A. i K. Żabierkowie: 74. rocznica zajęcia Monte Cassino przez II Korpus Polski
II Korpus Polski, walcząc w składzie 8 Armii Brytyjskiej, w czasie kampanii włoskiej otrzymał zadanie przełamania Linii Gustawa. Zadanie, do jakiego został wyznaczony Polski Korpus, było pilnie śledzone przez opinię świata od początku walk na tym odcinku. Góra Monte Cassino, będąca symbolem tych walk, ze wzgórzami 593 i 575 stanowiła kompleks łączący się szeregiem dalszych wzgórz, przechodzących przez San Angelo, Passa Corno i Monte Cairo, na których Niemcy rozbudowali swój system obronny jeszcze w 1943 r. Umocnienia te zamykały aliantom drogę na Rzym1.
Po zaciętych walkach, które rozpoczęły się nocnym ostrzałem artyleryjskim w dniu 11 maja, po 7 dniach żołnierze 12 Pułku Ułanów Podolskich o godzinie 9.50 wbili na ruinach klasztoru proporzec swojego macierzystego pułku. Wkrótce dowódca drużyny Czech zagrał na trąbce hejnał mariacki. Dowódca polskiej drużyny, wspominając ten moment, zapisał: Coś ścisnęło mnie za gardło, gdy wśród pobrzmiewającego echem huku dział dobiegły z opactwa dźwięki hejnału. (…) Ci żołnierze, zahartowani w wielu bitwach, którzy aż za dobrze poznali wstrząsającą rozrzutność śmierci na zboczach Monte Cassino, płakali jak dzieci, gdy po latach tułaczki usłyszeli nie z radia, ale z dotąd niezwyciężonej niemieckiej twierdzy głos Polski, melodię hejnału2 .
Zanim jednak polska flaga załopotała na ruinach klasztoru, polscy żołnierze wykazali liczne przykłady heroizmu i poświęcenia dla polskiej sprawy. Warto w tym miejscu przytoczyć choć nieliczne przykłady jak ofiarnie Polacy walczyli. Wspominając walki o masyw Monte Cassino, podpułkownik Ludwik Domoń w swoim raporcie zapisał: Zaciętość jest tak duża, że ten, kto tych warunków nie widział, nie jest w stanie zrozumieć. Dla przykładu melduję, że plutonowy Gorgolewski z 18 LBS (Lwowski Batalion Strzelców), przecięty nieprzyjacielskim cekaemem najpierw przez nogi strzela do pil boksu (bunkru) dalej, później (zostaje postrzelony) drugi raz przez piersi, wtedy się unosi i krzyczy: „Koledzy, a bijcież tych …synów!” i wtedy dopiero od strzału strzelca wyborowego pada trafiony w głowę z okrzykiem zamierającym na ustach „Niech żyje Polska”3.
W tym samym czasie, w trakcie pierwszego natarcia na Widmo, strzelec Bułak z 13 batalionu został ranny wskutek eksplozji miny; krzyknąwszy kolegom, że toruje im drogę, rzucił się całym ciałem na zaminowaną ścieżkę4.
Również nieocenioną pracę wykonała polska artyleria. Mieczysław Czerkawski, działonowy w 3 pułku artylerii lekkiej, wspominając walki o Masyw Monte Cassino zapisał: Działony okrywają lufy mokrymi szmatami, które natychmiast parują. W trzecim działanie Salmonowicz podnosi bańkę z wodą i wlewa ją do wylotu lufy. Z komory nabojowej wylatuje niemal ukrop i parzy nogę ładowniczego Pernala. Antek Pernal o szerokiej, dobrodusznej twarzy i twardych, spracowanych rękach rolnika, syka z bólu, podkasuje nogawkę i owija bandażem oparzeliny. Zostaje przy dziale, na stanowisku5.
Aby jednak możliwe było prowadzenie działań, potrzebne było ustawiczne dowożenie amunicji. Jak wspominał naoczny świadek tych wydarzeń, polscy kierowcy pokazali swoje umiejętności: Szatany! Na pełnym gazie i po takiej drodze, na której ledwie dwie maszyny się przecisną, rwali ile tchu w silnikach. I niemal bez wypadku. Skurwiele w Palestynie, Egipcie na prostej drodze się zabijali, a tu jeżdżą po tych diabelskich serpentynach, jakby im skrzydła u ramion powyrastały. Aż przyjemnie popatrzeć6.
Aby uzmysłowić sobie znaczenie walk o masyw Monte Cassino, trzeba zwrócić uwagę na fakt, że II Korpus Polski musiał pokonać (…) niespotykane dotąd trudności terenowe, wspaniale budowane przez 9 miesięcy umocnienia i najlepszego żołnierza niemieckiego. W ciągu pierwszych dwóch tygodni trzeba było trzymać linie obronne na stokach gór, pod nieustannym ogniem, nie dając się sprowokować do przyjęcia walki, do zdradzenia swojej siły i stanowisk. Trzeba było, pod ogniem artylerii i moździerzy
niemieckich, korzystać z zaopatrzenia, przewożonego wyłącznie w nocy na mułach, opatrywać i znosić z góry rannych, rozbrajać pola minowe, zakładać linie telefoniczne, wprowadzać na stanowiska ciężkie działa artyleryjskie. Trzeba było na odcinku zapomnieć nie raz o ciepłej strawie, ograniczać ilość zużywania wody, spać w pozycji kucznej gdzieś pod krzakiem, trwać ciągle w oczekiwaniu rozkazu do natarcia7.
Polski żołnierz ranny w walkach, w liście pisanym ze szpitala, zaznaczył: To było piekło, ale ludzie, piszę to bez żadnej emfazy, byli wspaniali. Waliliśmy w ogień jak pociski. Tłukło się Niemców, ile wlazło (…) To co przeżyłem, to było wielkie. Szkoda tylko, że noc zakryła wiele wypadków bohaterstwa. A była ich masa. Żołnierze naszego korpusu, to ludzie odważni, mocni i wartościowi8.
Dlaczego jednak po 74 latach od walk II Korpusu we Włoszech bitwa pod Monte Cassino, choć pełna bohaterstwa, nadal rozbudza dumę w sercach Polaków? Dlaczego bitwa, choć krwawa, będąca jedną z licznych, w jakiej brał udział żołnierz polski, stała się symbolem, do którego co roku wracamy z zadumą i z podziękowaniem za ich trud?
Wydaje się, że odpowiedzią na to jest zrozumienie fenomenu Armii Andersa, zrozumienie skąd ta Armia przyszła, jakie miała marzenia i pragnienia. Pozwoli nam to nie tylko zrozumieć wielkość bitwy pod Monte Cassino, lecz również obalić mit sojuszniczej Armii Sowieckiej, która ze swoimi bagnetami wiosną 1944 roku maszerowała w stronę Warszawy, aby zainstalować tam wierne Stalinowi rządy.
Dużą część Armii Andersa stanowili jeńcy polscy, wzięci do niewoli sowieckiej po zdradzieckim ataku Związku Sowieckiego 17 września 1939 roku. Możemy sobie uzmysłowić tragedię tych, którzy trafili do sowieckiej niewoli na podstawie zachowanych wspomnień. Przebywający w obozie, znajdującym się 80 km od przedwojennej granicy polskiej w Szepietówce, Rafał Zieliński zapisał: Sama Szepietówka jak ją pamiętam to była jedna ulica zabudowana blokami mieszkalnymi. Jeden wielki sklep spożywczy w którym właściwie nic nie było do kupienia. Nawet chleba nie było. Obóz znajdował się w koszarach i jak tam nas ulokowano to można powiedzieć, że jeszcze były ciepłe miejsca po sowieckich żołnierzach. Nie było łóżek tylko pod ścianami rozesłana była stara potargana słoma. Tak mieszkali sowieccy żołnierze. Umywalni też nie było tylko pompy na zewnątrz z korytami do mycia. Stojaki na karabiny z nieheblowanych desek byle jak pozbijanych. Jedna kuchnia, która wydawała raz na dobę po chochli zupy dla 12000 jeńców9.
Wielu polskich oficerów, którzy trafili do sowieckich więzień zostali rozstrzelani na wiosnę 1940 roku. Dla wielu Polaków zmianę przyniosła dopiero wojna niemiecko-sowiecka w 1941 roku. Żołnierz II Korpusu Polskiego Bolesław Jan Kukiełka tak opisał to wydarzenie: Nadszedł dzień 22 czerwca 1941 roku. Była to niedziela. Do południa wszystko odbywało się normalnie. Wczesnym popołudniem sąsiadujące z nami tartaki ogłosiły syrenami alarm lotniczy. (…) Po jakimś czasie usłyszeliśmy świst (…) rozległ się huk i nastąpił ogromny wstrząs (…) to była wojna! Wojna niemiecko-sowiecka! Ogarnęła nas ogromna radość10.
W momencie naporu armii niemieckiej, Polacy przebywający na zachodnich terenach Związku Sowieckiego byli ewakuowani w głąb kraju. Jeden z Polaków tak opisał trudy, jakie musieli znosić podczas tej ewakuacji: Najbardziej byliśmy prześladowani przez straże NKWD, kiedy ewakuowano nas spod Tarnopola po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej. (…) Marsz odbywał się w głodzie, szliśmy po 18 godzin na dobę. W czasie marszu dużo jeńców zginęło, umierali z głodu i wycieńczenia. Tych, co nie mogli iść, bito, szczuto psami i zmuszano do marszu. Nienawiść do nas, jeńców, była tak daleka, że nawet wody do picia nie dawano i zabroniono pić w przydrożnych kałużach. Nas jeńców w czasie tej drogi, przedstawiano ludności cywilnej jako bandytów i wrogów narodu ukraińskiego i rosyjskiego (…) Po przybyciu do Złotonoszy załadowano nas do wagonów i przywieziono do Starobielska. Zakwaterowano nas w namiotach (obok cerkwi)11.
Wówczas doszło do zawarcia układu w Londynie dnia 30 lipca 1941 r. między Władysławem Sikorskim, stojącym na czele polskiego rządu, a Majskim, pełniącym obowiązki ambasadora ZSRR w Londynie. W wyniku układu, postanowiono z Polaków, którzy znajdowali się na terenie ZSRR, utworzyć Wojsko Polskie na stepowych poligonach pod Orenburgiem12.
W marcu 1942 r. nastąpiło ograniczenie racji żywnościowych dla Armii Polskiej (wojsko liczyło ponad 40 tysięcy żołnierzy, natomiast ilość żywności wystarczyłaby tylko dla 26 tysięcy żołnierzy wg dawnych porcji). Decyzja ta groziła kryzysem głodowym, dlatego też na przełomie marca i kwietnia doszło do pierwszej ewakuacji około 44 tysięcy osób13.
Rozpoczął się exodus polskiej Armii do Europy, który zakończył się z początkiem 1944 roku. Polscy żołnierze, którzy po tułaczce wojennej znaleźli się ponownie na kontynencie, przeżyli wielkie wzruszenie. Lekarz Armii Polskiej Adam Majewski zapisał: Poszczególne oddziały po zejściu na brzeg odchodziły w głąb lądu, stosownie do wskazówek regulatorów ruchu. (…) Wyszliśmy na zniszczone nabrzeże. Płyty kamienne były w wielu miejscach powyrywane. Spomiędzy płyt wychodziły zielone kępki trawy. Ta trawa najwięcej podobała się naszym żołnierzom. (…) – Patrz, jaka ładna trawa. Taka zielona, zupełnie jak u nas. – I w głosie dawał się słyszeć lekki odcień wzruszenia (…) Wszyscy przeżywaliśmy, nie mówiąc o tym głośno, ten moment lądowania, na który czekaliśmy z niecierpliwością i z utęsknieniem od dawna, jako na nowy etap naszego życia14.
Polscy żołnierze szli w kierunku wzgórz, zagradzających aliantom drogę na Rzym. Wielu z nich znalazło tam śmierć. A jak potoczył się los tych, którym dane było przeżyć wojnę? Większość, nie godząc się na los, jaki zgotował Polsce przy zgodzie państw alianckich Stalin, udało się na dalszą tułaczkę do Wielkiej Brytanii, Argentyny, Stanów Zjednoczonych. Niektórzy postanowili wrócić. Mając za sobą doświadczenia niewoli sowieckiej, będąc żołnierzami znienawidzonego przez peerelowskie władze generała Andersa, byli inwigilowani przez system bezpieczeństwa. Wydaje się, że jasne ukazanie dziejów walk II Korpusu, nie tylko w perspektywie bitwy o Monte Cassino, lecz przede wszystkim ukazanie losów tej formacji od początku, pozwoli zadać kłam komunistycznej propagandzie, jakoby władze w Warszawie były zainstalowane na innych bagnetach sowieckich, niż tych, które 17 września 1939 roku wbijały się w piersi polskich żołnierzy, które pędziły Polaków w stepy Kazachstanu i Syberii, które nosili kaci polskich oficerów z Katynia. Musimy sobie uświadomić, że żołnierze II Korpusu Polskiego są nie tylko bohaterami walk o Monte Casino, są również symbolem sowieckiej zdrady, obojętności zachodnich sojuszników, są przede wszystkim „odtrutką” na komunistyczną propagandę, wpajaną Polakom od zakończenia wojny.
1 Dzieje oręża polskiego na tablicach grobu Nieznanego Żołnierza zapisane, red. W. J. Wysocki, Warszawa 2000, s. 334.
2 M. Parker, Monte Cassino. Opowieść o najbardziej zaciętej bitwie II wojny światowej, Poznań 2005, s. 367.
3 O. Terlecki, Monte Cassino 1944, Warszawa 1970, s. 124.
4 O. Terlecki, Monte Cassino 1944, s. 124.
5 O. Terlecki, Monte Cassino 1944, s. 127.
6 A. Średnicki, Droga do Monte Cassino i dalej. Zapiski pamiętnikarskie i wspomnienia, opr. B. Wróblewska i B. Skaradziński, Warszawa 1993, s. 86.
7 R. Mossin, Jak zdobyliśmy Cassino, „Parada: dwutygodnik ilustrowany Armii na Wschodzie” 1944, nr 11, s. 6-7.
8 List od rannego żołnierza, „Parada: dwutygodnik ilustrowany Armii na Wschodzie” 1944, nr 12, s. 13.
9 Relacja Rafała Zielińskiego z pobytu w obozie, http://wolyn.republika.pl/opisy/szepetowka-kordon.html aktualizacja 15.01.2018r.
10 B. J. Kukiełka, Życie kreślone historią, Pruszków 1998, s. 49.
11 P. Zaroń, Armia Andersa, Toruń 2000, s. 43.
12 O. Terlecki, Polacy w kampanii włoskiej 1943-1945, Warszawa 1971, s. 23.
13 P. Żaroń, dz.cyt., s. 151.
14 A. Majewski, Wojna, ludzie i miedycna, Lublin 1972, T.1, s. 230.
Przeczytaj także:
A. i K. Żabierkowie: O kapralu, który w futrze do walki pod Monte Cassino stanął
6 lat temu odwiedziłem Monte Cassino (drugi raz)
Wycieczka z USA.
Amerykanie z ciekawościo I z szacunkiem wysłuchali
o naszych patryjotach I bochaterskich żołnierzach,ich poswięceniu.
Na parkingu podjechał autobus zPolski.
3 drabów wyskoczyło pierwszych, zostawiajoc resztę w autobusie złapali piękny duży wieniec,z wielko dumo I powago poszli w kierunku cmętarza, przy okrzykach poczekajcie na nas .
Przechodzoc obok nas,zobaczyłem 3 czerwone gęby
no i zajechało Wódko jak z browaru.
Tłumacz oznajmił nam (Probably they had rough trip)
Takie święte miejsce po chlać przed przyjzdem.
Kazdy student powinien odwiedzić ten cmętarz I nie zapomniec o ich poświęceniu.