Lewacka logika! Radni Minneapolis głosowali za likwidacją policji, teraz pięniędzmi podatników opłacają sobie ochronę
Trzej radni z Minneapolis, którzy poparli wniosek o likwidację miejscowej policji, wynajęli sobie prywatnych ochroniarzy. Oczywiście nie przeznaczyli na to swoich wypłat, ale „poczęstowali się” pieniędzy podatników, którzy stracili ochronę przed bandytami. Mieszkańcy płacą za to 4,5 tys. USD dziennie.
O całej sprawie donosi New York Post. W piątek dziennikarze dotarli do informacji, że radni zawarli umowę z prywatną firmą ochroniarską. Tego samego dnia głosowano nad uchwałą o likwidacji policji. Rada miejska przegłosowało ją stosunkiem głosów 12:0.
– Moje obawy dotyczą dużej liczby białych nacjonalistów w naszym mieście i innych groźnych komunikatów, które otrzymuję – przekonywała radna Andrea Jenkins. Tłumaczyła się zaznaczając, że jeszcze w 2018 roku prosiła o prywatną ochronę. Brzmi przekonująco, nieprawdaż?
Na ochronę dla Jenkins i dwóch pozostałych członków rady miejskiej – Phillipe Cunninghama i Alondry Cano – podatnicy wydali już przeszło 63 tys. dolarów tylko w okresie ostatnich trzech tygodni. Radni twierdzili, że otrzymywali groźby.
Likwidacja policji to efekt lewackich, anarchistycznych i bandyckich działań Antify, Black Lives Matter oraz wspierających ich „demokratów”. Przypomnijmy, że pod ich naciskiem amerykańska policja rozwiązała jednostkę ds. walki z przestępczością. Jak tak dalej pójdzie, lewactwo poczuje się zupełnie bezkarne.
Źródło informacji: nypost.com
Przeczytaj także:
Jak tak dalej pójdzie, wróci czas znany nam z westernów. Lokalne społeczności będą powoływały swoich szeryfów, jego zastępców a jeśli nie, to powstaną oddziały samoobrony, które już żadnych ograniczeń prawnych respektować nie będą.
Potrzebny jest jedynie inicjał, by doszło do eksplozji. Może jakiś spektakularny mord, jakiś gwałt, jakiś lincz dokonany na bezbronnym obywatelu sfilmowany i rozpowszechniony… Ludzie prócz majątków i uczuć mają jeszcze instynkt. I to on nakaże im walczyć w takich przypadkach.
„Miłość” terroryzowanych przez czarne gangi ludzi do tych „afroamerykanów” jest równie udawana, jak oburzenie na okoliczność zejścia jakiegoś kryminalisty. Słowem biorąc pod uwagę nasycenie bronią tego społeczeństwa, można założyć, że będzie się działo, o ile ktoś tam nie uderzy w końcu pięścią w stół a później w szczękę jakiegoś rabusia, lub nie wkroczy wojsko.
Sam, choć mam już swoje lata, nie stałbym obojętnie kiedy jakieś hordy dzikusów zagrażałyby mojej rodzinie. I szczerze mówiąc miałbym wówczas gdzieś głodne gadki o „człowieczeństwie”, „humanitaryzmie”, „wyrozumiałości” i „resocjalizacji” i oddawaniu rabusiów w ręce „sprawiedliwości”.