwość diagnozy. Gorzej byłoby zaiste, gdyby epidemia już się zaczęła a laboratoriów by nie było. Ta kwestia wypada zdecydowanie „na plus”. Swoją drogą – dwa laboratoria to niezbyt wiele. Szumowski jednak dalej uspokaja.
„Czy ten wirus pojawi się w Polsce czy nie – a jestem przekonany, że prędzej czy później on się pojawi – to już nic nie zmieni w naszym trybie postępowania. Jesteśmy już naprawdę gotowi. Możemy go diagnozować w Polsce” – przekonywał. W tym momencie należy przystanąć i zastanowić się, co minister miał na myśli. Czy jesteśmy krajem gotowym na walkę z wirusem – czy tylko na diagnozowanie go? Jest to, zdaje się, istotna różnica. Wydaje się, iż chory posiadający konkretne symptomy i świadomy epidemii bardziej ucieszy się nie z diagnozy, a z zapewnienia dostępu do właściwych leków i opieki medycznej. Ostatecznie, to nie diagnoza „zabija” wirusa.
Doprawdy, zadziwiająca jest ta buta, tudzież szaleńczy optymizm polskich polityków. Znajdujemy się bowiem w sytuacji, w której amerykański zespół ekspertów wyraża niepewność i niepokój w związku z epidemią. Mówi się o „istnieniu wielu niewiadomych”, trudnych do przewidzenia scenariuszach, mutacjach. Polska służba zdrowia jednak już to wszystko „ogarnęła”. Jak dobrze jest żyć w takim kraju. Nie mniej, wśród tylu zapewnień, być może warto zabezpieczyć się, w miarę możliwości, we własnym zakresie. Tak na wszelki wypadek. Oczywiście, „wszyscy jesteśmy bezpieczni”. Do momentu, gdy okaże się, iż jednak „coś poszło nie tak, czegoś zabrakło, czegoś nie przewidziano i w ogóle brakło akurat funduszy”.
Źródło informacji: PAP, Dziennik Łódzki
Przeczytaj również:
W sobotę 30 osób wróciło z Chin. Nikt nie został przebadany nawet nie zmierzona została temperatura
Taka duża grupa podróżował z Szanghaju do Monachium a później do Gdanska