M. Solanin: Czarny marksizm czyli BLM

Fot. YouTube/ screen
2

Wygląda na to, że w odniesieniu do ubiegłego wieku wschód zamienił się miejscami z zachodem, jeśli chodzi o kwestie światopoglądowe. Ostoja tradycji jaką dawniej był okcydent robi się coraz bardziej marksistowska, za to cały dawny blok wschodni wrócił do tradycyjnych wartości. Gdybyśmy dziś chcieli szukać sierpa i młota, najprędzej znajdziemy go w USA i Europie Zachodniej. Oczywiście nie będzie to już ten sam siermiężny znak co w czasach ZSRR. Dzisiaj sierp i młot jest ukryty za tęczową flagą, trzema strzałkami Antify, feministycznymi piorunami czy wreszcie za ruchem Black Lives Matter. Wystarczy jednak delikatnie zdrapać nowoczesny tynk z wierzchu, a z łatwością dostrzeżemy prawdziwe, marksistowskie oblicze wszystkich nowoczesnych nurtów. Ostatnio takie oblicze pokazuje coraz częściej wspomniany wyżej ruch BLM, bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że uznanie policjanta Dereka Chauvina za winnego morderstwa to od początku dzieło czarnych aktywistów. Doprowadzili oni (swoimi groźbami i szantażem emocjonalnym) do tego, że policjant będzie skazany za morderstwo. Nie za przekroczenie uprawnień, nie za nieumyślne spowodowanie śmierci, tylko za morderstwo właśnie. Sąd postawił znak równości pomiędzy policjantem, który musiał dokonać aresztowania agresywnego przestępcy pod wpływem narkotyków i kimś kto wychodzi z domu z zamiarem zamordowania drugiej osoby. Derek Chauvin będzie sądzony tak, jakby był tym drugim. Skąd w ogóle się to wzięło i jak do tego doszło, że jako społeczeństwo doszliśmy do punktu w którym to przestępcy stawiają warunki całej normalnej reszcie?

Sam ruch BLM w zorganizowanej formie jaką dziś znamy powstał w roku 2013, jednak oznaki niezadowolenia murzyńskiej społeczności w USA czy na zachodzie Europy były widoczne już dekady wcześniej. Powstanie takiego ruchu było tylko kwestią czasu. A warto przyjrzeć się bliżej temu przedsięwzięciu i jego korzeniom oraz powiązaniom finansowym. Bo ruch BLM jest tworem w stu procentach neomarksistowskim. Doskonale wpisuje się w tradycje i metody działania rewolucji lat 60. Jest nieomal wzorcowym przykładem zastosowania w praktyce teorii krytycznej stworzonej przez szkołę frankfurcką. I to nie jest teoria spiskowa. Jedna z założycielek ruchu BLM, Patrisse Cullors przyznała oficjalnie, że zarówno ona jak i dwie pozostałe towarzyszki z którymi zakładała BLM są „wytrenowanymi marksistkami”. I patrząc na strukturę, taktykę i metody działania ruchu Black Lives Matter trudno nie dać jej wiary. BLM jest mocno zdecentralizowany. Nie ma jednolitego oficjalnego przekazu do opinii publicznej, każdy z lokalnych ośrodków działa na własną rękę. Zupełnie tak jak lewackie bojówki w latach 60. Żaden ruch jednak nie przetrwa bez pieniędzy, a te zapewnia aktywistom BLM fundacja Open Society Foundation założona przez Georga Sorosa. Finansowanie odbywa się głównie za pośrednictwem organizacji pozarządowej Thousand Currents.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Wiedząc to wszystko nie będziemy zdziwieni, że postulaty ruchu BLM krążą wokół takich rzeczy jak zaprzestanie finansowania policji czy władz w ogóle. Oni dążą po prostu do wywołania anarchii, od której mały krok do wprowadzenia ustroju komunistycznego. I nie przeszkadza im nawet willa warta miliony dolarów, która jest własnością jednej z przywódczyń ruchu, oczywiście położona w białej dzielnicy. Równie ciekawa sytuacja jest z głównym sponsorem BLM – organizacją Thousand Currents. W jej władzach zasiadają faktyczni komuniści, jak na przykład jej wiceprezes Susan Rosenberg, członek terrorystycznej organizacji komunistycznej, skazana w przeszłości na 58 lat więzienia za posiadanie dużej ilości materiałów wybuchowych. Tu warto wspomnieć, że Rosenberg została ułaskawiona przez Billa Clintona po odsiedzeniu zaledwie szesnastu lat.

Ale komunizm nie jest jedynym grzechem ruchu Black Liwes Matter. Jego inicjatorzy dokonali karkołomnej z pozoru wolty i połączyli marksizm z rasizmem. Bo BLM jest w swojej istocie bardzo rasistowski. Oczywiście jest to rasizm skierowany ze strony murzynów w stronę białych, więc dla lewactwa wszystko jest ok, bo przecież „rasizm w stronę białych nie istnieje”. Tymczasem jedna z przywódczyń BLM w Kanadzie, Yursa Khogali, mówi wprost, że biali ludzie to efekt recesywnej wady genetycznej. Biali potrzebują – według niej – białej supremacji, bez niej nie byliby w stanie przetrwać Kanadyjska aktywistka posłużyła się eufemizmem, że czarni powinni „wymazać” z powierzchni ziemi całą białych rasę. Poglądy Yursy nie są odosobnione w ruchu BLM, to nie jest jakieś kuriozum czy ciekawostka. Nienawiść do białych jest (obok marksizmu) fundamentem tego ruchu. Jeśli więc zastanawialiście się kiedyś jak wyglądałoby połączenie komunizmu z rasizmem, to odpowiedź daje BLM

Wisienką na tym mało strawnym torcie jest fakt, że ruch Black Lives Matter został nominowany do Pokojowej (sic!) Nagrody Nobla. Znając poprawność polityczną dzisiejszego świata, jest duże prawdopodobieństwo, że tę nagrodę otrzyma.

Przeczytaj także:

J. Matysiak z USA: Żyjemy w niebezpiecznym czasie

Może ci się spodobać również Więcej od autora

% Komentarze

  1. Hammurabi mówi

    Gra się tak, jak pozwala przeciwnik. To stara jak świat prawda.
    „Biali” dali sobie narzucić styl i zasady wymyślone przez innych „białych” a „czarni” jedynie z okazji korzystają.
    I będą korzystali z coraz większym apetytem na więcej, do momentu wystąpienia różnic wywołanych podziałem fundowanego im przez białych tortu.
    Równolegle biorąc pod uwagę fakt, że każda akcja wywołuje reakcję z przeciwnym zwrotem można się spodziewać działań niekoniecznie zgodnych z narzucaną przez lewackie rządy karykaturalną „miłością bliźniego”.

  2. Tolek mówi

    Nie wszystko co się nie podoba narodowcom to marksizm albo Żydzi.

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.