M. Mazurek: RATUJMY – BO SIĘ DA!
Żyjemy w bardzo ciekawych, a zarazem niebezpiecznych i trudnych czasach. Postępowcy cały czas wymyślają nowe sposoby jak zawładnąć umysłami ludzi. Kuglarskie sztuczki zwiodły niejednego. Jest to niebezpieczne, nie tyle ze względu na ciało, ile na nieśmiertelną Duszę, która może nie dostąpić zbawienia. Człowiekowi coraz trudniej odróżnić dobro od zła, coraz mniej jest pewnych drogowskazów i coraz mniej jest osób, które można nazwać autorytetami. Czy można coś z tym zrobić? Prostego rozwiązania tutaj nie podam, ale mam propozycję, która być może będzie zaczynem czegoś dobrego.
Pół roku temu, przeglądając Internet, trafiłem na stronę poświęconą zakonowi Trynitarzy. Bardzo mnie zaciekawiła ich historia, a szczególnie ich powołanie. Jedną z głównych ich misji był wykup jeńców z tureckiej niewoli – jasyru. Najbardziej na tym procederze w XVI- XVII w. cierpiały Węgry i Rzeczpospolita. Są dane, które mówią, że w ciągu tego okresu nasz kraj mógł stracić przez tą działalność nawet 1,5 miliona mieszkańców (nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że Turcy mają całkiem sporą domieszkę słowiańskie krwi)! Nieszczęśnik, który trafił w ręce Turków, miał niewielkie szanse na powrót do domu. Wprawdzie zdarzały się brawurowe ucieczki (szczególnie godna polecenia jest historia Marka Jakimowskiego. Jest to gotowy scenariusz na świetny film), ale nie były one częste. Jedną z nielicznych szans na to, był także wykup przez Trynitarzy. Zdarzało się, że zakonnicy sami oddawali się w ręce bezbożnych, gdy nie mieli już pieniędzy. Oblicza się, że w toku swojej działalności wykupili prawie milion ludzi w całej Europie. Swoją drogą, to dobry argument w dyskusji z osobami, które twierdzą, że Kościół tylko bierze i gromadzi dobra (kilka miesięcy temu krążyła po sieci grafika przekonywająca, że tak właśnie jest). Współcześnie zgromadzenie trynitarzy liczy w Polsce około 20 osób i mają jeden dom zakonny w Krakowie. Dalej pielęgnują swoje powołanie i zajmują się osobami zniewolonymi, lecz nie w dosłownym znaczeniu, a zniewolonymi przez różnego rodzaju nałogi. Ale dziś nie o tym rzecz.
Szperając dalej, trafiłem na informację o kolejnym zgromadzeniu. Tym razem byli to Teatyni. Ich pole działalności nie było tak spektakularne jak trynitarzy, ale od razu zwrócili moją uwagę. Czym? Swoją historią a jakże. Założycieli zakonu było dwóch. Pierwszy, to Giovanni Pietro Caraffa (późniejszy papież Paweł IV- ten, który na pytanie: „Co by zrobił, jakby się dowiedział, że jego ojciec jest heretykiem?” Odpowiedział: „Pierwszy bym poszedł zbierać chrust na jego stos”. Może się wydawać to radykalne i niepojęte, niemniej nie powinno nas to stwierdzenie szokować). Drugim założycielem był św. Kajetan z Thieny (patron m.in. bezrobotnych – po ustaniu pseudopandemii czeka go zapewne więcej pracy). Zakon został zatwierdzony w 1524 r. (10 lat przed Jezuitami) i była to pierwsza odpowiedź katolików na rewolucję protestancką. Ich głównym zadaniem było dawanie Kościołowi należycie wyedukowanych i gorliwych kapłanów. Była to sprawa pierwszej potrzeby, ponieważ to upadek autorytetu duchownych był, miedzy innymi, przyczyną reformacji (swoje oczywiście dołożyli papieże przełomu epok: Juliusz II czy Aleksander VI). W XVII-XVIII w. zakon przeżywał rozkwit. Teatyni mieli swoje Kościoły w Rzymie, Neapolu (klasztor macierzysty) oraz w Monachium. Szczególnie ten ostatni zachwyca rozmiarami i przepiękną barokowa architekturą. Powolny upadek zakonu zaczął się pod koniec XVIII wieku. Na szczęście na początku XX w., zakon, który był na skraju likwidacji, znalazł swego mecenasa w osobie papieża Piusa X. Obecnie wspólnota jest niewielka, aczkolwiek stale przybywa powołań (także z Polski) i obecnie liczy ok. 300 osób.
Byli obecni także w Rzeczpospolitej. Zostali sprowadzeni w 1664 r. i działali na naszych ziemiach przez prawie 120 lat. Mieli szkoły w Warszawie i Lwowie, krotko także w Horodence na Ukrainie. Nigdy nie przebili zasług „starych” zakonów, ale i oni mieli swój wkład w rozwój m.in. kultury. Największe osiągnięcia mieli jednak na polu edukacji. W XVIII w. dotrzymywali kroku, jeżeli chodzi o poziom kształcenia, takim potentatom jak pijarzy czy jezuici. Szczególną pozycję wyrobił sobie Konwikt Teatynów w Warszawie przy ul. Długiej. Uczęszczały tam takie osobistości jak Stanisław Poniatowski (późniejszy król) czy Kazimierz Pułaski. Przyczynili się także do zawarcia unii między częścią Kościoła ormiańskiego i katolickiego. Po opuszczeniu Rzeczpospolitej w latach 80-ych XVIII w. budynki straciły charakter sakralny. Zostały one zniszczone w czasie powstania warszawskiego i już ich nie odbudowano.
Niestety, są nieobecni aż do dziś. Wielka to strata i dla naszego kraju i Kościoła. Zakres ich działania, czyli dawanie Kościołowi gorliwych kapłanów i wychowanie młodzieży, mogłoby wnieść wiele dobrego. Nie ma ich, więc lukę wypełniają inni. Niestety, ci „inni” nie zawsze postępują zgodnie z powołaniem. W czasach, gdy rodzina zatraca funkcję wychowawczą, a przejmuje ją państwo, gdy i na tym polu szkoła też nie spełnia oczekiwań (swoją drogą, zbytnia feminizacja zawodu nauczyciela nie pomaga w wypełnianiu tej misji), rola Kościoła w kształtowaniu sumień powinna być większa i to od tego powinna zacząć się odbudowa wszelkich autorytetów. Szczególnie negatywną rolę odgrywają tutaj zwodziciele pokroju o. Adama Szustaka. Niezwykle popularny śmieszek, który wypacza naukę Kościoła. Podaje ją w lekkiej i zgodnej z oczekiwaniami odbiorcy formie. Wielu się na to nabiera (przyznaję, że i mnie na początku uwiódł). Niestety, ludzie wolą teraz słuchać o. Szustaka, a nie innych kapłanów, wykładających naukę Kościoła taką, jaką jest (ks. Piotr Glas czy Grzegorz Śniadoch). A jest ona wymagająca. I to jest główny problem. Tymczasem dominikanin niewiele wymaga i dodatkowo ma talenty aktorskie, które wykorzystuje. Jest to dla ogółu wygodne, gdyż nie muszą nic zmieniać w swoim życiu i dalej mogą uważać się za porządnych katolików. Znaczna część słuchaczy dominikanina zapewne w ostatnich wyborach głosowała na pana Szymona Hołownię – kolejnego, który chce kościoła modernistycznego, otwartego na wszelkie nowości. Zresztą, O. Szustak, przyznał się, że popiera Hołownię (wprawdzie potem powiedział, że żałuje… ale nie tego, że go poparł, tylko tego, że powiedział o tym publicznie). Obaj są wynikiem posoborowego modernizmu, który rozpanoszył się w Kościele. Trudno powiedzieć, czy robią to z niewiedzy, głupoty, naiwności – czy dostali takie zadanie, ale niestety, zwolennicy obu zyskują posłuch w coraz szerszych kręgach. Pan Hołownia myśli nawet o założeniu partii (jeszcze nie istnieje, a już w sondażach ma dwucyfrowy wynik). Gdybym miał doradzać Panu Hołowni, to powiedziałbym mu, żeby zaniechał tego pomysłu, gdyż budowanie partii to skomplikowana sprawa. Nie wiem, czy zamiast partii lepszym pomysłem nie byłoby zrzeszenie swoich zwolenników w czymś na kształt fanklubów. Ja bym nazwał ten twór „Klub Wesołego Heretyka”. Dołączyłbym jeszcze do niego czytelników jezuickiego Deonu, którego linia programowa niewiele odbiega od dwóch powyższych „gwiazd”. Być może niejednemu się narażę tą opinią, ale zjawisko „wesołej herezji” jest dla Kościoła groźniejsze, gdyż utwierdza letnich katolików, że modernizm, to jest słuszna droga dla Kościoła.
Brakuje, brakuje nam odważnych, Bożych kapłanów. Kapłanów, którzy poprowadzą owieczki, dadzą im przykład, nie będą szli na kompromisy ze złem, ale nazwą je po imieniu. Jak wiele może taki uduchowiony kapłan, wiem po sobie. Jest niestety tak, że duchowni są tacy, jakie jest społeczeństwo, a ono jest coraz bardziej indoktrynowane i ogłupiane lewacką ideologią. Jednym z nielicznych, który ma odwagę mówić prawdę, jest abp Marek Jędraszewski, który nie bał się, m.in. nazwać ideologii LBGT „tęczową zarazą”, co odbiło się szerokim echem nie tylko w kraju. Niedawno też Polskę ożywił spór, czy LGBT to ideologia, czy ludzie. Spór bezsensowny. To tak, jakby pytać, czy komunizm lub kapitalizm jest człowiekiem. Oczywiście, że nie! Ani komunizm, ani kapitalizm, ani tym bardziej LGBT+. Swoja drogą tych liter jest więcej, bo i płci doliczono się już kilkudziesięciu i ciągle ich przybywa. W tym momencie zawsze przypomina mi się klasyka polskiej literatury – „Lokomotywa”, której wersy można by sparafrazować w ten sposób: „a tych literek jest ze czterdzieści, sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści”. Człowiekiem jest komunista i kapitalista, tak jak człowiekiem jest każda osoba, reprezentująca każdą poszczególną literkę, zboczonym i zagubionym ale jednak człowiekiem. Kościół nie potępia nikogo z nich. Kościół potępia grzech, a nie osobę. Niestety, wielu ludziom trudno jest tę prostą prawdę zrozumieć. I choćby dlatego Teatyni są potrzebni także w Polsce. Może z nimi nasz naród (a szczególnie dzieci i młodzież) byłby choć odrobinę mniej narażony na indoktrynację ze strony sodomitów.
Mam nadzieję, że doczekam chwili, kiedy nasza ziemia znów będzie ich mogła gościć. Liczę, że znajdą się zaangażowane, kompetentne i decyzyjne osoby, które do tego doprowadzą. Sami też powinniśmy coś robić w tym kierunku. A okazja ku temu jest przednia. Za lat 4 przypada 500 lecie powstania zakonu, zakonu który był pierwszą reakcją na herezje i miał odbudować zaufanie do Kościoła. Analogie nasuwają się same. Zatem, nie zaniedbujmy tak ważnych kwestii. Nie jest to wcale nierealne, co można stwierdzić na przykładzie wspomnianych już Trynitarzy (w 1986 r. o. Jerzy Kępiński został oddelegowany do restytucji tego zakonu. Długie lata czekał na pierwsze powołania, ale w końcu się udało i dziś zakon liczy w Polsce 20 osób). Także, „niech żywi nie tracą nadziei”.
Niegdyś „Budka Suflera” śpiewała utwór „Ratujmy, co się da”. Tytuł tego felietonu jest jego celową parafrazą. Zrobiłem to, gdyż wierzę, że wszystko, co jest teraz zagrożone, a co jest dla Nas ważne – da się uratować w całości! I to nie tak, jak w przypadku paniki, strachu czy zagrożenia – ratuje się to, co można: przypadkowe, wybrane lub najważniejsze rzeczy, jednak nigdy całości – tylko tak, by dało się uratować wszystko! Jakie są szanse? Ano sprawa zakonu Teatynów jest jedną z możliwości, która nas do tego przybliża. Dlatego RATUJMY – BO SIĘ DA!
Przeczytaj także:
deon to niby katolicki portal a tak naprawde zmierza ku islamizacji Polski….
tak sam misyjne.pl i wielce czcigodny imam (w koloratce) Marcin Wrzos
Szczesc Boże
50% ciot od Bosaka zaglosiwalo na zyda,Trzaskowskiego.
Wilkowi smakuja kanapki z zydowskiej lapki.
A teraz na marsz ciot marsz. Flah teczowych pedaly nie zapombijcie wziasc.
@arcypach, to że pisożyty nie umieją liczyć to jedno, to że jesteś kacPiSką ciotą kulawego zboka to dwa, a po trzecie jesteś nie tylko PiSraelicki żyd hodowlany czyli Poliniak+, to też zwykły pisi żyg forumowy. Nie dziękuj za diagnozę, pozdrów Danielsa może da ci podwyżkę …
Szczesc Boze
Cioto Sabina. Przeeczytaj ksiazke,idz na spacer albo policz matce wszy lonowe.
@arcyparch, hasbarniku to że żydki tak oszczędzają, że nie wyposażyli cię w słownik języka Polskiego to jedno. To że odmóżdżony cwelu sierżanta D. przekraczasz wszelkie granice .urestwa jest istotniejsze, bo kacaPiSki stolcu sprowokowałeś mnie do zniżania się do twego poziomu. Nie będę się pastwił nad twoją mamałe, bo sam jesteś dla niej największą karą. Dymaj się z Sabiną, Balbiną i całą resztą PiSraelickich knurów w „najlepsze”, syfilis ewidentnie toczy ci kiepełe, i nadzieje że coś zrozumiesz są płonne…
Bosak.teczowy lewaku,brales kase od niemieckiej fundacji Adenauera? Jak sie z pisowcem wiplerem bujales?
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Fundacja_Konrada_Adenauera
A cóż to za bełkot? W 2014 roku POPiS jednogłośnie dał 50 tys. żydów w Izraelu po 100 euro miesięcznie, przeciw były tylko 2 osoby w tym Wipler. A Pan Bosak jakoś tak słabo-żydowsko wygląda na tle zapalających hanukę w myckach naszych popisowych posłów.
Zawsze przy frazie „Kościół potępia grzech a nie grzesznika” zapomina się dodać, że do piekła pójdzie nie grzech tylko grzesznik, jeśli się nie nawróci. Kościół grzesznika nie potępia tylko stara się go nawrócić, aby w piekle nie wylądował. Póki żyje, ma na to szansę, ale jak umrze w grzechu śmiertelnym, to po herbacie.
I dopowiedzmy: LGBT to cztery rodzaje grzeszników popełniających grzech wołający o pomstę do nieba. Kościół potępia ich grzech, a oni potępiają samych siebie – skazują się sami na potępienie wieczne.
Święta prawda, trzeba się za takich modlić o ich nawrócenie.
Cioteczko,nudzisz sie,teczowy cwelu-narodowcu? Mamusia wyiskana?
Wilk kase od zyda przeliczyl?
Ale skad taki zakuty leb jak ty mozesz o tym wiedziec.,ze cie dymaja w zad. Mosbacher go home,ale kasa od zyda juz nie.
Cioteczko Sabina.
Pies cie jebal.
Człowieku, zrób coś dobrego i opuść ten portal, bo to nie twoje klimaty. Widzę, że jesteś opłacanym trolem, specjalnie hejtującym Narodowców a szczególnie wspaniałego człowieka Pana Bosaka i innych, do których ci bardzo daleko. Przestań w końcu rozsiewać fałszywe informacje i obrażać normalnych ludzi.
Dobrze się czytało. Tyle.
P.S: Mądrych ludzi jest wielu ale są zagłuszani. Nawet przez nas samych.
Gdy „tak nam wygodnie”….