Katarzyna TS: Sięganie lewą ręką do prawego ucha
W czwartek (25.05.2023), podczas wizyty w Warszawie, przewodniczący ukraińskiej Rady Najwyższej Rusłan Stefanczuk wygłosił przemówienie w Sejmie RP. Jednym z jego elementów był Wołyń. Oto, co na temat ukraińskiego ludobójstwa na Polakach powiedział Stefanczuk:
Zbliża się 80. rocznica straszliwych wydarzeń na Wołyniu. Rozumiemy Wasz ból po stracie swoich najukochańszych. Wszystkim rodzinom i potomkom ofiar ówczesnych wydarzeń na Wołyniu składam wyrazy szczerego współczucia i wdzięczności za podtrzymywanie światłej pamięci o swoich przodkach. Pamięci, która nie wzywa do zemsty ani nienawiści, ale służy jako ostrzeżenie, że nic takiego nigdy więcej nie powtórzy się między naszymi narodami. Życie ludzkie jest równie cenne, niezależnie od narodowości, płci, rasy czy religii i z tą świadomością będziemy współpracować z Wami, drodzy polscy przyjaciele, akceptując prawdę bez względu na to, jak bolesna może ona być. Razem musimy zdać ten niełatwy, ale wyjątkowo niezbędny egzamin, aby formuła „przebaczamy i prosimy o przebaczenie” uzyskała prawdziwy sens i praktyczny wymiar. Wspólnie odnajdziemy prawdę i dokonamy sprawiedliwej oceny.
Wcześniej Stefanczuk powiedział, że niezbywalnym prawem jest prawo do pochówku i wiecznej pamięci. – Jesteśmy gotowi i otwarci na współpracę z Polską. Wspólnie będziemy poszukiwać i odnawiać miejsca pamięci. Wspólnie przywrócimy z niepamięci imiona tych, którzy spoczywają w bezimiennych mogiłach, zarówno w Ukrainie jak i w Polsce. Bez zakazów i bez barier. Jest to bowiem nasz wspólny, moralny i chrześcijański obowiązek.
Czy wypowiedź przewodniczącego ukraińskiej Rady Najwyższej należy traktować jako przełom w sprawie rozliczenia ukraińskiego ludobójstwa na Polakach? Nie sądzę. Po raz kolejny usłyszeliśmy przemowę, w której nie pada słowo „ludobójstwo”, ale jakieś bliżej nieokreślone „straszliwe wydarzenia”, które mają być rozliczane w formule „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Po raz kolejny padło też zapewnienie o „wspólnym dochodzeniu do prawdy”, co oznacza, że Ukraińcy nadal nie przyjmują do wiadomości, że dokonali ludobójstwa na Polakach. Co prawda, Stefanczuk zapewnił o gotowości do zaakceptowania prawdy „bez względu na to, jak bolesna może ona być”, ale kiedy to nastąpi? I czy w ogóle kiedyś nastąpi? Ukraińskie deklaracje o „dochodzeniu do prawdy” to stały element gry, w której Polska oczekuje potępienia zbrodniczej OUN-UPA, a Ukraina stawia kolejne pomniki banderowskim ludobójcom. Efekt jest taki, że tożsamość współczesnych Ukraińców budowana jest na gloryfikacji zbrodniarzy, a Polska krok po kroku godzi się na tę sytuację.
Co do kwestii zapowiedzianych przez Stefanczuka poszukiwań i pochówków ofiar, przeprowadzanych „bez zakazów i bez barier”, to wszystkim, którzy przyjęli tę deklarację za dobrą monetę przypominam, skąd wziął się zakaz poszukiwań i ekshumacji szczątków polskich ofiar na terytorium Ukrainy. Otóż został on wydany w 2017 roku po zdemontowaniu pomnika UPA w Hruszowicach na Podkarpaciu. Decyzję o rozbiórce tego obiektu, nielegalnie postawionego w 1994 roku z inicjatywy mieszkającego w tej wsi byłego członka UPA, Dymitra Kiwera, podjął wójt Janusz Słabicki. Rozbiórki dokonali w czynie społecznym działacze Ruchu Narodowego i Młodzieży Wszechpolskiej. Demontaż pomnika potępił Związek Ukraińców w Polsce.
Pomnik miał ok. 4 metrów wysokości i był wzniesiony z piaskowca w kształcie łuku bramy połączonej na szczycie metalowym tryzubem. W prześwicie bramy znajdował się metalowy krzyż oraz pięć tablic z żeliwa z napisem „Chwała bohaterom UPA/bojownikom o wolność Ukrainy” oraz nazwami czterech kureni UPA działających na tym obszarze. Pomnik stanął w miejscu rzekomego grobu 12 członków UPA.
W maju 2018 roku IPN przeprowadził badania archeologiczne w miejscu, w którym stał pomnik. Prace toczyły się w obecności obserwatorów ze strony ukraińskiej, którzy mieli pełną swobodę obserwacji działań, robienia dokumentacji, schodzenia do wykopu i oglądania szczątków. Jaki był rezultat przeprowadzonych prac poszukiwawczych?
– Nie znajdujemy w oparciu o wyniki przeprowadzonych działań w Hruszowicach żadnych naukowych podstaw do tego, żeby twierdzić, że w miejscu gdzie przeprowadziliśmy prace, były masowe albo też pojedyncze groby członków UPA – poinformował na konferencji prasowej wiceprezes IPN, prof. Krzysztof Szwagrzyk. – Domaganie się od strony ukraińskiej, aby w tym miejscu pomnik odbudować, nie ma żadnych podstaw. W Polsce prawo do grobu ma każdy i każdy z członków UPA (…), i inni mają swoje groby, i będą je mieli – podkreślił i przypomniał, że na cmentarzu w Hruszowicach do dziś istnieją groby członków UPA i Strzelców Siczowych. – Nikt ich nie niszczy, one tam były i tam pozostaną. Istnieje też ważny pomnik poświęcony członkom UPA, którzy na tym cmentarzu zostali pochowani. Treść na tablicy informuje, że poświęcony on jest „ukraińskim powstańcom, którzy zginęli w listopadzie 1945 roku we wsi Hruszowice”. Jest to Pawło Koncik ps. Sirko, Oleg Babiak i Nikoła Babiak, członkowie UPA – tłumaczył zastępca prezesa IPN. – Czym innym jest jednak prawo do pochówku i do grobu, a czym innym jest zbudowanie pomnika ku czci UPA. Na to w Polsce zgody nie będzie – podkreślił prof. Szwagrzyk. Więcej szczegółów na temat badań w Hruszowicach TUTAJ.
W 2017 roku Ukraińcy postawili sprawę jasno: albo pomnik ku czci UPA zostanie odbudowany, albo nie pozwolą na żadne ekshumacje na Ukrainie. Co teraz mówi Stefanczuk w Sejmie RP? Mówi o tym, że „wspólnie będziemy poszukiwać i odnawiać miejsca pamięci”, a ma to się dziać zarówno na Ukrainie, jak i w Polsce. Czy to oznacza zgodę na odbudowę pomnika UPA w Hruszowicach jako „miejsca pamięci”? Mam nadzieję, że nie. Ale jeśli tak jest, to znaczy, że Ukraińcy postawili na swoim. A jeśli postawili na swoim, to o żadnym przełomie nie może być mowy. Wprost przeciwnie. Byłoby to karygodne przyzwolenie na gloryfikację ludobójczej UPA na terenie Polski.
Reasumując: jeśli ktoś postrzega dzisiejsze przemówienie przewodniczącego ukraińskiej Rady Najwyższej w Sejmie RP jako zapowiedź rozliczenia ukraińskiego ludobójstwa na Polakach, to – moim zdaniem – jest niepoprawnym optymistą. Przemówienie Stefanczuka było jak sięganie lewą ręką do prawego ucha. Narobił wygibasów, z których nie wiadomo, co wyniknie, a przyznania, że Ukraińcy przeprowadzili ludobójstwo na Polakach, jak nie było, tak nie ma dalej. Jest natomiast „Batko nasz, Bandera” i konsekwentna relatywizacja zbrodni, której architekci i wykonawcy są stawiani Ukraińcom za wzór do naśladowania. Deklaracja o „dochodzeniu do prawdy” pozostaje pustą obietnicą wykorzystywaną do mamienia naiwnych. Czekaj tatka latka, aż kobyłę wilcy zjedzą.
Jeśli podobają się Państwu moje felietony i chcielibyście wesprzeć moją działalność publicystyczną, możecie to zrobić dokonując przelewu na poniższe konto PayPal. Będzie to dla mnie nie tylko wsparcie w wymiarze finansowym, ale również sygnał, że to, co robię, jest dla Państwa ważne i godne uwagi. Z góry dziękuję. Katarzyna Treter-Sierpińska https://www.paypal.me/katarzynats
Zobacz też:
Pustosłowie, żeby załagodzić słowa ambasadora, który powiedział to co Ukraińcy myślą, faszyzacja tego państwa postępuje, pomniki Bandery, Szuchewycza rosną jak grzyby po deszczu. Ukraińcy to „spryciaki” doskonale wiedzą jak wyłudzić to co chcą za parę pochlebstw i obietnic, zaczadziały rząd warszawski i sejm wyskakuje przed szereg niszcząc Polskę w interesie Ukrainy. Zelenski powiedział u Scholza kogo uważa za najlepszego przyjaciela i pomagającego, będzie jak w czasie II WŚ, SS Galizien co rok świętuje rocznicę utworzenia.
Sprawa nie jest nowa ale tak dla przypomnienia. Zwrot „w Ukrainie” jest sztucznie wprowadzany i nadużywany przez niektóre media, które ulegając ukraińskiej narracji narzucają go swoim odbiorcom, rugując jednocześnie z polszczyzny tradycyjny zwrot „na Ukrainie”. Warto zauważyć, że według sondażu 80% Ukraińców konstrukcja „na Ukrainie” w niczym nie przeszkadza.
Jak słusznie zauważa dr Łukasz Adamski:
„(…) Przymierze i współpraca będą jednak zagrożone, jeśli pogrążymy się w spory wnikające w najgłębsze pokłady tożsamości obu narodów, a szacunek dla naszych kultur i racjonalność działań ustąpią miejsca płytkiemu myśleniu opartemu na fałszywych przesłankach. Przykładem takiego zagrożenia jest rugowanie z polszczyzny zwrotu „na Ukrainie”. Stosowanie go ma rzekomo implikować nieuznawanie podmiotowości politycznej Ukrainy. (…) Z gramatycznego punktu widzenia nie ma przeszkód, aby mówić „w Ukrainie”. Tylko po co to czynić? Nie ma w polszczyźnie reguły mówiącej, że przyimek „w” stosuje się wobec państw, a „na” – wobec prowincji. Mówimy „w Wielkopolsce”, „w Siedmiogrodzie”, „w Tyrolu”, a jednocześnie „na Łużycach”, „na Morawach”. Większość państw wymaga przyimka „w”, ale kraje wyspiarskie („na Cyprze”) oraz sąsiadujące z Polską z reguły domagają się użycia „na”. Stąd „na Łotwie”, „na Litwie”, „na Białorusi”, „na Ukrainie”, „na Słowacji” i „na Węgrzech”, a historycznie nawet „na Rakuziech”, czyli „w Austrii”. Już samo wyliczenie tych państw obala inny argument, że przyimek „na” podkreśla obecną lub dawną przynależność do państwa polskiego jakiegoś obszaru. Ani Węgry nie były częścią Polski, ani mówienie „w Tyrolu” nie oznacza postulowania niepodległości tego regionu.(…) Skąd się zaś w ogóle wzięło w polszczyźnie „na”? Otóż oznacza ono coś swojskiego, położonego po sąsiedzku – dlatego chadzało się „na Węgry”, jeździło „na saksy”, a wielu polskich urlopowiczów mówi, wbrew normie, o wyjeździe „na Chorwację”. ”
„Na Ukrainie” czy „w Ukrainie”? „Na” oznacza bliskość
https://www.rp.pl/opinie-polityczno-spoleczne/art36179221-lukasz-adamski-na-ukrainie-czy-w-ukrainie-na-oznacza-bliskosc
„Na Ukrainie” czy „w Ukrainie”. Prawie połowie Ukraińców jest to jednak obojętne
https://www.press.pl/tresc/72795,%5Bna-weekend%5D-_na-ukrainie_-czy-_w-ukrainie_—nowe-badania-pokazuja_-ze-prawie-polowie-ukraincow-jest-to-obojetne
47 procent respondentów ma obojętny stosunek do konstrukcji „na Ukrainie”, 33 procent jest gotowych ją zaakceptować, a 17 proc. nie uważa, by była ona stosowna -Tak więc 80% Ukraińców konstrukcja »na Ukrainie« nie przeszkadza.
„Zbliża się 80. rocznica straszliwych wydarzeń na Wołyniu” – tzw. „mowa trawa” – ani słowa o ludobójstwie , ani słowa kto był katem a kto ofiarą , ponadto mowa o wspólnym „przywracaniu z niepamięci imion tych, którzy spoczywają w bezimiennych mogiłach, zarówno na Ukrainie jak i w Polsce”. Zapewne miał na myśli także mogiły upowców znajdujące się na polskiej ziem. Ponadto i formuła „przebaczamy i prosimy o przebaczenie” wskazuje że Polacy też powinni za coś przepraszać, a przeprasza ten który jest winny.
Krótko po wojnie, kiedy jeszcze tliły się gruzy dwóch polskich kretynów biskupich do bandyckich Niemiec zwróciło się o to, by Polakom wybaczono?!!! Do dziś każdy wróg te idiotyczne słowa nam wciska. To jak przekleństwo wisi nad nami cały czas. Uważam, że należy z tym skończyć wywalając ich pomniki z wymazaniem raz na zawsze tego przeklętego zdania, bo zawsze będą nazywać nas głupkami!
@Demokryta
Nie dwóch a trzydziestu czterech. Autorami byli arcybiskupi Kominek i Wojtyła oraz biskup Stroba. Podobne „listy” wystosowano do pięćdziesięciu pięciu innych episkopatów. W tle były obchody tysiąclecia chrztu Polski i zaproszenie na nie, uznanie zachodnich granic Polski oraz „rewolucyjne” przemiany w Kościele zwane „uwspółcześnieniem” (aggiornamento) co do których i dziś nawet na tym portalu tyle można wyczytać krytycznych uwag.
Działanie należy – jak myślę – złożyć na karb prowadzenia własnej polityki polskiego episkopatu w dobie komunistycznych realiów.
Inna sprawa, że ówczesnych komunistycznych władców Polski omal szlag nie trafił z tego powodu. Zostali niejako zmuszeni do świętowania i to bardzo szumnego tysiąclecia państwowości polskiej błędnie uznając chrzest i utwierdzenie Polski w świecie chrześcijańskiego zachodu w roku 966 za jego początek. Liczyli również, że wściekłość Polaków znających z autopsji zbrodnicze, ludobójcze i bestialskie dokonania niemieckie podważy autorytet Kościoła co jednak w tamtych latach jeszcze się nie dokonało.
I dlatego na granicy Polsko Ukraińskiej powinno działać jedno przejście graniczne jak z Białorusią i wybudowany mur jak w Izraelu ma 10metrow odgradzający nasz od banderowców
„…służy jako ostrzeżenie, że nic takiego nigdy więcej nie powtórzy się między naszymi narodami…” Po pierwsze: zbieranina zwana „narodem ukraińskim” to nie zaden naród, tylko…zbieranina bez historii, tradycji, kultury. Po drugie: takie „ostrzezenia” pojawiają się cyklicznie od lat 30-tych XVIIw i co z tego wynika?..
Czy wam też ta morda przypomina wieprza?
Ludzie przestrzegam – sprawdzajcie paragony po wyjściu ze sklepów obsługiwanych przez kasjerki z Ukrainy. Ostatnio w Biedronce dwukrotnie policzyła mi ten sam produkt. To było za ok.12PLN. , wezwano kierowniczkę a ta powiedziała jej, żeby wypłacić tę dodatkową kwotę. Żadnego przepraszam, ale to już inna sprawa. Niedawno też byłem świadkiem jak ktoś w kolejce do kasy głośno zwracał się do ekspedientki, że jest bardzo nieuprzejma. Okazało się, że ta też była z Ukrainy. Czy tylko ja zauważam takie sytuacje?