P. Krzemiński: Gdzie jesteś Ameryko?
Każdy kto z uwagą śledzi zamieszki w USA zapewne dostrzega jak liberalne media wrzeszczą o rasizmie, równocześnie nie wspominając o skandalicznych zachowaniach zamaskowanych (nierzadko czarnoskórych), którzy demolują ulicę, niszczą sklepy, palą samochody. Aktywiści Black Lives Matter, którym podarowano monopol na mówienie o rasizmie wykrzykują przez megafony i otwarcie głoszą, że albo ich żądania zostaną spełnione, albo spłonie cały system. A to wszystko pod przykrywką walki z białym rasizmem, który zwłaszcza pączkuje w rzekomo antyrasistowskiej imaginacji.
Awanturnicy stosuję iście perfidne metody. Tworząc sztuczny pretekst, chcą usprawiedliwić niszczenie pomników – owoc pracy, a zwłaszcza upamiętnienie amerykańskich bohaterów. Pomijając aspekty życzeniowego myślenia ahistorycznego przeraża reakcja czołowych mediów w USA, na siłę usprawiedliwiających wandalizm, kradzieże i inne przestępstwa nienawiści wobec białych.
Prezydent Donald Trump wielokrotnie wypowiadał się przeciwko brutalnym zamieszkom. Potępiał lewicowe zapędy totalitarne i zapewniał, że jeśli nie uczynią tego władze samorządowe, przy pomocy wojska sam zaprowadzi harmonię. W tym miejscu rodzą się jednak pytania. Czy tego typu twierdzenia, niepoparte adekwatnymi działaniami wobec bandyctwa, mają większe znaczenie? A może jest to tylko element kampanii wyborczej? Jeżeli zabieganie o polityczne poparcie jest jedynym powodem takich twierdzeń, to kryzys już dawno wymknął się spod kontroli a biali obywatele, których mózgi zostały wyprane przez lewicową ideologię, nie radzą sobie ze stawaniem w obronie własnej godności.
Dziejowa chwila – pomniki białych bohaterów są demolowane i strącane z cokołów. Czy to oznacza, że biali nie mają już prawa czcić budowniczych Stanów Zjednoczonych? Zindoktrynowana część społeczeństwa twierdzi, że taki los czeka pomniki upamiętniające mecenasów niewolnictwa. Nic bardziej bzdurnego! Za cel obrano sobie monumenty Tadeusza Kościuszki, który nie dość, że nie popierał to właśnie walczył o zniesienie niewolnictwa. Cóż, jak widać ślepota jest charakterystyczna dla rewolucji, która rozgrywa się na naszych oczach.
Mechanizmy rewolucji zawsze działają podobnie. Wyszukuje się jakiegoś zdarzenia i przedstawia się je dopasowując do własnych tez. Nie mają już znaczenia argumenty liczy się tylko filozofia pogardy dla wszystkiego co nie jest „nasze”. Taka filozofia usprawiedliwia przemoc. Nie ma znaczenia jak wielka jest skala zamieszek, liczą się tylko nasze uczucia i emocje. Widzimy to dzisiaj idealnie na przykładzie Ameryki.
Poruszanie tak istotnych tematów jest uznawane za rasistowskie, a gdzie w tym wszystkim jest dialog, spotkanie i wolność słowa? Gdzie są te wszystkie wartości towarzyszące liberalnie pojmowanej wolności? Czy zdajemy sobie sprawę z konsekwencji jakie niesie za sobą współczesny sposób myślenia? Zadajmy sobie tytułowe pytanie „gdzie jesteś Ameryko?”. USA przemija na naszych oczach, możemy tak stwierdzić na podstawie tego jak szanuje się tam historię. Przeszłości nie da się zmienić ale można ją zatrzeć, zamazać i zniszczyć. Potępienie niewolnictwa jako niegodziwego procederu, który był okropnym środkiem do wygody panów nie może przerodzić się w afirmacje nienawiści kreującej język pogardy dla ludzi nie mających nic wspólnego z tym łamaniem podstawowych ludzkich praw.
Przeczytaj także:
Był bolszewizm w Rosji, był w Chinach teraz przyszedł czas na Amerykę
Dialog? Spotkanie? Tolerancja? To w przypadku czarnych czysta abstrakcja!
W 1821 roku podpisano umowę pomiędzy Amerykańskim Towarzystwem Kolonizacyjnym a tubylcami na terenach Afryki Zachodniej. Dzięki niej, wyzwoleni niewolnicy ze Stanów Zjednoczonych mieli osiedlać się w tym miejscu. Jakoś to działało, póki w 1847 roku nie „uchwalono” konstytucji i nie ogłoszono niepodległości i nie nazwano tego kraju „Liberia” od łacińskiego „liber”, czyli wolny.
No i się zaczęło. Rdzenna ludność została „ustawiona” jako obywatele pośledniej kategorii, obrabowana z najlepszej ziemi, pozbawiona praw i… traktowana jako niewolnicza siła robocza przez byłych niewolników.
Dodatkowo prowadzona przez uprzywilejowanych przybyszy z USA polityka skłócania autochtonów doprowadziła do ciągłych utarczek a nawet konfliktów plemiennych. Amerykanoliberyjczycy – bo tak nazywano tych przybyszy – sprawowali nieprzerwanie władzę aż do 1980 roku czyli do chwili zamordowania prezydenta i obalenia rządu,co z kolei doprowadziło do dwu wojen domowych i upadku gospodarczego.
Z tego co widać z Europy, zza oceanu, to bandy zdegenerowanych ludzi są w tej chwili użytecznym narzędziem sterowanym zręcznie przez siły dążące do destabilizacji porządku w tym kraju. Prymitywni mieszkańcy poczuli bezkarność i doskonale się bawią pod przykrywką wali o swoją godność a ich oparcie – jak myślę – sięga Kongresu, który po spełnieniu tej „misji” znajdzie szybki sposób na ich poskromienie.
Chyba, że dojdzie do jakiegoś spektakularnego przestępstwa, do zbrodni, której nie uda się usłużnym mediom rozwodnić. Wówczas biali obywatele z „wypranymi przez lewicowe idee mózgami” się obudzą. A wówczas nie będzie zmiłuj. A może właśnie o to chodzi w tym całym bałaganie? Karkołomna teza, jednak wcale nie taka niedorzeczna jakby na pierwszy rzut oka się wydawało.
Młody kolego wspaniale że otwarcie nie boisz się wypowiadać swoich przemyśleń gratuluję dojrzałości wewnętrznej .Czołem Wielkiej Polsce.