KE: „Biedne kraje dostaną więcej!” Czyli ratowanie chorego systemu walki z dwutlenkiem węgla w UE
Biedniejsze kraje UE dostaną większe środki z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, ale żadne państwo nie zostało wykluczone z góry, bo trzeba brać pod uwagę wysiłek, który już wykonały – ogłosiła unijna komisarz ds. spójności Elisa Ferreira.
KE na wtorkowym posiedzeniu przyjęła projekt mechanizmu wspierania regionów, które zostaną obarczone największymi kosztami przez – również unijne ustawy – realizacji polityki klimatycznej. Komisja posiada już wytyczne, dzięki którym będzie dzielić środki „unijne”.
„Zdecydowaliśmy, że żaden kraj, czy region nie będzie z góry wykluczony. Wszystkie państwa członkowskie będą miały dostęp do tego instrumentu. Kalkulacje i alokacje będą dokonywane na podstawie intensywności emisji dwutlenku węgla w regionach” – oświadczyła Ferreira. „Będzie element proporcjonalności, który skoryguje mechanizm, biorąc pod uwagę relatywne bogactwo krajów członkowskich. Korekta w formule będzie zakładała, że państwa z wyższym PKB na głowę, dostaną proporcjonalnie mniej środków, ale nie będą wykluczone” – wyjaśniła.
Innymi słowy, Unia najpierw nałożyła ciężar na barki społeczeństwa, a teraz troskliwie zastanawia się, jakby ulżyć tym, których on najmocniej przygniecie. Euroentuzjastom przypomnijmy, iż cała KE nie obraduje za darmo i charytatywnie. Cały czas kraje członkowskie, w tym Polska, płacą za utrudnianie im życia. Jak długo jeszcze społeczeństwo zniesie ten obłęd?
Źródło informacji: PAP
Przeczytaj również:
Von der Leyen: KE będzie dyskutować o praworządności w Polsce
PiS popiera w pełni członkostwo Polski w UE i uważa, że wszystko jest w porządku, Unię tylko trzeba trochę podregulować i oczywiście Unia będzie pytała PiS, a właściwie Kaczyńskiego, co i jak w jej funkcjonowaniu należy zmienić by sprostać „wyzwaniom i potrzebom”. Megalomania Jarosława Kaczyńskiego zamieniła się w obłęd. Tymczasem nie widać żadnej alternatywy, co jest szczególnie groźne w sytuacji, kiedy wszystko wskazuje na przegraną PiS w kolejnych wyborach i przejście władzy w jeszcze gorsze ręce. Być może ratunkiem byłby rozpad PiS i przetasowanie sceny politycznej, a przede wszystkim eliminacja z niej „polityków zawodowych”, którzy myślą tylko o tym, żeby pozostać w parlamencie kolejne 4 lata, a nie o tym, by coś zmienić, poprawić. Takie przetasowanie różnie może się skończyć. Również fatalnie.