K. Kubiak: Losy powstańców styczniowych. Cele wspólne w aresztach

Cela powstańców styczniowych, fot. K. Kubiak
0

Powstanie Styczniowe jako jedno z najdłuższych powstań polskich pociągnęło za sobą wiele ludzkich istnień Chociaż nie było tak krwawe jak Powstanie Warszawskie, bo ludzie za zwyczaj nie ginęli w samych potyczkach, ale wskutek represji.

Po aresztowaniu delikwent trafiał do aresztu. W Warszawie albo na Pawiak, albo do Cytadeli. W kolejnych miesiącach opiszę sam pomysł i budowę Cytadeli, teraz skupię się na życiu “codziennym” aresztantów.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Areszt w czasach carskich nie był miejscem, gdzie trafiano na 48h, lecz potrafili  osadzonego trzymać w areszcie od pół roku do nawet czterech lat. W wielu przypadkach śledztwa kończyły się wówczas wygnaniem na Syberię, rzadziej śmiercią. Chociaż na stokach Cytadeli straszyły szubienice, to nie były tak często używane jak w czasach PPR-u.

Do cel wspólnych trafiały zarówno kobiety jak i mężczyźni. Co prawda cele nie były koedukacyjne. Kobiety ponad to miały troszeczkę lepiej. Prysznic mogły brać raz na 3 lub 4 tygodnie, podczas gdy mężczyźni na prysznic czekali 5 lub 6 tygodni, carscy żołnierze tłumaczyli to fizjologią. Kobiet również nie można było bić w czasie przesłuchań, a nierzadko pozwalano kobietom siedzieć na przesłuchaniach.

Wracając do cel wspólnych. Dzień na cytadeli zaczynał się o 6.30, kiedy do cel przynoszone były dzbanki z wodą. Woda ta była przelewana do misy, która była na wyposażeniu każdej celi i służyła do mycia i przepierania bielizny.

Następnym punktem dnia było śniadanie, składające się za zwyczaj z kwaszonej kapusty i kiełbasy. Zdarzało się, że niektórzy z osadzonych pisali w pamiętnikach, iż lepiej jedzą za kratami niż w domu.

Po śniadaniu był czas na przesłuchania, które osobno opiszę w kolejnym miesiącu, lub kto akurat przesłuchiwany nie był mógł iść na spacer. W między czasie strażnicy więzienni musieli wysprzątać cele. Co dziennie wylewano zawartość nocników. Raz w tygodniu myta była podłoga.

Obiad, na który za zwyczaj podawane były kartofle z mięsem, tutaj wyjątkiem były piątki, kiedy podawano ryby. Czasem do obiadu dodawany był plasterek cytryny, dla higieny jamy ustnej.

Po obiedzie dalszy czas na przesłuchania, a pozostawieni samym sobie więźniowie łyżkami drążyli tunele w ścianach, żeby móc rozmawiać między celami. Za to groziły “straszliwe” konsekwencje, raz w tygodniu była rewizja cel i wtedy naczelnik sprawdzał jakość łyżek, jeśli jakaś była naostrzona to wtedy więźniowi odbierano taką łyżkę i dawano nową. Więźniowie nudząc się w celi zaczynali również uderzać metalowymi talerzami o siebie tworząc w ten sposób kocią muzykę.

Mogli również korzystać z biblioteki, ale książki w niej pisane były po rosyjsku, więc nie trudno się dziwić, że większość z nich była niekompletna, bo więźniowie papier pozyskany z książek używali jako papieru toaletowego.

Kolacja, która przypominała śniadanie. Cisza nocna panowała od 21.00 do 6.00, ale nie dla osadzonych. Cytadela po zmroku stawała się głośna szeptem.

Zdjęcia (archiwum prywatne K. Kubiak):

Przeczytaj także:

K. Kubiak: Sobótka – słowiańskie walentynki

Może ci się spodobać również Więcej od autora

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.