Postkomunistycznej „Polityce” nie podoba się prawna ochrona sygnalisty. Nic dziwnego! Uwielbienie dla „komunistów i złodziei” nie sprzyja walce z korupcją
Projekt ustawy o jawności życia publicznego przedstawiony przez ministra Kamińskiego zakłada ochronę prawną dla tzw. sygnalisty, czyli osoby informującej o nieprawidłowościach w instytucji, w której pracuje. Jeśli ustawa wejdzie w życie, prokurator będzie mógł nadać status sygnalisty osobie zgłaszającej wiarygodne informacje o podejrzeniu popełnienia przestępstwa korupcyjnego w urzędzie lub przedsiębiorstwie, w którym lub dla którego sygnalista pracuje.
Status sygnalisty upoważni do zwrotu kosztów poniesionych na ochronę prawną w związku ze zgłoszeniem informacji o przestępstwie; do ochrony umowy o pracę – bez zgody prokuratora sygnaliście nie może być wypowiedziana umowa o pracę lub nie mogą być zmienione jej warunki; do dwuletniej odprawy, jeżeli bez zgody prokuratora pracodawca rozwiązał z nim umowę o pracę. Po zakończeniu postępowania karnego sygnaliście będzie przysługiwać ochrona jeszcze przez rok.
Jak na polskie warunki jest to rozwiązanie rewolucyjne. Do tej pory pracownicy zwyczajnie bali się zgłosić jakiekolwiek nieprawidłowości, ponieważ byli natychmiast wyrzucani z pracy, gdy ich udział w zgłoszeniu wychodził na jaw. Jednym z takich sygnalistów był pracownik Urzędu Skarbowego Warszawa-Praga wyrzucony z pracy za to, że w 2008 roku poinformował Ministerstwa Finansów o nieprawidłowościach, do jakich dochodziło w jego placówce. To on właśnie podpalił się w 2011 roku przed budynkiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Miał przy sobie list zaadresowany do premiera Tuska, w którym zwracał uwagę na liczne nieprawidłowości w urzędzie skarbowym. Co z tego wynikło? Nic! Naczelnik urzędu w ogóle nie złożyła doniesienia do prokuratury w sprawie niedopełnienia obowiązków przez swoich podwładnych, co doprowadziło do przedawnienia karalności popełnionych czynów. Sygnalista stracił pracę i zdrowie, a winni nie zostali ukarani i sprawę zamieciono pod dywan.
Teraz ma być inaczej, co daje nadzieję na skuteczne ukrócenie praktyk korupcyjnych w polskich firmach, urzędach i samorządach. I to nie podoba się postkomunistycznej „Polityce” mocno sympatyzującej z Platformą Obywatelską.
Oto cytat z artykułu Piotra Pytlakowskiego pt. „Sygnaliści przeciw korupcji”: „Pozornie wszystko jest jak należy, korupcję należy ścigać bezwzględnie, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że w rewolucyjnym zapale rządzący dzisiaj Polską potraktowali własny kraj jak stojące nierządem reżimy spoza Europy, a swoich współobywateli jak potencjalnie podejrzanych. (…) Eksperci alarmują, że parawan walki z łapówkarstwem służy do rozprawiania się z przeciwnikami politycznymi rządzącej ekipy. Łatwo sobie wyobrazić, że wspomniani wyżej sygnaliści mogą być wykorzystywani do podobnych celów. (…) To może być nowe specnarzędzie do przejmowania władzy nad miastami i gminami”. Następnie Pytlakowski sugeruje, że minister Kamiński jest przestępcą, ponieważ prezydent Duda zastosował wobec niego prawo łaski.
Jaki jest koń, każdy widzi. Jaka jest „Polityka”, też każdy widzi. Proponowane przez ministra Kamińskiego rozwiązania prawne umożliwiające walkę z korupcją poprzez ochronę osób, które poinformują o nieprawidłowościach, skłoniły sprzyjającą totalnej opozycji „Politykę” do wyrażenia stanowczego sprzeciwu. Ów sprzeciw został opakowany w elegancki papierek z napisem „Uwaga! Walka polityczna!”. Tak to się właśnie robi u postkomunistycznych demoliberałów: walka z korupcją jest przez nich przedstawiana jako polityczny odwet złego PiS-u na niewiniątkach, więc pomysł prawnej ochrony sygnalisty to idea zaczerpnięta od „stojących nierządem reżimów spoza Europy”.
Nie wiem, czy pan Pytlakowski jest po prostu ignorantem, czy też celowo dopuszcza się obrzydliwej manipulacji. Faktem jest, że sygnalista, czyli „whistleblower”, to termin powstały i powszechnie stosowany w anglosaskim kręgu kulturowym (Wielka Brytania, Stany Zjednoczone, Kanada, Australia, Nowa Zelandia). W państwach zachodnich, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych i Australii, istnieją instytucje chroniące takie osoby. Czy pan Pytlakowski o tym nie wie? W Polsce sygnaliści są głównym źródłem informacji o nieprawidłowościach w instytucjach państwowych i firmach, a w 2014 Fundacja Batorego wydała film poświęcony przypadkom represji i mobbingu wobec nich. Tego też pan Pytlakowski nie wie? Polskie organizacje watchdogowe od lat postulują objęcie sygnalistów ochrona prawną. O tym też pan Pytlakowski nie słyszał? Jeśli nie, to powinien zająć się co najwyżej uprawą pietruszki lub zbieraniem szczawiu i mirabelek, a publicystkę zostawić osobom, które mają do tego odpowiednie kwalifikacje. Pan Pytlakowski ich nie ma, bo jedyne, co potrafi z siebie wydobyć, to żałosne pierniczenie o walce politycznej.
A może chodzi o coś innego? Może pan Pytlakowski ma coś za uszami i boi się, że jakiś chroniony prawem sygnalista będzie dla niego zagrożeniem? A może po prostu chodzi o to, że pan Pytlakowski, tak jak i cała „Polityka”, tak bardzo zaangażował się w obronę „komunistów i złodziei”, że woli, aby łapówka pozostała zwykłym sposobem załatwiania spraw, niż żeby w końcu skutecznie móc walczyć z tym rakiem toczącym państwo polskie?
Atak „Polityki” na projekt ustawy obejmującej ochroną prawną sygnalistów jest doprawdy żenujący. Przy okazji jest absolutnie przeciwskuteczny, z czego zapewne pan Pytlakowski nie zdaje sobie sprawy, ponieważ nienawiść do PiS-u odebrała mu zdolność logicznego myślenia. A sprawa jest bardzo prosta – ten, kto atakuje pomysł ustawowego wsparcia dla sygnalistów, jest z automatu postrzegany jako obrońca łapówkarzy. I słusznie. Bo łapówkarska patologia i bazujące na niej przekręty nie są w Polsce marginesem. Opcja „z rączki do rączki” to w Polsce zasada, a ludzie mają już tej zasady serdecznie dosyć. Ale tego pan Pytlakowski też zapewne nie zauważył. I dlatego jego jojczenie i strachy na Lachy skończą się tym, czym prowadzona od dwóch lat akcja „ulica i zagranica”. PiS skoczy w sondażach, a pan Pytlakowski i jego „elytarne” towarzystwo będzie bezradnie skrobać się po głowach i zadawać pytanie „Dlaczego?”.
Panie Pytlakowski, jak Pan chce wiedzieć „dlaczego?”, to polecam Panu film „Insider” z Russelem Crowe i Alem Pacino. Niech Pan obejrzy, niech Pan pomyśli i niech Pan się ogarnie. A jeśli nie, to jazda na szczaw i mirabelki.
Sygnalista to jest górnik pracujący przy windzie wyciągowej, ewentualnie strażak grający hejnał.Osoba donosząca jest zwykłym kapusiem,konfidentem.W czasach PRL był tzw „życzliwy”.Jestem jak najbardziej za ustawą,za jawnością ustawy majątkowej, ale od tego są odpowiednie służby kontroli ,a jak mnie pamięć nie myli jest ich w Polsce kilkanaście.
Ale owe służby nie są wszędzie. Tam gdzie dzieje się zło należy to zasygnalizować, a nazywanie takich ludzi kapusiami, konfidentami to nadużycie delikatnie mówiąc. Chyba, że dla ciebie Państwo jest wrogiem. Dla mnie wrogiem jest osoba działające niezgodnie z prawem i przeciw Państwu.
Państwo nie jest moim wrogiem, ale ja jestem dla państwa wrogiem.Skarbówka,ZUS i wszelkiego rodzaju administracja już na progu urzędu traktuje mnie jak wroga.
Po co pisać takie felietony? Dla pieniędzy??? Toć to NUDA i szukanie na siłę tematu.