P. Krzemiński: Czy Bractwo Piusa X jest ostatnim bastionem katolicyzmu?

81

„Gdyby wszyscy najświętsi i najuczeńsi mężowie Boży połączyli się z aniołami i z samą Matką Najświętszą i mówiliby o wartości Mszy św. to nie byliby w stanie godnie i należycie wyrazić, czym jest Msza święta!” Ksiądz Feliks Cosel, Msza Święta. Jej znaczenie, korzyści, obrzędy i sposoby słuchania, Te Deum, Wydanie II, s. 30.

„Jeśli znalibyśmy wartość chociaż jednej Mszy św., to umarlibyśmy ze szczęścia.” Św. Jan Maria Vianney, Karl Stehlin, Zawsze Wierni Prawdzie katolickiej – Prawdzie jedynej, Te Deum, Warszawa 2003, s. 114.

SKLEP-WPRAWO.PL

Św. Pius V ustanawiając na wieczne czasy ostateczny ryt Mszy Świętej, który został przez niego promulgowany w Quo Primum Tempore wskazał na doskonałość całego tego rytu, który został przekazany przez Boga Apostołom i był wolny od wszelkich ludzkich zniekształceń. Istotą bowiem Mszy Świętej jest Ofiara Kalwarii, która w całości została dopełniona przez Boga-Człowieka, a jest uobeniana w sposób bezkrwawy na Mszy Świętej. Nie ma tutaj nic światowego, nic co mógłby wymyślić człowiek, jest to koncepcja całkowicie Boska. Jak uczył papież Pius XII Msza Święta jest tylko Ofiarą: „Zbaczają zatem z drogi prawdy ci, którzy nie chcą celebrować, jeśli lud chrześcijański nie przystępuje do Stołu Pańskiego; a jeszcze więcej błądzą ci, którzy dla udowodnienia bezwzględnej konieczności uczestnictwa wiernych wraz z kapłanem w biesiadzie eucharystycznej twierdzą sofistycznie, że idzie tu nie o samą ofiarę tylko, ale o ofiarę i ucztę braterskiej społeczności, i ze wspólnie przyjętej Komunii świętej czynią punkt szczytowy całego nabożeństwa. Otóż raz jeszcze trzeba zwrócić uwagę, że Ofiara Eucharystyczna z natury swej jest bezkrwawym ofiarowaniem Bożej żertwy, widocznym w sposób mistyczny w rozdzieleniu Świętych Postaci i w złożeniu ich w daninie Ojcu Przedwiecznemu. Natomiast Komunia św. należy do uzupełnienia ofiary i do uczestnictwa w Najświętszym Sakramencie. Jeśli jest wprost nieodzowna dla celebrującego kapłana, to wiernym tylko usilnie ją się zaleca” (Encyklika Mediator Dei z 20 XI 1947. AAS XXXIX (1957), s. 563.). Tę Ofiarę składa sam Chrystus, a Kapłan w Jego zastępstwie.

Sobór Trydencki potępił w Dekrecie o Mszy Świętej twierdzenia jakoby Msza była jakąś synaksą ludu Bożego, czy zgromadzeniem Eucharystycznym: Kan. 1. Jeśli ktoś twierdzi, że we Mszy św. nie składa się Bogu prawdziwej i właściwej ofiary albo że składanie ofiary nie jest niczym innym, jak podawaniem nam Chrystusa do spożycia – anathema sit! – niech będzie wyklęty!. Warto przytoczyć też kanon 6: Jeśli ktoś twierdzi, że Kanon Mszy zawiera błędy i że dlatego winien być zniesiony – niech będzie wyklęty.

Obecna hierarchia w sposób otwarty podważa te kanony Soboru Trydenckiego. Kardynał Blaise Cupich z Chicago napisał w swoim artykule: „Dokument stanowił korektę karolińskich i barokowych adaptacji liturgicznych. Był bezpośrednią odpowiedzią na wielowiekowy rozwój, który błędnie przekształcił mszę świętą ze wspólnotowego wydarzenia w bardziej klerykalne, złożone i dramatyczne widowisko…Tradycja jest żywą wiarą umarłych, tradycjonalizm jest martwą wiarą żywych „ (https://wielkapolskakatolicka.pl/sprawki/10654-kardynal-cupich-vs-tradycjonalizm)

Należy podziękować kardynałowi za te słowa, ukazał dobitnie, że jest wyznawcą innej religii, założonej przez człowieka lub też lucyfera w Ogrodzie Eden. Tym głośniej niech roznosi się głos przełożonego Bractwa Piusa X księdza Davida Pagliaraniego: „Wysiłki tych wszystkich, którzy próbowali dochować wierności Tradycji, równocześnie akceptując reformy II Soboru Watykańskiego, pragnąc pogodzić je ze sobą oraz sądząc, że mogą się one wzajemnie ubogacać, zakończyły się nieuniknioną porażką. W tym samym czasie wciąż nasilała się pogarda i nienawiść do Tradycji i Mszy trydenckiej, jasno pokazując, że dwóm sprzecznym ze sobą doktrynom odpowiadają dwie niemożliwe do pogodzenia formy kultu, a także dwa sprzeczne sposoby pojmowania Kościoła oraz jego misji względem dusz.” (Kennedy Hall, Arcybiskup Marcel Lefebvre i jego dzieło, Warszawa 2025, tłum. Tomasz Maszczyk str. 230.)

Niestety wszystko wskazuje na to, że Bractwo Piusa X stało się ostatnim legionem walczącym za Kościół Katolicki, choć jest to wniosek niezwykle przykry i nie do pojęcia na sposób ludzki.

Może ci się spodobać również Więcej od autora

% Komentarze

  1. Postaw mi kawę na buycoffee.to
  2. Paweł mówi

    Tag „lefebryści” podchodzi od redakcji, nie autora. Należy pamiętać, że to określenie jest obraźliwe dla Bractwa. Sami księża wyjaśnili to w tekście „Dlaczego nie jesteśmy lefebrystami?”, zachęcam do jego lektury.

  3. verizanus mówi

    @ Paweł A z jakiego powodu to określenie (lefebryści) miałoby być obraźliwe? Wiadomo, że to określenie skrótowe jak np nestorianie, luteranie czy kalwini. Jak zwykle tego typu ludzie są czuli na własnym punkcie, ale już co do innych określeń jest inaczej. Np. ktoś też mógłby powiedzieć, że określenie papiści jest obraźliwe. I co to ma znaczyć, że oni są ci najprawdziwsi? W zasadzie dwie grupy w KK mają wielkie poczucie własnej wyjątkowości- lefebryści i neokatechumenat. Jedni i drudzy (bo są też mniejsze grupki) są przekonani, że jak odnowa KK to tylko dzięki nim. Dużo można by o tym pisać, to tak w skrócie. Bo jak by spotkać przedstawiciela kogoś z tych grup to byłoby ostre udowadnianie na wiele stron ile to dobrego ich ugrupowanie dla KK czyni. I są o tym NAPRAWDĘ przekonani. Często na zasadzie tylko my i nikt inny.
    Dobrze, że w artykule powyżej został przytoczony ten kanon: „Warto przytoczyć też kanon 6: Jeśli ktoś twierdzi, że Kanon Mszy zawiera błędy i że dlatego winien być zniesiony – niech będzie wyklęty.” Nie został zniesiony, chociaż według katolików papież mógłby to zrobić Z INNYCH powodów, bo kanon błędów nie zawiera, to jest jasne. Papież może też zatwierdzić, bądź dodać inne kanony nie zawierające błędów (oczywiście co tu warto dodać z punktu widzenia katolickich biskupów). Ksiądz David Pagliarani może mówić co chce, tak jak np Kiko. Kto chce nie słucha. Dopóki hierarchia KK daje im imprimatur można ich słuchać, chociaż osobiście radzę uważać.

  4. Paweł mówi

    Ponieważ jak pisze autor wspomnianego tekstu Piotr Szczudłowski „Arcybiskup Lefebvre nie wymyślił niczego nowego. Nie sformułował ani jednej nowej nauki, nieznanej wcześniej z Pisma św. lub Tradycji. On właśnie się nowościom bezceremonialnie wprowadzanym do nauczania katolickiego na soborze, wręcz heroicznie przeciwstawił.”. Kiedy Abp. Lefebvre będzie kanonizowany, wtedy nazwa będzie uprawniona.
    Dobrze, że poruszył Pan temat neokatechumenatu, tego konia trojańskiego wprowadził Jan Paweł II i jest w pełni odpowiedzialny za ten ruch. Co do zniesienia, to kwestia dyskusyjna, ponieważ Paweł VI zakazał odprawiania Mszy Trydenckiej, co do zasady, nie licząc indultu angielskiego i pojedynczych przypadków starszych księży. Co do imprimatur, to już Pius X ostrzegał, że wrogowie przeniknęli do Kościoła i mogli uzyskać niegodnie imprimatur, obecnie imprimatur dostają książki heretyckie i protestanckie. Widzę, że dalej nic Pan nie zrozumiał z kilkuletniej de facto przepychanki na tym portalu.

  5. Paweł mówi

    Choć neokatechumenat powstał przed pontyfikatem JPII, to on przyczynił się do jego rozwoju, napisał wstęp do ich odrębnych statutów, uważał go za „opatrznościowy” i wzorcowy, cytuję: „Uznaję Drogę Neokatechumenalną jako itinerarium formacji katolickiej ważne dla współczesnego społeczeństwa i dla naszych czasów”. Tak więc nie rozumiem kompletnie, do czego Pan zmierza?

  6. verizanus mówi

    @ Paweł Można na spokojnie przeczytać, tak ze trzy razy (powinno wystarczyć) co napisałem. Powinno dać się zrozumieć do czego zmierzam. Myślę, że wielu czytających to już zrozumiało.

  7. verizanus mówi

    @ Paweł Ten brak zrozumienia jest obustronny. Np. starokatolicy nie uznający jednego z soborów. Też nic nowego nie wprowadzili. Prawosławni nie uznający wszystkich katolickich soborów, też niczego nie wprowadzili (nawet Filioque). Dla żyjących w średniowieczu np. krucjaty były nowością. Wiele jest takich przykładów. Po to przecież papież ma władzę aby mógł z niej korzystać, tak jak uważa KK a nie tak jak uważają schizmatycy czy heretycy.

  8. Paweł mówi

    Pan wie jak działa dogmat? Kościół nie ogłasza nowej prawdy wiary, jak ogłoszono dogmat o nieomylności papieża, podniesiono do wyższej rangi coś, co zawsze było w wierze katolickiej. Starokatolików to ja bym porównał do katolików novusowych, którzy odrzucają wiele prawd wiary katolickiej. Prawosławni wprowadzili jak najbardziej wywrotowe elementy jak: cezaropapizm, który Kościół odrzucił. Porównał bym starokatolików i prawosławnych do novusowych katolików.

  9. verizanus mówi

    @ Paweł Każdy może sobie porównywać jak tam jego umysł mu wskazuje (umysły poszczególnych ludzi są w różnym stanie). Dla katolików ważne jest, co na dany temat myśli Stolica Apostolska, papież, biskupi w łączności z nim.

  10. Paweł mówi

    Myślenie w sam raz dla osób, które chcą być zwiedzione i robią z tego zwiedzenie w religię. Na Sądzie Ostatecznym za te wszystkie herezje, które obecnie idą z Rzymu odpowie Pan samodzielnie, żadnego JPII na Pana sądzie nie będzie.

  11. verizanus mówi

    @ Paweł Ale to przecież dotyczy każdego człowieka. Stwierdzenie, że z Rzymu idą herezje nie jest niczym nowym. Tak było za Husa za Lutra a nawet wcześniej. Akurat św. Jan Paweł II jest już świętym. Czy autorytety innych ludzi…? nie wiadomo….może są jeszcze w czyśćcu a może poza nim…

  12. Paweł mówi

    Pan jest po prostu bezczelny. Luteranizmu to bym się nad Tybrem doszukiwał. Podam konkretną herezję promowaną obecnie przez Leona XIV: „ekumenizm krwi”, teoria stworzona przez JPII jakoby Kościół był już jeden w swoich męczennikach, nieważne jakiego by byli wyznania.
    Cytuję nauczanie Kościoła:
    Sobór florencki (XV w.)
    Zbawienie nie istnieje poza Kościołem nawet dla tych, którzy przelali swoją krew dla Chrystusa
    [Kościół] mocno wierzy, wyznaje i głosi: że nikt z tych, co są poza Kościołem katolickim, nie tylko poganie, ale i Żydzi, heretycy i schizmatycy, nie mogą stać się uczestnikami życia wiecznego, ale pójdą „w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom” (Mt 25,41), jeśli przed końcem życia nie będą do niego włączeni; i że jedność ciała Kościoła znaczy tak wiele, iż jedynie ludziom w nim pozostającym sakramenty kościelne, posty, jałmużny i inne dzieła pobożności pomagają do zbawienia, a trudy chrześcijańskiej walki przynoszą nagrody wieczne, gdyż nikt – jakichkolwiek by jałmużn nie udzielał, nawet gdyby dla imienia Chrystusa przelał swą krew – nie może być zbawiony, jeśli nie pozostaje w łonie Kościoła katolickiego i w jedności z nim. (Denzinger-Hünermann 1351. Sobór florencki, 4.02.1442)

    Synod w Laodycei (IV w.)
    „Męczennicy” heretyków są obcy dla Boga
    Kanon 9: Członkowie Kościoła nie mogą spotykać się na cmentarzach, ani uczestniczyć w modlitwach albo nabożeństwach [w intencji] tak-zwanych męczenników jakichkolwiek heretyków. […] Kanon 34: Żaden chrześcijanin nie może wyrzec się męczenników Chrystusa i zwrócić się do fałszywych męczenników, to znaczy do heretyków, albo do tych, którzy poprzednio byli heretykami; albowiem są obcy dla Boga [for they are aliens from God]. Niechaj ci, którzy idą za nimi, będą wyklęci. (Synod w Laodycei, Kanony 9. 34)

    Tak więc proszę się nie ośmieszać. Papież Benedykt XVI wyjaśnił, że tace męczennicy protestantcy mogą iść do nieba, ale Kościół nic o tym nie wie.

  13. Paweł mówi

    *Benedykt XIV oczywiście, pomyliłem numery

  14. Paweł mówi

    Nie mogę twierdzić, że papież jest formalnie heretykiem, ponieważ jest to za daleko idące, ale to co głosi jest herezja potępioną przez Kościół w swojej nieomylności, pod karą utraty zbawienia.

  15. verizanus mówi

    @ Paweł A na czym niby ma ta bezczelność polegać? Trzeba starać się zrozumieć wypowiedzi papieskie. Żeby osiągnąć zbawienie przy Stolicy Apostolskiej, przy papieżu, swoim biskupie, swoim proboszczu trzeba trwać. Wiadomo, że to sprawy, można tak powiedzieć organizacyjne (bo przede wszystkim przy Panu Bogu), ale bardzo ważne. Jak ktoś ma PODEJRZENIE, że gdzieś jest herezja to niech zapyta ludzi kompetentnych w KK. Kościół to zorganizowana wspólnota. Są dykasterie w Rzymie. Ale najpierw wypadałoby zapytać swego proboszcza, potem może jakiegoś innego księdza, jeśli proboszcz nie dałby satysfakcjonującej odpowiedzi, potem biskupa, a potem może i pytania warto zadawać wyżej. Np. „nie rozumiem… tego i tamtego”. A nie szukać odpowiedzi u nie wiadomo kogo. To przecież może być droga do pobłądzenia, a nawet utraty zbawienia.

  16. Paweł mówi

    Nie osiągnie Pan zbawienia z tymi, którzy głoszą herezję, pójdzie Pan razem z nimi do piekła, jeśli się nie nawróci. Nie będę starać się zozumieć herezję, ją można jedynie potępić, tak samo nie rozwodzę się jak to można popełnić grzech ciężki.

  17. Paweł mówi

    Mam lepszy pomysł, zapytajmy Ojców i Doktorów Kościoła co myślą o herezji Leona XIV.
    Najpierw sam Leon XIV: Także w naszych czasach na całym świecie są chrześcijanie, którzy za sprawą Ewangelii stają się wielkoduszni i odważni, nawet za cenę życia. Tak więc istnieje ekumenizm krwi, niewidzialna, a głęboka jedność Kościołów chrześcijańskich, które wszak nie żyją jeszcze w pełnej i widzialnej komunii ze sobą.” Inny heretyk kardynał Kurt Koch poszedł dalej: „są oni również świadkami wiary w Kościele katolickim, a zatem są również naszymi męczennikami”. Co więcej 11 maja ub. roku Ojciec Święty przyjmując w Watykanie patriarchę Koptyjskiego Kościoła Prawosławnego, Tawadrosa II – ogłosił, że 21 ściętych chrześcijan „zostanie włączonych do Martyrologium Rzymskiego jako znak duchowej komunii, która łączy nasze oba Kościoły”.
    Otóż ta teoria o jedności krwi jest potępiona przez (Część I):

    Św. Fulgencjusz z Ruspe

    Ci, którzy nie są członkami Kościoła Katolickiego nie mogą być zbawieni, nawet jeśli przelali swoją krew dla imienia Chrystusa

    Wierzcie mocno i bez żadnych wątpliwości, że żaden heretyk albo schizmatyk, ochrzczony w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, absolutnie nie będzie zbawiony, jeśli nie jest członkiem Kościoła Katolickiego, niezależnie od tego, jak hojnych udzielił jałmużn, a nawet jeśli przelał swoją krew dla imienia Chrystusa. Albowiem ci, którzy nie pozostają w jedności z Kościołem, nie mogą osiągnąć zbawienia, pomimo ich chrztu, pomimo ich jałmużn, a nawet pomimo ich śmierci w mękach dla imienia Chrystusa, jeśli trwali w błędzie, czy to heretyckim, czy schizmatyckim, który prowadzi do śmierci. (List do Piotra o wierze, c.39, n.80 – ML 65, 704)

    Św. Cyprian z Kartaginy

    Krew przelana przez schizmatyków nie zmywa plamy grzechu

    Czy oni uważają, że mają ze sobą Chrystusa, kiedy się wspólnie zbierają, gdy są zebrani razem poza Kościołem Chrystusa? Nawet jeśli ci ludzie zostaliby zabici w wyznawaniu Imienia, ta zmaza nie zostałaby zmyta nawet przez krew: ciężki, nie do odpokutowania błąd rozdziału nie może być odpokutowany nawet poprzez cierpienie. Nie może być męczennikiem ten, kto nie jest w Kościele; nie może osiągnąć Królestwa ten, kto opuszcza Tego, który tam króluje. Chrystus dał nam pokój; On polecił nam być w zgodzie i jednego umysłu. On napiął więzy miłości i miłosierdzia w ten sposób, aby pozostały nieuszkodzone i nienaruszone; On nie może ukazać się męczennikowi, który nie utrzymał braterskiej miłości. (O jedności Kościoła, p.II, n. 13-14 – ML 4, 510-511)

    Św. Augustyn z Hippony

    Ci, którzy są schizmatykami jako że nie prowadzą życia chrześcijańskiego, nie umrą jako męczennicy

    Udowodniłem niezliczoną ilość razy, zarówno poprzez debatę, jak i w pismach, że nie mogą oni ponieść śmierci męczenników, ponieważ nie mają życia chrześcijan, gdyż to nie ból, lecz powód, czyni męczennikiem. (List 204: do Dulcitiusa, n.4)

    Ci, którzy buntują się przeciwko Ciału Chrystusa, nie mogą sądzić, że będą prześladowani ze względu na Niego

    Z dobrej powodu moglibyście mówić te rzeczy, szukając chwały męczenników, gdybyście mieli przyczynę męczenników. Pan nie nazwał szczęśliwymi tych, którzy cierpią takie rzeczy, ale raczej raduje tych, którzy cierpią je w imię Syna Człowieczego, którym jest Jezus Chrystus. Jednak nie cierpicie za Niego, ale przeciw Niemu. Cierpicie, to prawda, ale dlatego że w Niego nie wierzycie, cierpicie z powodu waszej niewiary. Jak zatem możecie zakładać, że macie wiarę, którą Jezus Chrystus pozostawił apostołom? Czy chcecie, przez przypadek, żeby ludzie byli tak ślepi i głusi, żeby nie czytali ani nie słyszeli Ewangelii, w której odkrywają to, co Chrystus pozostawił swoim apostołom, aby uwierzyli w Jego Kościół? A jeśli dzielicie się i oddzielacie się od niego, faktycznie buntujecie się przeciwko słowom głowy i ciała, a mimo to zakładacie, że cierpicie prześladowania dla Syna Człowieczego i za wiarę, którą pozostawił apostołom. […] To jest zatem wiara w Święty Kościół, który został pozostawiony uczniom. To jest ta wiara, donatyści, której się sprzeciwiacie w swoim oporze. I nalegacie, że cierpicie prześladowanie za wiarę, którą Chrystus Pan pozostawił apostołom! Z zaskakującą bezczelnością i ślepotą sprzeciwiacie się Synowi Człowieczemu, który polecił swój Kościół, który był u swoich początków w Jerozolimie, aby przynosił owoce i szerzył się wśród wszystkich narodów, a mimo tego głosicie, że cierpicie nieszczęścia ze względu na Syna Człowieczego. (Contra Gaudentium Donatistarum Episcopum, lib. I, c.20/n.22)

  18. Paweł mówi

    (Cz II)
    Św. Dionizy Wielki

    Adhortacja dla ocalenia duszy schizmatyka, który ma być poświęcony

    Męczeństwo, aby uniknąć schizmy, jest nie mniej chwalebne niż męczeństwo dla uniknięcia bałwochwalstwa. Ba! Jest ono moim zdaniem większe. W jednym przypadku [dla uniknięcia bałwochwalstwa] człowiek jest męczennikiem ze względu na własną, samotną duszę. Ale to [dla uniknięcia schizmy] jest dla całego Kościoła. Nawet teraz, gdy chciałeś nakłonić albo zmusić braci, aby byli jednego umysłu, twój prawdziwy uczynek był większy niż twój upadek. Ten nie będzie ci się liczyć, drugi będzie chwalony. A jeśli nie byłeś bezsilny, aby rządzić nieposłusznymi duszami, ocal, ocal swoją własną duszę. (List do Nowacjana w: Eusebius of Cesarea, Historia Ecclesiastica, lib. III, c. 45) [Nowacjan został zabity w czasie panowania cesarza Waleriana I (253-260) i przez Kościół nigdy nie był uważany za męczennika].

    Św. Pacjan z Barcelony

    Zamordowany schizmatyk nie posiadał koniecznego związku z Świętą Matką Kościołem, aby można go było uznać za męczennika

    Co więcej, choć Nowacjan znosił cierpienia, to jednak nie był jeszcze zabity. I chociaż został zabity, to jednak nie został ukoronowany. Dlaczego nie? Był bez pokoju Kościoła, bez więzów zgody, bez jasności tej matki, której powinien być częścią ten, kto jest męczennikiem. Słuchajcie apostoła: „Gdybym miał wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił. a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał„. Ale Cyprian cierpiał w zgodzie ze wszystkimi, we wspólnym pokoju wszystkich, w towarzystwie wyznawców; a będąc często wyznawcą w powtórzonych prześladowaniach i nękany wieloma udrękami, ostatecznie dało mu to pić kielich zbawienia. To jest bycie ukoronowanym! Z tego powodu niech Nowacjan zachowa swoje listy dla siebie, dla siebie swoją pychę, dla siebie swoją wyniosłość, dzięki której, gdy jest podniesiony wysoko, zostaje roztrzaskany na kawałki, podczas gdy nie szczędzi nikogo, sam siebie wyrzuca. (Epistola II ad Simpronianum, n. VII,7 – ML 13, 1062-1063)

    Benedykt XIV

    Nawet jeśli heretyk umiera za jeden artykuł prawdziwej Wiary, nie może być uważany za męczennika

    Marcjonici i inni heretycy chlubili się mnóstwem swoich męczenników, jak pisał Sulpicius Severus z Priscillianistów. (Sacr. Histor. Lib. II, c.51, n. 7) Heretycy naszych czasów ich naśladują. (…) Nawet jeśli przyznamy, że istnieje schizma bez herezji, to ten, który umiera w schizmie nie może być zaliczany do męczenników, ponieważ ten, kto jest oddzielony od Kościoła Katolickiego nie ma w sobie życia. (…) W związku z tym wśród schizmatyków nie ma męczenników. (…) Heretyk umiera albo z powodu swojej herezji, albo z powodu artykułu wiary katolickiej. W pierwszym przypadku nie można go uznać za męczennika, gdyż umierając jest pewnym świadectwem własnej diabelskiej troski o błąd. (…) To samo możemy powiedzieć o heretyku, który umiera za jeden z artykułów prawdziwej Wiary; chociaż przyznajemy, że umarł za jedną prawdę, nie przyjął śmierci za wszystkie prawdy proponowane w Wierze, ponieważ sam nie ma Wiary. Teologowie, prowadzeni przez św. Tomasza z Akwinu (SummaTheologica II-IIae, q. 5, a.3) nauczają, że ten kto umiera tylko za jeden artykuł prawdy nie może być uważany za męczennika, ponieważ brakuje mu zarówno żywej, jak i martwej wiary. Jednakże, gdy jest to heretyk invincibiliter [tj. w nieprzezwyciężalnej niewiedzy] i jest gotów uwierzyć we wszelkie propozycje legalnej władzy, może być uważany za męczennika przed Bogiem (coram Deo), ale nie przed Kościołem (coram Ecclesia). [Normy „De Servorum Dei beatifatione…” były w użyciu przez prawie dwa stulecia w Świętej Kongregacji do spraw Obrzędów i zostały zasadniczo przekazane do Codex Iuris Canonici z 1917 roku, według Konstytucji Apostolskiej „Divinus Perfectionis magister” Jana Pawła II]. (De Servorum Dei beatificatione et Beatorum canonizatione (syn.), lib. III, c. 20)

  19. verizanus mówi

    @ Paweł No dobra ale co jest herezją stwierdza hierarchia KK. Bo ona właściwie INTERPRETUJE Boże Objawienie.

  20. verizanus mówi

    @ Paweł Mam jeszcze lepszy pomysł. Należy to wszystko przedstawić władzom KK. Żeby wiedzieli. Bo może nie wiedzą. Zwłaszcza powysyłać to na wydziały patrologii teologii dogmatycznej. uniwerków, zwłaszcza w Rzymie. Ci z patrologii może w ogóle pierwszy raz w życiu usłyszą o św. Augustynie, albo o św. Cyprianie. Po co taka mądrość ma się prezentować na niszowym portalu, jak może zabłysnąć w świecie nauki katolickiej? Od razu wszyscy zrozumieją w jakiej dotychczas żyli niewiedzy i w worze pokutnym będą to wszystko czytali. Chyba nienajgorszy pomysł? Tu chodzi o kondycję intelektualną i moralną całego KK !!. Trza dbać o zbawienie bliźniego. Zwłaszcza jak nie dysponuje odpowiednią wiedzą.

  21. Paweł mówi

    Zaskoczę Pana, w refleksji po naszej dyskusji, napisałem wczoraj list, który wyślę do Watykanu z zapytaniem czy Stolica Apostolska uznaje dalej dogmatyczne nauczanie Soboru Florenckiego. Spodziewam się albo braku odpowiedzi, albo zbywającej formułki, która z katolickich dogmatów zrobi lanie wody. Nie mniej jako katolik, poczuwam się do obowiązku upomnieć.
    Popełnił też Pan subtelny błąd, hierarchia KK jako jedyna może kogoś określić mianem formalnego heretyka, co jest herezją, a co nie, może stwierdzić każdy wierny, który zna katechizm i kieruje się zmysłem katolickim.

  22. Paweł mówi

    Jeśli Pan tak zależy na prawdzie, to zachęcam do lektury tekstu Ludwika Otta, „rozwój dogmatu”:
    1. Heretyckie pojęcie rozwoju dogmatycznego

    Ujęcie historii dogmatów w liberalnym protestantyzmie (A. v. Harnack) oraz modernizm (A. Loisy) zakładają substancjalny rozwój dogmatu, tak że jego treść z biegiem czasu staje się inna. Modernizm postawił żądanie: „Postęp nauk wymaga, aby zostały przekształcone pojęcia doktryny chrześcijańskiej o Bogu, stworzeniu, Objawieniu, Osobie Słowa Wcielonego i o Odkupieniu” (D 2064). Loisy wyjaśnił: „Jak postęp nauki (filozofii) nadaje nową formę problemowi Boga, tak postęp badań historycznych nadaje nową formę problemowi Chrystusa i problemowi Kościoła” (Autour d’un petit livre, Paryż 1903, XXIV). Zgodnie z tym nie ma dogmatu istniejącego i trwałego, lecz jedynie dogmat w procesie stawania się.

    Sobór Watykański potępił jeszcze za życia Antona Günthera (zm. 1863) stosowanie pojęcia rozwoju dogmatu w tym znaczeniu jako herezję: „Gdyby ktoś mówił, że jest możliwe, aby w wyniku postępu nauki niekiedy należało dogmatom podanym przez Kościół nadać inne znaczenie niż to, które Kościół przyjmował i przyjmuje – niech będzie wyklęty” (De fide catholica, kan. IV).

    Pius XII potępił w encyklice Humani generis (1950) relatywizm dogmatyczny, który domaga się, aby dogmaty były wyrażane w pojęciach aktualnie dominującej filozofii i włączane w nurt rozwoju filozoficznego: „Taki pogląd sprawia, że dogmat staje się jak trzcina chwiejąca się na wietrze” (Humani generis, 17).

    Podstawą niezmienności dogmatu jest Boskie pochodzenie prawdy zawartej w dogmacie. Prawda Boża jest niezmienna jak sam Bóg: „Wierność Pańska trwa na wieki” (Ps 117, 2). „Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą” (Mk 13, 31).

    2. Rozwój dogmatów w sensie katolickim

    a) Od strony materialnej dogmatu, czyli w przekazie prawd objawionych ludziom, nastąpił wzrost substancjalny, aż do momentu, gdy Objawienie osiągnęło swój szczyt i zakończenie w Chrystusie (por. Hbr 1,1).

    Św. Grzegorz Wielki mówi: „W miarę upływu czasu wzrastała wiedza duchowych Ojców; bowiem Mojżesz był pouczony bardziej niż Abraham, Prorocy bardziej niż Mojżesz, a Apostołowie bardziej niż Prorocy w poznaniu wszechmocnego Boga” (In Ezechielem, księga 2, homilia 4, 12).

  23. Paweł mówi

    „Wraz z Chrystusem i apostołami zakończyło się Objawienie publiczne (sent. certa.)

    Pius X, przeciwstawiając się liberalno-protestanckiej i modernistycznej nauce o dalszym rozwoju religii poprzez nowe „objawienia”, potępił twierdzenie: „Objawienie, które stanowi przedmiot wiary katolickiej, nie zakończyło się wraz z Apostołami” (D 2021).”

  24. verizanus mówi

    @ Paweł Mam nadzieję, że odpowiedź na pytanie o Sobór Florencki zostanie tu opublikowana. Bez względu na to czy treść odpowiedzi będzie się podobać czy nie.
    Miałem na myśli określenie kogoś jako heretyka bardziej w takiej wersji formalno-sądowej. Katechizm też właściwie interpretuje hierarchia. Wierny może upomnieć wiernego, nawet swojego proboszcza, czy nawet biskupa. Ale żeby CAŁY KK (w znaczeniu aktualnie funkcjonującej hierarchii i podległej jej pieczy wiernych), to trochę jednak…

  25. Paweł mówi

    No mamy przecież Bractwo Piusa X, które stoi na straży ortodoksji. Niestety, też bardzo bym chciał w ogóle nie myśleć o tym w taki sposób, też bardzo bym chciał chodzić do mojej parafii i bardzo bym chciał bronić publicznie nauczania mojego biskupa miejsca, niestety żyjemy w czasach kryzysu. Ale to nie jest precedens. Św. Atanazy Wielki został ekskomunikowany, co więcej odradzał wiernym chodzić do kościołów z uwagi na szalejącą herezję. Więc to nie jest pierwszy raz w historii Kościoła.

  26. verizanus mówi

    @ Paweł Na straży ortodoksji stoi hierarchia i papież. Oni uznają Atanazego Wielkiego za świętego, bo przez KK został on kanonizowany i jego nauka jest w nim uznawana.

  27. verizanus mówi

    @ Paweł A jak biskup miejsca błądzi (TO BARDZO POWAŻNE OSKARŻENIE) to go do Roty Rzymskiej podać.

  28. Paweł mówi

    Ale biskupi za jego czasów i papież jego czasów, go ekskomunikowali, ogłosili nieprawowiernym, a Atanazy im odpowiedział ” wy zachowajcie swoje Kościoły, ja zachowam swoją wiarę”. Abp. Lefebvre jest Atanazym naszych czasów

  29. verizanus mówi

    @ Paweł Biskupi jego czasów błądzili po popadli w arianizm. Potem KK lepiej już się organizował i pod względem naukowym i sądowniczym, aby już do tego nie doszło. Mimo to zawsze jakiemuś husowi czy lutrowi wydawało się, że on teraz niewinnie cierpi z powodu….

  30. Paweł mówi

    Nie tylko dotyczy to biskupów, dobrze wiemy co zrobił papież Liberiusz, nie tylko nie przeciwstawił się arianizmowi, ale podpisał choć pod przymusem neoariańskie wyznanie wiary.
    Nie rozumiem dlaczego Pan nie widzi oczywistych analogii do sytuacji z arcybiskupem Lefebvre’em. Biskupi jego czasów, a także papież popadli w modernizm, jeszcze gorszą herezję niż arianizm, co stwierdził Pius X nazywając ten nurt ściekiem wszystkich herezji.

  31. Tomasz mówi

    Są Salezjanie Księdza Bosko – Jest ksiądz Jacek Bałemba, ksiądz Dariusz Kowalczyk i ksiądz Włodzimiedz Małota ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy św. Wincentego a Paulo

    BYDGOSZCZ, ksiądz Dariusz Kowalczyk SDB Kościół św. Rodziny, ul. Gotowskiego 6,
    Towarzystwo Salezjańskie Świętego Franciszka Salezego
    Katolicka Szkoła Podstawowa Św. Stanisława Kostki

    Msza Święta Trydencka Niedziela: 10:00
    9:30 Nabożeństwo: Godzinki o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny / Gorzkie Żale w Wielkim Poście
    Po Mszy Św. Różaniec

    Msza Święta Trydencka
    Dni powszednie

    pon., śr., pt., sob. godz. 8.00

    wt., czw. godz. 16.00

    SPOWIEDŹ
    Codziennie po Mszy Świętej
    wiernitradycjilacinskiej.pl
    Telefon: 724 60 90 11, 50 42 30 217, 66 41 35 848

    WROCŁAW, ksiądz Jacek Bałemba SDB Kościół św. Józefa ul. Przedmiejska 6-10
    Msza Trydencka Niedziela: 12:00
    54-201 Wrocław, ul. Przedmiejska 6-10
    (dojeżdżamy, za bramą, do samego końca ulicy)

    DOJAZD
    W pobliżu przystanki tramwajowe i autobusowe przy ul. Legnickiej oraz stacja kolejowa Wrocław Mikołajów.
    Przy kościele parking.

    MSZA ŚWIĘTA
    w rycie rzymskim
    NIEDZIELA (z kazaniem) – godz. 12.00
    Anioł Pański
    Słówko salezjańskie
    Różaniec

    SPOWIEDŹ
    Codziennie po Mszy Świętej

    Dodatkowo SPOWIEDŹ
    Środa przed pierwszą sobotą miesiąca – od godz. 18.30
    Spowiada: Ks. Dariusz Kowalczyk SDB

    ROZKŁAD CODZIENNY
    Dni powszednie Msza Św. Trydencka – godz. 19.00
    Msza Święta w klasycznym rycie rzymskim
    Śpiew
    Słówko salezjańskie
    Różaniec
    Spowiedź
    actualia.blog/2023/09/29/duszpasterstwo
    wiernitradycjilacinskiej.pl
    Telefon:
    724 60 90 11,
    50 42 30 217,
    66 41 35 848

    KOSZWAŁY K. GDAŃSKA
    Ks. Dariusz Kowalczyk SDB
    Kościół Rzymskokatolicki Matki Bożej Królowej Polski
    Tradycyjna Msza Święta Łacińska
    83-011 Koszwały ul. Wałowa 2, gmina Cedry Wielkie, powiat Gdańsk
    Kontakt Wiesław Jezierski
    [email protected]
    [email protected]
    telefon
    (+48) 601 611 727
    (+48) 58 303 29 35
    polskawolna.pl/kontakt

    TUCHÓW koło Tarnowa
    Ksiądz Włodzimierz Małota CM
    Kościół pw Św Augustyna
    ul. Marii Konopnickiej 28
    Tradycyjna Msza Święta Łacińska
    Niedziela 8 lub 12:30
    Telefon: 537 55 11 89

    TARNÓW
    Ksiądz Włodzimierz Małota CM
    Tradycyjna Msza Św. Wszechczasów
    Telefon: 537 55 11 89

    MIELEC
    Ksiądz Włodzimierz Małota CM
    Tradycyjna Msza Trydencka
    Telefon: 537 55 11 89

  32. Bartek mówi

    Ostatnio wpadłem na naukę św. Tomasza z Akwinu. On nauczał kiedy katolik ma myć posłuszny, a kiedy nie może być posłuszny zwierzchnikom, tak aby nie uczestniczył w grzechu. W historii kościoła zdarzały się przypadki katolików, którzy upominali papierzy…. i po latach zostawali świętymi. Św. Jan Paweł II został święty mimo że „adwokat diabła” twierził że „nie będzie przeszkadzał” w ogłoszeniu jego świetości. Adwokat ten nie dopełnił swoich obowiązków. Było by lepiej gdyby odczekano te tradycyjne 50lat przed kanonizacją. Ludzie mieli by chłodniejsze umysły. Fajnie że mamy świetego. Szkoda że dopuszał się oczywistych stwierzeń heretyckich lub nie przekazywał całości prawdy katolickiej, nieświadomej manipulacji gawiedzi różnych wyznań.

  33. verizanus mówi

    @ Paweł Sytuacja z Lefebrem przypomina mi chyba bardziej sytuację z Lutrem, mariawitami itp., niby chcieli dobrze, niby występowali przeciw niegodnej hierarchii i zepsuciu wśród katolików itp. I na początku mogło wydawać się, że to jakiś świeży ruch, któremu dawne błędy będą obce, ale czas robił swoje… i okazywało się, że jak zwykle….
    A powoływanie się na czasy arianizmu…. Chyba nie bardzo. Gdyby wojna trzydziestoletnia zakończyła się nieco inaczej, gdyby większa liczba monarchów (np też w Polsce) zrobiła tak jak Henryk VIII w Anglii.. katolicy mogli by być w mniejszości,, jak w czasach św. Atanazego a Europa potępiałaby błędy papistów. Historia wskazuje raczej na to, żeby trwać przy skale piotrowej…
    W każdym razie nie dla każdego te same rzeczy są oczywiste. Bo niby co ma być oczywiste, że papież i biskupi w łączności z nim błądzą, a jakieś bractwo jest ponad nich ??

  34. verizanus mówi

    @ Bartek A skąd to info o „adwokacie diabła”?? Nie rozpowszechnia tego aby jakieś bractwo?? Trudno zauważyć (chyba to niemożliwe) np w encyklikach św. Jana Pawła II jakieś błędy. Być może teraz jakaś grupka manipuluje gawiedzią.

  35. Paweł mówi

    Luter wystąpił przeciwko temu, czego bronił Abp. Lefebvre, głównie przeciwko Mszy, powiedział zniszczcie Mszę, a zniszczycie Kościół. Jego program (Lutra) przeprowadził Paweł VI.
    Co do mariawitów, to ta schizma była oparta na objawieniach prywatnych, a nie na Tradycji, więc porównanie jest absurdalne. Oczywiście Bractwo nie jest w schizmie.
    Co do encyklik JPII są tam oczywiste błędy np. koncepcja „anonimowego chrześcijaństwa” w jego pierwszej (programowej) encyklice.

  36. verizanus mówi

    @ Paweł Trza się wczytać w encykliki, żeby ich sens uchwycić. Porównania miały na celu ukazanie stosunku tych odszczepieńców do hierarchii. Tylko to. Istota protestantyzmu (i schizmatyzmu) polegała (i polega) na buncie przeciw hierarchii . Np neokatechumenat też nie jest w schizmie, a mimo to są tacy co uważają, że trza podchodzić do nich z ostrożnością.

  37. Paweł mówi

    Co Pan opowiada, żaden katolik nie ma prawa być posłusznym hierarchii w nauczaniu błędów i w grzesznych czynach, jest to zakazane od zawsze. Idąc Pana tokiem myślenia św. Paweł był schizmatykiem, kiedy przeciwstawił się św. Piotrowi. Abp. Lefebvre jest św. Pawłem czasów poapostolskich.

  38. verizanus mówi

    @ Paweł. Dla jednych Lefebrve dla innych święci, papież i biskupi. Dla jeszcze innych Kiko, dla jeszcze innych….No tak już jest….
    Wiadomo przecież od zawsze, że nie należy być posłusznym kiedy nauczane są błędy, ani w grzesznych czynach. Tym razem ja powiem- a co to wnosi do dyskusji??? To jest akurat oczywiste.

  39. Paweł mówi

    Arcybiskup Marcel Lefebvre zmarł w opinii świętości, proszę przeczytać jego biografię, a nie antykatolickie artykuły oczerniające jego postać. Bardzo się Pan zdziwi jak zobaczy niebo, oby Pan z niego nie wyskoczył. Zastanawia mnie co Pan ma z tym Kiko, toż to ulubieniec posoborowych papieży, którzy w pełni wspierali jego dzieła? Neokatechument to taki sam sekciarski ruch jak każdy inny ruch charyzmatyczny wprowadzany przez posoborowych papieży do Kościoła.
    Co do Bractwa całą swoją naukę opiera na nauce świętych, proszę się udać na rekolekcje ignacjańskie do Bractwa, to się Pan o tym przekona.

  40. Paweł mówi

    GDZIE TU SEKCIARSTWO LUB SCHIZMA
    Przełożony generalny Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X, ks. Dawid Pagliarani FSSPX, podczas Mszy św. odprawionej 20 sierpnia w parku Colle Oppio dla uczestników jubileuszowej pielgrzymki Bractwa do Rzymu wygłosił kazanie składające się z pięciu części, a każdą z nich w innym języku.

    W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

    Ekscelencje, Drodzy Księża, Drogie Siostry, Drodzy Wierni!

    Jakaż to wielka łaska, że możemy być tu dzisiaj – i jak wielką przejmuje nas to radością!

    Chciałbym rozpocząć od podziękowania wszystkim, którzy w taki czy inny sposób przyczynili się do zorganizowania tej pielgrzymki. Nie jestem w stanie podziękować każdemu z osobna, jednak o nikim nie zapomnę w modlitwie podczas Mszy św. – ani o świeckich, ani o kapłanach.

    Chciałbym również podziękować rodzinom, które przybyły z daleka z małymi dziećmi, za ich odwagę. Bóg Wam tego nie zapomni. Szczególna łaska związana z tym jubileuszem naznaczy Wasze dzieci na całe życie.
    Rzym: miasto męczenników (fragment wygłoszony w języku francuskim)

    Dlaczego nasza dzisiejsza obecność w Rzymie ma szczególne znaczenie? Jaki jest tego powód?

    Rzym jest, przede wszystkim, miastem męczenników.

    Opatrzność Boża chciała, żebyśmy zgromadzili się i odprawili tę Mszę zaledwie kilka kroków od Koloseum, gdzie niezliczone tysiące męczenników przelały swoją krew za Chrystusa Pana. W Rzymie całkowicie zobojętniałym – gdzie tolerowano kult wszelkiego rodzaju bożków – od pierwszych chrześcijan wymagano jedynie spalenia kilku ziaren kadzidła, a wtedy wszystko byłoby w porządku… Ale nie! Nigdy nie znieważyliby w ten sposób Zbawiciela! „Panu Bogu twemu będziesz się kłaniał, i jemu samemu służył” (Łk 4, 8).

    Jesteśmy tu, dwa tysiące lat później, aby dać świadectwo tej samej wierze: wierze, która podbiła świat; wierze, która pokonała pogaństwo; wierze, która nie dostosowywała się do świata, ale usiłowała go nawrócić. Jest to nasza wiara – dwa tysiące lat później. Jesteśmy tutaj z tymi samymi intencjami.

    Obrona wiary nie jest obroną opinii. Obrona wiary jest obroną Chrystusa Pana, Jego praw, Jego bóstwa. Jest obroną samej Prawdy. „Jam jest droga, i prawda, i życie” (Jan 14, 5). Prawda ta objawiła się światu – światu, który jest Jej własnością, a który pomimo tego Jej nie przyjął, nie rozpoznał. Jednak „wszelki, który jest z prawdy, słucha głosu mego […] idzie za mną” (Jan 18, 37; Jan 10, 27) i jest gotowy oddać za to swoje życie. Oto nauka, jaką dają nam męczennicy.

    O co prosimy Kościół przybywszy do Rzymu, aby dać świadectwo naszej wierze? O co prosimy hierarchię Kościoła? Czy domagamy się przywileju? Czy domagamy się specjalnego traktowania? Nie.

    Domagamy się wiary. Domagamy się wiary, o którą prosiliśmy w dniu naszego chrztu. A czynimy to z tego prostego powodu, że wiara daje nam życie wieczne. Jest to pierwsza rzecz, o jaką w naszym imieniu prosili nasi rodzice chrzestni, gdy byliśmy jeszcze niemowlętami. Prosiliśmy [za ich pośrednictwem] o wiarę, ponieważ to właśnie wiara daje nam życie wieczne.

    To wiara pozwala nam poznać Chrystusa Pana, kochać Go oraz głosić innym, aby również oni poznali Go i pokochali. Ta wiara, jak już powiedziałem, nie stara się poznać świata, nie ma za zadanie zrozumienia świata – albowiem Zbawiciel dobrze zna świat. Zna doskonale księcia tego świata. Przeciwnie – zadaniem wiary jest głoszenie Chrystusa Pana światu, aby go przeobrazić, nawrócić. Wiemy bowiem dobrze, że jest tylko jedna wiara, jeden chrzest, jeden Pan, jeden Kościół, jedna prawda, jedno dane ludziom Imię, w którym mogą być zbawieni. To właśnie temu pragniemy dać świadectwo tutaj, w Rzymie, podczas tej pielgrzymki.

    Chcemy, żeby ta wiara była wyznawana w pełni. Tego właśnie chcemy. Takie jest – przede wszystkim – nasze pragnienie; o to właśnie prosimy – przede wszystkim Boga, a następnie Kościół. Podczas tej wizyty w Rzymie musimy prosić dla nas wszystkich, również dla dzieci, właśnie o tę łaskę, o niewzruszoną wierność naszemu Panu, Jezusowi Chrystusowi. Takie jest nasze pragnienie.
    Rzym: miasto papieży (fragment wygłoszony w języku angielskim)

    Męczennicy był świadkami wiary. Przypieczętowali swoją wiarę, wyznanie swojej wiary, własną krwią. A papieże byli przez wieki, przez dwa tysiące lat, nauczycielami tej wiary.

    Co czynili papieże przez dwadzieścia wieków? Rzym jest miastem męczenników, ale również miastem papieży, stolicą papiestwa. Jak w kilku słowach moglibyśmy streścić historię papieży, historię papiestwa? Przyświecała im tylko jedna idea. Wszystkie swoje wysiłki kierowali ku jednemu celowi, a jest on bardzo prosty: odnowić wszystko w Chrystusie. Wszystkie ich wysiłki i starania były ukierunkowane na to, aby zapewnić Zbawicielowi należne Mu miejsce, aby zapewnić przestrzeganie Jego prawa, aby nakłonić wszystkich do uznania praw Chrystusa Pana. Właśnie taki był cel całej pracy podejmowanej przez papiestwo na przestrzeni wieków – zapewnienie naszemu Panu pierwszego miejsca we wszystkim.

    Mottem św. Piusa X było instaurare omnia in Christo. W dniu dzisiejszym odprawiamy Mszę ku jego czci, dziś też przypada rocznica jego śmierci. Powierzamy mu wszystkie nasze intencje, tę pielgrzymkę oraz całe Bractwo św. Piusa X.

    Jednak idea odnowienia wszystkiego w Chrystusie prowadzi do nieustannej walki, walki z grzechem, z konsekwencjami grzechu. Ta walka będzie trwać aż do końca czasów, musi trwać aż do końca historii. Zakończy się dopiero w wieczności.

    Ten wysiłek stanowi rozbrzmiewające na przestrzeni wieków echo dzieła samego Zbawiciela. Św. Pawłowi udało się wyrazić sens historii w oparciu o tę ideę w zaledwie kilku słowach. Historia zakończy się, kiedy Chrystus Pan unicestwi „zwierzchności i władze” (por. Kol 2, 15) tego świata, podporządkowując wszystko Bogu Ojcu. Taki właśnie jest sens historii. Na tym polega dzieło Chrystusa Pana oraz misja papieży. To właśnie jest misją Kościoła i każdego z nas.

    W jakim celu? Dlaczego wszystko musi być podporządkowane Bogu? Dlaczego Chrystus Pan przekaże Ojcu świat całkowicie sobie podporządkowany? Dlaczego? Jaki jest tego cel?

    „Aby Bóg był wszystkim we wszystkich” (1 Kor 15, 28). W ten sposób zakończy się dzieło odkupienia: gdy Bóg będzie wszystkim we wszystkich. Aby jednak osiągnąć ten cel, musimy zaakceptować nieustanną walkę ze światem, z księciem tego świata. Widzicie więc, jak wyraźna jest naczelna idea tej walki.

    Ani w człowieku, ani na tym świecie nie ma żadnej niezależnej sfery, która nie podlegałaby królewskiej władzy Zbawiciela, zaś papieże ze wszystkich sił zwalczali tę rewolucyjną ideę, zgodnie z którą w człowieku istnieje coś niepodlegającego władzy Chrystusa Króla. Walka Chrystusa Pana jest również naszą walką.

    Tocząc tę walkę możemy jednak być pewni ostatecznego zwycięstwa Zbawiciela. Pewnego dnia pokona On wszystko, wszystkich, każdą przeszkodę. Jesteśmy tu, w Rzymie, aby prosić apostołów o wyjednanie nam niezbędnej siły. Jesteśmy tu, aby wyznać naszą wiarę w ostateczny tryumf Chrystusa Pana.
    Rzym: miasto apostołów (fragment wygłoszony w języku niemieckim)

    Nasza obecność w Rzymie z okazji tej pielgrzymki jubileuszowej ma również szczególne znaczenie – Bractwo św. Piusa X nie mogło zlekceważyć tego wydarzenia, ponieważ Rzym jest miastem apostołów.

    Św. Piotr i św. Paweł przybyli tu świadczyć o tym, co widzieli, słyszeli i poznali. Przybyli tu głosić Chrystusa Pana. Przybyli do Rzymu mając bardzo konkretny plan: nawrócić cały świat, rozpoczynając od tego miasta.

    Kierowani przez Chrystusa apostołowie dokonali tego, co wydawało się niemożliwe – przeobrazili Rzym. To miasto, niegdyś siedlisko wszelkich błędów, stało się uczniem prawdy. I to właśnie tu, w Rzymie, przypieczętowali i potwierdzili swoje nauczanie własną krwią.

    To właśnie nauczanie, które rozpoczęło się od nich dwa tysiące lat temu, jest najdroższe naszym sercom: jest to Tradycja. To, czego nauczali, było przekazywane w ciągu kolejnych wieków i dotarło aż do nas. Jeśli, po dwóch tysiącach lat, wciąż posiadamy wiarę, jeśli jesteśmy tu dziś, aby odprawić tę Mszę, zawdzięczamy to ich nauczaniu, ich wytrwałości i ich krwi.

    Musimy więc powrócić do naszych domów z tą samą intencją, jaka przyświecała apostołom: nawrócić cały świat – nawet gdyby wydawało się to niemożliwe lub miało na nas ściągnąć prześladowanie.
    Rzym: miasto Mszy (fragment wygłoszony w języku hiszpańskim)

    Rzym jest miastem apostołów, męczenników, papieży… jest też dla nas, dla każdego katolika – nie zapominajmy o tym – miastem Mszy, Mszy w rycie rzymskim.

    To właśnie Kościół rzymski przez dwa tysiące lat zazdrośnie strzegł testamentu Zbawiciela: Mszy wszystkich czasów. Jak wiemy, Chrystus Pan obsypał swoją Oblubienicę wszystkimi swymi bogactwami i klejnotami – dał jej też samego siebie w ofierze Mszy.

    Chrześcijański Rzym posiadał tysiące ołtarzy, kościołów oraz bazyliki – w jednym konkretnym celu: aby ofiarować Bogu niepokalaną Żertwę, aby składać ofiarę Mszy św. Niczego nie cenimy bardziej niż to, co sam Kościół uważa za najcenniejsze: Najświętszą Ofiarę. Nie ma na świecie nic cenniejszego. I z jakże wielką gorliwością Kościół oraz papieże strzegli Mszy oraz bronili jej przez heretykami, przed protestantami!

    Wiara apostołów, wiara męczenników, wiara papieży wyraża się we Mszy i równocześnie jest przez nią umacniana. Przede wszystkim zaś to właśnie poprzez Mszę św. Chrystus Pan sprawuje swoją królewską władzę. Panuje dzięki krzyżowi. Zaczął królować na Kalwarii i wciąż króluje z ołtarza, poprzez swoją Najświętszą Ofiarę. Objawiając swoją miłość poprzez tę Najświętszą Ofiarę nieustannie przyciąga dusze, uświęca je i jednoczy ze sobą. Krótko mówiąc: Msza św. jest syntezą wszystkiego, w co wierzymy, a także źródłem umacniającym i przekazującym wiarę.

    To właśnie stąd, z miasta apostołów, Msza św. trafiła do wszystkich zakątków świata, aby przekazywać i głosić duszom testament Zbawiciela, aby mógł On panować wszędzie i w każdej duszy. Poprzez wieki Msza spajała w jednym kulcie, pod znakiem krzyża, najrozmaitsze ludy i narody. Tylko krzyż jest w stanie zjednoczyć ludy tak odmienne i tak odległe od siebie.

    Za każdym razem, kiedy ludzkość zaczynała poszukiwać ideału innego niż krzyż, ideału, z którym wszyscy mogliby się utożsamiać, kończyło się to katastrofą. Tak długo, jak ludzkość poszukuje innych ideałów, będzie się to kończyć wojną. Powód jest oczywisty: nic i nikt na tym świecie – za wyjątkiem Chrystusa Pana – nie jest w stanie zjednoczyć różnych narodów.

    Wynika to z dwóch faktów: z jednej strony jedność kultu jest stosowna dla jedynego Boga; z drugiej zaś wspólnym mianownikiem wszystkich ludzi jest grzech. Jest to jedyna rzecz, jaką wszyscy ludzie, tak bardzo się od siebie różniący, mają wspólną. Oczywiście to nie w grzechu mogą znaleźć jedność, ale w środku umożliwiającym uleczenie skutków grzechu.

    Wykorzystajmy tę pielgrzymkę, aby prosić Najświętszą Dziewicę o wyjednanie nam łaski zanurzania się każdego dnia coraz bardziej w tajemnicy Mszy św.; zgłębiania tej tajemnicy i rozumienia jej, kochania i strzeżenia jej tak, jak Ona ją kochała, rozumiała oraz strzegła, z tą samą wiarą, z tą samą wdzięcznością i tą samą miłością.
    Rzym: miasto nadziei (fragment wygłoszony w języku włoskim)

    Rzym nie może być dla nas jedynie miastem przeszłości, miastem pełnym chrześcijańskich zabytków, świadectw chwalebnej historii Kościoła. Rzym jest czymś znacznie więcej. Dla nas jest on miastem nadziei.

    Źródło naszej nadziei bije tu, przy grobach św. Piotra i św. Pawła. Jest to kwestia wiary. Przybyliśmy tu dziś, aby wyznać wiarę w niezniszczalność Kościoła zbudowanego na wierze apostołów.

    Wiemy dobrze, że Zbawiciel nigdy nie opuści swojego Kościoła. Chrystus Pan dotrzymuje wszystkich obietnic: Będę z wami aż do końca czasów, a bramy piekielne nigdy nie przemogą Kościoła rzymskiego.

    Bóg nigdy nas nie opuszcza. Niezależnie od tego, z jaką próbą czy katastrofą musiałby się mierzyć Kościół, zawsze będzie otrzymywać proporcjonalną łaskę, aby to zagrożenie przezwyciężyć. Kościół jest boski i rzymski.

    W ciągu swojej długiej historii miasto Rzym było zdobywane, okupowane, plądrowane, palone… jednak zawsze powstawało, zawsze się odbudowywało – i właśnie z tego powodu jest nazywane wiecznym. Stanowi ono, w pewien sposób, materialny obraz Kościoła: również on był plądrowany, palony, zwalczany, wstrząsany… jednak zawsze się podnosił, ponieważ jest wieczny i boski oraz ponieważ podtrzymuje go sam Zbawiciel – zwłaszcza w czasach próby, w czasach kryzysu.

    Chrystus Pan posługuje się nawet bardziej przemawiającym do wyobraźni porównaniem – do winnego krzewu. Aby przynosić owoc, musi on być przycinany. Przycięty krzew winny przypomina uschłe, martwe drzewo: musi przejść przez próbę, przez cierpienie. Im dłużej pozostaje w jałowej, kamienistej ziemi, tym bardziej – paradoksalnie – jest zdolny zrodzić dobre owoce. Najlepsze wino nie pochodzi z krzewów rosnących na ziemi nasyconej wodą, ale kamienistej.

    Właśnie takiego porównania Zbawiciel używa w Ewangelii, aby pokazać, czym jest Kościół. Temu krzewowi winnemu – którym jest sam Chrystus Pan, ponieważ Kościół jest Jego Mistycznym Ciałem – musimy być zawsze wierni i z nim zjednoczeni, pomimo wszystkich doświadczeń i trudności, pomimo zniechęcenia. Właśnie z tego powodu jesteśmy tu dzisiaj: aby prosić o łaskę tej wierności.
    Rzym: miasto maryjne (fragment wygłoszony w języku włoskim)

    Rzym jest też miastem maryjnym par excellence – i nie mogłoby być inaczej. Pierwszym kościołem dostępnym wszystkim, gdy w pierwszych wiekach stało się to możliwe, nieprzypadkowo była świątynia Santa Maria in Trastevere, najstarszy rzymski kościół poświęcony Matce Bożej. Był to pierwszy kościół otwarty dla wszystkich.

    Jest w tym wydarzeniu coś opatrznościowego: ukazuje ono wyjątkową rolę Najświętszej Maryi Panny w zapewnianiu Kościołowi ochrony i przewodnictwa, co dotyczy również każdego z nas.

    Cała ta pielgrzymka zwraca się do Matki Bożej ze szczególną intencją, którą są powołania. Postanowiliśmy poświęcić ten Rok Jubileuszowy Matce Bożej Bolesnej, aby podziękować Jej za wszystkie dotychczasowe powołania, jakie wyjednała dla nas, a także aby prosić Ją o dalsze wypraszanie licznych powołań dla Bractwa św. Piusa X i wszystkich związanych z nim zgromadzeń zakonnych.

    Nie zapomnijmy podziękować Jej w szczególny sposób. W przypadku każdego powołania można dostrzec rękę oraz interwencję Matki Bożej. To Ona budzi w duszy pragnienie naśladowania Zbawiciela i Jego cnót, aby stanowić Jego jak najwierniejszy obraz.

    Jest to łaska wybitnie maryjna, jest bowiem łaską wybitnie macierzyńską – rodzeniem Chrystusa w naszych duszach. Dlatego też z wdzięcznością poświęcamy Jej tę pielgrzymkę oraz wszystkie nasze modlitwy, prace i dobre postanowienia na ten Rok Jubileuszowy. Poświęcamy Jej teraźniejszość Bractwa św. Piusa X i zawierzamy Jej jego przyszłość.

    Jesteśmy pewni, że podobnie jak nigdy w przeszłości nas nie opuściła, tak też w przyszłości będzie Ona otaczać nas swoją opieką – i ta myśl napełnia nas radością, spokojem i nadzieją.

    W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

  41. verizanus mówi

    @ Paweł W opinii świętości W OCZACH SWOICH ZWOLENNIKÓW umarło wielu ludzi. Póki co Lefebrve na razie nie został beatyfikowany. Nic nie wiem czy w ogóle ktoś NA POWAŻNIE rozpoczął taki proces. Neokatechumenat przywołuje, bo on przypomina ruch lefebrystowski. Inaczej działa wiadomo itp. Ale zwolennicy lefebrystów i neokatechumenat mają podobne poczucie wyjątkowości. Chodzi o to by trzeźwiej spojrzeć na rzeczywistość. Jedni i drudzy są przekonani, że tylko oni najlepiej reprezentują katolicyzm. Oczywiście jedni i drudzy będą udowadniać, że ci drudzy to nie, ale oni tak. Rekolekcje są organizowane przez jednych i drugich i zapewne, jedni i drudzy potrafią jakoś tam do siebie przekonać. Dopóki papież to akceptuje to jest ok.

  42. Paweł mówi

    Poczucie wyjątkowości w Bractwie wynika z poczucia dumy z bycia Rzymskim-katolikiem, takie poczucie było w Kościele od zawsze, to że novusowi katolicy mają z tym problem, to ich sprawa.

  43. verizanus mówi

    @ Paweł Może niektórzy mają z tym problem. Wielu katolików którzy uczestniczą na Mszy św. z Mszału św. Pawła VI też są dumni z bycia Rzymskimi katolikami. Zresztą co ciekawe także ci z neokatechumenatu (pewnie oni że mają według niech, jeszcze większy związek z katolikami dawnych czasów i są jeszcze bardziej katoliccy). W KK są różne bractwa od wielu wieków i pewnie przynależący do nich też są z tego dumni.

  44. Paweł mówi

    Głupoty, neokatechumenat jest judaizujący, blisko mu do judaizmu, na pewno nie do katolików pierwszych wieków.

  45. verizanus mówi

    @ Paweł. Ja tylko pokazuję co ONI sądzą. Tak samo np lefebryści mają SWOJE zdanie na swój temat, które niekoniecznie musi być podzielane przez innych.

  46. Paweł mówi

    Bractwo Piusa X wyznaje, to co Kościół sądził XX wieków, Pan wyznaje zdaje się to co sądził Paweł VI czy Jan Paweł II, ich już nie ma, a Słowa Chrystusa pozostają takie same, jak wieki temu.

  47. verizanus mówi

    @ Paweł Jakby co to Lefebrva też już nie ma. Zawsze wszyscy odszczepieńcy, może należałoby napisać najczęściej, uważali, że to oni strzegą prawdziwej wiary, jaka była na początku, a inni pobłądzili. Można śmiało napisać, że to ich charakteryzuje od początku. Chyba wszystkich.

  48. Paweł mówi

    Ale on nie miał z tym żadnego problemu, bo przekazał tylko to co otrzymał, jak Pisał Apostoł Paweł i jak napisano na jego grobie, więc w przeciwieństwie do martwych herezji, jego dziedzictwo trwa. Wystarczy wyznawać, to co Kościół wyznawał zawsze i zostać nazwany Lefebrystą.

  49. verizanus mówi

    @ Paweł Dziedzictwo protestantyzmu też niestety trwa. Każdy katolik wyznaje to co KK wyznawał od zawsze, wiadomo, że w czasie papież, czy sobór mogą pewne rzeczy zdefiniować. Wystarczy nie uznawać zwierzchnictwa papieża i zostać nazwanym schizmatykiem, nie uznawać nauczania KK i zostać nazwanym protestantem, wszystkie inne odszczepieńcze ruchy też mają jakąś tam swoją specyfikę i nazwę.

  50. Paweł mówi

    Verizanus w takim razie zrobimy test, czy to prawda.
    1. Czy uznajesz jak naucza Pius XII, że Msza Święta jest tylko Ofiarą, a nie synaksą ludu Bożego?
    2. Czy uznajesz, że tylko Kościół Katolicki jest Kościołem Chrystusowym jak naucza Pius XII, a co zanegował ks. Ratzinger.
    3. Czy uznajesz, że Kościół jest nieomylny w swoim nauczaniu, kiedy papież z soborem lub bez wypowiadają się w sprawach wiary i moralności, wyraźnie wskazują, że osoby, które nie uznają nauczanej doktryny są poza Kościołem.
    4. Czy uznajesz, że cała nauka Objawiona została zakończona w czasie wraz ze śmiercią ostatniego Apostoła?
    5. Czy uważasz, że w katolickim rycie Mszy nie ma prawa być modlitw pogańskich lub z ceremoniarza talmudycznego (modlitwa na ofiarowanie w Novus Ordo pochodzi z ceremoniarza talmudycznego, jest to modlitwa przed obiadem paschy.)
    Proste pytania, sto lat temu każde katolickie dziecko by odpowiedziało poprawnie. Jeżeli na choć jedno pytanie odpowiesz nie, to mentalnie nie jesteś katolikiem, jesteś nim jedynie formalnie z nazwy.

  51. verizanus mówi

    @ Paweł np katolicki ryt jest zatwierdzany przez hierarchię i może czerpać z różnych źródeł. Pozostałe rzeczy są oczywiste. Obojętnie co by nie było (nie znam sprawy), ale ks. Ratzinger i Benedykt XVI to nie to samo (nawet papież prywatnie i oficjalnie do nie do końca to samo, myślę, że się rozumiemy).

  52. Paweł mówi

    Co do ks. Ratzingera swoją teorię przeforsował w dokumentach II Soboru Watykańskiego, widzę, że Pan nie zna tego, czego broni.
    Niestety co do rytu Mszy to jest bluźnierstwo, w rycie tradycyjnym kapłan Ofiaruję Hostię niepokalaną Bogu i wyraźnie wskazuje, że jest ona dziełem Boga, dla Boga. Modlitwa w nowym rycie zaczerpnięta z talmudu, po pierwsze pokazuje, że dary są dziełem ludzi i są dla ludzi, bowiem „mają stać się dla nas…”, jest to formuła modlitewna przed posiłkiem, a nie przed Ofiarą. Naprawdę, nie wiem co trzeba mieć w głowie, żeby nie widzieć, jak bardzo Boga Ojca ta modlitwa żydowska po prostu obraża. To, że Pan Bóg znosi te bluźnierstwa, jest naprawdę niebywałą tajemnicą.

  53. Paweł mówi

    Co do hierarchii, druga osoba po papieżu, prefekt św. Oficjum nie zostawił na Novusie suchej nitki, niestety Paweł VI to zlekceważył:

    Krótka analiza krytyczna Novus Ordo Missae

    Kard. Ottaviani, Kard. Bacci
    Krótka analiza krytyczna Novus Ordo Missae
    Rzym, 25 września 1969 r.

    Ojcze Święty!
    Po przeanalizowaniu, we współpracy z innymi teologami, Novus Ordo Missae, który został przygotowany przez ekspertów Komisji ds. Wcielenia Konstytucji o Liturgii, po modlitwie i długim namyśle, czujemy się w obowiązku wobec Boga i Waszej Świątobliwości zakomunikować następujące spostrzeżenia:
    Jak dostatecznie udowadnia załączona krótka analiza krytyczna, będąca dziełem grupy doborowych teologów, liturgistów i duszpasterzy, Novus OrdoMissae – biorąc pod uwagę elementy nowe i podatne na rozmaite interpretacje, ukryte lub zawarte w sposób domyślny – tak w całości, jak w szczegółach, wyraźnie oddala się od katolickiej teologii Mszy św., sformułowanej na XX sesji Soboru Trydenckiego. Ustalając raz na zawsze kanony rytu, Sobór ten wzniósł zaporę nie do pokonania przeciw wszelkim herezjom atakującym integralność tajemnicy Eucharystii.
    Nie wydaje się, by argumenty natury duszpasterskiej, do których odwoływano się dla uzasadnienia tak poważnego zerwania, były dostateczne, nawet jeśli uznać, że wolno je przeciwstawiać argumentom doktrynalnym. W Novus Ordo Missae pojawia się tyle nowości, zaś z drugiej strony, tyle rzeczy odwiecznych zostaje zepchniętych na dalszy plan lub przesuniętych na inne miejsce – jeśli zostało dla nich jeszcze jakieś miejsce – że grozi to, iż pewna wątpliwość, która wkrada się, niestety, do niektórych środowisk, wzmocni się i przerodzi w pewnik. Uważa się bowiem, że prawdy Wiary, wyznawane od zawsze przez wierny lud, można zmieniać lub pomijać milczeniem i nie będzie to zdradą świętego depozytu nauczania Kościoła, z którym wiara katolicka związana jest na zawsze. Ostatnie reformy stanowią wystarczający dowód na to, że nie da się wprowadzić nowych zmian w liturgii, nie powodując kompletnej dezorientacji u wiernych, którzy wyraźnie okazują, że są im one nieznośne i niezaprzeczalnie osłabiają ich wiarę. Przejawem tego wśród najlepszej części duchowieństwa jest dręcząca rozterka sumienia, czego niezliczone świadectwa napływają do nas codziennie.
    Jesteśmy pewni, że nasze spostrzeżenia, dla których natchnieniem jest to, co słyszymy z ust pasterzy i wiernych, znajdą odzew w ojcowskim sercu Waszej Świątobliwości, zawsze pełnym głębokiej troski o duchowe potrzeby dzieci Kościoła. Jeśli jakieś prawo okazuje się szkodliwe, to poddani, dla których dobra się je stanowi, mają prawo – a nawet obowiązek – prosić prawodawcę, z synowską ufnością, o jego odwołanie.
    Dlatego też błagamy gorąco Waszą Świątobliwość – w chwili, gdy czystość Wiary i jedność Kościoła narażone są przez tak okrutne rozdarcia i rosnące niebezpieczeństwa, które codziennie znajdują odgłos w zasmuconych słowach Ojca nas wszystkich – abyś zechciał nie pozbawiać nas możliwości uciekania się do nieskazitelnego i obfitującego w łaski Mszału św. Piusa V, tak otwarcie sławionego przez Waszą Świątobliwość i tak głęboko ukochanego i otaczanego czcią przez cały świat katolicki.
    + Alfred kardynał Ottaviani
    + Antoni kardynał Bacci

    Rozdział I

    Zwołany w Rzymie w październiku 1967 roku Synod Biskupi miał wypowiedzieć się na temat eksperymentalnego odprawiania tzw. mszy normatywnej. Owa Msza, opracowana przez Concilium ad exequendam Constitutionem de Sacra Liturgia (Komisję ds. realizacji soborowej Konstytucji o liturgii), wywołała wśród członków Synodu ogromne zakłopotanie. Na ogólną liczę 187 głosujących wielu wyraziło żywy sprzeciw (43 głosujących non placet) oraz liczne i poważne zastrzeżenia (67 głosów iuxta modum), a 4 wstrzymało się od głosu. Światowe agencje informacyjne mówiły o „odrzuceniu”proponowanej Mszy przez Synod, zaś prasa postępowa pominęła to wydarzenie milczeniem. Pewne znane czasopismo, przeznaczone dla biskupów i wyrażające ich nauczanie, streściło nowy ryt tymi słowami: „Pragnie się całkowicie wymazać katolicką teologię Mszy Świętej. Zbliżamy się w głównych zarysach do teologii protestanckiej, która niszczy ideę Mszy jako Ofiary”.
    W promulgowanym 3 kwietnia 1969 r. konstytucją apostolską Missale Romanum Novus Ordo Missae, odnajdujemy identyczną w swej istocie „Missa Normativa”. Nie wydaje się, by w międzyczasie konferencje biskupów były oficjalnie konsultowane w tej sprawie.
    Konstytucja apostolska Missale Romanum stwierdza, że dawny mszał, promulgowany przez św. Piusa V (bullą Quo primum z 19 lipca 1570 r.), sięgający jednakże w znacznej części do Grzegorza Wielkiego, a nawet jeszcze wcześniej1, przez cztery stulecia stanowił normę odprawiania Najświętszej Ofiary dla kapłanów obrządku łacińskiego. Konstytucja apostolska Missale Romanum dodaje, iż Mszał ten, powszechnie przyjęty na całym świecie, był źródłem, „w którym wielu świętych znalazło obfitą pożywkę dla swej pobożności”. Tymczasem, wedle tej samej konstytucji, reforma, która chce ów Mszał definitywnie wycofać z użycia, stała się konieczna „jako, że od tego czasu zamiłowanie do kultury liturgicznej zaczęło upowszechniać się i utrwalać wśród ludu Bożego”.
    To ostatnie stwierdzenie zawiera w sposób oczywisty poważną dwuznaczność. Jeśli bowiem lud chrześcijański kiedykolwiek wyrażał jakieś pragnienie, to raczej wtedy, gdy (w głównej mierze dzięki zasługom wielkiego św. Piusa X) począł on odkrywać prawdziwe i nieśmiertelne skarby zawarte w liturgii. Lud nigdy nie domagał się zmiany lub okaleczenia liturgii dla lepszego jej zrozumienia. Jedyne czego oczekiwał, to lepszego zrozumienia jednej i niezmiennej liturgii, nie zaś jej reformy.
    Mszał św. Piusa V, darzony szacunkiem przez wszystkich katolików, tak księży, jak i świeckich, był zawsze niezmiernie drogi ich sercom. Nie wiadomo w czym używanie tego Mszału z odpowiednimi objaśnieniami mogło stanowić przeszkodę dla pełniejszego uczestnictwa i większego zrozumienia świętej liturgii. Trudno też zrozumieć dlaczego, przy całym uznaniu jego zasług, uznano, że jest on już niezdolny podsycać liturgiczną pobożność chrześcijan.
    Biorąc pod uwagę, że odrzucona przez Synod „Missa Normativa”, którą dziś się ponownie narzuca w postaci Novus Ordo Missae nie została poddana pod zbiorowy osąd Konferencji Biskupich, zaś lud chrześcijański (szczególnie w krajach misyjnych) nie życzył sobie jakiejkolwiek reformy Mszy Św., nie widać zatem żadnych powodów dla nowej legislacji, która obaliła niezmienną tradycję sięgającą IV-V wieku, co zresztą przyznaje sama konstytucja. Skoro nie ma żadnych racji mogących usprawiedliwić podobną reformę, jest ona zatem pozbawiona wszelkiej racjonalnej podstawy zdolnej ją uzasadnić i sprawić, że mogłaby zostać przyjęta przez katolików.
    Sobór Watykański II wyraził wyraźne pragnienie w 50 konstytucji „Sacrosanctum Concilium”, by porządek Mszy Św. tak przerobić, „aby wyraźniej uwidocznić właściwe znaczenie i wzajemny związek poszczególnych części”. Zobaczymy w jaki sposób Novus Ordo odpowiada na te życzenia, po których nie pozostaje rzec można ani śladu.
    Szczegółowa analiza Novus Ordo wykazuje tak poważne zmiany, że pozwalają one przyłożyć doń ten sam osąd, co na temat „Missa Normativa”. Novus Ordo Missae zostało skonstruowane tak, że w wielu punktach może zadowolić najbardziej modernistycznych protestantów.

    Rozdział II
    Zacznijmy od definicji Mszy świętej. W paragrafie nr 7, który otwiera drugi rozdział Institutio generalis (Ogólnego wprowadzenia do nowego Mszału) zatytułowany De structura Missae, znajdujemy następującą definicję: „Uczta Pańska lub inaczej Msza, to święta synaksa albo zgromadzenie ludu Bożego, który jednoczy się pod przewodnictwem kapłana, by celebrować pamiątkę Pańską2. Dlatego też do każdego zgromadzenia lokalnego Kościoła doskonale odnosi się obietnica Chrystusa: „Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18, 20)”.
    Definicja Mszy została zatem sprowadzona do pojęcia „uczty”, które nieustannie przewija się w tekście (IG 8, 48, 55d, 56). Ponadto ową „ucztę” określa się jako zgromadzenie zebrane pod przewodnictwem kapłana, w celu sprawowania pamiątki Pańskiej, wspominając wydarzenia Wielkiego Czwartku. Żaden z tych elementów nie zawiera w sobie dogmatów: rzeczywistej obecności Chrystusa w Eucharystii, rzeczywistości ofiary, sakramentalnego charakteru dokonującego konsekracji kapłana, ani wewnętrznej wartości Ofiary Eucharystycznej, niezależnej od obecności zgromadzenia3.
    Jednym słowem, nowa definicja nie zawiera żadnego z zasadniczych dogmatów dotyczących Mszy Św., które zebrane razem stanowią prawdziwą jej definicję. Celowe ich pominięcie w tym miejscu jest równoznaczne z ich „prześcignięciem” i negacją, przynajmniej w praktyce4.
    W drugiej części tego paragrafu stwierdza się – pogłębiając jeszcze bardziej już i tak głęboką dwuznaczność – że obietnica Chrystusa („Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”), doskonale odnosi się do zgromadzenia, które stanowi Mszę. W ten sposób obietnica, która dotyczy duchowej obecności Chrystusa przez jego łaskę, postawiona została jakościowo na równi – wyjąwszy większe jej natężenie – z substancjalną i fizyczną obecnością w sakramencie Eucharystii.
    Następujący bezpośrednio po tym paragraf (nr 8) dzieli Mszę na Liturgię Słowa i Liturgię Eucharystyczną. Towarzyszy temu stwierdzenie, że na Mszy przygotowuje się „stół Słowa Bożego” i „stół Ciała Chrystusa”, tak że wierni „są pouczani i posilani”. To zrównanie dwu części liturgii, zupełnie jakby chodziło o dwa znaki o równej wartości symbolicznej, jest zupełnie nieuzasadnione. Do sprawy tej jeszcze powrócimy.
    W „Institutio generalis” znajduje się wiele określeń Mszy: są one do przyjęcia relatywnie, ale kiedy używa się ich w oderwaniu i bezwzględnie, jak to ma miejsce, należy je odrzucić. Oto niektóre z nich:
    – akcja Chrystusa i Ludu Bożego,
    – uczta Pańska albo Msza,
    – uczta Paschalna,
    – wspólne uczestnictwo w stole Pana,
    – pamiątka Pańska,
    – modlitwa eucharystyczna,
    – liturgia słowa i liturgia eucharystyczna, itp.
    Oczywiste jest, że twórcy Novus Ordo Missae OBSESYJNIE KŁADĄ NACISK NA „wieczerzę” i „pamiątkę”, nie zaś na bezkrwawe odnowienie ofiary Krzyżowej. Nawet formuła „pamiątka Męki i Zmartwychwstania Pańskiego” jest niewłaściwa, ponieważ Msza jest pamiątką samej Ofiary, w której dokonuje się dzieło Odkupienia, zaś Zmartwychwstanie jest tylko jej owocem5. Zobaczymy dalej z jaką spójnością ponawia się i powtarza te same dwuznaczności w samych słowach przeistoczenia, i w ogóle w całym Novus Ordo.
    Rozdział III

    Przejdźmy teraz do celów Mszy św.
    1. Cel ostateczny.
    Ostatecznym celem Mszy jest ofiara na chwałę Trójcy Przenajświętszej, stosownie do słów Chrystusa, które tak określają pierwszy cel Wcielenia: „Przeto przychodząc na świat, mówi: Ofiary ani daru nie chciałeś, aleś Mi utworzył ciało” (Hbr 10, 5).
    W Novus Ordo cel ten zniknął:
    z offertorium, w którym nie ma już modlitwy „Suscipe Sancta Trinitas”;
    z zakończenia Mszy, które nie zawiera już modlitwy „Placeat tibi, Sancta Trinitas”;
    z Prefacji, ponieważ z cyklu niedzielnego znikła prefacja o Trójcy Św., którą zachowano tylko w uroczystość Trójcy Św., czyli raz w roku.
    2.Cel bezpośredni.
    Bezpośrednim celem Mszy św. jest ofiara przebłagalna. Także i on jest narażony na szwank, ponieważ zamiast podkreślać odpuszczenie grzechów żywych i umarłych, Novus Ordo kładzie nacisk na posilanie i uświęcanie obecnych (nr 54). To prawda, że Chrystus ustanowił sakrament Eucharystii podczas Ostatniej Wieczerzy i złożył Siebie samego na ofiarę, aby nas z Nim jako Ofiarą zjednoczyć. Jednak ofiara ta poprzedza spożycie Najświętszego Sakramentu i ma już przed komunią sakramentalną pełną zbawczą wartość – owoc ofiary krzyżowej. Dowodem na to jest, że można uczestniczyć we Mszy nie przystępując w sposób sakramentalny do komunii6.
    3 Cel immanentny
    Immanentny cel Mszy zasadza się na tym, że jest ona przede wszystkim ofiarą.
    Istotą każdej ofiary jest to, że musi się podobać Bogu i zostać przezeń przyjęta. W stanie grzechu pierworodnego żadna ofiara nie była odpowiednia, by mogła zostać przyjęta przez Boga, za wyjątkiem ofiary Chrystusa. Novus Ordo wynaturza ofiarowanie (offertorium) czyniąc z niego coś w rodzaju wymiany między człowiekiem a Bogiem: Człowiek przynosi chleb, zaś Bóg przemienia go w „chleb życia”, człowiek przynosi wino, a Bóg przemienia go w „napój duchowy”: „Błogosławiony jesteś Panie, Boże wszechświata, bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy chleb (wino), owoc ziemi (winnego krzewu) i pracy rąk ludzkich, który dziś Tobie przynosimy, aby stał się dla nas chlebem życia (napojem duchowym)” 7.
    Nie ma potrzeby dodawać, że wyrażenia „chleb życia” i „napój duchowy” są zupełnie nieokreślone, i mogą oznaczać cokolwiek. Odnajdujemy tu tę samą zasadniczą dwuznaczność, co w definicji Mszy: tam jedynie duchowa obecność Chrystusa pośród swoich, tu zaś „duchowa” (a nie substancjalna) przemiana chleba i wina8.
    Podobna gra dwuznaczności została wprowadzona do przygotowania darów, za sprawą zniesienia dwu pięknych modlitw. Pierwsza z nich, „Deus qui humanae substantiae dignitatem mirabiliter condidisti et mirabilius reformasti …”, przypominała stan pierwotnej niewinności człowieka oraz jego obecną kondycję istoty odkupionej krwią Chrystusa. Stanowiła
    ona krótkie i subtelne streszczenie całej ekonomii Ofiary, od Adama do czasów obecnych. Druga, końcowa modlitwa offertorium, towarzysząca przebłagalnemu ofiarowaniu kielicha, wyraża prośbę, aby ofiara wstąpiła „cum odore suavitatis” przed oblicze majestatu Bożego, i wzywa Jego miłosierdzia. Ona także stanowi znakomite streszczenie ekonomii Ofiary.
    Zniesienie nieustannego odniesienia do Boga w modlitwie eucharystycznej sprawia, że nie ma żadnej różnicy między ofiarą Boską a ludzką.
    Zniszczenie zwornika zmusza do wznoszenia zastępczych rusztowań; zniesienie rzeczywistego celu Mszy, zmusza do tworzenia celów fikcyjnych. Stąd gesty, które mają podkreślać związek między kapłanem a wiernymi, oraz między samymi wiernymi.
    Stąd, natychmiast doprowadzony do absurdu, zwyczaj składania w momencie ofiarowania Hostii darów na rzecz ubogich i Kościoła. Szczególny charakter prawdziwej Hostii zostanie zupełnie zatarty, zaś uczestnictwo w bezkrwawej ofierze Chrystusa zamieni się w spotkanie filantropów lub przyjęcie dobroczynne.

    Rozdział IV
    Przejdźmy do istoty Ofiary.
    Tajemnica Krzyża nie jest wyrażona dobitnie, ale w sposób niejasny, ukryty i niedostrzegalny dla ludu9, z następujących powodów:
    1) Definicja „Modlitwy eucharystycznej”
    Sens tzw. „Modlitwy eucharystycznej” w Novus Ordo jest następujący: „aby całe zgromadzenie wiernych złączyło się z Chrystusem w wyznawaniu wielkich rzeczy Bożych i w składaniu ofiary” (nr 54).
    O jaką ofiarę tu chodzi? Kto ją składa? Na te pytania nie ma odpowiedzi. Definicja „Modlitwy eucharystycznej” sprowadza się do poniższego: „Teraz rozpoczyna się centrum i szczyt całej celebracji: Modlitwa eucharystyczna, tzn. modlitwa dziękczynienia i uświęcenia” (nr 54). Skutek został zatem postawiony na miejscu przyczyny, o której nie wspomina się nawet słowem. Wyraźną wzmiankę o celu ofiary zawartą w modlitwie „Suscipe” zniesiono i nie zastąpiono niczym. Zmiana sformułowania jest przejawem zmiany doktryny.
    2) Zatarcie roli dogmatu rzeczywistej obecności.
    Przyczyna nieobecności wyraźnej wzmianki o ofierze, to ni mniej ni więcej, tylko zniesienie centralnej roli rzeczywistej obecności Chrystusa, tak dobrze uwidocznionej w tradycyjnej liturgii eucharystycznej. Rzeczywistą obecność wspomina się tylko w jednym miejscu: w przypisie, który stanowi jedyny cytat z Soboru Trydenckiego. Wzmianka ta odnosi się do
    rzeczywistej obecności, jako pokarmu (przyp. 63, nr 241). Nigdzie nie ma najmniejszej wzmianki o rzeczywistej i trwałej obecności Chrystusa z Ciałem, Krwią, Duszą i Bóstwem w przeistoczonych postaciach. Samo słowo „przeistoczenie” zostało całkowicie pominięte.
    Zniesione zostało wezwanie trzeciej Osoby Trójcy Przenajświętszej – Ducha Św. („Veni Sanctificator”), aby zstąpił na dary ofiarne, by dokonać cudu Boskiej obecności, jak niegdyś zstąpił do łona Dziewicy. Wpisuje się to w system milczących zaprzeczeń i stopniowego pomniejszania rzeczywistej obecności.
    Z Novus Ordo wyeliminowane zostały:
    przyklęknięcia (pozostały tylko trzy przyklęknięcia kapłana i jedno wiernych – na przeistoczenie, od czego dopuszczane są wyjątki);
    puryfikacja palców kapłana nad kielichem;
    ochrona przed stykaniem się palców kapłana po konsekracji z rzeczami nieświętymi;
    puryfikacja naczyń świętych, która już nie musi być natychmiastowa, ani odbywać się na korporale;
    palka chroniąca kielich;
    wewnętrzne złocenie naczyń świętych;
    konsekracja ołtarza przenośnego (portatylu);
    poświęcony kamień i relikwie w ołtarzu przenośnym lub na „stole” w przypadku, kiedy Msza odprawia się poza miejscem świętym (ten ostatni punkt prowadzi wprost do „uczt eucharystycznych” w domach prywatnych);
    potrójny obrus na ołtarzu, zredukowany do pojedynczego;
    dziękczynienie w pozycji klęczącej (zastąpione groteskową praktyką dziękczynienia kapłana i wiernych na siedząco, co jest logiczną konsekwencją przyjmowania komunii na stojąco);
    wszystkie dawne przepisy na wypadek, gdyby konsekrowana Hostia upadła na ziemię, sprowadzone do niemal sarkastycznego „reverenter accipiatur” (nr 239);
    Wszystkie te zmiany nie są niczym innym, jak prowokacyjnym podkreśleniem cichego odrzucenia wiary w dogmat rzeczywistej obecności.
    3) Rola ołtarza (nr 262).
    Ołtarz niemal zawsze nazywany jest „stołem” 10. „Ołtarz, albo stół Pański, który jest centrum całej liturgii eucharystycznej” (nr 49, por. 262). Uściślone jest, że powinien on być oddzielony od ściany w taki sposób, by dało się go obejść wkoło, i aby można było odprawiać Mszę twarzą do ludu. Podkreśla się również, że ołtarz winien być ośrodkiem zgromadzenia wiernych tak, by ich uwaga automatycznie zwracała się ku niemu. Jednak porównanie punktów nr 262 i 276 wydaje się wyraźnie wykluczać możliwość przechowywania w nim Najświętszego Sakramentu. Będzie to podkreśleniem niepowetowanej dychotomii między obecnością Najwyższego i Wiecznego Kapłana w odprawiającym Mszę kapłanie, oraz pod postaciami sakramentalnymi. Pierwotnie była to jedna i ta sama obecność11.
    Obecnie zaleca się przechowywać Najświętszy Sakrament na uboczu, w miejscu odpowiednim dla pobożności wiernych, jak gdyby chodziło o jakieś relikwie. W ten sposób spojrzenia wchodzących do kościoła będą kierować się w pierwszym rzędzie nie na tabernakulum, ale na próżny i ogołocony stół. Po raz kolejny pobożności prywatnej przeciwstawia się pobożność liturgiczną, wznosi się jeden ołtarz przeciw drugiemu.
    Z wielkim naciskiem zaleca się, by hostie rozdawane podczas komunii były konsekrowane na tej samej Mszy. Zaleca się także używanie chleba dużych rozmiarów12, tak by kapłan mógł rozdzielić jego część wśród wiernych. Jest to przejaw tego samego lekceważenia wobec tabernakulum i wobec wszelkich form pobożności eucharystycznej poza Mszą. Stanowi to kolejny poważny cios dla wiary w to, że rzeczywista obecność Chrystusa trwa tak długo, jak długo trwają konsekrowane postacie13.
    4) Formuły konsekracji.
    Dawna formuła konsekracji była ściśle sakramentalna, nie zaś wyłącznie narratywna, na co wskazują trzy zasadnicze punkty:
    a) Tekst Pisma Św., który nie został podjęty słowo w słowo. Włączenie pawłowego „mysterium fidei” stanowi natychmiastowe wyznanie wiary kapłana w tajemnicę urzeczywistnianą przez Kościół za pośrednictwem hierarchicznego kapłaństwa.
    b) Interpunkcja i druk. W starym Mszale usytuowanie słów konsekracji po kropce i od nowego wiersz oznaczało przejście od trybu narracyjnego do sakramentalnego i twierdzącego. Ponadto słowa konsekracji pisane były większymi literami, pośrodku strony, często w innym kolorze, co wyróżnia je z kontekstu historycznego. Wszystko to nadaje im własne i niezależne znaczenie.
    c) Anamneza („Haec quotiescumque feceritis in mei memoriam facietis” – „To, ile razy czynić będziecie, na moją pamiątkę czyńcie”), która po grecku brzmi „eis ten emou anamnesin” („zwróceni ku mej pamiątce”). Odnosi się ona nie tylko do prostej pamiątki osoby Chrystusa, albo Ostatniej Wieczerzy, ale każe pamiętać to, co uczynił (haec… in mei memoriam facietis) i sposób w jaki to uczynił. Odnosi się do działającego Chrystusa, nie zaś do Jego pamiątki czy wydarzenia z przeszłości. Zastąpienie w Novus Ordo dawnej formuły przez pawłową („Hoc facite in meam commemorationem” – „To czyńcie na moją pamiątkę”), która codziennie będzie rozbrzmiewać w językach narodowych, spowoduje niechybnie u słuchających przeniesienie nacisku na pamiątkę Chrystusa jako cel akcji eucharystii, podczas gdy jest ona jej źródłem. Idea pamiątki bądź wspomnienia niezadługo zajmie miejsce pojęcia rzeczywistej akcji sakramentalnej14.
    Tryb narracyjny jest podkreślony przez określenie konsekracji jako „narratio institutionis” (opowiadanie ustanowienia – nr 55d) oraz przez definicję anamnezy, gdzie stwierdza się, że „Kościół sprawuje pamiątkę Chrystusa” (55c).
    Jednym słowem, skutkiem teorii zawartej w epiklezie, zniekształcenia słów konsekracji oraz anamnezy jest zmiana modus significandi słów konsekracji. Brzmią one odtąd w ustach kapłana jak gdyby stanowiły tylko historyczną narrację, nie zaś kategoryczne i afirmatywne stwierdzenie wypowiadane przez Tego, w którego osobie kapłan działa: „Hoc est Corpus meum” (a nie: „Hoc est Corpus Christi”)15.
    Aklamacja ludu następująca natychmiast po konsekracji („Mortem tuam annuntiamus … donec venias” – „Głosimy śmierć Twoją … oczekując Twego przyjścia”) wprowadza pod płaszczykiem eschatologizmu tę samą dwuznaczność co do rzeczywistej obecności. Natychmiast, bez najmniejszej przerwy, głosi się oczekiwanie na drugie przyjście Chrystusa na końcu czasów, dokładnie w tej samej chwili, w której jest substancjalnie obecny na ołtarzu, zupełnie jak gdyby Jego prawdziwym przyjściem miało być dopiero tamto, nie zaś to we Mszy Św.
    Zostało to jeszcze bardziej uwypuklone w drugiej aklamacji do wyboru: „Quotiescumque manducamus panem hunc, et calicem bibimus mortem tuam annuntiamus donec venias” – „Ilekroć spożywamy ten chleb i pijemy z tego kielicha, śmierć Twoją głosimy, Panie Jezu, oczekując Twego przyjścia”. Pomieszanie różnych rzeczywistości: ofiary i spożywania komunii, rzeczywistej obecności i ponownego przyjścia Chrystusa sprawia, że dwuznaczność sięga tu szczytu16.

    Rozdział V
    Przejdźmy do spełnienia ofiary.
    W Mszy katolickiej dokonuje się to za pośrednictwem czterech elementów. Są to w kolejności: Chrystus, kapłan, Kościół i wierni.
    1) Wierni w nowym rycie.
    Novus Ordo przypisuje wiernym funkcję autonomiczną, a tym samym całkowicie błędną, począwszy od definicji – „Msza jest to święta synaksa czyli zgromadzenie ludu Bożego”, po końcowe pozdrowienie ludu przez kapłana, wyrażające obecność Pana w zgromadzonej wspólnocie, „w którym to pozdrowieniu oraz odpowiedzi ludu przejawia się tajemnica zgromadzonego Kościoła” (nr 28).
    Prawdziwa obecność Chrytusa? Z pewnością, lecz tylko duchowa. Tajemnica Kościoła? Tak, lecz tylko jako zwykłego zgromadzenia, które jej pragnie i jest jej znakiem.
    Powraca to nieustanie: w przesadnym podkreślaniu wspólnotowego charakteru Mszy (nr 74-152), w niesłychanym dotychczas rozróżnieniu między Mszą z ludem („cum populo”) i Mszą bez ludu („sine populo”) (nr 203-231), w definicji „modlitwy powszechnej albo modlitwy wiernych” (nr 45), gdzie po raz kolejny podkreśla się „funkcję kapłańską” ludu (populus sui sacerdotii munus exercens), przedstawioną w sposób dwuznaczny z powodu pominięcia wzmianki o podporządkowaniu kapłaństwu hierarchicznemu. To kapłan, poświęcony pośrednik, przedstawia wszelkie intencje wiernych w modlitwach Kanonu rzymskiego – „Te igitur” i „Memento”.
    W Modlitwie Eucharystycznej III („Zaprawde święty jesteś Boże”, str. 123) mówi się do Boga wprost: „nie przestawaj gromadzić twego ludu, aby od wschodu do zachodu słońca składał Tobie ofiarę czystą”. To „aby” (ut) każe przypuszczać, że elementem niezbędnym dla odprawiania Mszy jest raczej lud niż kapłan. Zaś ponieważ nawet w tym miejscu nie uściśla się kto składa ofiarę17, powstaje wrażenie, że lud posiada autonomiczną władzę kapłańską. W tej sytuacji nie należy się dziwić, jeśli niedługo pozwoli się, by lud wygłaszał słowa konsekracji razem z kapłanem (co zresztą tu i ówdzie ma już miejsce).
    2)Kapłan w nowym rycie.
    Rola kapłana została umniejszona, wykrzywiona i zafałszowana. Po pierwsze, w odniesieniu do ludu jawi się on raczej jako przewodniczący czy brat, niż poświęcony sługa Boży celebrujący w osobie Chrystusa (in persona Christi). W stosunku do Kościoła jest jednym z wielu, „kimś z ludu”. Definicja epiklezy (nr 55c) przypisuje wezwania całemu Kościołowi bezosobowo – rola kapłana znika.
    W odmawianym odtąd wspólnie „Confiteor”, kapłan nie pełni już roli sędziego, świadka i orędownika u Boga. Logicznym następstwem jest to, że kapłan nie udziela już rozgrzeszenia, które faktycznie zostało zniesione. Kapłan zostaje włączony pomiędzy „braci”. Nawet ministrant w „Confitor” we Mszy bez ludu zwraca się do niego w ten sposób.
    Jeszcze przed ostatnią reformą zniesiono rozróżnienie między komunią wiernych a komunią kapłana, czyli chwilą, gdy Najwyższy i Wieczny kapłan oraz ten, który działa w Jego osobie, łączą się, by tak rzec, w ścisłym związku, co stanowi jednocześnie dopełnienie Ofiary.
    Nie wspomina się odtąd ani słowem władzy kapłana jako ofiarnika ani tego, że to przezeń dokonuje się akt konsekracji i urzeczywistnia obecność Chrystusa w Eucharystii. Jawi się on jako niewiele więcej, niż protestancki minister.
    Zniesienie lub dowolność w używaniu szat litugicznych (w pewnych wypadkach wystarczy tylko alba i stuła – nr 298) jeszcze bardziej zaciera utożsamienie kapłana z Chrystusem. Kapłan nie jawi się już jako przyobleczony w pełnię Jego władz, lecz jako zwykły „oficer”, którego jeden czy dwa galony ledwie co wyróżniają z tłumu18: „nieco bardziej człowiek, niż inni”, by przytoczyć mimowolnie humorystyczny zwrot pewnego współczesnego kaznodziei19. Tak jak w wypadku oddzielenia ołtarzy, po raz kolejny rozdziela się to, co Bóg połączył: jedyne Kapłaństwo Słowa Bożego.
    3) Kościół i jego odniesienie do Chrystusa w nowym rycie.
    W Novus Ordo tylko raz, w przypadku Mszy „sine populo”, przyznaje się, że Msza to „akcja Chrystusa i Kościoła” (nr 4, por. „Presb. Ord.” nr 13). Natomiast w przypadku Mszy „z ludem” uznaje się, że jej celem jest jedynie „sprawowanie pamiątki Chrystusa” i uświęcanie obecnych. Paragraf 60 brzmi: „Odprawiający kapłan łączy ze sobą lud, składając ofiarę
    Bogu Ojcu przez Chrystusa w Duchu Świętym”, podczas gdy należało raczej stwierdzić: „łączy lud z Chrystusem, który sam Siebie składa w ofierze Bogu Ojcu w Duchu Świętym”.
    W tym samym kontekście należy umieścić:
    opuszczenie zwrotu „Przez Chrystusa Pana naszego”, który był dla Kościoła gwarancją, że jego modlitwa zostanie zawsze wysłuchana (J 14, 13-14; 15, 16; 16, 23-24);
    przesadny „paschalizm”, czy nacisk położony na Zmartwychwstanie i Wielkanoc, jak gdyby ekonomia łaski nie miała innych, równie ważnych aspektów;
    wątpliwy i obsesyjny eschatologizm, którzy sprowadza łaskę, rzeczywistość zarazem teraźniejszą i wieczną, do rzędu czegoś doczesnego. Stąd takie zwroty jak „lud w marszu”, „Kościół pielgrzymujący” – nie zaś wojujący z potęgą ciemności – ku przyszłości, która nie jest już związana z wiecznością (tzn. z wieczną teraźniejszością), ale z prawdziwą przyszłością doczesną.
    Jeden, Święty, Katolicki i Apostolski Kościół jako taki został upokorzony za sprawą zwrotu, który w Modlitwie Eucharystycznej IV zastąpił modlitwę „za wszystkich prawowiernych i zachowujących katolicką apostolską wiarę”. Brzmi ona teraz ni mniej ni więcej tylko: „za wszystkich szczerym sercem szukających Ciebie”.
    Podobnie memento za zmarłych nie wspomina już tych, którzy odeszli „ze znakiem wiary i śpią snem pokoju”, ale po prostu „zmarłych w pokoju Chrystusa”. Łączy się z nimi rzeszę „wszystkich zmarłych, których wiarę Ty jeden znałeś”, co stanowi kolejny zamach na widzialność i jedność Kościoła.
    W żadnej z trzech nowych modlitw eucharystycznych nie ma najmniejszej wzmianki o cierpieniach dusz czyścowych, w żadnej z nich nie ma miejsca na jakieś szczególne wspomnienie, co po raz kolejny osłabia wiarę w przebłagalną i odkupieńczą naturę Najświętszej Ofiary20.
    Wszechobecne przemilczenia rzeczy świętych pomniejszają tajemnicę Kościoła, zwłaszcza w aspekcie świętej hierarchii: w drugiej części nowego, zbiorowego „Confiteor” aniołowie i święci rozpływają się w anonimowości, zaś w pierwszej znikają jako świadkowie i sędziowie w osobie św. Michała Archanioła21. Hierarchie anielskie znikają także w sposób bezprecedensowy z nowej prefacji II Modlitwy Eucharystycznej. W „Communicantes” zniesiono wspomnienie świętych papieży i męczenników – fundamentu Kościoła Rzymskiego – którzy bez wątpienia przekazali liturgiczną tradycję apostolską i sprawili, że za św. Grzegorza Wielkiego przybrała ona postać rytu rzymskiego. W „Libera nos” zniesiono wszelkie wzmianki o Najświętszej Maryi Pannie, Apostołach i wszystkich świętych, tak że nie prosi się ich o wstawiennictwo nawet w niebezpieczeństwie.
    Idea jedności Kościoła jest zagrożona z jeszcze jednego powodu: z całego Novus Ordo, w tym także z trzech nowych modlitw eucharystycznych (jedyny wyjątek to „Communicantes” w Kanonie Rzymskim), odważono się usunąć imiona świętych Apostołów Piotra i Pawła, założycieli Kościoła Rzymskiego, a także imiona innych Apostołów, którzy stanowią kamień węgielny oraz znak jednego i powszechnego Kościoła.
    Wyraźny zamach na dogmat świętych obcowania jest zniesienie wszystkich pozdrowień (np. „Pan z wami”) i końcowego błogosławieństwa we Mszach bez ministranta, oraz „Ite Missa est”22 we Mszy z samym tylko ministrantem.
    Podwójny „Confiteor” unaoczniał, że kapłan – przywdziany w szaty sługi Chrystusowego i w głębokim pokłonie – uznaje się za niegodnego tak wzniosłej misji, niegodnego „tremendum mysterium” czyli straszliwych tajemnic, które ma sprawować, a nawet przystąpienia do Świętego Świętych („Aufer a nobis”). Dlatego w „Oramus te” wzywa wstawiennictwa męczenników, których relikwie znajdują się w ołtarzu. Obie te modlitwy zostały zniesione. Uwagi dotyczące zniesienia podwójnego „Confiteor” i oddzielnej komunii kapłana zachowują i tu swą aktualność.
    Sprofanowaniu uległy także przepisy dotyczące odprawiania Ofiary, które wynikają z jej świętego charakteru. Kiedy np. Mszę odprawia się poza budynkiem sakralnym, ołtarz można zastąpić zwykłym stołem bez kamienia ołtarzowego ani relikwi, przykrytym jednym tylko obrusem zamiast trzech (nr 260, 265). Tu także zachowują wagę spostrzeżenia poczynione wyżej na temat rzeczywistej obecności: aspekt „uczty” i Ofiary wieczerzy został oddzielony od rzeczywistej obecności.
    Desakralizacja i profanacja sięgają szczytu z powodu nowych, często groteskowych zachowań w momencie ofiarowania, położenia akcentu na zwykły chleb zamiast przaśnego, dopuszczenie ministrantów (a nawet świeckich, podczas komunii pod dwiema postaciami) do dotykania świętych naczyń (nr 244). W kościele powstaje nieprawdopodobna atmosfera: bez ustanku przewija się korowód księży, diakonów, subdiakonów, psalmistów, komentatorów (sam kapłan zamienił się zresztą w komentatora, gdyż bez przerwy zachęca się go, by „objaśniał” to, co się dzieje na ołtarzu), lektorów (mężczyzn i kobiet), ministrantów i świeckich zajmujących się witaniem wiernych przy drzwiach i towarzyszeniem im na miejsca, zbieraniem na tacę, przynoszeniem darów na ofiarowanie. Zaś w epoce szaleństwa „powrotu do Pisma Świętego” pojawia się – całkowicie wbrew Staremu Testamentowi i nauczaniu św. Pawła – „mulier idonea”, którą po raz pierwszy w tradycji Kościoła dopuszcza się do czytań liturgicznych oraz wykonywania „innych posług poza prezbiterium” (nr 70). Do tego dochodzi prawdziwa mania koncelebrowania, której skutkiem będzie zniszczenie pobożności eucharystycznej kapłana, oraz usunięcie w cień i rozmycie w kolektywie koncelebrujących centralnej postaci w liturgii, tzn. Chrystusa – jedynego Kapłana i Ofiary23.

    Rozdział VI
    Ograniczyliśmy się tu jedynie do pobieżnej analizy Novus Ordo Missae w miejscach, w których najpoważniej oddala się od teologii katolickiej Mszy św. Nasze spostrzeżenia odnoszą się przede wszystkim do najbardziej typowych błędów. Całkowita ocena niebezpieczeństw, pułapek i innych destrukcyjnych z duchowego i psychologicznego punktu widzenia elementów, zawartych w tak w tekście, jak w rubrykach czy komentarzach nowego rytu, wymaga innej, o wiele szerszej pracy.
    Nie zajęliśmy się tu szczegółowo nowymi kanonami, ponieważ ich forma i treść były już wielokrotnie przedmiotem krytyki przez kompetentne autorytety. Zauważmy, że drugiego z nich24, który już zdążył wywołać wśród wiernych zgorszenie swą zwięzłością, mógłby z czystym sumieniem używać kapłan niewierzący ani w transsubstancjację, ani w ofiarny charakter Mszy św., a zatem nadaje się on znakomicie do celebrowania przez protestanckich ministrów.
    Nowy Mszał został przedstawiony w Rzymie jako „bogaty materiał duszpasterski”, „tekst bardziej duszpasterski, niż jurydyczny”, który konferencje biskupów mogą opracowywać, zgodnie z okolicznościami i charakterem poszczególnych narodów. Zresztą zadaniem pierwszej sekcji nowej Kongregacji Kultu Bożego ma być „wydawanie i ciągła rewizja ksiąg liturgicznych”. Ostatni numer oficjalnego biuletynu Instytutów Liturgicznych Niemiec, Szwajcarii i Austrii25 stwierdza: „tekst łaciński należy przetłumaczyć na języki narodowe, a styl „rzymski” musi zostać dopasowany do indywidualnego charakteru poszczególnych Kościołów lokalnych. To co zostało pomyślane jako ponadczasowe, trzeba będzie dopasować do zmiennego kontekstu konkretnych sytuacji, do nieustannych wahań Kościoła powszechnego i jego niezliczonych zgromadzeń”.
    Sama konstytucja apostolska, wbrew wyraźnemu życzeniu Soboru Watykańskiego II, zadaje ostateczny cios językowi powszechnemu, stwierdzając wyraźnie, że „pośród tylu różnych języków, jedna (?) i ta sama modlitwa wszystkich będzie się wznosić, nad wszelkie kadzidło wonniejsza”.
    Śmierć łaciny jest zatem przypieczętowana. Logiczną konsekwencją, zwłaszcza wobec możliwości dowolnego wybierania między innymi tekstów introitu i graduału, jest śmierć śpiewu gregoriańskiego, mimo że Sobór uznał go „za własny śpiew liturgii rzymskiej” („Sacros. Conc.” nr 116), nakazując, by „zajmował pierwsze miejsce” (ibid.).
    Nowy ryt od początku jawi się jako pluralistyczny i eksperymentalny, zależny od czasu i miejsca. Skoro jedność kultu została definitywnie zerwana, na czym zasadzać się będzie związana z nią jedność wiary, którą wciąż nazywa się czymś istotnym, czego należy bezkompromisowo bronić?
    Jest rzeczą oczywistą, że Novus Ordo nie chce już reprezentować wiary Soboru Trydenckiego. Jednak z tą właśnie wiarą katolickie sumienie związane jest na zawsze. Promulgowanie Novus Ordo stawia zatem prawdziwych katolików wobec tragicznej konieczności wyboru.

    Rozdział VII
    Konstytucja apostolska wspomina wyraźnie o duchowym i doktrynalnym bogactwie, które Novus Ordo zapożyczył ponoć z Kościołów Wschodnich. Wygląda na to, że skutkiem będzie jedynie odepchnięcie zaszokowanych wiernych obrządków wschodnich – tak duch nowego rytu jest od nich odległy, a nawet całkowicie przeciwny. Na czym polegają owe ekumeniczne zapożyczenia? W głównych zarysach: na wielości modlitw eucharystycznych (anafor) (bo przecież nie na ich pięknie, ani bogactwie), na obecności diakona i na komunii pod dwiema postaciami. Z drugiej strony wygląda na to, że chciano rozmyślnie wyeliminować wszystko to, co w liturgii rzymskiej było najbliższe Kościołom wschodnim26, a jednocześnie – negując odrębny i prastary charakter rzymski – zrezygnować ze wszystkiego, co stanowiło jej własne i najcenniejsze duchowe bogactwo. Zastąpiono je elementami, które ją umniejszają i zbliżają do niektórych rytów protestanckich (i to bynajmniej nie tych najbliższych katolicyzmowi), oddalając w ten sposób od Kościołów wschodnich, czego świadectwem były już ostatnie reformy.
    Z drugiej strony nowa liturgia bardzo ucieszy wszystkie grupy stojące na krawędzi apostazji, które pustoszą Kościół, zatruwając jego organizm i atakując jedność doktrynalną, liturgiczną, moralną i dyscyplinarną, pośród duchowego kryzysu bez precedensu w historii.

    Rozdział VIII
    Św. Pius V dołożył starań (jak przypomina konstytucja apostolska), aby wydanie Mszału Rzymskiego było narzędziem jedności wśród katolików. Zgodnie z zaleceniami Soboru Trydenckiego, miał on zapobiec, aby do liturgii nie zakradły się żadne groźne błędy przeciwko wierze, rozsiewane wówczas przez protestancką Reformację. Motywy, które kierowały św. Piusem V były tak istotne, że święta i niemal prorocza formuła zawarta w bulli promulgującej Mszał Rzymski wydaje się być na miejscu bardziej niż kiedykolwiek: „Jeśli ktokolwiek ośmieliłby się próbować podnieść nań rękę, niech mu będzie wiadomo, że narazi się na gniew Wszechmogącego Boga i świętych Apostołów Piotra i Pawła” („Quo primum”, 13 lipca 1570 r.)27.
    Podczas oficjalnej prezentacji Novus Ordo w watykańskiej sali prasowej miano czelność twierdzić, że racje Soboru Trydenckiego są dziś już nieaktualne. Nie tylko, że nie straciły nic ze swej aktualności, lecz ponadto – nie wahamy się otwarcie powiedzieć – pojawiły się nowe, o wiele poważniejsze. To właśnie, aby stawić czoła niebezpieczeństwom, które z wieku na wiek zagrażają czystości depozytu wiary („depositum custodi, devitans profanas vocum novitatis”, 1 Tim 6, 20), Kościół otoczył go murem obronnym definicji dogmatycznych i orzeczeń doktrynalnych. Te zaś znalazły oddźwięk w liturgii, która stała się krok po kroku pomnikiem integralnej wiary Kościoła. Pragnienie powrotu za wszelką cenę do dawnych form kultu, odtwarzając na zimno, in vitro, to co w pierwszych wiekach rodziło się spontanicznie pod wpływem łaski, oznacza popadnięcie w „niezdrowy archeologizm”, potępiony wyraźnie i w odpowiedniej chwili przez Piusa XII28. Równa się to – jak już widzieliśmy – pozbawieniu liturgii całego jej piękna i wszystkich zabezpieczeń teologicznych, nagromadzonych w przeciągu wieków29, i to w jednej z bardzo krytycznych, być może najbardziej krytycznej ze wszystkich chwil w dziejach Kościoła.
    Dziś oficjalnie uznaje się, że podziały i schizmy istnieją już nie tylko na zewnątrz, ale w samym łonie religii katolickiej30. Jedność Kościoła jest nie tylko zagrożona, ale znajduje się w bardzo poważnym niebezpieczeństwie31, zaś błędy przeciwko wierze nie tyle się wkradają, co są narzucane za sprawą liturgicznych nadużyć i aberracji, które również zostały zatwierdzone32. Wydaje się, że porzucenie tradycji liturgicznej, która przez cztery stulecia była znakiem i gwarancją jedności kultu, oraz zastąpienie jej inną – zdolną być jedynie znakiem podziału, ponieważ zezwala pośrednio na niezliczone swobody, zaś sama roi się od insynuacji i otwartych błędów przeciw czystości wiary katolickiej – stanowi, mówiąc oględnie, nieobliczalny błąd.

  54. Marcin mówi

    Do Pawła i Verizanusa – proszę wejdzcie na kanał „archiwum wielkiej apostazji” na YouTube – tam wejdźcie proszę Was w dyskusję z materiałami tam zawartymi – jest to kanał sedewakantystyczny który rozprawia się logicznie i teologicznie odnośnie statusu Bractwa i jego łączności z papieżem (to dla Pawła ) a także rozwieje intelektualne dylematy Verizanusa – po prostu skończy się twoje Verizanusie „mnie się wydaje”.
    Z Panem Bogiem
    Marcin

  55. Paweł mówi

    To, że mamy do czynienia z Wielką Apostazją jest oczywiste, jednak sedewakantyzm jest odpowiedzią błędną i pozornie logiczną, gdyby kierować się nią św. Paweł powinien ogłosić pusty tron, kiedy św. Piotr popełnił błąd, a św. Atanazy, kiedy został potępiony przez Liberiusza. Nie zrobili tego, bo to by oznaczało koniec Kościoła z jego widzialnymi strukturami.
    Co do Bractwa, zostało legalnie erygowane przez bp. Francoisa Charriere’a i nielegalnie zniesione przez biskupa Mamie’ego, który nie posiadał do tego jurysdyckcji. Do tej pory Stolica Apostolska nie rozpatrzyła rekursu abp. Lefebvre’a w tej sprawie, ponieważ miał oczywistą rację kanoniczną. Rota Rzymska ogłosiła, że nie jest kompetentna do wydania osądu w tej sprawie. Więc po 50 latach dalej czekamy na przyznanie oczywistego faktu, że złamano prawo kanoniczne przy zniesieniu FSSPX. Bractwo jest w pełnej komunii z Rzymem.

  56. verizanus mówi

    Jedni mają swoje strony w necie, inni bractwa (ponad wszystko) itp. A katolicy papieża i biskupa i proboszcza. Poza tym też mogą realizować swoją duchowość i prowadzić działalność w różnych katolickich ruchach i organizacjach

  57. Paweł mówi

    Bractwo modli się codziennie za papieża, seminaria Bractwo są prawdopodobnie jedynymi na świecie, gdzie tyle modli się za papieża. Sugerowanie, że Bractwo nie ma papieża, jest krzywdzące i fałszywe.

  58. verizanus mówi

    Sugerowani, że papieże błądzą wraz z biskupami KK, też jest raczej krzywdzące i fałszywe.

  59. Paweł mówi

    Zatem logicznie wnioskuję, że byłbyś w gronie biskupów ariańskich i Liberusza potępiających św. Atanazego, przecież zrehabilitowana go później.
    Jesteś po złej stronie historii.

  60. Paweł mówi

    Jest znacznie bardziej kontrowersyjny przypadek niż abp. Marcel Lefebvre, który pokazuje, że wszystko co piszesz to bujdy na resorach.
    Był pewien dominikanin Savonarola, żył w czasach ogromnego zepsucia Florencji. Wykazał się on wielką gorliwością w walce z grzechem, tak daleko krytykował Aleksandra VI, że został ekskomunikowany i spalony na stosie. I co?
    I: Następcy Aleksandra VI, Juliusz II i Leon X, mimo nalegań wrogów Savonaroli nie potępili jego osoby i pism. Ostatni z nich nakazał wręcz Rafaelowi namalowanie postaci Savonaroli obok św. Tomasza z Akwinu na obrazie przedstawiającym debatę na temat Najświętszego Sakramentu. Paweł III oświadczył, że uzna za heretyka każdego, kto atakowałby jego pamięć. W roku 1558, za panowania Pawła IV, specjalna komisja papieska poddała ocenie wszystkie pisma Savonaroli i uznała je za wolne od wszelkich błędów dogmatycznych. W połowie XVIII wieku Benedykt XIV, który wysoko cenił Savonarolę, uznał za dopuszczalne nie tylko cytować go wielokrotnie w swym dziele „O uświęceniu sług Bożych” (łac. De servorum Dei beatificatione, 1751), ale także w ósmym jego tomie, w indeksie zawierającym spis „błogosławionych sług Bożych i mężów czcigodnych i znakomitych świętością”, zamieścił jego nazwisko[39].
    edług Roberto Ridolfiego i innych katolickich biografów, z punktu widzenia kanonicznego ekskomunika była nieważna, gdyż brakło warunku formalnego nieposłuszeństwa (zachodził więc error intolerabilis – błąd niedopuszczalny). Opinię tę podzielali też teolodzy i święci[37]. W 1500 roku w Rzymie jawnie sprzedawano medale wybite ku czci Savonaroli, „błogosławionego męczennika”

  61. Paweł mówi

    Gdyby się trzymać Twoją mentalnością dobry katolik powinien by uznać ekskomunikę i obrzydliwy wyrok wydany na św. Joanne D’arc, która też dopiero później została uznana za świętą. Trzymanie się takiego formalizmu prowadziłoby też do uznania wyroku Kajfasza na Chrystusa, przecież Sanhedryn sprawował władzę legalnie, a Pan Jezus wyraźnie wskazywał, że ta błądzi.
    Tak, porównuję te wyroki do Jana Pawła II do abp Lefebvre’a, widzę oczywiste zbieżności. Do Ciebie należy czy będziesz z Sanhedrynem czy z Chrystusem.

  62. verizanus mówi

    @ Paweł To jest za daleko posunięte. Jedni byli zrehabilitowani inni nie. Np Hus nie. To. trochę tak jak z objawieniami maryjnymi. Gietrzwałd jest NA PEWNO zatwierdzony, a Medjugorie nie. Moim zdaniem lepiej trzymać się czegoś co pewne, a nie czegoś na zasadzie, że MOŻE kiedyś uznają albo zrehabilitują.

  63. Paweł mówi

    Chwila, no przecież Watykan właśnie niedawno stwierdził, że zatwierdza pielgrzymki i uznaje pozytywne owoce duchowe związane z tym miejscem (Medjugorie), takie jak nawrócenia i rozwój życia modlitwy, pomimo oczywistych błędów doktrynalnych, a także niemoralnego prowadzenia się propagatorów tych objawień, niektórzy porzucili stan kapłański z tego co się orientuje. Więc naprawdę kolejny strzał kulą w płot.
    P.S. co do tych świętych niekatolików już po ptakach, właśnie zorientowałem, że Franciszek po cichu wpisał świętych kanonizwanych przez schizmatyka Twardosa II do martyrologium rzymskiego.
    Co tej rehabilitacji, rozumiem, że uznałby Pan wyrok dla Joanny D’arc i trzymał się tego co pewne?

  64. verizanus mówi

    @ Paweł No ale przecież to, że uznaje pozytywne owoce związane z miejscem nie oznacza uznanie objawień za prawdziwe. To takie podejście odszczepieńców na siłę szukania w KK dziury w całym. Co do św. Joanny d’Arc to można by zapytać przez analogię a co z błędami Husa. Rozumiem, że Pan uznałby jego naukę i czekał cierpliwie na rehabilitację aż KK przyzna się do błędu, że prześladował niewinnego, który chciał trzymać się dawnej prawdziwej chrześcijańskiej nauki, którą hierarchia KK na czele z papieżem zagubili?

  65. Paweł mówi

    Pan nie rozumie, w Kościele posoborowym oddziela się doktrynę od duszpasterstwa, co jest błędem u nigdy tak Kościół nie nauczał. Dobre owoce duchowe mogą płynąć tylko z prawidłowej doktryny katolickiej, z fałszywej mogą płynąć tylko złe owoce.
    Co do Husa był on oczywistym heretykiem, proszę znaleźć choć jedną herezję w dziele abp. Lefebvre’a.

  66. verizanus mówi

    @ Paweł. Ja cały czas mówię o ogólnej postawie. Nie wnikam, czy ktoś jest heretykiem, czy schizmatykiem, czy ma jakiś problem z posłuszeństwem czy tam co innego. Jak można oddzielić doktrynę od duszpasterstwa? Kto tak naucza? Pewnie, że w różnych miejscach i przy różnych adresatach akcentuje się inne sprawy i można je przedstawić w inny sposób. Wiadomo np., że inaczej wygląda nauka katechezy w przedszkolu a inaczej w klasie maturalnej. Trudno też w jednym kazaniu (a nawet w całych rekolekcjach) zadowolić wszystkich słuchaczy i poruszyć wszystkie, nawet bardzo ważne tematy. Nauka KK jest zawarta w katechizmie, KPK i innych ważnych dokumentach. Chociaż całościowo w KKK. I tam trza szukać prawdy, a nie czepiać się, że mój ulubiony lider nie został w KK doceniony a nawet może wykluczony.

  67. Paweł mówi

    Nauka katolicka nie jest zawarta w KPK, bo KPK to kodeks prawa, a nie doktryny, to akurat nawet Novusowcy uznają np. ekskomunikę za wyświęcanie biskupów bez zgody papieża dopiero Pius XII wprowadził, żeby komuniści w Chinach nie tworzyli odrębnych Kościołów, wcześniej nie było za to ekskomuniki, tylko suspensa. To są kwestie dyscyplinarne.
    Oddziela się powszechnie obecnie duszpasterstwo od doktryny, w samym dokumencie o Medjugorie to jest rozrożnione, nie mam czasu teraz wyjaśniać Panu każdego dokumentu posoborowego.
    P.S. Jaki lider?, abp. Lefebvre jest następcą Apostołów, liderów to bym się doszukiwał w posoborowych grupkach charyzmatycznych.

  68. verizanus mówi

    @ Paweł W KPK też zawarte są sprawy związane np. z WAŻNOŚCIĄ sakramentów, nie tylko z dyscypliną i niegodziwością. Ale mniejsza o to. Obojętnie kto wprowadził za co ekskomunikę (czy to będzie Piotr I Apostoł, czy Leon X, czy Pius XII, czy Benedykt XVI itd.) , to ona obowiązuje dopóki nie zostanie zniesiona. Wyjaśnienie dokumentów soborowych każdy może se znaleźć szukając w katolickich opracowaniach. Każdy ważnie wyświęcony biskup jest następcą apostołów. Nawet Nestoriusz i Podoski. Słowo lider było użyte w znaczeniu przewodnik, autorytet dla jakiejś grupki.

  69. Paweł mówi

    Nieporozumienie, pierwszy kpk jest z 1917 roku, jest rzeczą oczywistą, że Kościół wiedział co jest materia a co formą sakramentu od samego początku bez kpk. Co do ekskomuniki, w kpk są też przepisy szczegółowe, które mogą zmieniać klasyfikację czynu. Co do Nestoriusza, to naprawdę pominę milczeniem porównywanie skrajnych heretyków do arcybiskupa, ponieważ to nie na miejscu.

  70. verizanus mówi

    @ Paweł Wiadomo, że KK wiedział. Tak samo jak pierwsi apostołowie odprawiali bez Mszału a katechizmu też nie było. Chodzi o pewne uporządkowanie i spisanie tej wiedzy.
    Ale innych na podstawie jakichś kapturowych sądów, to już heretykami nazywać można? Nawet jeśli papież i oficjalne sądownictwo KK tego nie czyni? Wiadomo, że heretyk to nie to samo co schizmatyk, a nawet suspendowany. Chodzi tylko o odpowiedź na stwierdzenie, że ulubiony biskup to następca apostołów. Ale tacy jak Nestoriusz NA PRZYKŁAD, też byli następcami apostołów. Bo to tak wygląda, że swojego ulubieńca gloryfikujemy i delikatnie z nim a w innych to już można ostro walić i jeszcze się dziwić, że ktoś może mieć inne poglądy, bo tylko ja i moi kumple mają rację. Czytają inne książki niż pozostali katolicy więc mają rację.

  71. Paweł mówi

    Ale w gronie Apostołów był też Judasz, także nie widzę problemu, Nestoriusz i inni heretycy byli następcami Apostołów na wzór Judasza, a nie np. Św. Piotra czy Apostoła Narodów św. Pawła.
    Cały problem sprowadza się tylko i wyłącznie do tego, że papież ma prawo zmienić nieomylne nauczanie Kościoła, wprowadzić sobie nowy mszał, którego Kościół nie znał, stworzony przez specjalistów, czy ma prawo wprowadzać sobie schizmatyków do Martyrologium Rzymskiego. Otóż stoję po prostu na stanowisku, że nie ma takiego prawa.

  72. verizanus mówi

    @ Paweł Takie stanowisko może ktoś mieć. Ale trza zrozumieć, że są ludzie których interesuje stanowisko papieża i hierarchii KK. I ono ma dla nich znaczenie a nie czyjeś poglądy. Do tego sprowadza się problem.

  73. Introibo mówi

    Gietrzwałd jest NA PEWNO zatwierdzony, a Medjugorie nie.

    Medjugorie cały czas działa i zwodzi

    Gietrzwałd nie jest na pewno zatwierdzony przez Kościół Katolicki ,
    Gietrzwałd zatwierdziło posoborowie dopiero po 100 latach co już jest podejrzane, po Soborze Watykańskim 2 przez JP2

    „W stulecie objawień biskup warmiński Józef Drzazga, na mocy decyzji Prymasa Polski i za pozwoleniem Stolicy Apostolskiej, specjalnym dekretem z 11 września 1977 zatwierdził kult objawień Matki Bożej w Gietrzwałdzie jako „nie sprzeciwiający się wierze i moralności chrześcijańskiej, który został oparty na wiarygodnych faktach, mających charakter nadprzyrodzony”.”

  74. Introibo mówi

    Gietrzwałd nie jest na pewno zatwierdzony przez Kościół Katolicki ,

    owoce Gietrzwałdu:
    Obie młode wizjonerki, Justyna Szafryńska i Barbara Samulowska, zgodnie z przekazanym im w wizji poleceniem zostały wychowankami i zakonnicami w zgromadzeniu sióstr szarytek, najpierw w Chełmnie, a potem w Paryżu. Młodsza z nich, Samulowska, przybrała zakonne imię Stanisława i pozostała w zakonie do swojej śmierci, która nastąpiła w 1950 roku w Gwatemali.

    Natomiast starsza, Justyna Szafryńska, w lipcu 1897 roku potajemnie opuściła zakon w wieku 33 lat, nie składając ostatecznych ślubów powróciła do stanu świeckiego i zajęła się krawiectwem. W grudniu 1899 roku zawarła w Paryżu związek małżeński z nauczycielem Rajmundem Bigotem i pozostała wraz z rodziną we Francji

    wizje oszustek:
    wizje dwóch innych kobiet z Gietrzwałdu, 23-letniej Katarzyny Wieczorkówny (1853–1897) i 49-letniej wdowy Elżbiety Bilitewskiej (1828–1903)

  75. Introibo mówi

    Gietrzwałd nie jest na pewno zatwierdzony przez Kościół Katolicki ,

    owoce Gietrzwałdu:
    siostra Justyna Wincenta Szafryńska w lipcu 1897 r. w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach (potajemnie) opuściła zakon i powróciła do stanu
    świeckiego, co stało się powodem, że w późniejszych publikacjach na temat objawień
    i sanktuarium jej osobie poświęcano tylko tyle uwagi, ile było konieczne.

    Wystąpienie
    z zakonu w tamtych czasach postrzegano bowiem w kategoriach skandalu obyczajowe-
    go, a nawet świętokradztwa. Tak też w Gietrzwałdzie przyjęto i komentowano decyzję
    Szafryńskiej. Jeszcze w 1958 r. w ankietach historycznych zebranych przez księdza
    prof. Stefana Ryłkę CRL, jedna z ankietowanych osób, siostra Maria Bernarda Doering,
    elżbietanka wychowana w Gietrzwałdzie 11 , stwierdziła, że objawienia nie uzyskały aprobaty kościelnej, gdyż jedna z wizjonerek prowadziła później naganny żywot. Chodziło
    naturalnie o Justynę Szafryńską, która po odejściu z zakonu zawarła w Paryżu” związek
    małżeński”- cywilny

  76. verizanus mówi

    @ Introibo W objawienia prywatne nikt nie musi wierzyć pod groźbą utraty zbawienia. Ale można jak KK pozwala. Ja wierzę

  77. Paweł mówi

    Introibo nie pisz głupot, to, że jedna z wizjonerek wystąpiła z zakonu po latach nic nie zmienia, przecież Barbara Samulowska jest Sługą Bożą i jest na prostej drodze do kanonizacji. Św. Maksymilian też został kanonizowany po soborze i co z tego, wbrew sedewakantystom twierdzę, że Kościół trwa, a nie umarł przez niegodziwych papieży.

  78. Introibo mówi

    Paweł nie kłam. Wizjonerka nie posłuchała rzekomej Matki Bożej z Gietrzwałdu.

    Ale siostra Barbara Samulowska to nie była zakonnica konkubentka Justyna Wincenta Szafryńska.
    Paweł jesteś przeciw Sakramentowi Małżeńswa?
    Jesteś za związkami cywilnymi?

    „siostra Maria Bernarda Doering, elżbietanka wychowana w Gietrzwałdzie 11 , stwierdziła, że objawienia nie uzyskały aprobaty kościelnej, gdyż jedna z wizjonerek prowadziła później naganny żywot.

    Chodziło naturalnie o Justynę Szafryńską, która po odejściu z zakonu zawarła w Paryżu” związek
    małżeński”- cywilny”

    Czy siostra Maria Bernarda Doering to sedewakantystka?

    „wbrew sedewakantystom twierdzę, że Kościół trwa, a nie umarł przez niegodziwych papieży”

    Paweł podaj nazwiska takich księży sedewakantystów, którzy twierdzą że nie istnieje już Kościół Katolicki.
    Rozumiem że to konkurencja dla twojej organizacji lefebrystów ale poudawaj lepiej katolika.
    Paweł ty nie jesteś ostatnim bastionem katolicyzmu z takim oszczerstwem.

    Paweł, jesteś obłudny, wy lefebryści nie uznajecie kanonizacji posoborowych (np Jana Pawła 2) , nie uznajecie Nieomylności Papieża dt kanonizacji.

    Papież Benedykt XIV, w swym monumentalnym dziele „De servorum Dei beatificatione et beatorum canonizatione”, stwierdza, że nieomylność papieska w kanonizowaniu świętych przynależy do przedmiotu wiary Boskiej (de fide divina) i każdy, kto ją odrzuca jest heretykiem.

    Czy Papież Benedykt XIV to sedewakantysta?

  79. Paweł mówi

    Cóż za piękny stek kalumni, kłamstw i manipulacji. Uściślę tylko jedną rzecz. Owe dzieło Benedykt XIV nie napisał, kiedy był papieżem, nie jest ono aktem magisterialnym, tylko jego prywatną opinią kanoniczną. Więc nich Pan nie rozsiewa bzdur.

  80. Introibo mówi

    Paweł to nie jest prywatna opinia kanoniczna tylko publiczny wniosek teologiczny, prawda teologicznie pewna Dr. Św. Teologii Benedykta XVI.

    Jest to jednomyślna opinia teologów katolickich.

    Katolik, który sprzeciwia się świadomie wnioskowi teologicznemu,

    prawdzie teologicznie pewnej popełnia błąd teologiczny karany grzechem śmiertelnym przeciw wierze.

    Paweł chcesz żyć w grzechu śmiertelnym?

    Paweł uznajesz papieża ale nie uznajesz jego nieomylnej kanonizacji.
    Zaprzeczasz sobie.
    Możesz tak żyć?

    Kto u lefebrystów decyduje, które kanonizacje akceptujecie a które nie?
    Po co wam wtedy papież jeśli to nie on decyduje?
    Papież u lefebrystów jest omylny.
    Po co taki papież lefebrystów co wprowadza w błąd?

    Wy lefebryści nie macie Doktorów Świętej Teologii zatwierdzonych przez Papieża więc nie jesteście autorytetem teologicznym.
    Opinie „teologiczne” lefebrystów nie są prywatne?

    Paweł niżej stawiasz Doktora Św. Teol. Papieża Benedykta XIV od lefebrystów bez wykształcenia z niemieckiej, prowincjonalnej szkoły lefebrystów z Zaitzkofen.
    Paweł, czy ty jesteś poważny?

    Podaj nazwiska teologów katolickich (doktorów!) zaprzeczających nieomylności kanonizacji papieskich.

    Nie ma takich o czym dobrze wiesz bo już dawno byś podał.

    Za to udajesz święte oburzenie rabina.

    Paweł, papież Benedykt XIV o tobie i lefebrystach:

    „tego, który ośmieliłby się twierdzić, że Papież zbłądził w tej, lub innej kanonizacji,

    czy że ten, lub inny święty przezeń kanonizowany nie ma być czczony kultem dulii:

    jak to twierdzą także ci, którzy nauczają, że de fide nie jest to, że Papież jest nieomylny w kanonizowaniu świętych

    i że de fide nie jest to, że ten lub inny kanonizowany jest świętym, nazywamy jeśli nie heretykiem,

    to jednak zuchwałym, przynoszącym zgorszenie całemu Kościołowi,

    obraźliwym wobec świętych,

    sprzyjającym heretykom

    odrzucającym autorytet Kościoła w kanonizowaniu świętych,

    pachnącym herezją,

    wręcz torującym drogę niewiernym,

    by naśmiewali się z wiernych,

    przyjmującym błędne twierdzenie

    oraz podlegającym najcięższym karom”

    Papież Benedykt XIV, De servorum Dei beatificatione et beatorum canonizatione

    Czy Papież Benedykt XIV to sedewakantysta?

    Nieomylność Kościoła w Kanonizacjach Świętych, uważana jest za teologicznie pewną.

    W żadnym razie coś podawane do wierzenia przez Kościół nie może być odrzucane czy podawane pod wątpliwość.

    ksiądz J. R. MacMahon, S. J.
    ksiądz Sixtus Cartechini S.J. Cenzury Teologiczne

    Są jednak inne prawdy w religii katolickiej, które nie są formalnie objawione przez Boga, ale które nie mniej tak są związane z prawdą objawioną, że zaprzeczenie im prowadziłoby do odrzucenia Słowa Bożego i w ich przypadku Kościół, strażnik oraz nauczyciel słowa objawionego, sprawuje nieomylną władzę nauczycielską.

    „Fakty dogmatyczne”, wnioski teologiczne, doktryny – czy dotyczące wiary czy moralności – związane z prawodawstwem Kościoła, z potępianiem książek lub osób, z kanonizacjami świętych, z zatwierdzaniem zgromadzeń zakonnych

    – wszystko to są kwestie wchodzące w zakres nieomylnej kompetencji Kościoła,

    wszystko to są rzeczy, w które każdy katolik jest zobowiązany wierzyć,

    kiedy Kościół wypowie się o nich sprawując swój najwyższy i nieomylny urząd nauczycielski.

    Przyjmuje je nie wiarą Boską katolicką, jako że Bóg ich nie objawił, ale wiarą kościelną, przez przyzwolenie, które opiera się na nieomylnym autorytecie ustanowionego przez Boga Kościoła.

    Teologowie jednakże wskazują, że nawet wiara kościelna jest przynajmniej pośrednio Boska, skoro to Bóg objawił, że Jego Kościołowi należy wierzyć: „Kto was słucha, mnie słucha”.

    Obowiązkiem Kościoła jest, jak wskazał Franzelin , nie tylko nauczać objawionej doktryny, ale również ochraniać ją i stąd Stolica Apostolska „może podawać, jako mające być przyjmowanymi lub zakazywać, jako mające być unikanymi, opinie teologiczne lub opinie związane z teologią, nie tylko z intencją decydowania nieomylnie o prawdzie ostatecznym orzeczeniem, ale także – bez żadnej takiej intencji – choćby w celu zapewnienia bezpieczeństwa doktrynie katolickiej”.

    Jeżeli obowiązkiem Kościoła jest, nawet jeśli nie nieomylnie, „podawać lub zakazywać” doktryny w tym celu, wówczas w oczywisty sposób również obowiązkiem wiernych jest odpowiednio przyjmować je lub je odrzucać.

    Obowiązek podporządkowania się nie nieomylnym orzeczeniom władzy nie jest też wypełniony przez tak zwane silentium obsequiosum.

    Bezpieczeństwo doktryny katolickiej, które mają na celu te decyzje, nie byłoby zapewnione, gdyby wierni mogli swobodnie wstrzymać swoje przyzwolenie.

    Nie wystarczy, żeby słuchali w pełnym szacunku milczeniu powstrzymując się od otwartego sprzeciwu.

    Zobowiązani są w sumieniu do podporządkowania się im, a skrupulatne podporządkowanie się doktrynalnemu dekretowi nie oznacza jedynie wstrzymania się od publicznego odrzucenia go;

    oznacza podporządkowanie swego własnego sądu bardziej kompetentnemu sądowi autorytetu.
    „Czy muszę w to wierzyć?”ksiądz dr kanonik Jerzy George Smith, P.H., D.D.

    Paweł podaj nazwiska takich księży sedewakantystów, którzy twierdzą że nie istnieje już Kościół Katolicki.
    Nie możesz tak pomawiać księży. Jeśli masz takich dziwaków to chętnie się dowiemy.

  81. Introibo mówi

    jedynymi autorytetami lefebrystów są sami lefebryści

    Sprzeczności jakie charakteryzują poglądy FSSPX wytworzyły kilka nowych kłamliwych założeń lefebrystyczno-teologicznych.

    I. Nowy model papiestwa.
    Abp Marcel Lefebvre FSSPX (wywiad Fideliteris 1989)

    „Nie jesteśmy przeciw papieżowi w takim stopniu w jakim on reprezentuje wszystkie wartości Stolicy Apostolskiej, które są niezmiennie i są wartościami Stolicy Piotrowej.
    Jednak jesteśmy przeciwni Papieżowi w duchu Asyżu w jakim jest on modernistą , który praktykuje ekumenizm”.

    (czyli dwóch papieży w jednej osobie: katolik i antykatolicki heretyk – modernistyczny)

    II. Nowy model Kościoła katolickiego.
    Ksiądz Jean-Michel Gleize FSSPX (The Angelus 2013)
    „Ja widzę to w ten sposób, że istnieje jeden Kościół ze swoimi widzialnymi strukturami w których jest duch dobry i duch zły”.

    (Czyli dwa Kościoły w jednym: święty Kościół katolicki i Kościół zły, antykatolicki)

    III. Nowy model magisterium
    kłamca Ks. Jean-Michel Gleize FSSPX (The Angelus 2013)

    „Tok pańskiego rozumowania w mniejszym lub większym stopniu sprowadza się do sedewakantyzmu.
    To nic nowego; to stary błąd, który został już potępiony przez założyciela Bractwa Świętego Piusa X.
    Proszę o wybaczenie, jeśli pana rozczaruję, ale nie podejmę ryzyka bycia mądrzejszym od Salomona! (…)
    40 lat episkopatu abp. Lefebvre’a ma swoją wagę – jeśli nie w oczach ludzkich, to w Bożych.
    (ekskomunikowany) Abp. Lefebvre był wielkim człowiekiem, wielkim biskupem, ponieważ był człowiekiem Kościoła ”.

    (Czyli władza do której przypisana jest nieomylność to abp Lefebvre oraz jego następcy)

    A przecież sedewakantyzm to jedna z opinii teologicznych przytoczonych przez wielkiego teologa Św. Roberta kardynała Bellarmina, Doktora Kościoła.

    Nie jest błędem. To kłamstwo lefebrysty.

    Czy Kard. Bellarmin zostałby świętym nie potępiając „starego błędu”? – nie.

    „Papież, będący jawnym heretykiem automatycznie (per se) przestaje być papieżem i głową Kościoła [Katolickiego],
    jako że natychmiast przestaje być chrześcijaninem (katolikiem) oraz członkiem Kościoła [Katolickiego].
    Z tego powodu może on być sądzony i ukarany przez Kościół [Katolicki].
    Jest to zgodne z nauką wszystkich Ojców [Kościoła Katolickiego], którzy nauczali, że jawni heretycy natychmiast tracą wszelką jurysdykcję”.

    św. Robert Bellarmin, De Romano Pontifice II, 30

    Czy Św. Robert kardynał Bellarmin, Doktor Kościoła jest sedewakantystą?
    Czy Św. Robert kardynał Bellarmin, Doktor Kościoła jest uznawany przez lefebrystów za świętego?:D

  82. Introibo mówi

    Założyciel Bractwa Kapłańskiego Św Piusa X, Abp Marcel Lefebvre FSSPX sedewakantystą:

    „Kościół, który zatwierdza takie błędy jest zarówno schizmatycki jak i heretycki.

    Ten soborowy Kościół nie jest zatem katolicki”.

    (Le Figaro, 4 sierpnia 1976).

    +

    „Ten Soborowy Kościół jest schizmatyckim Kościołem, ponieważ zrywa on z Kościołem katolickim wszechczasów.”

    (abp Lefebvre, 29 VII 1976)

    szef FSSPX biskup Bernard Fellay FSSPX wytknął błąd abp Lefebvre FSSPX :

    „Utożsamienie Kościoła oficjalnego [kościół Soboru Watykańskiego 2] z Kościołem modernistycznym jest błędem, ponieważ mówimy o konkretnej rzeczywistości”

    (szef FSSPX biskup Bernard Fellay FSSPX, Flavigny, 16 II 2009)

    +
    Abp Marcel Lefebvre sedewakantystą, w 1976 roku

    „Ten soborowy kościół [kościół Soboru Watykańskiego 2 z Pawłem VI] jest schizmatycki”

    „Kościół Soborowy [kościół Soboru Watykańskiego 2 z Pawłem VI] jest Kościołem schizmatyckim, ponieważ oddalił się od Kościoła katolickiego”

    Kościół Pawła VI z papieżem uznawanym przez abp Lefebvre FSSPX jest schizmatycki?!

    +

    Abp Marcel Lefebvre sedewakantystą, 6 października 1978 w liście do czterdziestu kardynałów ,w tym do kard. Karola Wojtyły – Jana Pawła 2:

    „Papież, zasługujący w pełni na to miano, prawdziwy następca Piotra nie może deklarować,

    że poświęci się wprowadzaniu w życie Soboru [Watykańskiego 2] i jego reform.

    Czyniąc tak, zrywa ze wszystkimi swoimi poprzednikami, a w szczególności z Soborem Trydenckim”

    Jan Paweł 2 poświęcił się wprowadzaniu w życie Soboru Watykańskiego 2 i jego reform.

    Abp Marcel Lefebvre stwierdził że Jan Paweł 2 nie jest papieżem.

    +

    Abp Marcel Lefebvre sedewakantystą, w 1976 roku:

    „Od początku pontyfikatu Pawła VI przed sumieniem i wiarą każdego katolika stanął poważny problem.

    Jak może papież, prawdziwy następca Piotra, cieszący się asystencją Ducha Świętego

    kierować najgłębszą destrukcją Kościoła [Katolickiego],

    rozgrywającą się w przeciągu tak krótkiego czasu,

    czego żadnemu herezjarsze nigdy nie udało się dokonać?”

    +
    29 czerwca 1976 r.

    „Kościół Soborowy [Soboru Watykańskiego 2] jest Kościołem schizmatyckim,

    ponieważ oddalił się od Kościoła katolickiego, który był zawsze.

    Ma on swoje nowe dogmaty,

    swe nowe kapłaństwo,

    swe nowe instytucje,

    swój nowy kult,

    wszystko to już potępione przez Kościół [Katolicki] w wielu oficjalnych i ostatecznych dokumentach.

    Ten Kościół Soborowy jest schizmatycki,

    ponieważ obrał sobie jako podstawę swojego uwspółcześniania zasady stojące w opozycji do zasad Kościoła katolickiego,

    takie jak:

    nowa koncepcja Mszy wyrażona w numerach 5 wprowadzenia do (dekretu) Missale Romanum i 7 jego pierwszego rozdziału,

    nadająca zgromadzeniu charakter kapłański,

    który nie może mu przysługiwać;

    Prawo do wolności religijnej jest bluźniercze,

    zamierza ono zniszczyć przymioty Boga,

    Jego Majestat,

    Jego Chwałę,

    Jego Panowanie.

    Prawo to implikuje

    wolność sumienia,

    wolność myśli,

    i wszystkie te masońskie wolności.

    Kościół, który zatwierdza takie błędy jest równocześnie schizmatycki i heretycki

    Ten Soborowy Kościół nie jest zatem katolicki.

    W jakimkolwiek stopniu papież, biskupi, księża lub wierni przynależą do tego Nowego Kościoła [Soboru Watykańskiego 2],

    to oddzielają się sami od Kościoła katolickiego”.

    +

    23 listopada 1980 roku abp Lefebvre :

    „Prosimy tylko, by, o ile to możliwe, nie roztrząsać zanadto teoretycznych problemów, by pozostawić na boku kwestie, które nas dzielą,

    takie jak na przykład [herezja] wolność religijna”

  83. SKLEP-WPRAWO.PL

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.