Martwe kozy na wyspie w Warszawie. Tragiczny finał ekologicznego projektu władz stolicy
Martwe kozy, którymi opiekował się bezdomny. Tak wygląda efekt ekologicznego projektu warszawskiego ratusza, którego celem było koszenie wyspy, aby umożliwić ptakom budowania gniazd. Rolę „naturalnych kosiarek” miały pełnić kozy sprowadzone z hodowli w Józefowie. Zwierzęta zamieszkały na wyspie na wysokości dzielnicy Praga-Północ
– Pilotażowa akcja sprawdziła się. Zwierzęta zjadają zarośla i tym samy w pełni naturalnie pomagają nam w pielęgnacji domów skrzydlatych mieszkańców wyspy – chwalił się w sierpniu 2018 wiceprezydent Warszawy, Michał Olszewski. We wrześniu 2019 ze stada została połowa. W sobotę (28.09.2019) mieszkaniec Warszawy powiadomił Animal Rescue Polska o martwych kozach leżących na wyspie.
– Na wyspę przywieziono sześćdziesiąt kóz, a pozostało trzydzieści. Opiekował się nimi bezdomny na zlecenie ich właściciela. Obcokrajowiec przyjeżdżał raz w miesiącu i dawał mu 50 złotych oraz jakieś parówki – mówił Dawid Fabijański z Animal Rescue Polska. Bezdomny dokarmiał kozy chlebem. Twierdzi, że prosił właściciela stada o sprowadzenie weterynarza, ale ten kazał mu wyrzucać ciała padłych zwierząt do Wisły.
– Chcieliśmy odebrać osiemnaście kóz znajdujących się w stanie zagrożenia zdrowia i życia. Jednak Miasto Stołeczne Warszawa nie ma procedur postępowania w takich przypadkach. Musiały więc tam pozostać – mówi Fabjański. Dodaje, że w tym roku na wyspie nie zjawił się żaden pracownik ratusza, aby sprawdzić, czy opieka nad mieszkającymi tam zwierzętami przebiega zgodnie z umową.
Urzędnicy warszawskiego ratusza nie czują się winni zaistniałej sytuacji. – Miasto jest odpowiedzialne za utrzymanie projektu, który polega na utrzymanie efektu ekologicznego, czyli zjadania przez zwierzęta podrostu nawłoci klona. Projekt trwa trzeci rok, w tym roku ma się zakończyć – powiedziała Renata Kudłowicz, p.o. zastępcy dyrektora Zarządu Zieleni Miejskiej. – My udostępniamy teren, a stado nie jest nasze; umowa przewiduje, jaki efekt ma być osiągnięty przez ten wypas – oświadczyła Ewa Rogala, wicerzecznik warszawskiego magistratu.
Bezdomny mężczyzna opiekujący się kozami został zatrzymany przez policję. Paulina Onyszko z Komendy Rejonowej Policji w Warszawie wyjaśniła, że zatrzymanie było konieczne, ponieważ mężczyzna nie ma stałego adresu zameldowania, a policja chce zabezpieczyć jego obecność w czynnościach procesowych.
Źródło informacji i cytatów: Polsat News
Zobacz też:
A ile właściciel kóz brał od miasta?
Kabaret bezkarnych lewackich oszołomów. Ekolodzy od siedmiu boleści.
A mnie zastanawia taka ciekawostka, otóż jak nie masz stałego zameldowania i jesteś bezdomnym to można cię zatrzymać bezkarnie przez policję.
Potężna Warszwo,potężna gwiazda od burmistrza i wszystko zrównania się z Zieloną trawą
Świat na lewo od rozumu polega na tym, że każdą porażkę można zamienić w sukces… I tak oto projekt ekologiczny ratusza powiódł się nadzwyczaj wspaniale. Wyspa pożarła kozy.
Zwierzę nie jest martwe i nie umiera a jest zdechłe, padnięte. Tak samo: zwierzę nie jest w ciąży a jest kotne, źrebne, prośne; zwierzę nie rodzi się a koci się, prosi, źrebi. Pisząc tak jak w tytule przejmujecie lewacką mowę i nadajecie zwierzętom ludzkie cechy.
Panie Janku, określenie „martwe zwierzę” nie jest lewacką nowomową i nadawaniem zwierzęciu ludzkich cech. Przymiotnik „martwy” ma znaczenie uniwersalne i nie jest zarezerwowany wyłącznie dla ludzi. Czy określenie „martwa natura” też Panu przeszkadza? Proszę zajrzeć do słownika.
Czy tu działa cenzura?
Nie. Tu działa system antyspamowy.