Recenzja filmu „Notre-Dame płonie”
W 2022 miał swoją premierę film Notre-Dame płonie wyreżyserowany przez Jeana-Jacquesa Annauda. Projekcja opowiada o wydarzeniach z 15 kwietnia 2019 roku, w których to doszło do pożaru najsłynniejszej katolickiej katedry na świecie.
Na samym początku widzimy jak turyści z całego świata zwiedzają święte dla katolików miejsce jako muzeum. Jest to po prostu atrakcja turystyczna, najświętsze relikwie są opisywane przez przewodników jak jakieś trofea piłkarskie, które zostały zdobyte przez dawnych królów Francji. Przed samą katedrą kwitnie handel przeróżnymi pamiątkami.
Kiedy świątynia zaczyna dymić, prawdopodobnie przez nieuwagę pracownika, który wyrzucił niedopałek papierosa, ludzie wyciągają smartfony i relacjonują kolejną atrakcję dnia. Nikt nie bierze sytuacji na poważnie. Strażacy w centrali zastanawiają się czy to jakiś dowcip, natomiast w biurach francuskich urzędników panuje zaledwie konsternacja.
Scena, która utkwiła mi w pamięci, pokazywała kobietę, która cyknęła sobie fotkę na tle Notre-Dame i dopiero komentujący zwrócili jej uwagę, że katedra płonie, ponieważ wcześniej tego nie zauważyła.
Oddziały ratowników nie mogą przedostać się przez zakorkowane ulice, wszystko blokuje tłum gapiów, którzy uśmiechają się i podniecają na widok nowej atrakcji. Pojawiają się też głosy, które wielce ubolewają nad całą sytuacją, są one jednak w mniejszości.
Od samego początku z ugaszeniem katedry są ogromne trudności, udaje się to dopiero po wysłaniu oddziału ochotników, ponieważ dowódca straży nie chciał wydać rozkazu „ratowania kamienia”. Najważniejsze relikwie udaje się ocalić, zostają one jednak zwrócone przedstawicielowi Republiki Francuskiej, który uważa, że należą do państwa, a nie Kościoła.
Pod koniec filmu widzimy ludzi śpiewających Zdrowaś Maryjo. Najbardziej pozytywnym wydźwiękiem w filmie była postać małej dziewczynki, która podczas pożaru zapaliła świecę dla Matki Bożej, jej modlitwa została wysłuchana i katedra nie zawaliła się, pomimo ogromnych zniszczeń.
Film dość dokładnie starał się zrelacjonować całe zajście, miejscami jednak był lekko przekoloryzowany i nie dość wymowny. Miałem wrażenie, że katedrę gaszono bardziej z obowiązku ratowania zabytku, niż najświętszego miejsca kultu w całej Francji. Należy zadać brutalne pytanie. Czy Pan Jezus wolałby Notre-Dame w płomieniach, czy Notre-Dame jako muzeum dla gawiedzi z fajnymi dekoracjami. Przecież ta katedra powinna być wyłącznie miejscem kultu!
Francja od czasów Rewolucji Francuskiej tonie w mroku. Nie twierdzę, że monarchia absolutna była godna zachowania. Była przeżarta degeneracją i zepsuciem. Jednak oderwanie Francji od jej katolickich korzeni, uczynienie z niej laickiej republiki, było jedną z największych katastrof Europy. Hymnem Francji jest rewolucyjna Marsylianka autorstwa jednego z pacyfikatorów narodu francuskiego w Wandei, które było pierwszym ludobójstwem w nowożytnej Europie. We Francji jest zakazana modlitwa w miejscach publicznych, a także procesje są w niej bardzo niemile widziane. Płonąca katedra Notre-Dame spowodowała chwilowe westchnienie narodu francuskiego. Niestety nie przyniosło one żadnej refleksji, nie wznieciła ducha katolickiego buntu przeciwko laicyzacji. Pierwsza córa Kościoła nie zdała egzaminu.
„Francja przez stulecia wnosiła szczególny wkład do Kościoła katolickiego poprzez oświecone i heroiczne świadectwa swoich świętych, doktrynalną siłę swych mistrzów i apostolską odwagę misjonarzy” – tak o Francji wypowiedział się Jan Paweł II przed swoją pierwszą pielgrzymką do tego kraju w 1980 roku. „Francjo, najstarsza córo Kościoła, co zrobiłaś ze swoim chrztem?”. To wstrząsające pytanie zadał Francuzom Jan Paweł II w 1985 roku. Jeśli Francja nie wróci do swoich katolickich korzeni, spotka ją los Sodomy i Gomory. Ale jest może światełko w tunelu? , bo Wielu Francuzów chce powrotu do korzeni. Laurent Dandrieu w książce o imigracji napisał, że sprzeciw wobec islamizacji to znakomite pole dla Kościoła, by przypomnieć Francuzom, że to katolicyzm stanowi ich duchową ojczyznę. Nigdzie w Europie Zachodniej nie ma tak licznych pielgrzymek ani nie otwiera się tylu nowych klasztorów kontemplacyjnych co we Francji.
Najważniejszym świętem państwowym Republiki Francuskiej jest zdobycie Bastylii 14 lipca. Tłum bestialsko wymordował francuskich żołnierzy pod wodzą markiza de Launaya, którego głowa trafiła na pikę. Żołnierze nie chcieli strzelać do rodaków i dlatego sami zgineli. Bastylii broniła de facto tylko garstka szwajcarskich najemników, która nie oszalała i broniła życia.
Francja potrzebuje nawrócenia, chyba najbardziej ze wszystkich krajów Europy.
Według mnie podpalenie katedry było zbrodnią nad zbrodniami. Głupcom niech wciskają kit że podpalenie było z winy papierosa. To była perełka katolicyzmu a jak wiadomo Francja stała się państwem ateistycznym. Komuś ona przeszkadzała. Jest jeszcze jedna perełka tego typu a jest nią Katedra Św. Wita w Pradze. Kilka lat temu byłam, widziałam to cudo.
Nie wiem czy zapłon powstał przez papierosa, czy też przez celowe działanie. Pewnie nigdy się nie dowiemy. Bardziej istotne jest to, że Francja nie wyciągnęła żadnego wniosku. Macron zapowiedział odbudowę świątyni na 2024, bo będzie to rok olimpiady we Francji. Oni traktują katedrę jak maskotkę, a ona w ogóle nie powinna do nich należeć. Jest własnością wspólnoty Kościoła, francuska cześć ciała Kościoła śpi snem królowej Śnieżki.
Świątynia sprowadzona do estetyki zabytkowych murów, fresków i gargulców na gzymsach to i tak lepiej niż to co robią z kościołami w Niderlandach, Anglii czy kiedyś robili w Sowietach. Ostatecznie nie jest to dyskoteka czy magazyn na mąkę. Święte obrazy odnoszą się do rzeczywistości zakrytej dla wielu ludzi, ale one tylko czekają na swój czas. Katera Naszej Pani jeszcze odżyje, dlatego że Niewiasta zmiażdży wężowi głowę, a Objawienie nie kłamie.