Od kilku dni zrobiło się głośno o byłym dominikaninie Jacku Krzysztofowiczu. Były przeor klasztoru dominikanów w Gdańsku przyjaźnił się z oszustem Marcinem P. oraz otrzymywał od niego duże pieniądze. Przez lata, wielu stawiało go jako wzór do naśladowania. W styczniu 2013 roku zdecydował się zrzucić habit, co uczynił w bardzo nietuzinkowy sposób. W Internecie opublikował nagrane oświadczenie, w którym tłumaczy swoją decyzję.
PRZECZYTAJ: „Ojciec manipulacji” zeznawał przed komisją Amber Gold. Dominikanie stawiali go za wzór!
– Wierzę w Boga, który stoi po stronie życia i miłości. Zwyczajnego życia i zwyczajnej miłości. I mam takie głębokie poczucie, że się w końcu odważyłem żyć i kochać – między innymi stwierdza Krzysztofowicz.
Ktoś powie, że to nagranie to „odgrzewany kotlet”. W związku z aferą Amber Gold, to nagranie nabrało jeszcze większego znaczenia. Jak żegnał się zakonnik przez wielu stawiany jako wzór do naśladowania? Posłuchajcie sami:
wpierw na wariograf i konwejer dac tego zakonnika a potem przed komisje to sobie wszystko przypomni i bedzie jemu wiadomo gdzie zloto.
Porzuca „pracę”. A co z powołaniem?
Powołanie można mieć do wielu rzeczy.
Idąc do seminarium młody człowiek dopiero rozeznaje swoje powołanie.
Niektórzy odchodzą po kilku miesiącach po roku do dwóch latach po czterech i po sześciu latach, niektórzy cały czas się ukrywają i odchodzą z kapłaństwa po kilku latach i po kilkunastu i takie jest kapłaństwo. Myślę,ze księży z powołaniem jest niewielu, albo bardzo mało. Niektórzy nawet odbierają sobie życie tak jak to miało miejsce w Poznaniu. Odszedł młody kapłan mając zaledwie 33 lata, który miał brata kapłana, a potem go nie miał , bo porzucił kapłaństwo dla kobiety i dziecka.
na moje to omotała go żona marcina p. ,dla niej ukryl złoto ,zakochał sie, (skoro dała strażnikowi to mogła i ksiedzu) a z przesłuchania na komisji wynika ,ze marcin p. sugerowal jej zdradę- cytat z pisma o cudzołożnicy- może jego spowiadał a ją robił 😛 …”dla miłości”