Katarzyna TS: Zasada 700 m dla wiatraków, czyli PiS chce zjeść ciastko i mieć ciastko

fot. pixabay
3

W czwartek (26.01.2023) na wspólnym posiedzeniu Komisji do Spraw Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych oraz Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej rozpatrywano poprawki do rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych oraz niektórych innych ustaw. Projekt ten de facto znosi zasadę 10H, czyli wymóg minimalnej odległości wiatraków od domów wynoszącej dziesięciokrotność wysokości wiatraka wraz z postawionym śmigłem (1,5 – 2 km).

Zasada 10H została wprowadzona ustawą w 2016 roku, która była realizacją obietnicy wyborczej PiS, że zatrzyma wiatrakową patologię, czyli lokalizowanie gigantycznych turbin w bliskim sąsiedztwie siedzib ludzkich. PiS obiecywał 3 kilometry, skończyło się na 10H. Teraz 10H ma zniknąć, żeby spełnić kamień milowy wpisany do KPO i odblokować pieniądze, których władza rozpaczliwie potrzebuje, żeby ogłosić sukces przed jesiennymi wyborami. Jednocześnie PiS ma świadomość, że likwidując 10H straci poparcie wielu swoich wyborców. Dlatego udaje, że nie likwiduje 10H, wpisując do nowej ustawy taki oto przepis:

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Lokalizacja elektrowni wiatrowej następuje wyłącznie na podstawie planu miejscowego. W przypadku lokalizowania, budowy lub przebudowy elektrowni wiatrowej odległość tej elektrowni od budynku mieszkalnego albo budynku o funkcji mieszanej jest równa lub większa od dziesięciokrotności całkowitej wysokości elektrowni wiatrowej, chyba że plan miejscowy określa inną odległość, wyrażoną w metrach, jednak nie mniejszą niż 500 metrów.

To jest absolutne mistrzostwo manipulacji. W ustawie pozornie wpisano zasadę 10H, ale jednocześnie zapisano, w jaki sposób ma być ona znoszona dla poszczególnych lokalizacji.  Czyli de facto odległość minimalna została wyznaczona na 500 metrów.

Na początku dzisiejszego posiedzenia obu komisji głos zabrał wiceprezes Stowarzyszenia Energii Odnawialnej, Sebastian Kwapuliński, który poparł rządowy projekt ustawy i zaapelował o jego przyjęcie bez zmian. A więc wiatrakowcy pochwalili PiS. Oczywiście, gdyby ustawa nie znosiła odległości 10H, nie byłoby mowy o żadnych pochwałach. Zasada 500 metrów od domów była tym, czego wiatrakowcy oczekiwali i co dostali w projekcie ustawy. Od pochwalnej mowy wiceprezesa SEO minęło kilkanaście minut i – ni z gruszki, ni z pietruszki – PiS zgłosił poprawkę podpisaną przez posłów Marka Suskiego i Jana Warzechę wprowadzającą minimalną odległość wiatraków od budynków mieszkalnych wynoszącą 700 metrów w miejsce poprzednio wpisanej do projektu ustawy odległości wynoszącej 500 metrów. Reprezentująca rząd minister klimatu Anna Moskwa zaopiniowała ją pozytywnie i poprawka przeszła.

Zwolenników zastawienia Polski wiatrakami najpierw zatkało, a potem podnieśli larum, że 700 metrów to zbyt duża odległość i nowa ustawa nadal będzie blokować budowę wiatraków na lądzie. Ponieważ projekt z tą poprawką został przyjęty przez komisję, szykuje się wielka awantura podczas debaty na sali plenarnej, podczas której PiS będzie atakowany przez opozycję totalną jako szkodnik blokujący budowę farm wiatrowych. I o to właśnie chodziło rządzącym.

PiS chce zjeść ciastko (czyli zlikwidować zasadę 10H, żeby dostać pieniądze z KPO) i mieć ciastko (czyli zachować poparcie elektoratu, który nie chce wiatraków obok domów). Zagrywka polega na tym, że ci, którzy głosowali na PiS właśnie ze względu na 10H, otrzymują przekaz, że PiS nadal broni ich przed wiatrakami, ponieważ wiatrakowcy gardłują, że 700 metrów blokuje budowę wiatraków na lądzie tak samo jak 10H. Jest to oczywista nieprawda, ale elektorat PiS ma zobaczyć, że jak PiS straci władzę, to totalni zrobią 500 metrów. A przecież jeszcze wczoraj PiS też chciał wprowadzić zasadę 500 metrów kłamiąc, że nie likwiduje zasady 10H, chociaż ją likwiduje.

Teraz ma być zasada 700 metrów, ale tylko od budynków mieszkalnych, a nie od budynków o funkcji mieszanej, wobec których – jak zrozumiałam z tłumaczenia posła Suskiego – nie będzie żadnych ograniczeń. To jest klasyczne „dziel i rządź”. Jedni odetchną z ulgą, że nie będzie wiatraków 500 metrów od domów. Inni uznają, że przy zasadzie 700 metrów „jakoś to będzie” i machną ręką na brak minimalnej odległości od budynków o funkcji mieszanej. Kolejni będą bali się, że jak PiS utraci władzę, to wiatraki będą stawiane 300 metrów od domów, jak zapisano w jednym z projektów poselskich. I tym sposobem PiS przykrywa fakt, że likwiduje zasadę 10H i ponownie otwiera drzwi do wiatrakowej patologii.

Znamienne jest to, że po negatywnej opinii minister Moskwy odrzucone zostały obie poprawki Konfederacji, których celem było całkowite lub choćby częściowe zatrzymanie wiatrakowej patologii. W pierwszej poprawce postulowano utrzymanie zasady 10H poprzez wykreślenie całego ustępu wprowadzającego możliwość mniejszej odległości w mpzp. W drugiej zapisano obligatoryjne referendum lokalne jako warunek zniesienia zasady 10H dla danej lokalizacji.

Odnosząc się do poprawki o obligatoryjnym referendum minister Moskwa stwierdziła, że jeśli gmina chce je przeprowadzić, to przecież może to zrobić. Najwidoczniej minister nie widzi różnicy pomiędzy „może” i „musi”. Ale najbardziej znamienny był sprzeciw przedstawiciela Związku Miast Polskich, Marka Wójcika, który stwierdził, że  przyjęcie poprawki o obligatoryjnym referendum „całkowicie przekreśla możliwość realizacji jakichkolwiek przedsięwzięć dotyczących energii wiatrowej w Polsce”. Dlaczego? Dlatego, że – jak stwierdził Wójcik – „przeciwnicy lokalizacji elektrowni wiatrowych są w stanie zablokować każde przedsięwzięcie”.

Co tak naprawdę powiedział przedstawiciel Związku Miast Polskich? De facto przyznał, że społeczności lokalne będą przeciw stawianiu wiatraków w sąsiedztwie domów, a zatem nie należy dopuścić do tego, żeby z automatu wyposażyć je w narzędzie, które to umożliwi. Zwolennicy zastawienia Polski wiatrakami nie chcą ryzykować, że w jakiejś gminie opór może być skuteczny. Oczywiście można by spacyfikować przeciwników wiatraków w ramach referendów, ale lepiej na zimne dmuchać.

Podkreślam, że żaden z posłów PiS nie zagłosował za poprawkami Konfederacji. A przecież te poprawki były jak najbardziej w duchu ustawy PiS z 2016 roku. Tylko, że to już nie jest PiS, który bronił ludzi przed sąsiedztwem wiatraków. Dziś jest to PiS, który otwiera drzwi przed wiatrakową patologią, a do tego cynicznie manipuluje swoimi wyborcami wmawiając im, że nie likwiduje zasady 10H. Prawda wygląda tak, że PiS likwiduje tę zasadę, a poprawka o 700 metrach jest zagrywką propagandową. I to jest najważniejszy wniosek z dzisiejszego posiedzenia komisji. PiS oszukał tych, którzy głosowali na tę partię wierząc, że uchroni ich przed sąsiedztwem wiatraków!

Jeśli podobają się Państwu moje felietony i chcielibyście wesprzeć moją działalność publicystyczną, możecie to zrobić dokonując przelewu na poniższe konto PayPal. Będzie to dla mnie nie tylko wsparcie w wymiarze finansowym, ale również sygnał, że to, co robię, jest dla Państwa ważne i godne uwagi. Z góry dziękuję. Katarzyna Treter-Sierpińska https://www.paypal.me/katarzynats

Wiatrakowa patologia powraca. Likwidacja odległości 10H jako kamień milowy KPO. Katarzyna Treter-Sierpińska w wRealu24 [WIDEO]

 

Może ci się spodobać również Więcej od autora

% Komentarze

  1. W K mówi

    Budowanie tych wiatraków jest tak głupie, jak komunizm.

  2. Быдлошевский Л.З. mówi

    Podpisuję się obydwiema rękami ….Trzeba wiedzieć ile ton betonu na to idzie i gdzie utylizuje sie rotory…W RFN jest jeden jedyny….A więc tylko do Polandii po 20 latach…A naród się cieszy jak szalony i planety grają i grają …- 🇺🇦⚰️🇺🇦⚰️🇺🇦⚰️⚰️🇺🇦⚰️🇺🇦⚰️🇺🇦⚰️🇺🇦⚰️🇺🇦⚰️🇷🇺🇷🇺🇷🇺🇷🇺🇷🇺🇷🇺🇷🇺💞💞💞

  3. verizanus mówi

    @ W K Tylko, że ci którzy to robią dysponują tak jak socjaliści, komuniści siłą i dlatego będą wdrażać to co IM się podoba i dla nich OSOBIŚCIE jest korzystne nie oglądając się na nic. ;).

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.