Jan Chrzciciel w opozycji do establishmentu! Słowo na niedzielę
Kuzyn Chrystusa miał w sobie to „coś”. Przyciągał tłumy. Służył radą. Dzielił się mądrością i nie stronił od ostrych komentarzy. Był autentyczny w tym co robi i nie szedł na żadne szemrane układy. Żył skromnie jak klasyczny „ojciec pustyni” (Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a jego pokarmem była szarańcza i miód leśny – Mt 3,4). Stronił od hulanek, rozpusty czy niebezpiecznych uciech tego świata. W zupełności poświęcił się Bogu, Jemu służył i ku Niemu prowadził. Nie zabiegał o niczyją sympatię. Był niezależny i żaden z fałszywych proroków przyodzianych w purpurę nie był w stanie narzucać mu diabelskich zakazów. Jan mówił to co czuje oraz czym żyje odrzucając na margines wszelkiego rodzaju eufemizmy, traktując żydowskich faryzeuszy i saduceuszy tak jak należy (Plemię żmijowe… – Mt 3,7-10). Był przeciwieństwem personifikacji konformizmu i hedonizmu – Heroda Antypasa, który ostatecznie odrąbał Janowi mu głowę (por. Mt 14).
Bez wątpienia świadek wiary, jakim był Chrzciciel polaryzował ówczesną opinię publiczną i drażnił elity. Jedni go naśladowali i uwielbiali za autentyzm i bezkompromisowość, inni byli gotowi go zabić, gdyż był dla nich wyrzutem sumienia i nie wpisywał się w zakłamaną i upadłą retorykę.
Zapewne kuzyn Jezusa wiedział, a sympatycy mu donosili o czyhającym niebezpieczeństwie na jego życie. Był zewsząd bombardowany dobrymi radami, próbującymi odciągnąć go od działalności i ostrej retoryki, gdyż groziło mu „ukręceniem łba”. Na pewno docierały do niego głosy by porzucił pustynię i choć na chwilę oddał się uciechom świata. Jan nic z tych rad sobie nie robił, gdyż miał głęboką wiarę, że nikt ani nic nie odbierze mu ideałów i nieśmiertelnego ducha. Całą działalność prowadził dla Chrystusa, któremu w zupełności poświęcił swoje życie, gdyż „On jest mocniejszy od niego” (por. Mt 3,11). Janowi dosłownie ucięto głowę, lecz jego nauka wciąż jest żywa, a on dostąpił zbawienia.
Problemy, z którymi zmagał się Jan są również naszymi problemami. Reklamy przesączone hedonizmem, nieuczciwe kalkulacje, hedonizm, tani zysk, powłóczyste szaty z przedłużonymi frędzlami… a w środku zgnilizna. Aby nie zagubić się w tym egzystencjalnym bełkocie, należy wyjść na „pustynię” jak Jan, pokochać radykalizm i bezkompromisową retorykę wzniesioną na fundamencie prawdy, bez względu na konsekwencje jakie mogą nas spotkać. Myślę, że w najgorszym wypadku będzie to zazdrość ze strony wilków w owczych skórach, przysłowiowe „ukręcenie łba”, czyli próba wykluczenie ze społeczeństwa lub kpina ze strony najbliższych. Potrzebujemy pustyni – oderwania się od zbytecznych uciech i porwania się w wir radykalizmu katolickiego, który jest prostą drogą do zbawienia.
W życiu Jana nie było miejsca na konformizm, partyjniactwo czy stawianie pomysłów religijnych liderów ponad ewangeliczną prawdę. Jan żył słowami, które kilka lat później wypowiedział św. Piotr: Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi (Dz 5,29). Żyjmy jak Jan.
Słów kilka o Janie Chrzcicielu:
Ja drażniłem szkolne elity i nauczycieli w gimnazjum, to miałem przez 3 lata w szkole przejebane bo nie myślałem tak jak nauczyciele by chcieli – zgodnie z programem nauczania!
Gdyby takie homilie glosili ksieza w kosciolach to juz by byl duzy krok do przodu…
A poslowie, ktorzy dbaja tylko o swoja posadke, powinni sluchac takich kazan codziennie. Myslicie, ze jak pojdziecie na kompromis, albo bedziecie cicho siedziec to wladze demoniczne was oszczedza ? Bedziecie w takim ucisku, ze bedziecie zazdroscic, tym ktorym juz „leb ucieto”, ale najgorsze, ze sie pograzycie na wieki wiekow.