K. Baliński: Albo my, albo oni
W Polsce zaistniała, i to z całą siłą, „kwestia ukraińska”. To powrót do sytuacji z czasów II RP, kiedy kwestia ta rozsadzała kraj od wewnątrz, kiedy po Polsce panoszyli się ukraińscy terroryści i kiedy sanacyjne władze ukrywały to przed Polakami. W ostatnich dniach wstrząsają nami informacje o licznych podpaleniach i pożarach, za którymi stoją Ukraińcy, a media podkreślają, że coś takiego nigdy w Polsce nie miało miejsca. To jednak nieprawda, bo z terrorem ukraińskim zmagali się już nasi dziadkowie. Tylko w okresie od lipca do listopada 1930 r. bandyci z OUN dokonali 2220 aktów terroru, a prasa relacjonująca proces morderców ministra spraw wewnętrznych pisała, że „OUN planowała w 1931 roku (…) rozszerzyć akcję terrorystyczną na Warszawę i przewidywała wysadzenie lub podpalenie warszawskich dworców, wojskowych obiektów i magazynów”.
Każdego Polaka wkurzyć musiała ukraińska aktywistka Natalia Panczenko, gdy groziła, że na terytorium Polski będą podpalenia sklepów i domów. Ale na groźbach się nie skończyło – doszło do podpaleń, m.in. sklepu OBI oraz Centrum Handlowego Marywilska w Warszawie. Ziomkowie Panczenko zabrali się nie tylko za sklepy i domy, ale i za infrastrukturę krytyczną państwa. Doszło do 110 aktów sabotażu i przestępstw o charakterze terrorystycznym oraz do 55 przypadków zatrzymań Ukraińców podejrzanych o szpiegostwo, terroryzm i sabotaż (m. in. zatrucie wody w kilkunastu wodociągach), a ukraińska dywersja stała się chlebem powszednim.
Ale to nie wszystko – żaden z incydentów nie został wyjaśniony, większość prokuratorskich śledztw umorzono, a polskie służby i polski wymiar sprawiedliwości stanęły na głowie. Przykładem incydent z Ukrainką, która nadała paczkomatem przesyłkę z bombą do magazynu koło Piotrkowa Trybunalskiego. Mimo iż przyznała, że organizatorem operacji był Ukrainiec i że podejrzewa go o bycie agentem ukraińskiej SBU, prokuratura śledztwo umorzyła, a Ukrainkę ukarano… grzywną. Najbardziej pikantne jest jednak to, że poszukiwanego przez polską policję oraz przez Interpolu organizatora akcji, Ukraina nie chce przekazać Polsce.
Zaskakuje, że prokuratura – pomimo jednoznacznych ustaleń o sabotażowym charakterze popełnianych czynów – nie zdecydowała się na postawienie sprawcom zarzutów w oparciu o artykuły Kodeksu Karnego obejmujące szczególnie poważne formy działalności na rzecz obcego wywiadu, takie jak dywersja, sabotaż lub przestępstwa o charakterze terrorystycznym. I zasadnym wydają się pytania: Dlaczego nie przyjęto takiej kwalifikacji prawnej? Dlaczego za czyn zagrażający bezpieczeństwu Państwa sprawcę ukarano tylko grzywną? Czy uzasadnione są podejrzenia, że władza coś przed nami ukrywa?
Jakby tego było mało, koordynator służb specjalnych grzecznie poprosił Ukraińców o niesabotowanie Polski, a minister obrony zadekretował: „antyukraińskie nastroje są niezgodne z interesem i strategią bezpieczeństwa państwa”. W tyle nie odstawała „Wyborcza”, jak się okazuje nie tylko żydowska, ale i ukraińska gazeta dla Polaków, alarmując wzrostem przestępstw motywowanych uprzedzeniami wobec Ukraińców, gróźb karalnych, przypadków zniszczenia mienia i znęcania się. Sekundował jej ukraiński profesor Przemysław Sadura twierdząc, że „niechęć wobec Ukraińców może przybrać taką formę, że za chwilę dojdzie do jakichś zorganizowanych linczów”.
Gdy Natalia Panczenko groziła, że „na terytorium Polski zaczną się walki, podpalenia sklepów, domów i tak dalej”, ABW nie zajęła się tymi planami ukraińskiej jaczejki, a zwłaszcza tajemniczymi słowami „i tak dalej”, a sterowane przez nią media powielały tłumaczenia Panczenko, że to rosyjskie służby wyrwały jej wypowiedź z kontekstu. Ale to nie wszystko – Panczenko wydelegowana została przez ABW do prestiżowego programu Departamentu Stanu dedykowanego tematyce… „wzmacniania bezpieczeństwa”. A ona sama, już z Waszyngtonu, przekazała na Instagramie, że „zajmuje się wzmacnianiem bezpieczeństwa Polski i regionu, szczególnie w obszarach cyberbezpieczeństwa oraz walki z dezinformacją”.
Inkryminowana jest działaczką organizacji o wiele znaczącej nazwie – „Majdan Warszawa”. Jest związana z fundacją „Otwarty Dialog”, kierowaną przez Ukrainkę Ludmiłę Kozłowską (i polskiego dupka Bartosza Kramka), która rzuciła hasło „Wyłączyć Polskę”. Czarno-czerwoną flagę UPA nazywa „flagą zwycięstwa”. Krytykuje Polaków za negatywne reakcje na symbole kojarzące się z ludobójstwem na Wołyniu. Swego czasu na swoim profilu umieściła zdjęcie spalonego ciała ofiary masakry w Odessie, z podpisem: „Psu – psia śmierć! Żal ich Wam? Bo mnie nie – niech płoną!”. Sama nie tylko (za zgodą ABW i z poręki SBU!) szybko dostała polskie obywatelstwo, ale równie szybko wprowadzono ją do polskiego krwioobiegu politycznego – w Polskim Radiu (ukraińskojęzycznym kanale „Radio Swoboda”) zatrudnił ją pochodzący z rodziny o bogatych żydokomunistycznych tradycjach Michał Broniatowski.
Wszystko to wzbudza podejrzenia: Prokuratorem krajowym jest Dariusz Korneluk, w przeszłości zamieszany w afery tzw. warszawskiej prywatyzacji. To on prowadził prokuratorskie śledztwo w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej, broniącej eksmitowanych lokatorów. To on przez jeden miesiąc nic nie robił, aż ślady przestępstwa znikły i sprawę umorzył z konkluzją, że Jolanta Brzeska sama oblała się benzyną, sama podpaliła i sama ukryła w lesie kanister po benzynie. Dziś, już jako prokurator krajowy, Ukrainiec Korneluk słynie z tego, że sprawy umarza i umarza. I czy nie tak postąpi wobec terrorystów ukraińskich?
Na Ukrainie żywiołowo rozwija się kult terrorystów z OUN-UPA. W Polsce nasilają się pogróżki Ukraińców wobec Polaków. Mamy więc prawo ostrzegać przed wielkim zagrożeniem, jakim są wychowani w kulcie morderców Polaków, koczujący na terytorium Polski Ukraińcy. Mamy też prawo postawić pytanie: Czy dobrą metodą jest neutralizowanie takiego zagrożenia poprzez umarzanie śledztw, spełnianie ich zachcianek, uprzywilejowane traktowania oraz stawianie na drabinie społecznej, jako nowej szlachty, czyli poprzez płacenie haraczu banderowskiej swołoczy w zamian za iluzję bezpieczeństwa?
Temat „ukraiński terroryzm” uzupełnijmy faktami: Minister obrony Polski wyłączył z mobilizacji osoby z podwójnym obywatelstwem, a więc Ukraińców mających polskie paszporty. Minister obrony Ukrainy podał, że 1,5 miliona Ukraińców unika służby wojskowej przebywając za granicą, w tym w Polsce. We wrześniu i październiku, w efekcie zniesienia przez Zełenskiego zakazu opuszczania kraju przez młodych ludzi, polską granicę przekroczyło 98,5 tysięcy Ukraińców w wieku 18-22 lat, którzy dołączyli do już koczujących na terytorium Polski 180 tysięcy Ukraińców w wieku poborowym. I tu pytanie: Czy nie dlatego, że są przeznaczeni nie do walki z Rosjanami, ale do walki z Polakami?
W Polsce panoszy się nie tylko bezpieka ukraińska. Szaleje także wywiad brytyjski. Tymczasem, od niedawna, szefową brytyjskiego wywiadu znanego jako MI6 stoi Blaise Metreweli, wnuczka UPO-wca, a na czele polskiego MSZ stoi Radek Sikorski, który, co jest rzeczą powszechnie znaną, ma słabość do obcych wywiadów a szczególnie do wywiadu brytyjskiego oraz ma za żonę skrajnie probanderowską (i skrajnie antypolską) Anne Applebaum, której dziadkowie urodzili się w małym kresowym sztetlu, i która – mimo świadomości, iż ofiarami UPA byli jej ziomkowie – udzieliła dyspensę ukraińskim nacjonalistom. I żeby tego było mało – szefem prezydenckiego BBN został skrajnie proukraiński (i skrajnie prożydowski) Sławomir Cenckiewicz.
Bezpieczeństwo Polski pogarsza to, że do ukrainizacji dochodzi dojczyzacja Polski. Bo nie tylko mamy rząd naszpikowany Ukraińcami, ale mamy rząd niemiecko-ukraiński, na czele którego stoi wnuk żołdaka Wehrmachtu. Gdy przypomnimy, że Ukrainiec to polityczna ręka Niemca i że Ukrainę jak i naród ukraiński stworzyli Niemcy, to oczywistym staje się, dlaczego są tak bliscy celu podporządkowania Polski przy pomocy „niepodległej” Ukrainy i kolejnego rozbioru Polski, ale nie z Rosją, lecz z Ukrainą. Ciosem w integralność terytorialną Polski jest także to, że Niemcy kontrolują akcję osiedlania Ukraińców w Polsce i dlatego Breslau ma znowu w większości ludność proniemiecką. I czy to, że obie rządzące na przemian Polską partie przykładają się do realizacji tego projektu nie świadczy o tym, że są prowadzone tą samą ręką?
Ukraińcy szczególnie upodobali sobie resorty siłowe. Świadczy o tym chociażby pozycja Tomasza Siemoniaka, koordynatora służb specjalnych (wcześniej ministra spraw wewnętrznych, a za „pierwszego Tuska” ministra obrony i wiceprezydenta Warszawy). Jest to tym bardziej wymowne, że to działacz jawnie probanderowskiego Związku Ukraińców w Polsce, którego organ prasowy „Nasze Słowo” (hojnie dotowany przez Siemoniaka kwotą 2 milionów złotych) zamieszcza banderowską symbolikę, popiera ukraińskie roszczenia terytorialne i zaprzecza ukraińskiemu ludobójstwu na Polakach.
Prezes Związku Mirosław Skórka, po wecie wobec ustawy o wsparciu dla obywateli Ukrainy, użył obrzydliwie antypolskich słów: „To jest destrukcyjne działanie pana prezydenta i jego środowiska. To jest realizacja polityki Kremla, a nie Polski. Mówię to z całą świadomością. Jeżeli będziemy realizować model państwa nacjonalistycznego, to jest to model, który bardzo mocno proponuje nam Moskwa i Kreml”. Inicjatywę Prezydenta dot. penalizacji banderyzmu ocenił: „Człowieka, który w Polsce realizuje rosyjskie cele, którego działania wpisują się w politykę Kremla, nie sposób nazwać polskim patriotą, nawet jeśli z jego ust nie przestają płynąć slogany typu ‘tylko Polska, tylko Polacy’. Zamiast walczyć z ‘banderyzmem’ lepiej się od Ukrainy uczyć obrony przed dronami. Nawrockiemu pomyliły się wojny”. Pozwolił też sobie na żart: „Za te słowa zostanę zgilotynowany przed Pałacem Namiestnikowskim po odegraniu przez orkiestrę wojskową Mazurka Dąbrowskiego”.
Głupota czy świadoma prowokacja? Zarzucając Polakom złe traktowanie ukraińskich dzieci, prezes organizacji szczodrze finansowanej przez Państwo Polskie udawał, że nie zna historii śmierci kilkuset tysięcy Polaków, przede wszystkim tych najmłodszych. A kto i w jaki sposób ich mordował mógłby sprawdzić na pomniku w Domostawie, który urodził się z relacji świadków zbrodni, gdzie w krzyżu umieszczone są trójzębne widły z nabitym na nie ciałkiem dziecka. Nawiasem mówiąc, poprzedni prezes Związku Piotr Tyma ten fragment pomnika porównał do „komara na widelcu”, a lider OUN na Ukrainie pomnik skomentował: „Polacy nigdy nie zrozumieli, że obrażając uczucia narodowe Ukraińców, kopią grób dla Polski”. A co do „komara na widelcu” to jedna z metod zarzynania Polaków przez ukraińską czerń polegała na zdzieraniu z nich skóry. A co do „zgilotynowania przed Pałacem Namiestnikowskim”, to ich ulubioną bronią był topór, którym ucinano głowę ojca na oczach jego małych dzieci.
W Legnicy doszło do kradzieży krzyża z kopuły cerkwi. Oburzenie wyraził Skórka: „To nas po prostu przeraża. To gest ewidentnie symboliczny, pokazujący narastającą wrogość do społeczności ukraińskiej”. Tymczasem, zdaniem miejscowej żulii, „przerażającego czynu” dokonali miejscowi złomiarze (być może nawet ukraińscy). Skórce wtórował ambasador Ukrainy: „Zwracam się publicznie do organów ścigania – uczyńcie wszystko, aby ta oraz wszystkie podobne zbrodnie przeciwko Ukraińcom i ukraińskości doprowadzone zostały do logicznego końca – wyroków sądu zgodnie z prawem Rzeczypospolitej Polskiej”. A my zwróćmy uwagę, że na opisanie incydentu ze złomiarzami użył słowa „zbrodnia” a o rzezi wołyńskiej mówił „wydarzenia”.
Dobrze się stało, że odsłonili swoje zakazane gęby, że się ujawnili i przyznali do swoich poglądów, że pokazali, kto jest kim w Polsce. Ale wyszła też na jaw brutalna rzeczywistość – wyhodowaliśmy na własnej piersi żmiję, niewielką mniejszość, która w sposób przebiegły pociąga za sznurki. Postawmy zatem pytanie: Co z tym robić? Przesiedlonych w ramach akcji „Wisła” przesiedlić za Bug, a banderowską jaczejkę rozwiązać?
Nie tylko Skórka, ale i Ukraina nie ukrywa roszczeń terytorialnych do kilkunastu powiatów na wschodzie Polski. W gabinecie ministra spraw zagranicznych Ukrainy wisi mapa, na której granice Ukrainy obejmują Przemyśl, Chełm, Jarosław. „Pamiętaj Lasze, co do Wisły nasze” – podśpiewują sobie banderowcy we Lwowie. Ma miejsce pośpieszna ukrainizacja administracji polskiej. Coraz bardziej zakorzenia się w Polsce administracja ukraińska. Coraz częściej słyszymy od ukraińskich przesiedleńców, że są „u siebie”. I tu pojawia się pytanie: Skąd u polskich polityków tyle pobłażliwości wobec państw, które rości pretensje do 1/3 terytorium Polski, i skąd tyle zawziętości wobec państwa, które żadnych pretensji terytorialnych wobec Polski nie ma? Nachodzi też refleksja: Gdyby Rosja zaatakowała Polskę, to co zrobią Ukraińcy? Czy nie zajmą Przemyśla, Rzeszowa i okolic?
Zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski jest masowe przyznawanie Ukraińcom obywatelstwa polskiego. Katastrofę pogarsza to, że pogania do tego rząd ukraiński. W jakim celu? Tworzenie w Polsce silnej i licznej diaspory to świadoma robota Kijowa, bo – podobnie, jak Izrael – chce opierać na niej swoją siłę. W tym celu zachęca także Ukraińców do przejmowania polskich firm, zatrudniania się w polskich urzędach, tworzenia ukraińskich mediów i organizacji pozarządowych. I naiwnością jest myślenie, że to proces spontaniczny. Ukraińcy są wysyłani do Polski na misję, do tworzenia – według słów samego Zełenskiego – „Ukrainy globalnej.
Ukraina przegrywa, ale nasza radość z ukraińskiej przegranej nie będzie trwała długo. Szykuje się katastrofalny scenariusz – na terytorium Ukrainy powstanie państwo lub państewko „teoretyczne”. Przypomnijmy, że po rozpadzie Jugosławii, na Bałkanach powstało państewko Kosowo oraz pół państewko – Czarnogóra (a pół państewko już mamy, bo wszystko potwierdza, że obecne terytorium Polski służy także Ukraińcom). Jeśli połączymy to z ukraińskim roszczeniami terytorialnymi, z rozzuchwaleniem ukraińskich przesiedleńców, z ich nienawiścią do Polaków oraz z panoszeniem się ukraińskiej bezpieki, to co będzie z bezpieczeństwem Polski? Wołyń pozostanie w granicach państewka za rogatkami Przemyśla, ale czy drugim „Wołyniem” nie będzie cała Polska?
W tym miejscu nie sposób odgonić refleksji: Zapowiadana przez Putina „denazyfikacja Ukrainy” odbędzie się w interesie Rosji (i hołubionych przez Putina Żydów), ale niekoniecznie w interesie Polski. Jak to? – zapytają ci, którym marzy się garnizon rosyjskich sołdatów w Przemyślu. Ano dlatego, że Putin przegoni ukraińskich nazistów nie tylko do ukraińskiego Kosowa. ale i do Polski, a ci będą odgrywać się na Polakach. I jeszcze jedno: Martwimy się, że Putin zajmuje Donbas, a tymczasem Ukraińcy, szybciej niż Putin Donbas, zajmują Polskę i nie przejmując się klęską na froncie, kpią z Polaków: „Straciliśmy Krym, Donbas, ale zdobyliśmy Wrocław, Rzeszów, Kraków”.
Polska, największy przegrany, z rozgrodzonymi granicami, zmuszona dzielić swe terytorium z milionami Ukraińców, wraca na Wschód. Jest wpychana w strefę chaosu i starć etnicznych. Skonfliktowane strony będą trzymali w garści Niemcy i Żydzi, którzy uzasadnią ingerencję w polskie sprawy prześladowaniem mniejszości… ukraińskiej. Bo przypomnijmy: Konferencja pokojowa w Wersalu narzuciła Polsce przywileje dla Żydów, a Żydzi wspierali Ukraińców w konflikcie z Polakami. Hitler natomiast, napaść na Polskę uzasadnił „prześladowaniem niemieckiej mniejszości”. Rząd niemiecko-ukraiński już mamy. Będziemy mieć niemieckie obozy dla Polaków wyłapanych przez Ukrainische Hilfspolizei, pilnowane przez ukraińskich strażników. I właśnie na tej zasadzie powstanie UkroPolin – twór składający się z obcej elity, z kilkunastu milionów niemających nic do powiedzenia Polaków i z milionów łupiących Polskę przesiedleńców z Dzikich Pól.
Polska zdradzona. Polska oddana bez jednego wystrzału. Między Polską a Ukrainą nie ma granicy. Po Polsce bezkarnie hasa V kolumna, wroga naszej sprawie, agresywna, robiąca, co jej się żywnie podoba. Świadomi swej dominującej pozycji, wykorzystują słabość Państwa Polskiego, działają coraz bezczelniej, wtrącają się w nasze sprawy, szantażują, terroryzują, przejmują władzę w Polsce, przejmują Polskę. Przez lata szykowali się do przejęcia Polski. Zawłaszczali kawałek po kawałku, i nikt z tym nic nie robił. A jak robił to tak, jak ci z Krakowa, którzy potrzebowali trzech lat, żeby odbić pomnik Mickiewicza z rąk Ukraińców i zerwać powiewające na nim banderowskie flagi.
Co robić? Głośno wymawiać słowo „zdrada”. Żądać przywrócenia granicy między Polską i Ukrainą. Monitorować ukraińskie zagrożenia. Sporządzić ewidencję banderowskich jaczejek. Rozwiązać Związek Ukraińców w Polsce. Przebudować instytucje zajmujące się bezpieczeństwem Polski i zamknąć te, na których powiewa ukraińska flaga. Pilnie przystąpić do akcji wykrywania agentury ukraińskiej w rządzie, Policji i ABW. A do tego wszystkiego nie są potrzebne żadne ustawy, ale odwaga. Panie Prezydencie, niech Pan wstanie z ringu, otrzepie się i powie Polakom: Albo my, albo oni!
Obejrzyj 1/4 odcinek „Sąsiadów” Jacka Międlara:

Wszystko zło za przyczyną „naszego” rządu! Zróbmy z tym porzadek!